Zamknięte drzwi Europy

Bp Krzysztof Zadarko, przewodniczący Rady Episkopatu ds. Migracji: Powtarzam z całą mocą przesłanie Kościoła: dziś Chrystus ma twarz uchodźcy, dziś Chrystus jest w przerażonych oczach chrześcijan z Syrii i tych, którzy toną w Morzu Śródziemnym.

14.06.2015

Czyta się kilka minut

Syryjscy uchodźcy oczekujący na transport po przekroczeniu granicy Turcji, 10 czerwca 2015 r. / Fot. Osman Orsal / REUTERS / FORUM
Syryjscy uchodźcy oczekujący na transport po przekroczeniu granicy Turcji, 10 czerwca 2015 r. / Fot. Osman Orsal / REUTERS / FORUM

BŁAŻEJ STRZELCZYK: Siostra Chmielewska mówi, że chrześcijanin nie ma wyboru i musimy w Polsce otworzyć się na uchodźców.
BP KRZYSZTOF ZADARKO: I ma oczywiście rację. Migracja jest dziś najpoważniejszym problemem społecznym. A najprostszym i najbardziej oczywistym drogowskazem dla naszego postępowania zawsze powinna być Ewangelia. Powtarzam z całą mocą przesłanie Kościoła: dziś Chrystus ma twarz uchodźcy, dziś Chrystus jest także w przerażonych oczach chrześcijan z Syrii. Mówią o tym jasno wytyczne duszpasterskie przygotowane w 2014 r. przez Papieską Radę ds. Duszpasterstwa Migrantów i Podróżujących.
Ten obraz nie pasuje nam do słodkiego Jezusa, ale musimy robić wszystko, żeby powiedzieć ludziom, że Chrystus jest w tych uchodźcach, którzy giną w Morzu Śródziemnym. Bezduszna Europa ze swoimi przepisami, widząc ich, bezradnie rozkłada ręce. Wyjątkowo poważnie brzmią więc dziś słowa z Ewangelii: „Byłem przybyszem i przyjęliście mnie”.

Jak przyjąć?
Rozsądnie. Kościół instytucjonalny jest obecny w Syrii od samego początku wojny i wspiera tamtejszych prześladowanych. Trudno zliczyć ilość zbiórek finansowych na pomoc dla Syryjczyków. Aktywnie działa Caritas. Kto wie, że wysłaliśmy już do Syrii i Iraku ponad milion dolarów na pomoc w tamtym rejonie? Inna organizacja, „Pomoc Kościołowi w potrzebie”, zebrała w Polsce i wysłała tam ponad 5 mln zł.

Na co poszły te pieniądze?
Finansujemy szpitale, mobilne kliniki, organizujemy pomoc dla dzieci. Cała ta pomoc jest realna i nie poprzestaje tylko na słowach. Czasem można odnieść wrażenie, że opinia publiczna twierdzi, iż Kościoła nie obchodzi los prześladowanych. To nieprawda, w kościołach prowadzone są ciągle zbiórki pieniędzy. Dlatego czasem trudno mi zrozumieć to czarnowidztwo i pojawiające się głosy, że Polacy nie chcą się angażować w pomaganie.

Jednocześnie mamy opory przed przyjęciem syryjskich uchodźców.
Kto ma te opory?

Episkopat nie wsparł inicjatywy siostry Chmielewskiej, Fundacji Estera i „Tygodnika Powszechnego”.
Pomijam, że nie zgłosiliście się do nas z prośbą o wsparcie. Sprawa jest jednak znacznie bardziej złożona, niż może się wydawać.

To znaczy?
Nawet w wywiadzie w „Tygodniku” siostra Chmielewska podkreśla, że pomagać trzeba rozsądnie i z głową. Przede wszystkim ostrożnie.

O jakim mówimy rozsądku, gdy tam giną ludzie?
My tam naprawdę ratujemy ludzi na szeroką skalę. Budowanie emocjonalnej narracji wcale nie pomoże w szukaniu rozwiązania problemów Syryjczyków. Jeśli pan chce ze mną ratować komuś życie i ja przyślę panu ludzi, którzy potrzebują schronienia, to jaką ma pan gwarancję, że to rzeczywiście ludzie, którzy pomocy potrzebują?

Dobrze, zostawmy emocje na boku.
Żeby pomoc była racjonalna, musimy zweryfikować wiele czynników. Dotykamy szalenie delikatnej sprawy, która ma nie tylko wymiar humanitarny i ludzki. Mówimy o sprawie, która ma wymiar międzynarodowy, europejski, globalny, militarny itd. Wolę być więc ostrożny, a nie wpadać w emocjonalną panikę i mówić, że np. Kościół w Polsce jest nieczuły, a hierarchia jest z betonu, bo nie krzyczy na lewo i prawo o pomaganiu, a dodatkowo jeszcze stwarza jakieś problemy. Nie stwarzamy problemów, tylko jesteśmy ostrożni, próbujemy wyprzedzać zdarzenia, analizować i wyciągać wnioski. Pytamy więc, skąd pewność, że syryjscy chrześcijanie chcą rzeczywiście przyjechać do Polski. Z naszych kontaktów z tamtejszymi patriarchami Kościołów chrześcijańskich wynika, że większość chce jednak zostać na miejscu. Proszą nas więc o pomoc, ale mówią: „Chcemy tu zostać, tu jest nasz kraj. Jeśli możecie, pomóżcie nam tutaj, na miejscu”. Ja do dziś nie wiem, kim są ludzie, którym chce pomóc s. Małgorzata Chmielewska.

Jest jakiś spór na linii siostra Chmielewska–Episkopat Polski?
Nie! Jesteśmy w kontakcie. Biskupi błogosławią jej inicjatywy. Ja sam deklaruję, że znajdę dziesięć miejsc w swojej diecezji, żeby przyjąć ewentualnych syryjskich uchodźców. Ale trzeba patrzeć długofalowo. Bo za chwilę będziemy musieli mówić o wsparciu tych ludzi już tu, w Polsce. O pomocy w znalezieniu pracy. Pomocy psychologicznej, medycznej, prawnej. Pytanie brzmi: czy jesteśmy na to gotowi? Czy państwo polskie jest przygotowane?

To nie do Kościoła należy weryfikacja, kim są ci ludzie. To zadanie państwa.
Dobrze, ale jeśli ja się teraz włączę w tę inicjatywę, a okaże się za chwilę, że wcale nie chodziło o ratowanie chrześcijan...

...ludzi, nie tylko chrześcijan.
Oczywiście, że tak. Sam daleki jestem od tego typu rozróżniania. I to jest kolejna niejasna sprawa: dlaczego akurat niesiemy pomoc chrześcijanom, a nie komukolwiek. Dalej, nie do końca wiemy, kto jest po drugiej stronie – kto jest odpowiedzialny za tych ludzi po stronie syryjskiej.
Czekamy więc na krok rządu w tej sprawie. Nie możemy – jako Kościół instytucjonalny – występować przeciw temu, co państwo polskie jest w stanie zrobić. Nie mogę wyjść teraz na ambonę i powiedzieć, że mamy zamiar przyjąć dwa tysiące chrześcijan i państwo ma to zagwarantować. Oczywiście, Kościół ma prowokować. Mogę mówić, co się tam dzieje, mogę zwracać uwagę na niesprawiedliwość, ale nie mogę anarchizować państwa. Nie wolno mi działać w anarchistyczny sposób. Jeśli pan domaga się od Episkopatu zaangażowania, to po pierwsze ono już płynie bezpośrednio do Syrii, a po drugie – jest to wspólna praca nie tylko Episkopatu czy organizacji kościelnych, ale też wielu polskich katolików. Wreszcie: jeśli mówimy o przyjęciu uchodźców, to przedstawiciele organizacji pomocowych powinni się spotkać ze stroną syryjską i z rządem polskim. Ustalić szczegóły, zastanowić się nad strategią.


O uchodźcach i migrantach pisaliśmy w „Tygodniku” na długo przed obecnym kryzysem. Tylko w tym roku byliśmy na Lampedusie, greckiej wyspie Kos, w austriackim Treiskirchen, w Budapeszcie oraz na granicy serbsko-węgierskiej.

Nasze relacje z miejsc, o których teraz głośno w Europie, czytaj w serwisie specjalnym poświęconym uchodźcom i kryzysowi 2015 roku.


Czego się Ksiądz Biskup boi?
W tej sprawie niewiele jest we mnie lęku, ja tylko apeluję o rozsądek. Można mieć uzasadnioną obawę, czy czasem nasza pomoc nie jest wykorzystywana w złych intencjach. Choćby przysyłania ludzi, o których nic nie wiemy. W najgorszym wypadku mogą to być ludzie niebezpieczni, którzy pod przykrywką uchodźstwa mogą mieć bardzo różne plany.

To brzmi jak częsty strach Polaków przed przyjmowaniem uchodźców wywodzących się z innych kultur.
Absolutnie nie. Powtarzam: chodzi wyłącznie o bezpieczeństwo, o racjonalne pomaganie oraz o weryfikację faktów. Choć rozumiem obawy części Polaków, którzy oglądają wyłącznie obrazki z telewizji i widzą samych terrorystów. Wcale się tym ludziom nie dziwię. Jaką dać im gwarancję, że wśród tych ratowanych nie znajdą się różnego rodzaju terroryści? Nie mam prawa wymagać od ludzi natychmiastowej zmiany myślenia.

O zmianę pewnie trudno, ale może trzeba zacząć nad nią pracować i nie podsycać strachu?
I o tym między innymi rozmawialiśmy na ostatnim zebraniu plenarnym Konferencji Episkopatu Polski. Stajemy przed ważnym wyzwaniem i będziemy o tym mówić.

O czym?
Właśnie o tym, że jako chrześcijanie nie mamy wyboru. Nikt nie podsyca strachu, tylko woła o rozsądek. To będzie na pewno długi proces, który potrwa pewnie kilka lat.
Trudno wymagać od tak jednorodnego etnicznie, kulturowo i religijnie społeczeństwa jak Polska, żeby natychmiast przestroiło się i wyszło z dobrymi pomysłami na wsparcie dla uchodźców.

Mamy w Polsce problem z tolerancją i otwartością na innych?
Nie. Nie kupuję tej tezy, że budujemy świat zamknięty na drugiego człowieka.

A że wybieramy wygodę, nie solidarność?
Przecież nawet patrząc na inicjatywę siostry Chmielewskiej i „Tygodnika”, i na pozytywne reakcje na nią, widać, że pojawiają się ludzie, którzy są otwarci i chcą pomagać. Jestem naprawdę optymistycznie nastawiony, ale to rzeczywistość pokaże, czy potrafimy być tolerancyjni i solidarni, akceptujący drugiego człowieka, który znalazł się w potrzebie. Myślę, że okazją do uczenia się tego mogą być również zbliżające się Światowe Dni Młodzieży, gdzie przyjmiemy różnych młodych ludzi – różnych kulturowo i wywodzących się z różnych wyznań chrześcijańskich.

Z badań wynika ciągle, że mamy ambiwalentny stosunek do innych narodów.
Musimy zrozumieć, że ci ludzie, którzy wyjeżdżają ze swoich krajów, często nie wybierają sobie Polski jako atrakcyjnego celu podróży. Nie powinni stanowić dla nas konkurencji. Oni zostali zmuszeni do opuszczenia swojej ojczyzny. Wypędzeni, samotni. Nie mówię tu wyłącznie o uchodźcach syryjskich, ale również o Ukraińcach, Rosjanach czy Białorusinach. To jest dyskusja o społeczeństwie pluralistycznym, które czy chce, czy nie chce, ale musi zrozumieć, że migracja jest dziś jego największym problemem. Z naszej strony trzeba dołożyć wszelkich starań, żeby społeczeństwo potrafiło odnaleźć się w tej rzeczywistości – wobec tej potężnej fali migrantów z różnych stron świata.

Ksiądz Biskup przywołuje Białorusinów: według badań CBOS sprzed roku, 31 proc. Polaków wyrażało do nich niechęć, a 29 proc. sympatię.
To rzeczywiście niepokojące, choć byłbym ostrożny przy analizowaniu badań sondażowych.
Natomiast chcę tu stanowczo powiedzieć, o czym nie mówi się otwarcie (uderza pięścią w stół), że nie wolno wykorzystywać Ukraińców czy Białorusinów, nie wolno zatrudniać ich na czarno i płacić im pięć razy mniej niż Polakom! To jest draństwo! I powinniśmy o tym na ambonie mówić. Nie wolno! To grzech wołający o pomstę do nieba. Sami to przeżywaliśmy 20–30 lat temu, gdy jeździliśmy na Zachód jako gastarbeiterzy. A dziś fundujemy to upokorzenie naszym najbliższym sąsiadom! Tak nie wolno! Trzeba to powtarzać!
Dużo pracy czeka nie tylko nas, duchownych, ale też dziennikarzy czy organizacje kościelne. Jestem przekonany, że mentalność będzie się zmieniać. Będzie się kształtować u katolików od dziecka, że nie będziemy tacy ksenofobiczni, jak to się wydaje niektórym krytykom Kościoła.

Z jednej strony mamy – coraz mniej liczne na szczęście – przypadki przestępstw na tle rasowym, z drugiej głosy, że jesteśmy na dorobku i nie mamy ochoty zajmować się uchodźcami.
Dziwię się ludziom, którzy z pozoru wydają się rozsądni, a w rzeczywistości ich wyobrażenia o świecie kończą się na salonach. Dziwię się, że potrafią ignorować na taką skalę ludzi, którzy salonów nie mają. To pewnie jest bardziej widoczne na zachodzie Europy.

Siostra Chmielewska nazywa to „gettem dobrobytu”. I rzeczywiście: sama Unia Europejska w sprawie uchodźców wydaje się bezradna.
Bo cały ten unijny system namnożonych przepisów biurokratycznych nie jest najszczęśliwszym pomysłem. Wobec masy przepisów – gdy się zobaczy kryteria i obostrzenia – można by dojść do wniosku, że to rzeczywiście wyraz smutnej bezradności. Jak można wpaść na pomysł, że skoro mamy napływ uchodźców przez Morze Śródziemne, to rozwiązaniem będzie zniszczenie ich statków? Coś tu jest chyba nie tak.

Z czego jeszcze wynika ta bezradność?
Ja już nie mówię o wartościach chrześcijańskich, ale chodzi o zwykły humanizm. Gdzie są w tym wszystkim idee ojców-założycieli zjednoczonej Europy – Adenauera, De Gasperiego czy Schumana? Nikt już nie kształtuje polityki międzynarodowej w odniesieniu do ich ideałów. Wartości, które leżą u początków Unii Europejskiej, takie jak wspólnota i solidarność, wypierane są przez konsumpcjonizm, mnożenie biurokratycznych przepisów czy hedonizm. Lampedusa staje się smutnym symbolem zamkniętych drzwi Europy.
Dlatego powtórzę: powinniśmy pomagać prześladowanym. I powinniśmy pamiętać o modlitwie w ich intencji. O modlitwie nie tylko za chrześcijan, ale też za muzułmanów. ©℗

Bp KRZYSZTOF ZADARKO (ur. 1960 r.) jest biskupem pomocniczym diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. W latach 2007–2009 był pracownikiem Polskiej Misji Katolickiej w Szwajcarii. Obecnie jest przewodniczącym Rady ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek w ramach Konferencji Episkopatu Polski oraz delegatem KEP ds. Imigracji.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, autor wywiadów. Dwukrotnie nominowany do nagrody Grand Press w kategorii wywiad (2015 r. i 2016 r.) oraz do Studenckiej Nagrody Dziennikarskiej Mediatory w kategorii "Prowokator" (2015 r.). 

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2015