Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dlatego Ja sprawiłem, że cały lud was lekceważy i poniża, ponieważ nie idziecie drogami wytyczonymi przeze Mnie i jesteście stronniczy w stosowaniu prawa”. Na niewierność kapłanów można by się oburzać, ale jeśli Biblia ma być dobrą nowiną, to próbujmy z tego zła wyprowadzić jakieś dobro.
Podobnie postępuje Jezus. Wypomina przywódcom, że co innego mówią, a co innego robią, że „przygotowują wielkie ciężary, których nie można unieść, i nakładają je ludziom na ramiona, a sami nie chcą ruszyć ich nawet palcem”. Prowadzą więc podwójne życie, wychodząc z założenia, że im wolno więcej. Prawdziwe jest tylko to, co sami za prawdę uznają. Inni ludzie, a w rezultacie Bóg, nie mają im nic do powiedzenia. Bóg jest im potrzebny jedynie jako argument, ostateczny i niemożliwy do zakwestionowania, na uzasadnienie ich pomysłów na życie osobiste, społeczne, polityczne i oczywiście religijne. Tym sposobem kapłani i uczeni w Piśmie stworzyli sobie świat na zasadzie błędnego koła. Nakazujemy wam tak i tak postępować, gdyż taka jest wola Boża, i tylko wyłącznie my ją znamy. Dlatego zapatrzeni w tę swoją wiarę nie dopuszczają myśli, że może jednak Jezus ma rację. Nie liczą się z wymową tego znaku, jakim jest Jezus, gdyż uważają, że każda nowość, która nie mieści się w ich głowach i sercach, nie może pochodzić od Boga. Po prostu ich Bóg żyje tylko w czasie przeszłym i przyszłym, ale nie teraźniejszym.
A jednak nie o kapłanów i teologów tutaj przede wszystkim chodzi, ale o tłumy czy rzeszę – o tych idących za Chrystusem. Ta rzesza, te tłumy, które jeszcze mu towarzyszą, za niedługo ulegną zdeprawowanym przywódcom religijnym i politycznym, porzucą Jezusa i podczas Jego procesu będą żądać od Piłata: „Na krzyż z Nim!”. Ewangelista mówi również, że Jezus kierował przestrogi nie tylko do kapłanów i tłumu, ale i do swoich uczniów, a to znaczy, że dotyczą one również nas, starszych Kościoła. Widocznie wiedział, że choroba, która wyniszczała przywódców religijnych za czasów Malachiasza i Jezusa, tak szybko nie wygaśnie, gdyż jej źródło nie tkwi na zewnątrz nas, ale w nas, w naszej podatnej na zdeprawowanie duszy. Że tak jest, łatwo się przekonać, wystarczy przypatrzeć się reakcji na papieskie żądanie zniesienia kary śmierci, jako „kary ciężko raniącej godność osobistą”. Franciszek mówi, że dyskusji na ten temat nie można, a tak się dzieje, sprowadzać jedynie „do zwykłego przypomnienia nauczania z przeszłości” i pomijać przy tym „wypowiedzi ostatnich papieży, a także rosnącej samoświadomości ludu chrześcijańskiego”. I tak, „pomijając prymat miłosierdzia nad sprawiedliwością”, również „w Państwie Papieskim, ulegając legalistycznej mentalności, stosowano tę skrajnie nieludzką karę”. Nieludzką i nieboską, gdyż boskie objawia się w ludzkim. ©