Żeby biel była jeszcze bielsza

Ośmioletnie dzieci, zanim przystąpią do Pierwszej Komunii, muszą odbyć pierwszą spowiedź. Ta praktyka wzbudza coraz większe wątpliwości. Zmieńmy ją!

07.05.2012

Czyta się kilka minut

Kościół w Grajewie, 9 czerwca 2010 r. /  / fot. Tomasz Wiech
Kościół w Grajewie, 9 czerwca 2010 r. / / fot. Tomasz Wiech

Niektórzy przekonują, że ośmiolatki są w ogóle za małe, by rozpoznać swoje grzechy. Pierwsza spowiedź jest więc „inicjacją w winę”, podczas której dziecko dowiaduje się od dorosłych, że jest grzeszne i złe. Są też tacy, którzy sypią przykładami traumatycznych spowiedzi u niezbyt wrażliwego księdza, naznaczających negatywnie dalsze życie wiary.

Dyskusja na poziomie życiowej praktyki jest o tyle trudna, że jakąś wewnętrzną zdolność odróżniania dobra od zła dzieci pierwszokomunijne z pewnością posiadają, zaś przykładom „traumy spowiedzi” można przeciwstawić takie, w których pierwsza spowiedź okazała się doświadczeniem pozytywnym i niosącym dobre skutki. Istnieją jednak także inne, teologiczne argumenty za zmianą obecnej praktyki.

Pierwszy raz spowiadałem się u D., najdowcipniejszego księdza w parafii, wszyscy za nim przepadali. Drżałem ze stresu, bo kilka miesięcy wcześniej podczas nieobecności rodziców zapaliłem w domu papierosa. Bałem się, że nie dopuszczą mnie za to do komunii. Tamtej soboty ksiądz był w wyśmienitym humorze. Do tego stopnia, że powtarzał moje grzechy na głos, tak że słyszała je cała kolejka. Jestem niemal pewien, że pytał też, jaką markę paliłem. Potem chodziłem już wyłącznie do księdza W. Słuchał, nie zadawał nigdy pytań i zawsze dawał identyczną pokutę. A dowcipy D. już mnie nie śmieszyły.
Marcin (35 l.)

GRZECH, KTÓRY UŚMIERCA

Każda religijna praktyka zakłada pewien obraz świata. Warto się zastanowić, w jaki obraz wpleciona jest praktyka wiążąca Pierwszą Komunię z pierwszą spowiedzią i czy jest on zgodny z obrazem, na który wskazuje teologia.

Spowiedź musi poprzedzić pełne uczestnictwo w Eucharystii tylko w przypadku, gdy człowiek popełnił grzech ciężki (śmiertelny). Grzech ciężki to taki czyn, który „pozbawia nas komunii z Bogiem” (KKK 1472), całkowicie „niszczy miłość w sercu człowieka (...) i odwraca od Boga” (KKK 1855). Aby jakiś czyn miał tak straszliwe skutki, musi „dotyczyć materii poważnej” i być „popełniony z pełną świadomością i całkowitą zgodą” (KKK 1857).

Pierwsi chrześcijanie mieli świadomość, że grzech ciężki jest aktem niezwykle poważnym. Szeroko akceptowany był pogląd, że człowiek ochrzczony nie powinien nigdy zgrzeszyć ciężko, jeśli już zaś ciężko zgrzeszy, ma tylko jedną możliwość nawrócenia i pojednania. Sakrament spowiedzi był traktowany jako jednorazowy i niepowtarzalny.

Ów rygorystyczny pogląd został zarzucony. Zwyciężyła wiara w Boga, który nie ogranicza swego miłosierdzia i gotów jest pojednać ze sobą człowieka, choćby ten po wielokroć całkowicie się od Niego odwracał. Trwając w takiej wierze, warto jednak przywrócić nieco zagubioną świadomość powagi grzechu śmiertelnego jako aktu orientującego całość ludzkiej egzystencji.

Zauważmy, że tylko takie rozumienie grzechu ciężkiego uzasadnia jego nazwę „śmiertelny” i przekonanie, że człowiek, który w takim grzechu umiera, nie może dostąpić zbawienia. Trwać w grzechu śmiertelnym znaczy bowiem być całkowicie zorientowanym przeciw Bogu. Jeśli zaś zbawienie jest jednością z Bogiem, jest oczywiste, że ktoś całkowicie przeciw Niemu zorientowany nie może być z Nim w jedności.

Były koleżanki, które nie przypominały sobie żadnego grzechu, ale bały się iść z pustą kartką do konfesjonału. Coś napisać było trzeba. Niektóre chyba trochę zmyślały albo odpisywały jedna od drugiej.
Ala (13 l.)

Jest bardzo wątpliwe, by dziecko ośmioletnie – którego wolność i autonomia dopiero się rozwija – było w stanie popełnić grzech ciężki. Tak więc ośmiolatki zasadniczo nie muszą iść do spowiedzi przed Pierwszą Komunią. Nie znaczy to oczywiście, że dzieci pierwszokomunijne nie są w stanie odróżniać dobra od zła i że nie grzeszą. Rozróżniają i – zapewne – grzeszą. Podobnie jak pierwsi chrześcijanie, którzy traktowali spowiedź jako jednorazową szansę nawrócenia, nie zaprzeczali, że są grzesznikami. Odróżniali jednak słabość i grzeszność człowieka, który mimo wszystko dąży do Boga, stara się pogłębiać swoją z Nim relację, od czynu/stanu kogoś, kto całkowicie od Niego się odwrócił. Świadomi swojej grzeszności, podkreślali, że elementem ludzkiego dążenia do Boga jest codzienne nawrócenie i pokuta.

BOSKIE MIŁOSIERDZIE

W tym miejscu warto jednak zwrócić uwagę, że „źródłem i pokarmem codziennego nawrócenia i pokuty jest Eucharystia, ponieważ w niej uobecnia się ofiara Chrystusa, która pojednała nas z Bogiem. Karmi ona i umacnia tych, którzy żyją życiem Chrystusa; jest »środkiem zaradczym uwalniającym nas od grzechów powszednich i zachowującym od grzechów śmiertelnych«” (KKK 1436).

Powiązanie Pierwszej Komunii z pierwszą spowiedzią rodzi niebezpieczeństwo zapoznania owego „leczącego” i „wzmacniającego” wymiaru Eucharystii i sugeruje, że pełne w niej uczestnictwo wymaga całkowitej czystości osiągniętej przez spowiedź. Wiąże się z tym obraz Boga, który dopuszcza do Siebie tylko ludzi bez skazy. Że nie jest to niebezpieczeństwo wydumane, świadczą statystyki praktyk religijnych w Polsce. Wskazują one na olbrzymią dysproporcję ludzi uczestniczących w niedzielnej Mszy i przystępujących do komunii – w 2010 r. było to, odpowiednio, 41 proc. i 16 proc. Jednocześnie można zaobserwować, że liczba przystępujących do komunii zwiększa się w okresie największych świąt, tuż po tym, kiedy kolejki do spowiedzi są najdłuższe.

Bałem się konfesjonału i nikt mi nie potrafił pomóc. Fakt, że w zdenerwowaniu zapomniałem wymienić jeden grzech (z kategorii: „mówiłem brzydkie słowa”, bo jakie inne mogłem wtedy mieć?), był przyczyną katuszy, pogłębionych jeszcze przez babcię, która powiedziała, że idąc potem do komunii, popełniłem świętokradztwo. Traumę pogłębiał wstyd wyznania tego kolejnemu spowiednikowi – wstyd, który pamiętam do dzisiaj.
Michał (40 l.)

Warto zatem zaprzestać praktyki spowiadania dzieci przed Pierwszą Komunią, a w zamian pogłębiać świadomość Eucharystii jako Bożego daru dla grzesznika, wydarzenia niszczącego nasz grzech, leczącego słabość i jednoczącego nas z Bogiem i ze sobą nawzajem. Tak przeżywana Eucharystia objawia nam Boga miłosiernego, który gotów jest przyjąć do siebie człowieka pomimo jego grzeszności, i właśnie poprzez to przyjęcie oczyścić go ze zła, wyleczyć zranienia, wydobyć i wzmocnić obecne w nim dobro. Dalszy duchowy wzrost człowieka, w którym ważną rolę pełni przyznanie się do swoich win i pokuta za nie, dzieje się wewnątrz tej relacji z Bogiem.

Co w takim razie z sakramentem pokuty? Czy ustalić jakiś późniejszy czas pierwszej spowiedzi? Jaki? Moja sugestia jest inna.

Dobrze wspominam swoją pierwszą spowiedź. Nareszcie poczułam się jak dorosła. Najważniejsze było, że robię to samo, co moi rodzice.
Ewelina (14 l.)

OSOBISTA DROGA ROZWOJU

W odróżnieniu od Eucharystii, która jest sakramentem wybitnie wspólnotowym, sakrament pojednania ma wymiar bardziej osobisty i indywidualny. Grzech rani oczywiście wspólnotę, nawrócenie grzesznika jest więc ważne dla jej funkcjonowania. Niemniej i grzech, i nawrócenie dokonują się w sanktuarium osobistego sumienia. Dlatego Jezus ostrzega nas, byśmy nie sądzili się wzajemnie. Dlatego też spowiedź objęta jest tajemnicą – wspólnota nie ma prawa do wiedzy o grzechach każdego ze swoich członków.

Przemawia to przeciw dyktowaniu jednego terminu spowiedzi, który miałby obowiązywać wszystkich. Rozwój duchowy, w tym rozwój sumienia, pomimo pewnych ogólnych prawidłowości, przebiega indywidualnie. Czy zatem nie byłoby lepiej, gdyby właściwy moment przystąpienia do pierwszej spowiedzi rozpoznawany był również indywidualnie?

Wymagałoby to oczywiście rozwinięcia bardziej spersonalizowanego duszpasterstwa. Nie chodzi bowiem o to, by zostawiać dzieci i młodzież samą z pytaniem: „Czy to już pora, bym poszła/poszedł do spowiedzi?”. Chodzi o to, by bardziej dojrzali członkowie wspólnoty Kościoła, bliscy danej osobie, którzy ją dobrze znają, pomagali rozwijać jej duchową świadomość i rozpoznać właściwy moment przystąpienia do sakramentu pojednania. Pierwszoplanową rolę mają tu niewątpliwie do odegrania rodzice. Powinna to być także rola chrzestnych, a w dalszej kolejności duszpasterzy czy katechetów lub nawet nieco starszych przyjaciół i znajomych.

Takie wprowadzenie w sakrament pokuty musiałoby być powiązane z innymi formami obiektywizacji moralnego charakteru postępowania dojrzewającego człowieka – z różnymi formami kierownictwa czy też towarzyszenia duchowego. Mogłoby ono mieć miejsce w rodzinach, w formie rozmów, wspólnego rachunku sumienia, nauki przyznawania się do winy i wzajemnego przepraszania. Podobne formy mogłyby być rozwijane także w innych grupach i wspólnotach duszpasterskich.

Zapewne dobrze byłoby nie odkładać w nieskończoność inicjacji w sakrament pojednania. Naturalną granicę, której nie należałoby przekraczać, stanowi bierzmowanie. Według tradycji Kościoła Zachodniego sakrament ten uzdalnia chrześcijanina do aktywnego świadectwa wiary – i w tym sensie może być określony jako sakrament dojrzałości chrześcijańskiej.

Cały ten rok przygotowań zbudował we mnie bardzo silną granicę między tym, co dobre i złe. Samej spowiedzi nie zapamiętałem, ale na pewno żyłem wówczas w przekonaniu, że kara za grzech będzie ciężka i natychmiastowa. Niedługo po komunii graliśmy w piłkę, w emocjach zakląłem głośno. I byłem szczerze zdziwiony, że nie pali mnie piorun z jasnego nieba.
Paweł (27 l.)

RYZYKO SIĘ OPŁACA

Aby zmiana praktyki mogła przynieść owoce, a nie szkody (np. zanik praktyki indywidualnej spowiedzi), powinna zostać gruntownie przygotowana. Konieczna byłaby na pewno katecheza skierowana do rodziców, lecz także zmiana nastawienia osób odpowiedzialnych za wspólnotę Kościoła – zamiast na masowym duszpasterstwie dzieci, trzeba by skoncentrować się bardziej na indywidualnej formacji dorosłych.

Każda zmiana związana jest z ryzykiem. W tym jednak przypadku warto je podjąć: w imię bardziej ewangelicznego obrazu Boga, głębszego zrozumienia sakramentów Eucharystii i pojednania, a także bardziej odpowiedzialnego i aktywnego przeżywania wiary przez wszystkich członków Kościoła.

Pierwsza spowiedź to był jeden z najważniejszych dni w moim życiu. Zrobiłem prawdziwy rachunek sumienia, ksiądz po prostu słuchał, potem powiedział, że Pan Bóg na pewno mi wybaczy. Wyleciałem stamtąd jak na skrzydłach.
Maciej (36 l.)

(wypowiedzi zebrał MOL)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i teolog, publicysta, redaktor działu „Wiara”. Doktor habilitowany, kierownik Katedry Filozofii Współczesnej w Akademii Ignatianum w Krakowie. Nauczyciel mindfulness, trener umiejętności DBT®. Prowadzi też indywidualne sesje dialogu filozoficznego.

Artykuł pochodzi z numeru TP 20/2012