Zawłaszczanie Zbawiciela

Syn Boży w wersji blond z niebieskimi oczami? Był Scytą? Partem? Germaninem? A może był ciemnoskóry? Wszystkie te hipotezy mają swoich zwolenników.

13.12.2015

Czyta się kilka minut

 / Fot. Tristan Fewings / GETTY IMAGES
/ Fot. Tristan Fewings / GETTY IMAGES

Mniej więcej wiadomo, kim mógł być historyczny Jezus Chrystus, ale właśnie: wiadomo mniej więcej. A „mniej więcej” to wystarczające pole do popisu dla tych, którzy lubią wcisnąć w każdą historię swoje trzy grosze. Jezus bywał więc w ich narracjach – na przykład – Niemcem. Albo pra-Węgrem.

Turański książę

Gdy na Węgrzech upadł komunizm – przebudzili się panturaniści. Panturanizm był XIX-wiecznym narodowym ruchem, który miał stanowić odpowiedź na nurty pangermańskie i pansłowiańskie.

Węgrzy jednak, którzy nie mogli wplątać własnego języka i pochodzenia w żadną z wielkich europejskich rodzin językowych, mieli trudniejsze zadanie niż ich indoeuropejscy sąsiedzi. Ugrofińskie pochodzenie języka węgierskiego nie przez wszystkich było traktowane jako wystarczająco godne: wielu węgierskich nacjonalistów, bo to oni właśnie zapełnili szeregi panturanistów, kręciło nosem na najbliższych językowych kuzynów Węgrów – uralskich Chantów i Mansów.

Szybko powstały pseudonaukowe teorie rozszerzające pochodzenie Węgrów na ludy tureckie, a także na inne, „turańskie”: mongolskie, scytyjskie, kaukaskie. Albo i jeszcze bardziej zaskakujące: sumeryjskie, partyjskie czy etruskie. Z tym szlachetnym pochodzeniem łączą się historie o doniosłych zdobyczach cywilizacyjnych, które Węgrzy przynieśli barbarzyńskiej Europie, w tym o współczesnym ubiorze (spodniach, koszuli, butach i bieliźnie, które to dzięki Węgrom właśnie zastąpić miały rzymskie togi), i bez których europejski świat byłby o wiele mniej przyjemnym miejscem, niż jest.

Po upadku komunizmu i odrodzeniu się nacjonalizmu na Węgrzech panturanizm wrócił i jest ideologią szczególnie popularną wśród skrajnie prawicowych ruchów politycznych, do których należy, między innymi, Jobbik.

Ze starożytności w każdym razie już stosunkowo blisko do zawłaszczania pochodzenia Jezusa Chrystusa. Eric Beckett Weaver w książce „National Narcissism” wspomina o dwóch sposobach łączenia Chrystusa z Węgrami: przez Scytów i Partów.

Autorzy teorii scytyjskiej twierdzą, że Chrystus był potomkiem zniewolonych przez Żydów Scytów, a zatem – pra-Madziarem, bowiem Scytowie, według niektórych panturanistów, są jednymi z przodków Węgrów. Teoria partyjska jest jeszcze ciekawsza. Ogłoszona została przez węgierskiego profesora Ferenca Badiny’ego Jósa na początku XXI w.: Jezus miałby, według niej, być partyjskim księciem, który został zrodzony z partyjskiej księżniczki. Nie trzeba, oczywiście, dodawać, że jako pół-Part, pół-Niebianin jest pra-Węgrem, bowiem Partowie, jak wiadomo…

Dowód? Proszę bardzo, jest pod nosem. Całun turyński. Czyż bowiem nie w takich właśnie całunach Partowie chowali swoich zmarłych?

Pantera

Jürgen Stroop, jak można przeczytać w „Rozmowach z katem”, wyznał kiedyś zaskoczonemu Kazimierzowi Moczarskiemu, że Jezus nie był Żydem, ale synem rzymskiego legionisty germańskiego pochodzenia.

„Chrystus, bardzo mądry człowiek – wywodził Stroop. – Filozof, romantyk. Rasowo: półnordyk. Matka jego służyła przy świątyni i była popierana przez ważnego kapłana. Zaszła w ciążę z jasnowłosym Germaninem, jednym z żołnierzy plemion germańskich, które wędrowały trasą na północ od Karpat aż do Azji Mniejszej. Stąd Chrystus był blondynem i innym psychicznie od Żydów, którzy jego nauki »ufryzowali«, przykroili do swych celów, a potem puścili na rynek międzynarodowy, aby upodlić i zmiękczyć człowieka przez wpajanie mu poczucia winy”.

„Słuchałem cierpliwie, nie przerywając. I przez chwilę zdawało mi się, że niczego w życiu nie znam, niczego nie wiem” – komentował te słowa Moczarski.

Stroop powoływał się zapewne na teorie wyrosłe na bazie tekstu greckiego filozofa Celsusa, żyjącego w II w., który w dziele „Prawdziwe słowo”, będącym ostrą krytyką chrześcijaństwa, dowodził, że Jezus Chrystus był nieślubnym dzieckiem judejskiej wieśniaczki i rzymskiego legionisty pochodzenia germańskiego, niejakiego Pantery. „Prawdziwe słowo” co prawda nie przetrwało do naszych czasów, ale znamy je z polemiki, którą tekstem „Przeciw Celsusowi” podjął z nim Orygenes.

Teorie te padły na podatny grunt, w chwili gdy wchodzące w dobę nacjonalistycznego romantyzmu Niemcy zaczynały się zastanawiać, w jaki sposób odciąć swoją „aryjską” kulturę od „semityzmu” upatrywanego w postjudaistycznym chrześcijaństwie.

Niemcy, nawiązując m.in. do tez Nietzschego, który Chrystusowi przeciwstawiał afirmującego życie Dionizosa, dowieść więc próbowali tego samego, co Jürgen Stroop wykładał w więziennej celi Kazimierzowi Moczarskiemu: Jezusa należy „wyzwolić” z „semickigo”, depresyjnego sposobu myślenia, krążącego wokół poczucia winy, litości, słabości itd.

Wydana w 1931 r. książka Hansa Hauptmanna „Jesus der Arier” podkreślała tezę, że „aryjskiego Jezusa”, „Übermenscha” przedkładającego życiową radość ponad taplanie się w bólu i winie, ukrzyżowali „Semici”, którzy widzieli w nim zagrożenie. Nauka Jezusa natomiast, według nich, zaakceptowana została na całym świecie (w przeciwieństwie do judaizmu) dopiero wtedy, gdy przetłumaczono ją na aryjskie języki: grekę i łacinę. I dalej – na języki germańskie.

Jeśli chodzi natomiast o samego żołnierza Panterę, to w 1859 r. dokonano zaskakującego odkrycia. W niemieckim Bingen, podczas prac przy budowie kolei, natknięto się na dziewięć nagrobków rzymskich legionistów. Jeden z nich nazywał się Tyberiusz Juliusz Abdes Pantera, a napis na jego nagrobku głosił, że przyszedł on na świat w fenickim Sydonie, służył zaś w I kohorcie łuczników, która w początkach naszej ery stacjonowała w Judei.

Mimo że archeologowie i historycy podkreślali, że Pantera było wcale nierzadkim nazwiskiem w tamtych czasach, imię Abdes ma pochodzenie semickie, a postawione przed nim rzymskie imiona Tyberiusz Juliusz sugerują, że Pantera był wyzwolonym niewolnikiem, który, jak to było w zwyczaju, przyjął po wyzwoleniu imiona dawnego pana.

Ukraiński, polski, afroamerykański

Na Ukrainie, gdzie rozmaici historycy, również ci utytułowani, dowodzą tez podobnych do tych, jakie w Polsce przed wojną próbował lansować narodowy mistyk Stanisław Szukalski, i przekonują, że ukraiński naród jest pierwszym narodem na świecie, pojawiła się również teoria, że i Chrystus był z Ukraińcami spokrewniony (jak i Budda, którego współplemieńcy mają żyć nadal w obwodzie czernihowskim).

Sam Szukalski zresztą również próbował, w swój groteskowy sposób, łączyć Jezusa z wielkością polskiego narodu. Tak samo więc jak Babilon stawał się u Szukalskiego „Babim Łonem”, imię Jezusa odczytywać należy jako „Je z Us”. To „Us” ma, według Szukalskiego, oznaczać Wyspę Wielkanocną, czyli… praojczyznę Polaków.

W zeszłym stuleciu pojawiły się teorie lansowane przez niektórych czarnoskórych działaczy amerykańskich dowodzące, że Chrystus, wbrew europocentrycznym wyobrażeniom manifestującym się w całej zachodniej sztuce sakralnej, wcale nie był biały. Powoływano się m.in. na teorię mówiącą, że starożytni Izraelici byli czarni. Z tych teorii do mainstreamu przebił się dowcip mówiący, że „Jezus musiał być czarny, bo mówił do wszystkich »bracie« i nie miał szans na uczciwy proces”.

Wyemitowany przez BBC serial „Son of God” był próbą rekonstrukcji warunków, w których musiał żyć historyczny Jezus. Na podstawie zachowanych czaszek z I stulecia n.e. znalezionych na terenie ówczesnej Palestyny brytyjski ekspert zajmujący się rekonstrukcją twarzy, Richard Neave, spróbował przedstawić twarz przeciętnego mieszkańca tamtych regionów.

Z tej rekonstrukcji wyłania się Jezus o ciemnej karnacji, szerokiej twarzy i wydatnym nosie. Niespecjalnie podobny do „naszego” Jezusa z wiszących po europejskich kościołach obrazów i rzeźb.

Zawłaszczanie Jezusa, jak widać, nie zaczęło się więc dopiero z panturanistami czy aryjskimi narodowcami. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 51-52/2015