Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Chciałbym krótko skomentować akcję „Różaniec Do Granic”, jak i odnoszący się do tej akcji artykuł. Przeczytałem tekst Stanisława Zasady z dużą uwagą i podzielam zarówno obiekcje, jak i dostrzeżone w tej akcji modlitewnej pozytywy. Dodam, że zapoznałem się również z opisem wydarzenia na stronie rozaniecdogranic.pl. Dlaczego więc jako wierzący i praktykujący katolik nie przyłączyłem się do wspólnej modlitwy mojego Kościoła?
Przyczyny były zasadniczo dwie. Pierwsza to fakt, że nie lubię militarnych argumentów zachęcających do modlitwy, wspominania, jak to Maryja wsparła jedne dzieci Boże w zabijaniu innych dzieci Bożych. Druga przyczyna jest bardziej subtelna, ale w moim odczuciu znacznie ważniejsza. Otóż w całym wezwaniu do modlitwy organizatorzy zapomnieli wspomnieć o jednej Osobie. O Tym, do którego się modlimy. To zaskakujące, ale zapomnieli wspomnieć o Jezusie Chrystusie! Tu jest chyba sedno: nie zarzucam nikomu złych intencji, ale jeśli ktoś zapomina o Chrystusie, to znaczy że nie pokłada w Nim całej swojej nadziei i zaufania, a w takiej sytuacji wszelkie modły to już tylko gusła lub terapia grupowa, w której brać udziału nie mam zamiaru.