Zastanawia mnie brak wiary

Chyba nie za bardzo wierzymy w siłę świadectwa katolickich rodzin, skoro drżymy z lęku, że LGBT nam wszystko zniszczy.

30.07.2019

Czyta się kilka minut

 / Fot. Maciej Zienkiewicz dla TP
/ Fot. Maciej Zienkiewicz dla TP

Powiem szczerze, nie jestem entuzjastą Marszów Równości. Jeden marsz kiedyś widziałem bezpośrednio, inne w telewizji. Rażą mnie ich estetyka i agresywne antykościelne hasła. To powiedziawszy, należałoby wspomnieć o skandalu fizycznej agresji wobec uczestników marszu w Białymstoku (i w innych miastach). Ponieważ już wszyscy: świeccy i duchowni, prawicowi, lewicowi i centrowi, komentatorzy oświadczyli, że są przeciw, powiem tylko, że oczywiście i ja jestem przeciw.

Wciąż jednak mnie zastanawiają pełne oburzenia, często agresywne wypowiedzi o LGBT ludzi odwołujących się do chrześcijaństwa. Nawet duchowni potępiający akty przemocy w Białymstoku opatrywali swoje wypowiedzi w bardziej lub mniej zawoalowane odżegnywanie się od LGBT. Takie odżegnywanie się można wyrazić przez – nie całkiem na temat – pochwałę monogamicznej rodziny hetero. Można też wyrazić jasno, przez odwołanie się do biblijnych cytatów, np. św. Pawła. Jakby za każdym razem, mówiąc na ten temat, trzeba było przypominać stanowisko Kościoła wobec osób homoseksualnych. Stanowisko dobrze znane i opisane w Katechizmie Kościoła Katolickiego (KKK 2357–2359).

Zastanawiają mnie też reakcje wierzących katolików na obecność osób LGBT i publiczną działalność na rzecz ich praw. Widoczna jest w tych reakcjach irytacja czy nawet obronna agresywność. Dostrzegam w nich oczekiwanie od państwa ustaw chroniących naród przed „ideologią LGBT i jej wpływami”.


Czytaj także: Tadeusz Sławek: Rozum, furia i wiara


Katolicy lubią się tu powoływać na proroctwo starca Symeona, że Syn Maryi „przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą” (Łk 2, 34). Niektórzy katolicy chętnie przypisują sobie misję „znaku sprzeciwu”. Może biorą do tego asumpt z tytułu watykańskich rekolekcji kardynała Karola Wojtyły wygłoszonych w 1976 r. i wydanych właśnie pod tytułem „Znak sprzeciwu”. Sam kardynał powiedział wtedy: „Ów sprzeciw w ostatnich latach wyraźnie przybiera na sile. Zarówno ten zorganizowany wedle wyraźnego programu anty-Ewangelii, jak i ze środowisk związanych z tradycjami chrześcijaństwa”.

Zwracam uwagę, że ani u Symeona w Ewangelii, ani w cytowanych słowach kardynała Wojtyły nie ma mowy o „znaku sprzeciwu”. Znak, o którym mowa, to znak, który budzi sprzeciw. My wolimy „znak sprzeciwu”, bo zawsze wolimy być przeciw. Wolimy zwalczać fałszywe, w naszym przekonaniu, poglądy, bo trudno nam się pogodzić z tym, że – jak głosił II Sobór Watykański w deklaracji o wolności religijnej „Dignitatis humanae” – „prawda nie inaczej się narzuca jak tylko siłą całej prawdy, która wnika w umysły jednocześnie łagodnie i silnie”.

Ktoś patrzący na naszą walkę o to, żeby za wszelką cenę światu przyswoić wartości i zasady chrześcijańskie, miałby wrażenie, że nie za bardzo wierzymy w dobro Dobrej Nowiny, w piękno chrześcijańskich ideałów, w siłę przykładu i świadectwa katolickich rodzin, w formacyjną moc katechezy Kościoła, w samego wreszcie Pana Boga, i drżymy z lęku, że LGBT wszystko nam zniszczy, a sekularyzacja i seksualizacja młodego pokolenia doprowadzą do unicestwienia naszej tysiącletniej katolickiej wiary.

Tak więc powodowani niepokojem o los Kościoła i o przyszłość ich dzieci uczniowie i obrońcy Chrystusa stają do walki uzbrojeni w słowa, które ranią jak kamienie – albo po prostu w kamienie. To prawda, nasz Mistrz mówił o kamienowaniu grzeszników, a nawet wskazał kolejność ciosów: „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem” (J 8, 7). Wtedy nikt nie rzucił.

SPROSTOWANIE

W poprzednim numerze, w tekście „Mrugać jednak nie należy” bmw pędzące przez teren zabudowany porusza się z szybkością co najmniej 160 (sto sześćdziesiąt) km/h, a nie, jak zostało wydrukowane, marne 60 km/h.

PODZIĘKOWANIE

Za wzruszające i piękne listy, maile, SMS-y i telefony z okazji moich 85. urodzin serdecznie dziękuję i przepraszam, że nie zdołam podziękować tak, jak bym pragnął, każdemu z osobna. Dziękuję tym, którzy się przyczynili do uświetnienia obchodów mojej rocznicy, Koleżankom i Kolegom z Redakcji za przygotowanie wspaniałego numeru specjalnego, organizatorom i benefaktorom niezapomnianego wieczoru w Niepołomicach. Także wszystkim, którzy zechcieli w nim uczestniczyć – dziękuję. Wszystkim dziękuję za nieocenione i niezasłużone dary życzliwości i przyjaźni. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 31/2019