Wyrocznia bez opamiętania

Zadaniem polityki obywatelskiej jest stworzenie przestrzeni, w której władza mogłaby się pohamować. Jeżeli nie zechce, trzeba ją do tego zmusić.

12.03.2016

Czyta się kilka minut

Marek Kuchciński, Jarosław Kaczyński, Mariusz Błaszczak i Joachim Brudziński, luty 2016 r. / Fot. Maciej Łuczniewski / REPORTER
Marek Kuchciński, Jarosław Kaczyński, Mariusz Błaszczak i Joachim Brudziński, luty 2016 r. / Fot. Maciej Łuczniewski / REPORTER

Czym jest zło, które jak ciemna chmura zawisło nad polskim życiem? I czy „zło” nie jest tu pojęciem zbyt mocnym? Ale jak go uniknąć, gdy w nasze myślenie i praktykowanie codzienności, publicznej i prywatnej, wkradł się lęk? Gdy nie potrafimy nazwać, opisać, skorygować naszego niepokoju, z pewnością otwierają się drzwi przed złem. Kto nie staje twarzą w twarz z lękiem, zaprasza ciemne siły. Kto nie daje wyrazu obawom, ten pewnego dnia obudzi się w świecie, gdzie lęk nie będzie zakłóceniem normy, tylko sam normą się stanie.

A przecież dzisiaj wielu z nas, obywateli, doznaje poczucia niepokoju wynikającego z gwałtownego kruszenia się reguł, zasad i instytucji stanowiących do tej pory – nie tylko z racji litery prawa, ale nade wszystko z żywionego przez nas przeświadczenia o ładzie wynikającym z przyzwoitego i zrozumiałego postępowania – jakąś przed niepokojem zaporę.


CZYTAJ TAKŻE:

  • Ks. Adam Boniecki: W czasach PRL-u, w sporach władz PRL z Solidarnością, Kościół był wzywany do pełnienia roli mediatora, co nie budziło poważniejszych wątpliwości. 
     
  • Michał Szułdrzyński: PiS zaostrza język i zapowiada, że nie ugnie się w sprawie Trybunału Konstytucyjnego, bo wie, iż nie panuje nad sytuacją.
     
  • Prof. Marcin Matczak, prawnik: Obecna większość mówi, że Trybunał Konstytucyjny nie może sprzeciwiać się woli narodu. Ale kiedy ta większość robi coś niekonstytucyjnego, też sprzeciwia się woli narodu – suwerena, który uchwalił konstytucję.

Zapora była to może „teoretyczna”, może „odległa”, lecz jednak stanowiła ostatnią linię obrony każdego z nas. Cieszy mnie, że zrozumiało to ugrupowanie Razem, które po serii lekceważących wypowiedzi na temat Trybunału Konstytucyjnego przyznało, że to, co się dzieje wokół tej instytucji, to eskalowanie przez rządzących kryzysu „dla partyjniackiej kalkulacji” o „dramatycznych konsekwencjach dla autorytetu państwa”. Swoim zachowaniem i sposobem uprawiania polityki obecna władza otwiera drzwi przed złem o trudno przewidywalnych skutkach.

Nasilający się konflikt wokół Trybunału, a zwłaszcza kształt, jaki przyjmuje towarzysząca mu retoryka, jasno dowodzi, że to, co Adrian Zandberg z Razem w cytowanym oświadczeniu nazwał „partyjniacką kalkulacją”, jest najbardziej widocznym powodem niepokoju. Nie żeby PiS nie miał w polityce zawłaszczania stanowisk poprzedników; czyniły to i inne rządy, ale nigdy sposób i tempo tego procesu nie były tak gwałtowne, a pazerność i chciwość stanowisk tak jawna i tak niszcząca dla sfery publicznej.

Nowość wprowadzona nocą przez obecną władzę polega na tym, że przedstawia ona swe poczynania (często prawnie i moralnie wątpliwe) jako nieodwracalny triumf dobra. „Dobra zmiana” nie wzięła się znikąd. Jest streszczeniem ideologii będącej źródłem naszych obaw. O ile rządy PO i PSL były całkowicie bez-ideowe (a w drugiej kadencji powiedziałbym, że wręcz bez-myślne), teraz obywatele otrzymali nie tylko „idee”, ale także „myśli”. Co więcej, są to „idee” i „myśli” jedynie słuszne, a ponieważ nigdy nie należy zwlekać z szerzeniem takowych, stąd i pośpiech nocnych obrad, głosowań i zaprzysiężeń. Wszak moc nie lęka się ciemności. Kłopot w tym, że moc obecnie panująca sama jest mroczna i takąż ciemność wokół siebie szerzy. PiS i jego rządy dopuszczają się najpoważniejszego psucia państwa od momentu jego utworzenia w roku 1989.

Stąd NAUKA PIERWSZA: jeżeli słusznie skarżymy się na politykę bez wizji, nie powinno to oznaczać, że dla prostego odwrócenia biegu rzeczy mamy głosować na tych, którzy jakąś wizją (niechybnie wiele nam obiecującą) próbują nas oczarować. W konsekwencji płynie z tego nauka druga: trzeba poświęcić wiele pracy (także, a może nawet przede wszystkim, edukacyjnej), by nauczyć się wspólnie o ideach i cnotach publicznych rozumnie (a nie partyjnie) rozmawiać (kto to dzisiaj czyni?). Po to, by ustrzec się urzeczenia ideami pozornymi, zwodniczymi, nierzadko (vide nacjonalizm) groźnymi w skutkach. To obowiązek wszystkich nauczycieli i wychowawców; obowiązek przez dzisiejszą „urynkowioną” i „upraktycznioną” szkołę całkowicie zaniedbany. Działania PiS-u psują nie tylko państwo, ale samą ideę obywatelstwa.

Oto zaproszenie do zła wysłane w imię „dobrej zmiany”: dla panującej ideologii celem działania nie jest ta czy inna idea uznana (być może nie bez racji) za „niesłuszną”, celem jest bezwarunkowe zniszczenie tego, który myśl ową głosi. Wprowadzam zło do świata wtedy, gdy mówię: „to ty jesteś złem”. Nie oglądając się na nic, bez głębszego uzasadnienia i dowodów, rozdziela się dzisiaj role grzeszników i winowajców po to, aby usankcjonować własny obraz świata.

Ostatnie losy Lecha Wałęsy, który jest i pozostanie bohaterem, są tego bolesnym przykładem. Proroczo dał temu wyraz Szekspir w „Królu Learze”. Książę Kornwalii, dając wiarę podrzuconemu fałszywemu listowi, nie sprawdziwszy źródeł i faktów, bierze donoszącego na własnego ojca oszczercę Edmunda za wzór postępowania, obdarza hojnie stanowiskami, zaś niewinną ofiarę denuncjacji czyni upostaciowaniem zła. Trzeba fizycznie wyeliminować, zniesławić, zohydzić przeciwnika, bowiem to on jest złem. I ten pogląd trzeba narzucić wszystkim jako obowiązujący. To „zło obecne w samym ojcu” (przeł. Stanisław Barańczak) jest godne ukarania – wykrzykuje książę. Po takiej kwestii nie ma już powrotu do rozumnej rozmowy, zostaje ślepe okrucieństwo.

DRUGA LEKCJA tej samej sceny: gdzie w grę wchodzi ideologiczna, partyjniacka racja, wcześniej czy później dojdzie do brutalnej instrumentalizacji owej pozornie „czystej” i „bezinteresownej” prawdy. Im bardziej ideolodzy i funkcjonariusze partyjni starają się „stanąć w prawdzie”, tym większa powinna być nasza obawa, że nie o prawdę tu chodzi, lecz o interes i zleconą usługę. Doceńmy geniusz Szekspira: zaraz dowiemy się, że Księciu Kornwalii jest w istocie wszystko jedno, czy dostarczona mu informacja jest prawdziwa, czy nie. Jest ona przecież tylko towarem na politycznym targowisku i ma swoją cenę: „Prawda czy fałsz – dzięki temu zostałeś hrabią Gloucester” – oświadczy Edmundowi, składając mu dowód wdzięczności. Nikt lepiej nie ujął istoty popsutej polityki.

Stąd dla nas NAUKA TRZECIA: gdy ktoś przypisuje sobie rolę suwerena o nieograniczonym apetycie, który każe mu zmieniać nawet kształt tego, co było (wszak napisanie ról dla „nowych” bohaterów to sztandarowe zadanie obecnej władzy), będzie mógł te ambicje spełniać tylko niestrudzenie dzieląc i antagonizując wszystkich dookoła. Jean Starobinski, jeden z duchowych ojców Europy nowoczesnej, przestrzega przed „postawą siewców niepokoju, którzy uważają się za czystych i nieskazitelnych, ponieważ wytykają przywary innym” (przeł. Aleksandra Olędzka-Frybesowa).

A skoro tak, zatem i CZWARTA NAUKA stąd płynie: mamy moralny obowiązek protestowania przeciwko „siewcom niepokoju” i ich językowi zohydzającemu tych, którzy myślą inaczej. Gdy posłanka Pawłowicz wykrzykuje, że Trybunał „oszukuje ludzi”, wiceminister Jaki oznajmia, że posiedzenie TK to „spotkanie przy kawie i ciasteczkach”, gdy minister sprawiedliwości (!) Ziobro wywodzi, że sędziowie zebrali się, by próbować coś „czynić nieudolnie”, gdy poseł Żalek bredzi o tych, którzy nie są narodem, bo wywodzą się z niewłaściwych kręgów – nie wolno tego przemilczeć. W kraju prawdziwie respektującym prawa obywatelskie takie wypowiedzi obrażają i poniżają wszystkich obywateli (także, a może nawet przede wszystkim tych, co z właściwych, zdaniem władzy, tradycji się wywodzą).

Zaproszenie do zła nosi także sygnaturę odwetu. Jej oddziaływanie jest szczególnie złowrogie, bowiem jego źródłem jest zapamiętanie (się), podczas gdy polityce powinna przyświecać zasada opamiętania. Opamiętanie nie wyklucza poczucia urazy czy żalu za to, co stało się w przeszłości. Jednocześnie opamiętanie wyznacza granice, do których mogę uwzględniać w jakimś stopniu własne resentymenty. Po ich przekroczeniu będę już tylko szkodził sobie i innym. Z zapamiętaniem się jest zgoła inaczej: to beznadziejne zapętlenie się w sobie, we własnym ja, z którego nie ma wyjścia prócz narzucenia wszystkim obrazu świata jako rozbudowanej opowieści o mojej krzywdzie, którą czynię też waszą krzywdą. Już nie za wolność naszą i waszą, ale za moją i waszą krzywdę.

Dlatego zapamiętanie niszczy przestrzeń publiczną, sprowadzając ją do fantazmatów jednej osoby. Dlatego będziemy grzęźli w komisjach i podkomisjach smoleńskich; trzeba bowiem wykazać słuszność fantazmatu Przywódcy i usprawiedliwić jego gniew. Gniew ponad prawem i siła jako prawo (mamy przecież większość, więc nie musimy się z nikim liczyć) – oto konsekwencje zapamiętania się.

I to wiedział Szekspir. Gdy opanowany pasją tropienia (jak wiemy, całkowicie niewinnego) zdrajcy Książę Kornwalii będzie chciał przyspieszyć swe działania, odwoła się do zasady zapamiętywania się, która stanowi idealne emocjonalne zaplecze jego polityki. Tak ujmuje to w 7 scenie 3 aktu: „Choć trzeba formalnego sądu, / Żeby go stracić, jednak nasza władza / Ustąpi przed porywem gniewu. Ludzie / Mogę gniew zganić, lecz go nie powściągną”.

NAUKA PIĄTA płynąca z naszych rozważań byłaby następująca: wezwanie do opamiętania jest dzisiaj nieodzowne, i potrzeba wielkiego, długotrwałego, wspólnego wysiłku, aby okazało się ono skuteczne. Zadaniem obywatelskiej polityki jest więc dzisiaj stworzenie przestrzeni, w której władza mogłaby się opamiętać. Jeżeli nie zechce, trzeba ją do tego zmusić. Działania KOD-u stanowią nadzieję; wbrew temu, co mówią przedstawiciele władzy, nie stosują „mowy nienawiści”, nie są skierowane przeciwko nim, ale przeciwko zatrważającym nadużyciom władzy. Postępowanie opozycji zniechęca – zamiast polityki opamiętania PO i Nowoczesna proponują nam ćwiczenia z zapamiętywania się. Śledzenie zeznań podatkowych oraz dat płatnych urlopów przedstawicieli władzy to nic innego, jak uczynienie tego, czego władza właśnie oczekuje – niemrawego dreptania jej dobrze wydeptanym szlakiem.

Zło raz zaproszone niechętnie opuszcza gospodarza. Argumentuje, że nie może tego uczynić, bowiem zagarnąwszy jakąś przestrzeń, samo staje się jej gospodarzem. Wyobrażam sobie, że uwzględniwszy realia twardej walki o głosy, w których ścierają się sprzeczne poglądy i obietnice, po akcie wyborczym i oficjalnym ogłoszeniu wyników dokonuje się przetłumaczenie sytuacji politycznej z języka zmagania na język zaproszenia. Społeczeństwo dbające o swój ład i pax iustitiae, na podstawie własnej decyzji zaprasza pewną grupę polityków do sprawowania władzy. Nigdy nie zdarza się, że wszyscy przyjmują ów wybór gości z entuzjazmem, ale z pewnością wszyscy chcieliby uszanować porządek właściwy gościnności.

Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że w Polsce jest to wysiłek jednostronny. Gdy władza powtarza kilka razy dziennie, że „posiada mandat” (właśnie posiada, a nie ma, gdyż „posiada” od razu nadaje wszystkiemu ton powagi i oficjalności) do sprawowania rządów, sprawia fałszywe wrażenie, iż poparcie jej udzielone było jeśli nie miażdżące, to w każdym razie wystarczające, by pominąć wszystkich tych, którzy jej nie poparli. Tymczasem, jak wyliczają socjologowie, jest to grupa nader liczna, bo mniej więcej 70-procentowa.

I znów wszechwiedzący Szekspir. W tej samej 7 scenie aktu 3 „Leara” pojmany Gloucester, domniemany zdrajca i szpieg francuski fałszywie oskarżony przez Edmunda, zostaje przywiązany do krzesła. Za chwilę Książę Kornwalii wyłupi mu oczy, ale zanim to nastąpi, Gloucester wykrzyczy pytanie, które powinno wybrzmieć dziś mocno w Polsce: „Co wy robicie? Przyjaciele, przecież / Jesteście mymi gośćmi! Jakże można / Czynić mi taką podłość?”.

Oto LEKCJA SZÓSTA: trzeba uczynić wszystko, co można, aby wspólnie dopracować się takich warunków służby publicznej, w których polityk będzie gościem, a nie pasożytem społeczeństwa. Na razie widać jasno, że obecna władza przejęła funkcje właścicielskie i na każdym kroku łamie zasady gościnności jako warunku dobrej przestrzeni publicznej. Także zasady zwykłej grzeczności i przyzwoitości.

NAUKA SIÓDMA: patrzmy na posunięcia władzy i znajdujmy połączenia między poszczególnymi decyzjami. Niechęć PiS-u wobec uchodźców jest tylko przedłużeniem głębokiej niechęci, jaką obdarza znaczny procent obywateli własnego kraju. Kto mówi swemu sąsiadowi, że jest obywatelem drugiej kategorii, nie będzie w stanie pojąć, zrozumieć i pomóc temu, kto mówi innym językiem i wyznaje innego Boga.

Trwa więc polityka „ryglowania bram” (to też Szekspir! – tak na końcu 2 aktu mówi Książę Kornwalii, chcąc odciąć się od tych, którzy mogliby zagrozić jego politycznej rozgrywce), stanowiąca swoistą formę opisanego wcześniej zapamiętywania się (w urazach, fobiach, resentymentach). To, co przedstawia nam obecna władza z jej nachalną i archaiczną polityką historyczną, jest w istocie niczym innym jak re-wizją – odwróceniem się od przyszłości po to, by wciąż odtwarzać na nowo to, co minione. Będziemy więc powtarzać lekcję powstań, Smoleńska, grupy rekonstrukcyjne dzielnie pomaszerują przez lasy szlakami żołnierzy wyklętych. Zapewne po to, by utrwalić błędy, zwłaszcza te krwawe, a na krwi – jak się nam dowodzi – funduje się naród.

NAUKĘ ÓSMĄ formułuję zatem krótko: należy pamiętać o ostrzeżeniu Marcina Króla o tym, iż nacjonalizm to znakomite narzędzie pozyskiwania głosów. Ale nie wolno też zapominać o tym, że uruchamia ono łacno demony, nad którymi potem trudno zapanować. Te demony już krążą po Polsce, co widać było choćby na nagraniu z poznańskiego tramwaju, gdzie grupa narodowościowo zdrowo wyglądających wyrostków zelżyła pasażera zapowiadając, że niebawem dojdzie do władzy i dopiero wtedy się zacznie. Niepokój przed uświęconymi majestatem Jasnej Góry demonami narodowców nie jest niepokojem wydumanym.

Rozbudowane uzasadnienie tej tezy będzie NAUKĄ DZIEWIĄTĄ: wobec powszechności stosowania przymiotnika „narodowy” jest naszym obowiązkiem wykazać się ostrożnością w jego użyciu. Nie aby podważyć jego znaczenie, lecz by ocalić je przed niszczącym zawłaszczeniem przez jedną partię i styl myślenia. Tak użyte, pojęcie to zaczyna wyłącznie dzielić. Pytania kim/czym jest naród, kto go stanowi, na jakich prawach i w poczuciu jakich obowiązków, jakie są ponadnarodowe fundamenty wspólnoty, powinny pojawić się na lekcjach szkolnych i uniwersyteckich seminariach. Są zbyt poważne, by zostawić je manipulacjom nieodpowiedzialnych w swej ideologicznej zachłanności polityków.

Mówi się o nowoczesności, że zrodziła się ku melancholii. To obdarzone szlachetnym rodowodem greckiej medycyny pojęcie przewija się przez pisma filozofów. Zapytajmy tylko, czy polityka prowadzona obecnie nie stoi pod znakiem Saturna, tego odwiecznego patrona melancholijnego usposobienia. Ma ów bóg swoje dobre strony; wszak patronuje rolnictwu i zbiorom, żniwom i nasionom. Troszczy się o historię. Ale po przekroczeniu pewnej granicy, za którą zapomina się o wolności i wyobraźni, staje się zabójczy, mrożąc wszystko lodowatym spojrzeniem narzucającym wszystkim jeden obowiązujący sposób myślenia. Patron i twórca saturnicznej polityki (czy nie jest to rola Jarosława Kaczyńskiego?) jest więc tyleż mentorem i starym mędrcem, co rzucającym na wszystkich cień groźnym wcieleniem kompleksów i fobii, które pragnie uporządkować tak, by porządek ten objął całą bez wyjątku rzeczywistość.

Jak powiedziałby James Hillman, gdy „negatywny senex [chłodny rozum przepracowujący na swój pozornie racjonalny sposób urazy i traumy – TS] jest oddzielony od swojego aspektu puer [żywioł młodzieńczej wyobraźni, sporu poglądów – TS]”, mądrość starego człowieka staje się niebezpieczna, bowiem „kiedy jest na pierwszym planie, zdaje się zagarniać całą władzę dla siebie, paraliżując wszystko inne. Sprawia, że dana osoba nie jest w stanie podjąć żadnej decyzji bez poradzenia się (…) wyroczni” (przeł. Anna Szyjkowska i Grzegorz Czemiel). Kiedy słyszymy, jak kolejni, niestarzy przecież wiekiem, politycy PiS-u, zapytani o cokolwiek, wydobywają z siebie zdania będące powtórzeniem sądów Prezesa, czy nie dowodzi to wszechobecności mrożącego spojrzenia właściwego negatywnej stronie Saturna?

NAUKA DZIESIĄTA i ostatnia mogłaby więc brzmieć tak: zastanówmy się wspólnie, a zatem bez wyłączania kogokolwiek, jak sprawić, by nasza polityka i życie publiczne duchowo odmłodniały, zachowując wzorce pozytywnych (a więc nieparaliżujących swą władzą) starych mędrców, niepozbawiających – jak teraz – ludzi prawa do samodzielności krytycznej refleksji. By miały zbawienny dystans do samych siebie, swego ja i właściwych mu uroszczeń.

Jarosław Kaczyński okopany w swych traumach i fantazjach historycznych, które usiłuje narzucić całemu krajowi, jest takiego dystansu pozbawiony w sposób kliniczny. Tymczasem dopiero taki dystans otwiera przestrzeń, w której tworzy się aura życzliwa kompromisowi i porozumieniu. A obydwa są zjawiskami potrzebnymi nam jak powietrze. Nawet uśmiech (dziś z mocy lodowatego spojrzenia Prezesa wymazany z twarzy władzy lub zastąpiony szyderczym wykrzywieniem) jest w niej możliwy i nie przynosi wstydu. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Literaturoznawca, eseista, poeta, tłumacz. Były rektor Uniwersytetu Śląskiego. Stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Członek Komitetu Nauk o Literaturze PAN, Prezydium Komitetu „Polska w Zjednoczonej Europie” PAN, Prezydium Rady Głównej Szkolnictwa… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2016