Z ziemi polskiej do świata

szlachetność celów, etyczne metody i skuteczność każą porównać Solidarność z ruchami Gandhiego i Kinga. Pod względem powszechności uczestnictwa oraz działania w obliczu poważniejszych zagrożeń - przewyższa obydwa.

25.08.2009

Czyta się kilka minut

Trzydziesta rocznica pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Ojczyzny oraz jej niezwykły owoc, jakim była Solidarność, skłania do odwrócenia powszechnie rozważanego zagadnienia: jak istotna dla powstania Solidarności była inspiracja papieska. Warto bowiem postawić również pytanie, dlaczego Solidarność była tak ważna (bo że ważna była, nie ulega wątpliwości) dla Jana Pawła II?

Po pierwsze więc i w moim przekonaniu najważniejsze: Solidarność jako ruch społeczny miała dla Papieża wielkie znaczenie nie jako dla wielkiego polskiego patrioty, lecz nade wszystko dlatego, że ukazywała realizm chrześcijańskiej wizji człowieka i wspólnoty. >

> Stanowiła pozytywną weryfikację i urzeczywistnienie przemyśleń filozoficznych i teologicznych Karola Wojtyły (o znaczeniu solidarności w życiu wspólnoty pisał przecież już w "Osobie i czynie"). Była więc swoistą pieczęcią uwierzytelniającą istotę centralnej koncepcji jego myśli oraz nauczania - jego antropologii. Samym swoim istnieniem dowodziła prawdziwości i realizmu nauczania społecznego Kościoła interpretowanego przez polskiego papieża.

Jeżeli posyłanie różańców czy egzemplarzy Pisma Świętego internowanym, treść homilii wygłoszonych w Polsce, interwencje u władz PRL, a nawet u władz sowieckich można w jakimś stopniu tłumaczyć polskością Papieża, to z pewnością obszerne passusy wszystkich trzech encyklik społecznych, jednoznacznie nawiązujące do sposobu działania, problemów i etosu Solidarności, wyraziście pokazują, jak ważny był to ruch społeczny dla Jana Pawła II jako pasterza nauczającego cały Kościół.

Po drugie, również z tej uniwersalnej perspektywy: bardzo ważny był fakt, że wydarzenia w marginalizowanym siłą rzeczy kraju za "żelazną kurtyną" stały się - jak sam mówił - "szeroko znane i przyjmowane z szacunkiem na całym świecie". Dzięki Solidarności wielowątkowy problem solidarności międzyludzkiej został w latach 80. nagłośniony, jego znaczenie wzmocnione, a debata nad nim zintensyfikowana w globalnej skali.

Po trzecie, niezwykle wysoko cenił Jan Paweł II specyfikę ruchu, który łączył w sobie - jak słusznie zauważa ks. prof. Alfred Marek Wierzbicki - charakter ruchu związkowego, ruchu społeczno-narodowego oraz prądu kulturowego. Ruch ten był przecież silny - używając frazy Václava Havla - jedynie siłą bezsilnych. A jednak jego otwartość i powszechność, która budowała wspólnotę, nie negując różnorodności ludzkich doświadczeń i postaw, połączone z wyrazistą chrześcijańską inspiracją, okazały się nad wyraz skuteczne w politycznej praxis.

Wielka rola Solidarności w bezkrwawym obaleniu najbardziej krwawego imperium w dziejach świata była dla Papieża oczywista. Z wielu tekstów na ten temat zacytujmy jedno z późniejszych i mniej znanych przemówień: "Wolność ducha, choć tłumiona od zakończenia II wojny światowej i paktów jałtańskich, przetrwała i stała się fundamentem pokojowych przemian w naszym kraju, a potem całej Europie, jakie dokonały się także dzięki »Solidarności«" - mówił w przemówieniu do uczestników pielgrzymki NSZZ "Solidarność" w listopadzie 2003 r.

W ruchu tym - co dla wielu zachodnich obserwatorów, a nawet wielu sympatyków Solidarności było najbardziej niezrozumiałe - logos łączył się z etosem, a religia z etyką. "Etyka i religia zespoliły się i otwarły przed człowiekiem perspektywę zupełnie i n n e j wspólnoty. Czy nie na przedłużeniu tej propozycji mogło pojawić się takie zjawisko jak polski ruch »solidarności sumień«?" - pisał ks. Józef Tischner w "Nieszczęsnym darze wolności". W ten sposób religia pokazała nieznaną współczesności, twórczą formę obecności w życiu społecznym. To dlatego George Weigel nazwał zmagania lat 80. o zrzucenie komunistycznego jarzma "ostateczną", samo-ograniczającą rewolucją, która konsekwentnie odwoływała się do kategorii etycznych w metodach działania. Ks. Wierzbicki pisze, że "w tej aksjologiczno-etycznej perspektywie, wyznaczonej przez fakt równości wszystkich ludzi z racji wspólnej natury, etyka solidarności jawi się jako alternatywa dla walki klas w słusznym dążeniu do wyzwolenia z sytuacji niesprawiedliwości i alienacji".

Trzeba jednak dodać, że program Solidarności nie wyczerpywał się w aksjologicznej polemice z walką klas przez ukazanie fałszu marksowskiej ideologii w teorii i praktyce. Solidarność wnosiła coś nowego i bardzo ważnego do debaty publicznej. Pozytywny program budowania "Rzeczypospolitej solidarnej", "solidarności przekraczającej różnego rodzaju bariery klasowe, światopoglądowe, kulturowe, a nawet geograficzne, czego dowodem pamięć o losie naszych wschodnich sąsiadów" (przemówienie Jana Pawła II w polskim parlamencie z 1999 r.), był programem znacznie szerszym; programem weryfikującym negatywnie ateistyczną część - dominującą we współczesnej kulturze - dziedzictwa Oświecenia, a także odrzucającego dziedzictwo postmodernizmu. Ogólnie bowiem religia, a chrześcijaństwo w konkrecie, utożsamione zostały przed trzystu laty ze źródłami nietolerancji oraz przemocy w życiu publicznym i pogląd ten do dnia dzisiejszego dominuje w zachodniej kulturze.

Solidarność - czego do dziś nie potrafimy skutecznie wyeksplikować - mocno zachwiała owym stereotypem. Albowiem - jak zauważyła Irena Lipowicz i co odczuły miliony członków związku - u podstaw jej paradygmatu leżało "włączanie, a nie wyłączanie, przebaczanie, a nie odtrącanie".

Po czwarte, zdaniem Jana Pawła II, idea Solidarności "jest dobrem, które zostało okupione ofiarą" (przemówienie do związkowej pielgrzymki w 1996 r.) i ucieleśnia to, co w polskiej tradycji najlepsze. Nie oznacza to idealizowania historii lub wspierania postaw nacjonalistycznych, lecz odwołanie do pewnych wątków tradycji, które należy twórczo pomnażać w doczesności. "To wszystko, co łączy się z chlubną nazwą »Solidarności«, to wszystko zostało w jakiś szczególny sposób - mówił Papież do polskich pielgrzymów w 1984 r. - użyję wyrażenia z dziedziny ekonomii, zainwestowane w dzieje duszy polskiej". "Było to przełomowe wydarzenie w historii naszego narodu, a także w dziejach Europy [to słowa z Gdańska z 1999 r. - MZ]. »Solidarność« otworzyła bramy wolności w krajach zniewolonych systemem totalitarnym, zburzyła mur berliński i przyczyniła się do zjednoczenia Europy rozdzielonej od czasów II wojny światowej. Nie wolno nam nigdy zatrzeć tego w pamięci. To wydarzenie należy do naszego dziedzictwa narodowego". Powinno zatem być konstytutywne dla wspólnej polskiej tożsamości.

Po piąte, jak już wspomniałem, dla Jana Pawła II doświadczenie przeszłości nigdy nie jest zamknięte. Jest ono ważne również dlatego, że może i powinno kształtować naszą teraźniejszość i przyszłość. Dlatego wydarzenie Solidarności nie powinno być zamkniętym epizodem, ale nadal trwającym procesem. "»Solidarność« nie może zaniedbać troski o tę historię [odzyskania przez Polaków wolności - MZ] tak bliską, a równocześnie już odległą. Nie można nie przypominać powojennych dziejów odzyskiwania wolności. To jest dziedzictwo, do którego trzeba stale wracać, aby wolność nie przeradzała się w samowolę, aby miała kształt wspólnej odpowiedzialności za losy Polski i każdego z jej obywateli" (do uczestników związkowej pielgrzymki, 2003 r.). To dlatego, w imię przyszłości, jej dziedzictwo winno być stale na nowo odkrywane, pogłębiane i przeżywane. "Konieczna jest dziś w Polsce wielka zbiorowa solidarność umysłów, serc i rąk - mówił 7 lat po obaleniu berlińskiego muru - solidarność zdolna przezwyciężać podziały i rozbieżności, by konsekwentnie i z poświęceniem można było budować społeczeństwo bardziej sprawiedliwe, wolne i dostatnie" (do uczestników związkowej pielgrzymki, 1996 r.). "Życzę - jakby dopowiadał dwa lata później, w 1999 r. - abyście stali wiernie na straży wielkiej idei »Solidarności«, która łączy, a nie dzieli". Nie muszę chyba nikogo przekonywać o głębokiej, dodałbym: dramatycznej, aktualności tych słów.

Z powyższego płynie, po szóste, przekonanie Jana Pawła II o tym, że w jakiejś - obawiam się, że niemałej - mierze, marnotrawimy dziś w Polsce dziedzictwo Solidarności. Ten silny, wielokrotnie powtarzany, papieski nacisk na urzeczywistnianie tego, co Solidarność potrafiła dokonać w latach 80., jest też pośrednio wyrzutem. Expressis verbis potwierdził to w jednym z najważniejszych przemówień do Polaków, wygłoszonym przed parlamentem w 1999 r., kiedy mówił, że pamięć o moralnych przesłaniach Solidarności "winna dziś oddziaływać w większym stopniu na jakość polskiego życia zbiorowego". Solidarność pod względem szlachetności celów oraz etycznych metod ich osiągania i skuteczności działania można bowiem bez wahania porównać z wielkimi ruchami społecznymi Mahatmy Gandhiego i Martina Luthera Kinga. Jednakże pod względem powszechności uczestnictwa oraz działania w obliczu znacznie poważniejszych zagrożeń przewyższa oba te ruchy. Z tego punktu widzenia, unikając mesjanistyczno-megalomańskiej tonacji, wolno nam mówić o najwspanialszym (co, rzecz jasna, nie oznacza: idealnym) ruchu społecznym w historii świata. Niedocenianie tego dziedzictwa i jego nikła obecność w życiu społecznym III Rzeczypospolitej bez wątpienia trapiły Papieża Polaka.

Dlatego gdy słyszę Rocco Buttiglionego, kończącego swoje wystąpienie o Solidarności na ubiegłorocznej konferencji na Zamku Królewskim trawestacją Mazurka Dąbrowskiego: "Dzisiaj moglibyśmy powiedzieć: »Marsz, marsz, Solidarność, z ziemi polskiej do Europy i do świata«", to rozumiem jego intencje, ale martwię się, że mówi on o moich marzeniach, a nie o realnej Polsce, w której żyję.

Nie chcąc jednak kończyć minorowo, pozwolę sobie przytoczyć słowa papieskiej modlitwy o solidarność z ostatniego wygłoszonego przezeń osobiście wielkanocnego orędzia "Urbi et orbi":

"Do Ciebie, o Chryste...

niech się zwróci każdy, kogo dręczy pokusa zniechęcenia i rozpaczy,

aby usłyszeć przesłanie nadziei, (...)

Niech ludzkość odnajdzie w Tobie, o Panie, odwagę,

aby solidarnie stawić czoło tylu

przejawom zła, które ją dręczy. (...)

Pomóż nam niestrudzenie pracować, aby nastał świat bardziej sprawiedliwy

i solidarny,

któremu Ty dałeś początek zmartwychwstając".

Maciej Zięba OP (ur. 1954) jest teologiem, filozofem i publicystą. Absolwent fizyki na Uniwersytecie Wrocławskim, działacz Solidarności, w 1981 r. wstąpił do dominikanów (w latach 1998-2006 był prowincjałem Polskiej Prowincji Dominikanów). Członek Papieskiej Rady "Iustitia et Pax", założyciel (1995 r.) i dyrektor Instytutu Tertio Millennio, a od 2007 r. - dyrektor Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2009

Artykuł pochodzi z dodatku „Rok 1989. Solidarność (34/2009)