Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ewelina Burda: W Teheranie doszło w środę do dwóch zamachów terrorystycznych – zaatakowany został parlament Iranu i mauzoleum ajatollaha Chomeiniego. Trzeci zamach został udaremniony. Zginęło 12 osób, kilkadziesiąt zostało rannych.
Krzysztof Strachota, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich: W kontekście tych wydarzeń trzeba backgroundowo powiedzieć o dwóch rzeczach. Do zamachów terrorystycznych w Iranie dochodziło i dochodzi relatywnie regularnie, jest szerokie podglebie dla działalności terrorystycznej. W ostatnich latach było to przede wszystkim ugrupowanie Jundullah, istniejące wśród irańskich Beludżów.
We wcześniejszym okresie były to m.in. grupy Mudżahedinów Ludowych, które miały na swoim koncie na przykład likwidację prezydenta Republiki Islamskiej albo 72 liderów rewolucyjnych. Czy atak bombowy na główne centrum religijne irańskiego szyizmu w Maszhadzie, gdzie znajduje się mauzoleum imama Rezy. Miała miejsce też, przypisywana Izraelczykom, operacja likwidacji irańskich naukowców nuklearnych w okresie kryzysu nuklearnego. A oprócz tego lokalnie dochodziło do ataków kurdyjskich czy innych ataków terrorystycznych.
A druga sprawa?
Iran w swoim otoczeniu jest traktowany jako państwo dosyć problematyczne. Główny konflikt przebiega między Iranem a Arabią Saudyjską i toczy się w kilku przestrzeniach. Między innymi jest to wojna domowa w Jemenie, w której Irańczycy i Saudowie są zaangażowani po dwóch przeciwnych stronach. Saudowie, a za nimi szereg państwa arabskich uważają, że Irańczycy wspierają ugrupowania terrorystyczne na obszarze Bliskiego Wschodu – głównie szyickie, ale nie tylko. Tak też sądzi Izrael – zdaniem jego i Arabii Saudyjskiej Iran to główny sponsor destabilizujący Bliski Wschód.
Jest jeszcze trzecia rzecz, o której należy powiedzieć – Iran wewnętrznie jest targany dużymi napięciami. Ona mają charakter społeczno-polityczny, wiążą się z nienajlepszą czy mówiąc wprost ze złą sytuacją gospodarczą, a także z napięciami w elicie irańskiej, między zwolennikami większego otwarcia na współpracę ze Stanami Zjednoczonymi a zwolennikami ostrego kursu wobec własnego otoczenia i wobec Stanów Zjednoczonych.
Do tych wszystkich rzeczy doszła teraz polityka Donalda Trumpa, który jest jednoznacznie antyirański, który odszedł od polityki Obamy i uznaje Iran za główną przyczynę problemów na Bliskim Wschodzie w ogóle. I można przypuszczać, że polityka amerykańska jest impulsem dla wszelkich wewnętrznych i zewnętrznych przeciwników reżimu irańskiego. I to wszystko składa się na kontekst tych zamachów, które się właśnie wydarzyły.
Do zamachów przyznało się Państwo Islamskie - informację przekazała powiązana z tą organizacją propagandowa agencja Amak.
Iran uchodzi za główne państwo, siłą rzeczy szyickie, skonfliktowane z sunnitami, a zatem skonfliktowane z radykałami sunnickimi. I pod tym względem jest dla Państwa Islamskiego najbardziej czytelnym, również propagandowo, celem ataku.
Ale nie możemy jednoznacznie powiedzieć, kto odpowiada za ataki. Państwo Islamskie się przyznało, jest to najbardziej prawdopodobne, ale to nie jest jedyny trop. Mamy też Mudżahedinów Ludowych, mamy ugrupowania beludżyjskie czy kurdysjkie, które również mogłyby za tym stać.
Mieliśmy też ostatnio wybory, wygrał prezydent Hasan Rouhani, który jest kojarzony z większym otwarciem kraju. Nie możemy wykluczyć tego, że ataki to jakiś rodzaj rozgrywek wewnętrznych, w elicie irańskiej.
Zamachy w Iranie możemy też potraktować jako początek nowej akcji wymierzonej przeciwko Iranowi przez państwa sąsiednie. Jeżeli przykładowo Saudowie uważają, że Iran wspiera terroryzm poza swoim terytorium to też jest tu zawarta zawoalowana groźba, że oni mogą im się „odwdzięczyć” tym samym. I poszlaki o tym, że Saudowie wspierają radykalne ugrupowania sunnickie, albo na przykład opozycję irańską w tym opozycję kurdyjską, nie są wykluczone. Te zamachy mogą stanowić początek właśnie takiej kampanii, mającej zastopować politykę Iranu, zdestabilizować sytuację wewnątrz kraju. I ta kampania miałaby wyeliminować Iran jako tego najaktywniejszego i jednego z najbardziej efektywnych graczy na Bliskim Wschodzie.
A to wszystko wpisuje się w kontekst polityki amerykańskiej, bo celem Amerykanów również jest zastopowanie tejże ekspansji irańskiej na Bliskim Wschodzie. Więc ktokolwiek by tego nie robił, może mieć takie poczucie, że Amerykanie nie będą rozdzierać szat w związku z tym, że w Iranie wydarzył się zamach terrorystyczny.
Jeden z zamachów miał miejsce w mauzoleum ajatollaha Chomeiniego. Wybór tego miejsca jest bardzo wymowny.
Tak, bo Chomeini jest symbolem, uosobieniem Islamskiej Republiki Iranu i tego wszystkiego, czym jest polityka irańska dzisiaj i czym była w ciągu ostatnich trzydziestu lat. A dodatkowo jest też bardzo chwytliwym religijnie elementem, bo radykałowie sunnicccy uważają, że czczenie grobów osób jest wielkim grzechem i nie powinno się takich rzeczy robić. Na przykład w Iraku bardzo często dochodziło właśnie do zamachów w świętych miejscach szyickich: w Nadżafie, w Karbali, w Samarze, w Bagdadzie.
Zamachy terrorystyczne w Iranie są zaskoczeniem?
Nie do końca, bo jest bardzo wielu, którzy mogą być zainteresowani przeprowadzenie zamachów w Iranie czy destabilizacją sytuacji w kraju. To wszystko wydaje się świadczyć o nowym etapie rozgrywki bliskowschodniej – większej aktywności przeciwników Iranu i próby przeniesienia konfliktów z nim z terenów Syrii, Jemenu czy innych miejsc na terytorium Iranu właśnie.
KRZYSZTOF STRACHOTA jest kierownikiem zespołu Turcji, Kaukazu i Azji Centralnej w Ośrodku Studiów Wschodnich im. Marka Karpia w Warszawie.