Z komuną walczył satyrą

Esbek mówi, że są zadowoleni z jego postawy. Dla ojca Wołoszyna to zniewaga. W niedzielę powie kilka zdań o sypiącej się gospodarce. Papieża więc nie zobaczy.

20.05.2019

Czyta się kilka minut

O. Władysław Wołoszyn podczas spotkania z okazji jego 75. urodzin. Poznań, czerwiec 2004 r. / KAROLINA SIKORSKA / AG
O. Władysław Wołoszyn podczas spotkania z okazji jego 75. urodzin. Poznań, czerwiec 2004 r. / KAROLINA SIKORSKA / AG

Na starych zdjęciach odprawia msze. Na leśnej polanie przy pieńku, w góralskiej chacie, na łące. Na innych łazi ze studentami po górach, płyną Dunajcem, w andrzejki leją wosk.

Wychowankowie: – Uczył, jak być wolnym nawet w niewoli, otwartości na innych, podejmowania osobistych wyborów.

Jezuita Władysław Wołoszyn był duszpasterzem akademickim w Toruniu ćwierć wieku. Mawiano, że z duszpasterstwa zrobił drugi uniwersytet. Komuniści go przeklinali. Psuł ideologiczną robotę.

„Na zmartwychwstanie będę czekał w Toruniu!” – napisał.

Potem wyjaśni, że tam chce być pochowany. I że w tym wieku przystoi mu tak pisać.

22 maja kończy 90 lat.

Tedy

Spójnik „tedy” – jego znak rozpoznawczy. Używa go jak przecinka, stanie się jego drugim imieniem. „Tedy” – tak do Władysława Wołoszyna zwracają się ci, którzy są z nim w zażyłości. Wiek nie ma znaczenia – przejście na „ty” proponuje młodszym o kilkadziesiąt lat studentom.

Ale to nie brat łata. Niektórzy uważają, że jest emocjonalnie chłodny.

Wyzwolenie

Ktoś by pomyślał, że to kółko samokształceniowe, nie duszpasterstwo. Owszem, modlą się. Ale głównie dyskutują. O filozofii, encyklikach, nauce społecznej Kościoła. Analizują Norwida, rozprawiają o Miłoszu, Herbercie. „Tedy” podsuwa do czytania „Znak”, „Więź”, „Tygodnik Powszechny”.

Artystom pozwala wystawiać w kościele obrazy, rzeźby. Studentom wystawić spektakl – „Wyzwolenie” zagrają w prezbiterium.

– Literatura i sztuka budzą w człowieku moralny niepokój – tłumaczy. A jemu chodzi o to, żeby młodzi ludzie nie godzili się na otaczający świat.

– Duszpasterzem akademickim zostałem przypadkiem – nie zgrywa się. Początek lat 60. Polska zapomniała już o Październiku, Gomułka walczy z religią. W Rzymie zaś trwa Sobór – Kościół otwiera się na świat.

Wołoszyn jest tuż po święceniach. Przełożeni posłali go do Torunia, każą zajmować się studentami. A on nie ma o tym zielonego pojęcia. Robi zwiady po innych duszpasterstwach, rozmawia ze studentami, duchownymi, intelektualistami. Zrozumiał, że ma uczyć dojrzałego chrześcijaństwa. I że religia to dialog.

Akurat to miał we krwi.

Sybir

Huta Lubycka, stara wieś na Roztoczu. Wołoszynowie mają siedmioro dzieci. I dużo ziemi. Do kościoła siedem kilometrów. Latem chodzi się pieszo (konie zmęczone są pracą w polu), zimą jeździ saniami. Sąsiadami Wołoszynów są Ukraińcy. Chodzą do cerkwi, obchodzą grekokatolickie święta. Władek uczy się z ukraińskimi dziećmi. Widzi, że można mówić innym językiem i inaczej się modlić.

Ma 11 lat. Ukląkł z rodziną, mówią „Pod Twoją obronę”. Matka każe mu założyć dwie pary spodni, kilka koszul, swetrów. Jest luty 1940 r. Stalin deportuje Polaków na Sybir. Wołoszynowie jadą miesiąc w towarowym wagonie. Władysław nawet 80 lat później pamięta wstrętną kaszę i ciemny, gliniasty chleb. I „Godzinki”, które śpiewali.

Osiedlili ich pod Irkuckiem. Ojciec rąbie w tajdze drzewa, Władek zbiera gałęzie – dzieci też pracują. Miejscowi Rosjanie przynoszą mleko, chleb, kartofle, słoninę.

Polsza budjet” – słyszą latem 1941 r. Sikorski podpisał ugodę ze Stalinem, mogą przeprowadzić się do miasta. Dwa lata później powstaje polska szkoła, Władek kończy czwartą i piątą klasę. Starszy brat Zbyszek idzie do polskiego wojska tworzonego przez Sowietów. Do armii Andersa nie udało się dostać – byli za daleko.

Wołoszynowa jest krawcową, za żywność obszywa miejscowych po kołchozach. Zabiera ze sobą Władka. Gospodarze zaproszą czasem do stołu. – My z mamą się przeżegnaliśmy, a oni długo bili pokłony przed ikoną i dopiero usiedli – wspomina.

Do Polski wrócą po wojnie. Władysław Wołoszyn będzie często opowiadał o Sybirze. Nigdy ze zgorzknieniem.

Paszport

Znajomy ksiądz wypisał na karteczkach: jezuici, pallotyni, salezjanie. Kartki wrzucił do kapelusza. Władek wylosował jezuitów.

Że będzie zakonnikiem, postanowił w gimnazjum. Znał tylko franciszkanów – mieli sanktuarium w Rawie Ruskiej, jako dzieciak chodził tam na odpusty. Zdał się na los. Za nim do jezuitów pójdą młodsi bracia: Tadeusz i Mieczysław. We trójkę odprawią mszę na grobie Zbyszka. Poległ pod Berlinem, leży koło Szczecina.

Rok 1963. Szykuje się na studia do Rzymu – jezuici mają tam Collegium Rusicum, uczą wschodniej teologii. Potem pojedzie nad Bajkał. – Ci ludzie urzekli mnie dobrocią, gościnnością, otwartością – wspomina Sybir. – Widziałem tam wielki głód Boga.

Ale Ludowa Polska nie daje mu paszportu. Przełożeni wysyłają go do Torunia. Wierzy, że na rok, góra dwa. Zostanie dwadzieścia pięć.

Bliźni rządzący

Kościół Świętego Ducha stoi na rynku. Profesorowie i studenci Uniwersytetu Mikołaja Kopernika mówią, że to drugi uniwersytet. Na duszpasterstwo Wołoszyna – „siódmy wydział”.

Co środa wykład otwarty. O religii, Kościele, ale też o filozofii, społeczeństwie, ekonomii, kulturze. Przyjeżdża Karol Wojtyła, Józef Tischner, Henryk Muszyński, Józef Życiński, Jerzy Turowicz, Anna Kamieńska, Stefan Kisielewski, Tadeusz Mazowiecki, Jacek Woźniakowski, ­Bohdan Cywiński, Stefan Bratkowski, Andrzej Drawicz. Kościół pęka w szwach.

Na akademickich mszach „Tedy” lubi podzielić się tym, co sądzi o poczynaniach „bliźnich rządzących”. Komentuje artykuły z partyjnej prasy albo dziennik telewizyjny. Ze szczyptą ironii.

– Z komuną walczyłem satyrą.

Janka Ochojska siedzi na wykładzie z fizyki. Rozdają deklaracje wstąpienia do Socjalistycznego Związku Studentów Polskich. Chce się zapisać, ale zabrakło formularzy. Nowe będą za tydzień. Koleżanka prowadzi ją do duszpasterstwa. „Tedy” mówi, że ma się nie zapisywać.

Czerwiec 1980 r. Dali mu paszport, szykuje się z pielgrzymką do Rzymu. W programie audiencja u Jana Pawła II. Esbek mówi, że są zadowoleni z jego postawy. Dla Wołoszyna to zniewaga. W niedzielę powie kilka zdań o sypiącej się gospodarce. Papieża nie zobaczy.

Mało bojowy

Karnawał Solidarności. Doradza toruńskim działaczom, wspiera studenckie strajki. Ale nie wszystko mu się podoba. – Byłem za dialogiem, nie za wojną – tłumaczy. – Przeszkadzało mi, że wielu działaczy nienawidziło tych z drugiej strony.

Radykałowie mają mu za złe, że jest za mało bojowy.

Kilka tygodni przed stanem wojennym zaprosił Tadeusza Mazowieckiego. Przyszły premier mówił o tym, co Solidarność zmarnowała.

Kazanie

Wszyscy czekają na to, co powie na koniec mszy. Normalnie, w czasie ogłoszeń duszpasterskich, ludzie patrzą na zegarki. Nie u „Tedego”. W czasie swoich słynnych „ogłoszeń” poleci ciekawy film, spektakl, książkę. Coś skomentuje.

W kazaniach jest pobożny – mówi o tym, co było w Ewangelii. Nie chce zaśmiecać liturgii sprawami doraźnymi. Nie jego styl. Do dziś nie lubi polityki w Kościele.

Napis

„Zima wasza, wiosna nasza” – farba na murze jeszcze świeża. To już stan wojenny. Wołoszyn pomaga uwięzionym, odprawia msze za ojczyznę, jest nieformalnym kapelanem podziemia. Ale nie wzywa na barykady. – Nie chciałem się wygłupiać i urządzać awantur – powie. Nie rozpamiętuje „rachunku krzywd”. Woli „pracę w głąb”.

Na rekolekcje ściąga Huberta Czumę. Też jezuita, opozycjonista, siedział w więzieniu. Niektórzy spodziewają się, że będzie ostro. A tymczasem Czuma analizuje sejmowe kazania Skargi. Królewski kaznodzieja wytykał w nich narodowe przywary. – Umówiliśmy się, że nie będzie agresji – Wołoszyn pamięta tamte rekolekcje.

Studentom lubi powtarzać anegdotkę związaną z Tischnerem. W stanie wojennym niektórzy mieli za złe krakowskiemu kapłanowi, że nie atakuje komunistów. Ktoś namazał na murze: „Ksiądz Tischner uczy ludzi tchórzostwa”. Podobno bohater napisu długo nie pozwalał go zamalować.

Czasem powie ostro. Jak w maju 1986 r. Jest po awarii w Czarnobylu (radioaktywna chmura dotarła nad Polskę) i po propagandowych obchodach Święta Pracy.

– Dostaliśmy prezent ze Wschodu, a Polacy szli w pierwszomajowych pochodach jak barany – nie wytrzymał. Ludzie wychodzili ze spuszczonymi głowami.

Poznań

– Nie przesadza się starych drzew – ubolewają znajomi, gdy przenoszą go z Torunia do Poznania.

Trafia tutaj w 1988 r. Razem z Wacławem Oszajcą zakładają Ośrodek Kultury Chrześcijańskiej. „Tedy” znów organizuje wykłady. Tym razem dla naukowców – nie chce wchodzić w drogę dominikanom, którzy od lat zajmują się studentami. Powstaje „Galeria u Jezuitów”.

„Wielkopolanin z Roztocza” – ochrzczą go szybko poznaniacy. Gdy dziesięć lat temu odchodził do Bydgoszczy, nie chcieli go puścić, jak kiedyś torunianie.

Burzyciel

Prowadzi działalność antypaństwową, sieje ferment, podważa socjalizm – słyszy na przesłuchaniach. Gra z nimi w słownego ping-ponga – marksizm przerobił dobrze na jezuickich studiach. „Burzyciel” – taki kryptonim nadali mu esbecy.

Nie tylko bezpieka ma go dość. Gdy działacz SZSP buntuje się, że na czas Wyścigu Pokoju studenci mają się wynieść z akademików, słyszy pretensje: „Robisz taką robotę jak Wołoszyn”.

Nie ugną się pod nim nogi, gdy plotkują, że donosił bezpiece.


Czytaj także: Ks. Adam Boniecki: Zwycięstwo Wołoszyna


Nie musiał się bać – teczka współpracownika była fałszywa. Spreparował ją esbek, któremu nie dał się złamać. Wyciągnie z tego morał: – Materiały w teczkach trzeba traktować mniej serio.

Wiadomości

„Czyta stosy zadrukowanego papieru” – jeszcze w Toruniu mówili o nim znajomi.

Nic się nie zmieniło. W klasztornej celi w Gdyni (jest tu rok): Teilhard de Chardin, Wojtyła, Tischner. Wciąż ogląda telewizyjne „Wiadomości”. Mówi, że czuje się wtedy o kilkadziesiąt lat młodszy.

Znów mówi to z sarkazmem. ©

Korzystałem z książki „Ślady obecności ojca Władysława Wołoszyna w naszym życiu” (Wyd. Naukowe UMK w Toruniu, 2003).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 21/2019