Zamieszkać w podróży

Przekład literatury to przestrzeń, w której stawką komunikacyjnej gry nie jest skuteczność i wydajność, ale coś znacznie istotniejszego – spotkania mimo różnic i trudności, zwłaszcza jeśli są one duże.

01.04.2019

Czyta się kilka minut

 / MAYGUTYAK / ADOBE STOCK
/ MAYGUTYAK / ADOBE STOCK

Charlie Marlow, ulubiony narrator Conrada, w jednej z tych swoich niekończących się opowieści, tych, co to nie mają konkluzji ani twardego jądra, a zobaczyć je można tylko jako opar oświetlony blaskiem księżyca, wraca pamięcią do swojej pierwszej podróży na stanowisku oficera na starym, rozlatującym się brygu „Judea”. Pedantycznie opisuje kolejne awarie, przecieki, zapłony, wreszcie i zakończony pożarem statku wybuch, który miał ostatecznie pogrzebać nadzieje na dotarcie do wymarzonego Bangkoku. A jak mantrę powtarza dwa westchnienia: „ach, młodość!” oraz: „Wschód!”.

„Pamiętajcie, miałem dwadzieścia lat, po raz pierwszy w randze drugiego oficera, a Wschód czekał na mnie” – z lekką ironią, ale i nie bez dumy, Marlow rysuje portret siebie samego w wieku niewinności. Wschód czeka na ambitnego, wykształconego młodego Brytyjczyka, przedstawiciela rasy zdobywców, który pokona każdą przeszkodę, zaryzykuje każde niebezpieczeństwo i nie straci wiary w to, że dotrze do celu, choćby wiosłując resztką sił, w szalupie z zaimprowizowanym żaglem. Młody Marlow naiwnie ekscytuje się Wschodem „wonnym jak kwiat, cichym jak śmierć, ciemnym jak grób”, ale opowiadający nam o tym doświadczony marynarz wie, że to było piękne uproszczenie i niebezpieczne uroszczenie.

„Poznałem fascynującą siłę Wschodu – powiada bohater Conrada, który ma już za sobą rejsy po Azji Południowo-Wschodniej, a także Afryce Środkowej – widziałem tajemnicze wybrzeża, spokojną wodę, krainy brązowych narodów, gdzie podstępna nemezis czai się, ściga, wyprzedza tak wielu z rasy zdobywców, szczycącej się swą mądrością, wiedzą i siłą”. Conradowskie narracje podważają baśniowe wyobrażenia tych, którzy czują się w prawie, by szukając wzruszeń i przeżyć posługiwać się Wschodem jako tłem dla własnych scenariuszy. Podróż na Wschód, daleki czy bliski, nie jest spełnieniem rojeń o egzotyce, lecz spotkaniem z innością naturalną a nieoczekiwaną – z prawdziwym, skomplikowanym światem, w którym żyją ludzie z krwi i kości.

West the best, East the beast” – tą zgrabną formułką posłużył się parę lat temu Norman Davies, opisując stereotypowe postrzeganie Wschodu – bynajmniej nie tego dalekiego, lecz właśnie ojczyzny Conrada, który, patrząc z perspektywy tzw. starego Zachodu, sam był przecież przybyszem ze wschodnich rubieży naszego maleńkiego kontynentu. Sprawdzająca się nie tylko w odniesieniu do stosunków europejskich upraszczająca generalizacja, która szerokim gestem rozgarnia rzeczywistość na dwie strony – tu u nas jest cywilizacja, ład i racjonalizm, tam u nich jest egzotyka, chaos i (być może) duchowość – zapewnia komfort uporządkowania sobie skomplikowanego i trudnego do pojęcia świata, a zarazem uniwersalny klucz do zamykania umysłu. Za wschodnią granicę wygodnie jest eksportować wszystko to, czego u siebie nie chcemy, bo burzy dobre samopoczucie mieszkańców jasnego, racjonalnego i postępowego Zachodu, nie pasuje do wyobrażenia siebie samych, które hołubimy. Na ów stworzony na własne potrzeby Wschód łatwo narzucić siatkę swoich kategorii, przy pomocy których oswaja się to, co inne, więc nieoczywiste, blokując sobie jednocześnie możliwość zrozumienia, spojrzenia z innej, nieoczywistej perspektywy. A na koniec, wsiadając do powrotnego samolotu, można komfortowo potwierdzić własne przekonania i z satysfakcją poklepać się samemu po plecach: no u nas coś takiego by się na pewno nie mogło zdarzyć...

Z podróżą nierozerwalnie związana jest jej odwrotność: bycie u nas, na miejscu. Podróż zachęca do zadawania pytań, co to znaczy „być u siebie”, jak to jest być „u nas”? Stabilne zbiorowe istnienie w określonym miejscu domaga się przemyślenia. Jednoznaczność zakorzenienia i pewna stałość to przecież iluzja: ruch ludzi, towarów i idei jest wszechobecny, co więcej – każde stabilne miejsce ruchowi właśnie zawdzięcza tożsamość i żywotność. Brak dopływu, izolacja i szczelne granice nie wspierają rozwoju miejsc; przeciwnie, będąc zwykle efektem działania jakiegoś rodzaju władzy totalitarnej, skazują je na zastyganie w sztywnych formach, podporządkowują gotowym wzorcom, zabraniają zadawać pytania o siebie, przekreślając próby zrozumienia samych siebie.

James Clifford w książce „Routes. Travel and Translation in the Late 20th Century” powiada, że pytanie „Skąd jesteś?” („Where are you from?”) należałoby zastąpić pytaniem „Pomiędzy czym jesteś?” („Where are you between?”), by uchwycić specyfikę owej uniwersalnej kondycji naszych czasów, którą określa mianem „zamieszkania w podróży” czy „podróżnym zamieszkaniem”. Podróż – daleka od triumfalnie ekstatycznej wyprawy młodego Marlowa, ale także od pozbawionej odpowiedzialności podróży wygodnickiego turysty, często wymuszona, ratująca życie, będąca ostatnią nadzieją albo wyrazem odwagi i desperackiej gotowości do podjęcia wyzwań – jest codziennym doświadczeniem ludzi na całym świecie. Nie da się już, twierdzi Clifford, rozdzielać od siebie uprzywilejowanych podróżnych-kosmopolitów i osiadłej zwyczajnej reszty. Oznaczałoby to nałożenie na oczy klapek jednej, uproszczonej ideologii podróży. Każde miejsce, nawet jeśli jest domem, miejscem „u siebie”, bardziej niż punktem startowym lub docelowym, okazuje się przystankiem w drodze, a kategorie „u nas” i „u nich” podlegają relatywizacji, hybrydyzacji i podważeniu. Granice nie są już po prostu ściśle wyznaczonymi liniami fizycznego podziału. To raczej pogranicza, obszary współistnienia, wcale nie marginalne, lecz umiejscowione często w samym wyobrażonym centrum. Obszarami pogranicznymi są wielkie miasta globalnego świata, obozy dla uchodźców, szlaki migracji i ruchu turystycznego, ale także każde najmniejsze nawet miejsce, do którego dociera internet. Wszędzie następuje wymiana, rozmowa, przekład.

Pograniczność, hybrydyczność, relatywność – te słowa coraz częściej pojawiają się w odniesieniu do przekładu, który w epoce globalizacji i migracji jest wszechobecną i niezbędną praktyką. Nie sposób rozważać przekładu po prostu w kategoriach operacji językowej, polegającej na przeniesieniu idei oraz słów z jednego miejsca w drugie, z jednego języka do drugiego. Tak rozumiany staje się raczej narzędziem oddzielania, utwierdzania i wzmacniania podziału, a nie punktem możliwego, choć niepewnego, porozumienia. Podróż to jedna z dawnych i popularnych metafor przekładu, ale posługując się nią warto zachować czujność, bo metafory nie są niewinne, kryją w sobie ideologię. Klasyczna opozycja: czy autora przyprowadzić do czytelnika, czy raczej czytelnika wysłać w podróż do autora („Czy tłumacz to biuro podróży?” – zapytał ktoś ostatnio w trakcie dyskusji o tłumaczach), jest znakomitą ilustracją takiego dualistycznego i opozycyjnego myślenia. Trudno się z tego dwudzielnego schematu wyplątać, ale właśnie przekład domaga się tego najbardziej i pomaga w tym zadaniu jak mało co.

Rzecz nie w tym, by dokonywać zmiany metafor na efektowniejsze, lecz by lepiej zrozumieć, co się za sprawą przekładu wydarza. Tłumaczenie, a w istocie jego twórcy, tłumacze, ludzie „zamieszkali w podróży”, nie mogą opowiedzieć się po którejś ze stron granicy, bo nie są „skądś”, lecz „pomiędzy”. Znajdują się w sferze pogranicznej czy raczej to sfera pograniczna znajduje się w nich, niosą ją ze sobą i w sobie. W praktyce przekładu do głosu dochodzi nieoczywistość komunikacji, następuje spowolnienie i komplikacja porozumiewania. Rozmowa z udziałem tłumacza trwa dłużej, jest bardziej wymagająca. Przekład podkreśla istnienie różnicy, a jednocześnie zaburza iluzoryczne przekonanie o samowystarczalności monokultur z obu stron granicy. W pejzażu dźwiękowym wielojęzycznego świata, w którym żyjemy, równolegle rozbrzmiewają rozmowy w wielu językach, warto się jednak wsłuchiwać w próby ich zbliżenia, uwspólnienia, które stają się zaczątkami nowych, obiecujących konwersacji. To właśnie miejsca przekładu, punkty w pogranicznej, hybrydowej sferze „pomiędzy”, gdzie zawiesza się oczywistość, podejmuje negocjacje, szuka się porozumienia.

Przekład literatury to przestrzeń, w której stawką komunikacyjnej gry nie jest skuteczność i wydajność, ale coś znacznie istotniejszego – spotkania mimo różnic i trudności, zwłaszcza jeśli są one duże. Tłumaczami są także pisarze-podróżnicy, ich książki to przekłady par excellence, zawieszające oczywistość komunikacji zapisy „zamieszkania w podróży”. Bywają bardzo odmienne, zależne od trasy, środka transportu, celu (lub jego braku), temperamentu podróżnika, stylu pisarstwa oraz przyświecającej mu (lub go zaciemniającej) ideologii. Jeśli jednak, nie popadając w nadmierną generalizację, szukać cech wspólnych nowoczesnego podróżopisarstwa, to może dałoby się je ująć podobnie, jak ujmuje się istotę przekładu w kulturze: jako gotowość, by próbując podjąć rozmowę z tym, co dalekie, spojrzeć z dystansu także na siebie, wyzbywając się pewności co do własnej autodefinicji, ryzykując rezygnację z przewagi w spotkaniu albo z młodzieńczej naiwności godnej dwudziestoletniego Marlowa. Przekład, tak samo jak daleka podróż, wymaga wyjścia ze strefy komfortu, nie obiecując bynajmniej, że będzie wejściem w krainę łagodności. ©

MAGDA HEYDEL (ur. 1969) jest historyczką literatury i tłumaczką. Kieruje redakcją pisma „Przekładaniec”. Wykłada przekładoznawstwo na UJ.

4. edycja Gdańskich Spotkań Literackich „Odnalezione w tłumaczeniu” odbędzie się 11-13 kwietnia. Program dostępny jest na: www.odnalezionewtlumaczeniu.pl. Wstęp na wszystkie wydarzenia jest bezpłatny.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 14/2019