Zeznanie Kardynała

14 kwietnia 1943 r. z Warszawy odleciał samolot z pierwszymi członkami tzw. Komisji Technicznej Polskiego Czerwonego Krzyża, która przez najbliższe niemal dwa miesiące, w wyjątkowo trudnych warunkach, miała wydobywać z dołów śmierci w Lesie Katyńskim ciała pomordowanych. Na pokładzie lecącej do Smoleńska maszyny - obok sekretarza generalnego PCK Kazimierza Skarżyńskiego i kilku urzędników PCK z Warszawy i Krakowa [patrz teksty na stronach 12-13 oraz 14-15 - red.] - znalazł się także duchowny: ksiądz kanonik Stanisław Jasiński.

22.09.2007

Czyta się kilka minut

Na polecenie Metropolity Krakowskiego, kardynała Adama Sapiehy, miał on oddać ostatnią posługę zamordowanym polskim oficerom.

Misja

Ks. Stanisław Jasiński był jednym z bliskich i zaufanych współpracowników Kardynała. Przez wiele lat kierował krakowskim "Caritasem", erygowanym w 1934 r. i skupiającym ok. 70 stowarzyszeń oraz zakładów dobroczynnych, wychowawczych i opiekuńczych w archidiecezji krakowskiej. Był również delegatem Kardynała do Zarządu Dóbr Seminaryjnych i dyrektorem Związku Misyjnego Duchownych Archidiecezji Krakowskiej. Od lat 20. pełnił również funkcję sekretarza generalnego Stowarzyszeń Dobroczynnych. Jeszcze przed wybuchem wojny został Jasiński kanonikiem Kapituły Katedralnej w Krakowie. W czasie zaś wojny aktywnie i z oddaniem włączył się w pracę Rady Głównej Opiekuńczej (RGO) i Polskiego Komitetu Opiekuńczego.

Ale zapewne nie tylko wszystkie te sprawowane funkcje, lecz przede wszystkim zaufanie samego Kardynała zadecydowało o powierzeniu ks. kanonikowi Jasińskiemu tak delikatnego i odpowiedzialnego zadania, jakim był wyjazd do Katynia. Powierzona mu misja miała mieć - zgodnie z życzeniem Kardynała - charakter "wyłącznie duchowny". Tak też rozumiał ją ksiądz Jasiński, którego - podobnie zresztą jak innych członków Komisji Technicznej PCK - Niemcy próbowali wykorzystać do swojej akcji propagandowej, prowadzonej w związku z odkryciem grobów.

W Lesie Katyńskim ks. Jasiński przebywał kilka godzin. Powrócił do kraju wraz z sekretarzem generalnym PCK Kazimierzem Skarżyńskim - i natychmiast złożył Metropolicie Krakowskiemu raport. Obszerne sprawozdanie przedstawił również na specjalnie zwołanym posiedzeniu członkom Kapituły Katedralnej Krakowskiej.

Z zachowanych w krakowskim IPN dokumentów wynika, że pobyt w Katyniu wywarł na księdzu wrażenie ogromne i przygnębiające. Towarzysząca tej misji atmosfera, ogromne naciski Niemców, którzy bezskutecznie próbowali wykorzystać odkrycie grobów dla swej propagandy - wszystko to nie pozostało bez wpływu na postawę księdza i jego dalsze losy.

Świadkowie

Wkrótce ks. Jasiński miał się przekonać, że wiedza, którą posiadł, stając się mimo woli jednym z ważnych świadków sowieckiej zbrodni, stanie się także przedmiotem nacisków ze strony władz komunistycznych.

Prowadzone od czerwca 1945 r. przez Prokuraturę Generalną śledztwo przeciwko Ferdynandowi Goetlowi - członkowi delegacji do Katynia - oraz innym delegatom, podejrzanym teraz o to, że w czasie okupacji niemieckiej działali na szkodę państwa polskiego we współpracy z władzami okupacyjnymi, w sposób naturalny musiało dotknąć przede wszystkim ludzi takich jak ks. Jasiński.

Już na samym początku śledztwa podjęto starania o odszukanie bezpośrednich świadków niemieckich działań w Lesie Katyńskim. Ta szczególna, niewielka grupa ludzi, przebywających nie z własnej przecież woli w Katyniu, mogła tam osobiście ocenić rozmiar tragedii i wyrobić sobie pogląd na temat sprawców zbrodni. Stanowiła więc zagrożenie dla aparatu komunistycznej propagandy, który za wszelką cenę starał się ukryć odpowiedzialność władz sowieckich, za mord katyński obciążając Niemców.

Stąd w kręgu zainteresowań prowadzącej śledztwo prokuratury w Krakowie znalazł się również ksiądz kanonik. Już 13 czerwca 1945 r. prokurator Specjalnego Sądu Karnego w Krakowie, dr Roman Martini, przesłuchał go w charakterze świadka na okoliczność pobytu w Katyniu. Ks. Jasiński zeznał wówczas, iż "miał wewnętrzne przekonanie, że wszystko to jest robotą niemiecką". Fakt ten potwierdził w odrębnym oświadczeniu, złożonym poza protokołem, potwierdzając swoje przekonanie o niemieckiej odpowiedzialności za zbrodnię.

Przesłuchani zostali również inni księża z otoczenia kanonika, członkowie Kapituły Katedralnej w Krakowie. Przed prokuratorem Martinim musieli się stawić kolejno: ks. dr Ferdynand Machay (proboszcz parafii Najświętszej Marii Panny w Krakowie), kanclerz Kurii Metropolitalnej w Krakowie ks. Stefan Mazanek oraz ks. prałat Antoni Bystrzonowski (profesor UJ, aresztowany przez Niemców 6 listopada 1939 r. w ramach "Sonderaktion Krakau" i wywieziony do obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen, skąd został zwolniony na skutek osobistej interwencji kardynała Sapiehy). Wszyscy ci księża składali zeznania jednego dnia 15 czerwca 1945 r.

Determinacja prokuratorów, którzy na zlecenie zastępcy prokuratora generalnego Jerzego Sawickiego (nadzorującego śledztwo z Warszawy) pragnęli udowodnić niemiecką odpowiedzialność za ten mord, była tak wielka, że nie zawahali się przesłuchać także samego Metropolitę Krakowskiego. Fakt ten wywołał wśród duchownych, którzy zetknęli się z problemem katyńskim, duże poruszenie.

Protokół

Przesłuchiwany 15 czerwca przez prokuratora Martiniego, 78-letni wówczas Kardynał stwierdził: "W połowie kwietnia 1943 r. przedstawiciele władz niemieckich zwrócili się do mnie z prośbą, abym wyznaczył jakiegoś księdza, który wraz z delegacją polską wyjechałby do Katynia. W sprawie tej interweniował u mnie przewodniczący niemieckiego urzędu »Bevölkerungswesen u. Fürsorge Weirauch«". Jednakże oprócz niego i inni jeszcze Niemcy przychodzili w tej sprawie do mnie, a z częstotliwości, z jaką się u mnie w tej sprawie pojawiali, oraz z intensywności ich próśb można było wywnioskować, że bardzo im zależało na pozytywnym załatwieniu sprawy. Wyznaczyłem wówczas jako delegata na wyjazd do Katynia ks. kanonika Jasińskiego. Niemniej jedynym motywem mojej decyzji było wyłącznie moje własne przekonanie, że jest rzeczą konieczną wysłać do miejsca, gdzie leżeli tragicznie pomordowani rodacy, kapłana, który winien im oddać ostatnią posługę religijną. Zaznaczam, że gdybym nie powziął tego właśnie przekonania, nie byłbym się przychylił do ciągle ponawianych próśb niemieckich.

Po powrocie ks. kanonika Jasińskiego tenże złożył mi sprawozdanie ze swojej misji, przy czym zaznaczył, że stosując się ściśle do otrzymanych przeze mnie instrukcji spełnił wyłącznie tylko swój obowiązek kapłański, wstrzymując się od jakichkolwiek innych wystąpień. Ks. Jasiński wspomniał mi o tym, że na miejscu w Katyniu Niemcy usilnie zabiegali u niego o przemówienie chociażby kilku słów do radia, czemu on wówczas odmówił w sposób stanowczy, mając na uwadze moje słowa, że misja jego jest wyłącznie misją księdza, którą zrozumiał jako dyrektywę".

Na tym przesłuchanie zostało zakończone, a Kardynał złożył podpis pod spisanym protokołem przesłuchania. Więcej Kardynała na okoliczność Katynia nie indagowano.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2007

Artykuł pochodzi z dodatku „Katyń. Powrót opowieści