Atak na Ukrainę do wstrzyknięcia

W październiku 2022 roku – po tym, jak Rosja zaczęła naloty na energetykę Ukrainy, by „zamrozić” ją podczas nadchodzącej zimy i złamać wolę oporu – ogłosiliśmy w „Tygodniku” zbiórkę dla ukraińskich obrońców i dla cywilów szczególnie dotkniętych wojną. Dziś, po ponad siedmiu miesiącach jej trwania, można pokazać bilans zbiórki.
Paczka pana Grzegorza z Bobrownik Śląskich była wtedy jedną z pierwszych, które przyszły do redakcji. Znajdował się w niej też dziecięcy rysunek: uśmiechnięty tygrys i pozdrowienia dla nieznanego (jeszcze) odbiorcy. Rysował Gustaw, syn pana Grzegorza. Ich paczka trafiła do Bachmutu, do żołnierza z 24. Brygady, która broniła (i nadal broni) tego miasta.
„Ten rysunek Gustawa miał być wesoły i chyba się udało. Mam nadzieję, że śpiwór nie będzie musiał być za długo używany, że zima będzie ciepła, i że skończy się ten zły sen” – napisał pan Grzegorz w odpowiedzi na podziękowanie, które mu posłałem. Wtedy jeszcze mogłem wysyłać podziękowania na paczki; wkrótce stało się to fizycznie niemożliwe – tyle ich przychodziło.
Tych siedem miesięcy w liczbach wygląda (w skrócie) tak:
– to 11 wyjazdów, podczas których byliśmy zarówno na Ukrainie zachodniej i centralnej (Lwów, Drohobycz, Złoczów, Kijów), jak też przede wszystkim na wschodzie i południu: Dnipro, obwód doniecki (np. Kramatorsk, Pokrowsk, Drużkiwka), Krzywy Róg, Chersoń.
– to kilkanaście ton najróżniejszej pomocy dla walczących i dla cywilów (tych z Chersonia, żyjących na co dzień pod ostrzałami, albo tych z Drohobycza, którzy uciekli tam z Krymu i obwodu chersońskiego).
– to w szczególności: 55 agregatów prądotwórczych (podarowanych lub kupionych za środki wpłacane na konto Fundacji S.O.S. Ukraina, z którą współpracowaliśmy); prawie półtora tysiąca śpiworów (w większości zimowych); kilkaset polarów; kilkaset kompletów termobielizny; wiele pudeł i toreb z ciepłymi skarpetami, czapkami, rękawiczkami; buty i kurtki; ok. 150 kuchenek turystycznych (i kilkaset kartuszy z gazem do nich); 10 elektronarzędzi chirurgicznych do operacji, które trafiły głównie do szpitali w obwodzie donieckim, w tym do frontowych punktów stabilizacyjnych w Konstantynówce i Łymaniu (podarował je pan Rafał, właściciel firmy produkującej takie aparaty); rozmaity inny sprzęt dla szpitali polowych i punktów stabilizacyjnych (jak ok. 5 tys. podkładów chłonnych czy 400 litrów płynu fizjologicznego do infuzji); kilkaset latarek (głównie „czołówek”); powerbanki, termosy i grzejniki (te dla Chersonia); żywność długoterminowa (ok. 5 ton, głównie dla ludzi z Chersonia i okolicznych wsi); karma dla zwierząt; ok. 2,5 tys. czekolad. A także wiele innych rzeczy, czasem pozornie drobnych, jak chemiczne ogrzewacze do stóp i rąk, ważne dla przetrwania w warunkach ekstremalnych.
To wszystko było możliwe dzięki Wam, naszym Czytelnikom i Przyjaciołom, a także dzięki wsparciu naszych Przyjaciół i Partnerów, w tym kilku organizacji i firm z Polski i Niemiec. Otwierając paczki, trafiałem na Wasze kartki z pozdrowieniami dla odbiorców. Były też listy, np. od czytelnika, dziś emeryta, związanego rodzinnie z dawnymi ziemiami wschodnimi II RP, który, wymieniając kolejne ważne dla niego miejsca, pisał: „Wszystko to mam ciągle przed oczami, szukam informacji i wyobrażam sobie, jak tam jest teraz”. Widać było, że te paczki są przemyślane, spakowane pieczołowicie, że włożyliście w nie swój czas i wysiłek, również swoje uczucia.
I w pewnym sensie – one też tam pojechały. Bo, jak ktoś nam powiedział (przy okazji pierwszego wyjazdu do Chersonia): „Wieziecie także niematerialne dary: nadzieję, przyjaźń, braterstwo”.
Za kilka dni pojedzie kolejny transport: półtorej tony produktów spożywczych i artykułów higieny przysłanych przez przyjaciół z Niemiec dla ludzi z Chersonia. Tam nie działają sklepy (dwa markety, które się otworzyły, zostały 3 maja ostrzelane rakietami). I o takie produkty prosili Olga (ze stowarzyszenia rodzin z niepełnosprawnymi dziećmi) oraz Jurko, ksiądz prawosławny, którego cerkiewka, położona niebezpiecznie blisko Dniepru (za rzeką stoją już Rosjanie), służy za magazyn pomocy dla ludzi z miasta i okolicznych wsi.
„Zły sen”, o którym pisał pan Grzegorz z Bobrownik, jeszcze się nie skończył. Zatem i nasz ciąg dalszy trwa. ©℗
Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Masz konto? Zaloguj się
365 zł 115 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)