Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ale ponieważ dzieciństwo i kawałek młodości spędziłam nad morzem, moja wyobraźnia zdominowana jest przez rekwizyty morskie i nadmorskie. Do dziś patrzenie na morze, we wszystkich odsłonach pogód, to jest dla mnie kino światowe; mogę tkwić na brzegu godzinami i oglądać grę świateł na wodzie jak najbardziej ekscytujący film akcji. I – tak jak niektórym pisarzom – marzy mi się bezludna wysepka na własność. Tove Jansson to marzenie zrealizowała, ja nie mam szans, bo Bałtyk po polskiej stronie w wyspy nie obfituje. Może kiedyś napiszę sobie taką wyspę, przecież pisarz może mieć wszystko, jeśli tylko wystarczy mu fantazji.
Napisałabym też polskiemu Wybrzeżu inną architekturę, bo to, co się na przykład stało z Sopotem, to klęska. Zagęszczenie komercyjnych obiektów i przeciążenie wielkimi budynasami odebrało miastu lekkość; wydaje się, że jeszcze jeden hotel, a miasto przechyli się i wpadnie do Zatoki. Blokowiska, które już dawno obsiadły wzgórza morenowe wzdłuż całego Trójmiasta, i które widać jak na wystawie z okien SKM-ki, są jak nieuleczalna choroba. Zmienił się na niekorzyść także Hel – zabetonowany bez czułości. Już tam więcej nie pojadę. Mit Pomorza i północnych miast tego regionu stracił dla mnie wszelką moc. Pozostanie zamknięty w książkach Pawła Huellego i Stefana Chwina.
Rzeczywistość jest ponurą historią upadku stoczni, etosu Solidarności, no i owego urbanistycznego chaosu. Bałtyk to dla mnie już tylko literacka metafora i metafizyczne medium. Świetni pisarze i pomysłowi, aktywni animatorzy kultury – Pomorze ma do nich szczęście – są oni jednak twórcami mitów, napisanych wysp. Rzeczywistością jest Krzywy Domek w Sopocie, który jak błazen parodiuje sam siebie... ©
ANNA JANKO (ur. 1957) jest pisarką, autorką m.in. powieści „Dziewczyna z zapałkami”, tomu wierszy „Świetlisty cudzoziemiec”. Ostatnio opublikowała książkę „Mała zagłada” (2015).