Zgłębianie miasta

Krzysztof Czyżewski: Specyficzna dla wrocławian jest potrzeba opowiadania swoich historii. Jesteśmy wszak w mieście, w którym bardzo długo nie można było dotykać przeszłości.

18.02.2013

Czyta się kilka minut

ANDRZEJ FRANASZEK: Przewodnia idea przygotowań do pełnienia przez Wrocław funkcji Europejskiej Stolicy Kultury w 2016 r. to koncept „deep culture”. Jesteś jego autorem...

KRZYSZTOF CZYŻEWSKI: „Deep culture” to tworzenie kultury przenikającej wszystko. Koncept, który obejmuje zarówno squaterską kooperatywę, jak i operę, to, co kiedyś nazywaliśmy kulturą wysoką, i działania alternatywne czy środowiska hiphopowe. Potrzebę „pójścia w głąb” odczuwają artyści i animatorzy kultury, przede wszystkim jednak sami jej odbiorcy, coraz bardziej nastawieni na interaktywność, współtworzenie i partnerstwo.
Żyjemy wciąż w kulturze nastawionej na wydarzenie, „event”. Jeżeli nawet pojawiają się programy umożliwiające artystom działania w kontekście społecznym, np. z grupą wykluczonych, ich podstawą jest krótkoterminowy grant. Działanie artystyczne jest dokumentowane, potem pokazywane na różnych festiwalach, natomiast ludzie biorący w tym udział schodzą na dalszy plan, nikt do nich nie powraca. Brakuje kontynuacji, a czasem skutek jest odwrotny od zamierzonego: niepotrzebnie rozbudza nadzieje. Artyści realizują spektakl z dziećmi romskimi, a potem znikają, zostawiając dzieci między dwoma światami – zamkniętego getta i tych otwartych kulturowych działań. Tak więc „deep culture” musi opierać się na narzędziach dających długie trwanie.
Sztuka „eventowa” często, niestety, banalizuje ludzkie doświadczenie. Jeżeli w czasie ubiegłorocznego berlińskiego Biennale pojawiła się instalacja komunikująca, że w mieście wyrósł mur między biednymi a bogatymi, to należy zapytać, do kogo właściwie zwrócony był ten przekaz. Berlińczykowi wystarczy bowiem pójść z dzieckiem do przedszkola, by dotknąć prawdziwego muru. My, ludzie kultury, jesteśmy nieraz przekonani, że mówimy coś ważnego, choć dysponujemy wiedzą naskórkową w porównaniu z tym, co opowiedzieliby nasi „bohaterowie”.
Pójście w głąb oznacza zatem także, że naprawdę słuchamy tych, którzy mają opowieść, życiową wiedzę, a sztuka staje się częścią wspólnej narracji.

Jak ma się to przekładać na działania praktyczne?

Budujemy we Wrocławiu rodzaj fabryki tworzenia, której poszczególne oddziały nazwaliśmy laboratoriami. Jest ich dziś około 40, powstają w oparciu o instytucje kultury, festiwale, organizacje obywatelskie; laboratorium ma być po trosze uchem przyłożonym do miejsca i ludzi. Będą to działania długofalowe, których kulminacją (ale nie kresem!) będzie rok 2016. W styczniu 2017 r. ocenimy, ile z programów możemy kontynuować.
Zakładamy, że do tworzenia spektakli zaproszeni zostaną mieszkańcy podwórek, będących fenomenem Wro­cławia i kilku innych miast regionu, w których działać będzie laboratorium Jacka Głąba: będą mogli podzielić się swoimi opowieściami, wziąć udział w warsztatach, przyprowadzić dzieci, współpracować przy pisaniu scenariusza.
Działa już Laboratorium Jutropery Michała Znanieckiego, które zaczęło od spotkań w domach pomocy społecznej, hospicjach i więzieniach – osoby z tego środowiska, obok mistrzów sztuki operowej, zostaną zaproszone do pracy nad projektem nowej opery, która zarówno librettem, jak np. scenografią odnosić się będzie do społecznego wrocławskiego kontekstu. Laboratorium Opowieści Marcina Hamkały (powstające z przekształconego Festiwalu Opowiadań, na który do tej pory przyjeżdżali tylko zawodowi pisarze) umożliwi opowiedzenie Wrocławia poprzez prywatne narracje mieszkańców: uruchomimy Telefon Opowieści oraz Skrzynkę na Twoją Historię, w których wszyscy będą mogli składać czy nagrać swoją opowieść. Przewidujemy też warsztaty z operowania żywym słowem, transponowanie opowieści w film, teatr, instalacje artystyczne. To będzie połączone z Laboratorium Prostej Historii Marka Fiedora w Teatrze Współczesnym, który odda scenę kameralną na teatr dokumentu, budowany na reporterskich czy żywych opowieściach...
Są jeszcze m.in. laboratoria: Pamięci Marka Mutora i Fundacji „Pamięć i Przyszłość” oraz Opowieści Teatralnych Macieja Masztalskiego i teatru Ad Spectatores. Złożą się one wszystkie na Oceanarium Pamięci, instalację w przestrzeni publicznej umożliwiającą odsłuchiwanie tych opowieści, stanowiącą część archipelagu zatopionego miasta tworzonego w Laboratorium Sztuki i Architektury Oli Wasilkowskiej. Opowieść o micie zatopionego, niewidzialnego miasta będzie też tworzywem wielkiego oratorium chóralnego powstającego w laboratorium Andrzeja Kosendiaka i Narodowego Forum Muzyki, do pracy nad którym zaprosimy setki chórów z całej Europy. Widowiskiem o podobnej skali, przygotowywanym z myślą o przestrzeni stadionu wrocławskiego, będzie hiszpańska zarzuela, którą Ewa Michnik, lider Laboratorium Opery, zamierza przygotować nie tylko z kastylijskimi mistrzami tej ludowej opowieści (Placido Domingo wprowadził ją w obręb światowej sztuki operowej), ale także z mieszkańcami Dolnego Śląska, którzy zaproszeni zostaną do zespołów tanecznych, chórów, tworzenia scenografii i innych elementów dzieła. Fenomen opowieści, budującej mit i tożsamość miasta, jest tylko jednym z przykładów materii czy spoiwa łączącego pracę wielu laboratoriów.

Jesteśmy narodem zindywidualizowanym. Jeśli skupionym we wspólnotach, to w tych małych, głównie rodzinnych. Czy w młodym pokoleniu, które podobno przesiaduje w klubokawiarniach, zażarcie dyskutuje i tworzy rozmaite, obywatelsko zaangażowane projekty, dostrzegasz możliwość zmiany społecznej?

Tak właśnie to odczytuję. Sygnałem był odbywający się w Polsce konkurs na Europejską Stolicę Kultury. Nie tylko we Wrocławiu, ale także w Lublinie, Białymstoku, Łodzi, Gdańsku, Poznaniu, Szczecinie, Bydgoszczy, Toruniu, Warszawie nastąpiło otwarcie działań kulturowych na uspołecznienie i zaangażowanie. Dziś nie wystarczy przygotować ciekawy festiwal, trzeba wychowywać jego publiczność, a nawet dopuścić ją do współtworzenia programu. Należy znaleźć formułę integrującą mieszkańców miasta, odpowiedzieć na pytanie, co nas łączy i zarazem wyróżnia, wokół czego chcemy tworzyć wspólnotę – zwłaszcza w takich miastach jak Szczecin czy Wrocław, które jako społeczności powstały po wojnie. To jest prawdziwe wyzwanie.

Czy za tym spotkaniem artysty ze społeczeństwem znajduje się – w Twojej osobistej perspektywie – doświadczenie polskiego teatru awangardowego?

Oczywiście. Przecież Teatr Laboratorium Jerzego Grotowskiego to była właśnie propozycja przełamania bariery dzielącej scenę od widza, zaangażowania widzów jako współuczestników twórczego procesu. Dziś chcemy się pokusić o przełamanie tych barier w znacznie szerszej skali – nie eksperymentalnej sceny, ale miasta. Za tym mocno stoją też moje doświadczenia sejneńskie, działania Ośrodka Pogranicze, czyli budowanie dużych przedsięwzięć z mikroelementów zakotwiczonych w lokalnej społeczności, które dzięki sztuce znajdują przełożenie na to, co uniwersalne, nośne w przestrzeni międzynarodowej.
Gdy inicjowaliśmy w styczniu tego roku działalność Laboratorium Dziady przy Instytucie Grotowskiego, które przygotowuje Olimpiadę Teatralną w 2016 r., tworzoną przez tak wielkich reżyserów jak Brook, Wilson, Barba czy Terzopoulos, jego lider Jarosław Fret rozpoczął rozmowę ważnym pytaniem o to, jak świętujemy „Dziady” we Wrocławiu. Jak obchodzimy dzień Wszystkich Świętych, jak pamiętamy zmarłych? Jeśli mamy przygotować teatralny festiwal, którego tematem przewodnim będą „Dziady”, jako wielki temat polskiej tradycji teatralnej, ale też jako źródłowa dla teatru na całym świecie rozmowa żywych z umarłymi, to zadaniem laboratorium jest zbudowanie dlań kontekstu w mieście, korespondencji z tradycjami i uczuciami mieszkańców. Może troszcząc się o opiekę nad tymi grobami ludzi teatru, które zostały zapomniane albo zniszczone, może odradzając rytuały społeczne, na przykład chodzenia na cmentarz i kwestowania w Dzień Teatru, co było we Wrocławiu tradycją jeszcze dwie czy trzy dekady temu? Ktoś zapyta, co to wszystko ma wspólnego z wielkim wydarzeniem, jakim jest Europejska Stolica Kultury? Ano to właśnie, ponownie powracamy do „deep culture” i jej praktycznej realizacji.

Na ile te wszystkie pomysły są Twoją koncepcją, na ile zaś oddają ducha czy specyfikę Wrocławia?

Najpierw były setki rozmów z twórcami, samorządowcami i mieszkańcami Wrocławia. Z tego wszystkiego zaczął się wyłaniać koncept „deep culture”, a także liderzy laboratoriów, tworzący obecnie – w liczbie prawie pięćdziesięciu wybitnych twórców i animatorów kultury – realny zespół artystyczny programu 2016 r. Nie znam drugiej europejskiej stolicy kultury, która w podobnie dużym stopniu byłaby budowana nie przez jedną, specjalnie powołaną instytucję, ale przez tak rozbudowaną sieć partnerską w mieście, którą staramy się możliwie rozciągnąć także na region.
Specyficzna dla wrocławian jest potrzeba opowiadania swoich historii. Jesteśmy wszak w mieście, w którym bardzo długo nie można było dotykać przeszłości – niemieckiej przeszłości Breslau, ale też przesiedleńczej, kresowej, lwowskiej przeszłości nowych mieszkańców. Teraz już nikt nie boi się słowa „Breslau”, ale też przyszedł czas nie tylko na pamięć o przeszłości, ale także, a może przede wszystkim na opowieść o tym, co zbudowano tu po roku 1945. Jak te powojenne ruiny i zgliszcza stały się naprawdę naszym miastem. Myślę, że przełomowe było doświadczenie powodzi w 1997 r., gdy nowi wrocławianie walczyli o swoje miasto i uratowali je, znakomicie zdając lekcję z solidarności i samorządności.
I dlatego „pójście w głąb”, pod powierzchnię, to rodzaj praktyki, którą proponujemy w realizacji programu 2016, ale też coś więcej, co związane jest z uniwersalnym mitem zatopionego miasta, niewidzialnego i ukrytego, starożytnej Atlantydy, albo słowiańskich Świtezi czy Kitieża, które artystycznymi działaniami spróbujemy wydobyć na powierzchnię i ukazać Europie.  

KRZYSZTOF CZYŻEWSKI (ur. 1958) jest dyrektorem artystycznym projektu Europejska Stolica Kultury 2016 we Wrocławiu, a także poetą, eseistą, animatorem kultury, szefem sejneńskiego Ośrodka „Pogranicze – sztuk, kultur, narodów” i twórcą Międzynarodowego Centrum Dialogu w Krasnogrudzie. Związany z ruchem teatru alternatywnego, na przełomie lat 70. i 80. aktor w Stowarzyszeniu Teatralnym „Gardzienice”, w roku 1991 wraz z żoną Małgorzatą osiedlił się w Sejnach, tworząc pismo „Krasnogruda” oraz kulturowy ośrodek, fundację i wydawnictwo „Pogranicze”. Opublikował m.in. książki „Ścieżka pogranicza” i „Linia powrotu”. Wśród licznych otrzymanych przezeń wyróżnień i nagród jest także Medal św. Jerzego, przyznany mu przez „Tygodnik Powszechny” w 2000 r.

Więcej informacji o przygotowaniach Wrocławia do roku 2016: www.wro2016.pl

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. 1971 r. Krytyk literacki, pracownik Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, sekretarz Międzynarodowej Nagrody Literackiej im. Zbigniewa Herberta, wieloletni redaktor „Tygodnika Powszechnego”. Autor książki „Miłosz. Biografia” (Wydawnictwo Znak,… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 08/2013