Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jesteśmy przyzwyczajeni do obgadywania, plotkowania. Ale jakże często nasze wspólnoty, a nawet rodziny stają się piekłem, gdzie stosuje się ten rodzaj uśmiercania brata lub siostry językiem!” – powiedział Franciszek 2 września podczas porannej Mszy w kaplicy Domu św. Marty.
W homilii wygłoszonej 2 września Papież wypowiedział jedną z najważniejszych diagnoz, a zarazem ostrzeżeń dla naszej współczesności. „Obecnie wiele mówi się o pokoju. Widzimy ofiary stosowania broni, a przecież trzeba również myśleć o codziennej zabójczej broni języka”. Jesteśmy na początku epoki totalnej obecności słowa docierającego w sekundę do każdego mieszkańca naszej cywilizacji. Toteż wołanie Papieża o odpowiedzialność za tę broń dostępną każdemu winno być potraktowane jako obowiązek każdego wierzącego. Nie od dzisiaj ludzie operujący słowem wiedzą, że ślady, jakie ono pozostawia, bywają silniejsze i trudniejsze do zaleczenia niż ślady urazów fizycznych. Łatwiej darowujemy uczynek niż obelgę. Szczególnym jednak problemem staje się dzisiaj odpowiedzialność tych, którzy operują słowem w przestrzeni publicznej.
Nasze polskie doświadczenie jest w tej dziedzinie nie tylko coraz bogatsze, ale coraz smutniejsze. Słuchając języka używanego w obiegu publicznym, coraz trudniej uwierzyć, że został on nie tylko przyjęty, ale wręcz aprobowany w kraju, który mieni się katolickim. Postawy protestu, negacji zjawisk ocenianych krytycznie, oburzenia albo żądania zmiany sięgają po słowa, którymi przeciwników bez najmniejszego wahania ocenia się moralnie, przypisuje im intencje złej woli albo wręcz zniesławia, nawet gdy taka opinia oparta jest na plotce. Papież Franciszek przypomina słowa św. Jana o tym, że nienawiść równa się zabijaniu. Wielu wypowiadających się w imię swojej wiary będzie zaprzeczało swojej nienawiści. Stwierdzą, że są tylko ogarnięci świętym oburzeniem. Ale nasze życie publiczne niejednokrotnie nie pozwala już odróżnić języka walki wierzących chrześcijan od języka nienawiści. Czasem, co gorsza, przeplata go modlitwa. Wołanie o wielką odpowiedzialność za uczciwą etykę dziennikarską nie może być dłużej lekceważone.