Zbyt niebezpieczne

Maciej Melecki zmaga się z materią poezji, rozumianą jako proces utraty Całości na rzecz fragmentarycznych światów iluzji i domniemań.

17.03.2009

Czyta się kilka minut

Spośród ostatnio opublikowanych wyborów wierszy dwie propozycje wydają się szczególnie niepokojące. "Asortyment" Tadeusza Pióry i "Zawsze wszędzie indziej" Macieja Meleckiego. Niepokój, jaki wywołują te lektury, ma charakter egzystencjalny. Otóż i Pióro, i Melecki proponują pewien obraz językowych światów, który wydaje się skończony w swojej doskonałej iluzoryczności, pomimo że na pierwszy rzut oka jest budowany za pomocą elementów jak najbardziej realnych. Stąd prawdopodobnie ich książki nie mają większych szans na poważną, krytyczną debatę. Pomimo że obu poetów różni i metrykalna cezura, i określone estetyczne preferencje, ich książki stanowią w polskiej poezji współczesnej wydarzenia doniosłe. Lokując się na peryferiach medialnej "widzialności i słyszalności", piszą rzeczy o centralnym znaczeniu dla żywotności lirycznej polszczyzny.

Maciej Melecki w momencie debiutu klasyfikowany był jako poeta realista, poruszający się w obszarze "doświadczenia zewnętrznego", zapisywanego w postaci wierszy-notatek ilustrujących życie w przestrzeni miejskiej, w przaśnych dekoracjach poprzemysłowej ruiny, w boleśnie skończonej rzeczywistości "tu i teraz". Wierszom z debiutanckiej książki "Niebezpiecznie blisko" nie tyle odmawiano szerszego, metafizycznego oddechu, ile skandowano hasła o "banalizmie", a nawet kierowano zarzuty o epigonizm względem tradycji wierszy tzw. szkoły nowojorskiej.

Po upływie lat, kiedy przycichły zupełnie niegdysiejsze konflikty między "klasycystami" i "barbarzyńcami", widać doskonale, że Melecki od samego początku hołdował zasadom innym, niż te przyklejone mu naprędce przez krytykę. Otóż zdecydowanie bliżej mu do "doświadczenia wewnętrznego" (tak jak je rozumiał Georges Bataille), z tego doświadczenia wyciąga daleko idące leksykalne wnioski, z tej strategii rodzi się iluzoryczność możliwych do przedstawienia w wierszu światów. Wreszcie z tego filozoficznego pnia wyłania się groźna perspektywa radykalnej immanencji życia. Przekroczenie impasu egzystencji, transcendowanie i występek przeciw realiom cielesności i budowa pozytywnego projektu metafizycznego, jakim była "ekonomia wydatkowania" życiowej energii - wszystkie te przykazania bataille’owskiej filozofii z pewnością są bliskie projektowi poetyckiemu Meleckiego. Jednak w tych wierszach nie odnajdziemy bezpośredniego ekwiwalentu owych wytycznych, trudno w nich uchwycić "przekład" filozofii na mowę wiersza. Trudność w identyfikacji zaplecza intelektualnego tej poezji polega właśnie na permanent­nym kamuflażu, na uruchomieniu wehikułu mowy tak, aby, na zasadzie sprzężenia zwrotnego, "zagłuszała" jakąkolwiek tezę czy twarde twierdzenie uprzednio w niej zapisane.

W tym sensie wiersze Meleckiego zaciekle trwają przy immanencji aktu pisania, starają się zawężać pole walki między semiotyką a metafizyką. Właściwie każdy "efekt metafizyczny", ta nadwyżka sensu, jaki pozostaje przy poluzowaniu racjonalności związków między słowami, w tej poezji nie pozostaje bez dociekliwego komentarza. To stanowi o medytacyjnym charakterze wiersza, o radykalnej dygresyjności tekstu i jego "niekomunikowalności". Przez ten termin rozumiem zawieszenie postulatywności wiersza, zniesienie jarzma puenty, wreszcie porzucenie nadziei na wypowiedzenie w tekście jakiejś doraźnej prawdy, na rzecz wielogłosu samowykluczających się prawd. Ten moment lektury, kiedy czytelnik zupełnie zatraca się w gąszczu "wielosłowia", którym przemawia do niego Nicość, jest faktycznie punktem, w którym można Meleckiego traktować jako poetę skrajnego zwątpienia. Jednak nie jest prawdą, że poezja ta nie ma do zaoferowania niczego poza własnym końcem. Oferta polega na przyjęciu iluzoryczności jako twardej przesłanki ontologicznej, na uznaniu przygodności życia, tak jak przygodny jest każdy akt zapisu. W tym momencie Melecki faktycznie wypuszcza się na głębokie wody problematyki podmiotowości.

Częstokroć komentatorzy pierwszych dwóch książek poety "Niebezpiecznie blisko" i "Te sprawy" zwracali uwagę na ostre rysy ich bohatera, na wizerunek flaneura pomykającego po małej mieścinie gdzieś na Śląsku. Mniej więcej od trzeciej książki "Zimni ogrodnicy" (i tu widzę jedyne istotowe zmiany w ogólnym projekcie poezji według Meleckiego) następuje zatarcie owych znaków szczególnych. Bohater wiersza jest odtąd "mówiony przez wiersz", poddaje się narkotycznemu działaniu frazy, niczym "Człowiek, który śpi" Pereca traci z pola widzenia "zewnętrze". Rozpoczyna się proces transferu podmiotowości w przedmiotowość "pisma", następuje anihilacja dychotomicznego porządku ja-świat. Wiersz zdobywa pełną niepodległość głosu, jest "areną świata", na której rozgrywa się dramat unicestwienia cogito. W tym sensie iluzoryczność doskonale obchodzi się bez autora. Nie bez kozery w wywiadach Melecki wskazuje na Maurice’a Blanchota i Rafała Wojaczka jako ważnych dla siebie protagonistów w dziele nicestwienia "autora".

Wybór "Zawsze wszędzie indziej", ukazujący się 13 lat od debiutu Macieja Meleckiego, pokazuje poetę w pełni ukształtowanego, autora w przejmujący sposób zmagającego się z niepochwytną materią poezji, rozumianej jako proces utraty świata Całości (metafizycznej i aksjologicznej) na rzecz fragmentarycznych światów iluzji i domniemań (metafizycznych i aksjologicznych).

Symptomatyczne wydaje się słabnące zainteresowanie krytyki książkami Macieja Meleckiego. Karol Maliszewski pisze: "Lubię poezję, której obecność staje się kłopotliwa. Oczywiście wolę Meleckiego »życiowego«, ale odrzucając jego dalsze eksperymenty z »reprezentacją« i językiem, musiałbym odrzucić połowę dzisiaj pisanej poezji. Krótko mówiąc: niepokojący wybór wierszy jednego z liderów »postbrulionu«". Między wierszami Maliszewski być może doskonale diagnozuje pewną sytuację próżni krytycznej, w jaką wpadają chociażby Pióro i Melecki. I nie chodzi tu o fakt, że są to wiersze »za trudne«. One są po prostu »zbyt niebezpieczne«, gdyż nic w nich nie jest już wystarczająco »życiowe«.

Maciej Melecki, "Zawsze wszędzie indziej. Wybór wierszy z lat 1995-2005", Wydawnictwo Portret, Olsztyn 2008

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2009