Wypstrykanie w dolinie

Wenecja Północy, Paryż Wschodu, Druga Japonia. Dolina Krzemowa Unii Europejskiej i tak dalej, i tak dalej. Otóż bardzo, od dziecka, lubimy przyrównania i parabole tego rodzaju.

19.04.2019

Czyta się kilka minut

Człowiek wysiadał z pociągu, dajmy na to w Tczewie, i od razu natykał się w lokalnej prasie, bez której nie ma udanych wakacji, na tego typu fantazje wzmagające poczucie dumy. Zawsześmy też marzyli, by ktoś, gdzieś, kiedyś, w świecie użył frazy w rodzaju Warszawa Zachodu, co barwnie kreśliłoby piękno, dajmy na to, Paryża. Niestety z podobnych atrakcji mamy tylko Warszawę Zachodnią. Jest to skądinąd miły przystanek kolejowy, ale doprawdy nic więcej i bez przesady.

Przechodząc do konkretów, nie wiemy zaiste, co można mieć na myśli używając określenia Dolina Krzemowa na cokolwiek w Polsce. Jest w tym oczywiście głównie solidny kompleks, plus silne oderwanie od rzeczywistości, bądź są to zaawansowane majaki pod wpływem zjedzenia psiurów. Po co się od rzeczywistości odrywać? Na to pytanie mogą odpowiedzieć tylko medycy, którzy – to nasze zdanie – powinni mieć główną rolę w definiowaniu sytuacji w Polsce. Analitycy innych branż się tu nie sprawdzali, nie sprawdzają i nie sprawdzą. W tym sensie wszystkim dzisiejszym maturzystom odradzamy podejmowanie studiów na kierunkach takich jak nauki polityczne bądź socjologia, mocno zaś zalecamy studiowanie medycyny, a w ostateczności farmakologii. Kto nie ma czasu na mozoły uniwersyteckie i szarpaninę z łaciną lekarską, winien pójść do znachora do terminu. Zaiste po miesiącu będzie mógł śmiało występować w telewizji, a wcześniej zostać sobie premierem – dajmy na to – Morawieckim, jest to bowiem tak niesłychanie prostym wyzwaniem, że doprawdy ze świecą szukać podobnych.

Sprawa o poniekąd podobnej etiologii, jak nasza krzemowość, dolinowatość, by nie rzec: silikonowość, to nieco niespodziewana – jakby przedwyborcza, ale może nie tylko – akcja Gospodarza przeciw walucie europejskiej. Kto żyje w Dolinie Krzemowej Unii Europejskiej od urodzenia, ten wie świetnie, że nikt tu nie miał, nie ma i nie będzie miał nigdy zamiaru wprowadzić euro. Nie bądźmy dziećmi, ekonomia nie ma tu nic do rzeczy, ważna jest tylko magia, duma i jeden z najdziwniejszych sentymentów, jaki z tego bredzenia wyziera, a mianowicie miłość do słowa „złotówka”. Skądinąd krytykowanie kogokolwiek za okazywanie miłości jest nie fair.

Idźmyż dalej, wydaje się bowiem, że jesteśmy już blisko mety. Gdy oto zbierzemy wszystko, co zostało powiedziane, odkąd Beata Szydło zdecydowała się aplikować na zagraniczną posadę płaconą w euro, odkąd podjęła heroiczną decyzję, że spędzi kilka lat w towarzystwie tłumacza symultanicznego bądź też internetowego translatora, wszystko to było dziwne i nieoczekiwane w swej oczywistości. Przypomnijmy, dużo było mówione o lekcjach masturbacji dla nieletnich, o homoseksualnym potopie, o dolinach krzemowych i o obcych, w tym o walutach obcych, i znowuż o bezbożnej lewicy. Otóż zebrawszy to wszystko do kupy, mamy uczucie niedojedzenia i jednak niedochlania. Czemu? Pytamy siebie samych. Przecież wszystko to jest w guście i trendzie. Skąd zatem czczość? Skąd poczucie braku? Okropnego przynudzania?

Oto mamy odpowiedź. Wszystko o wszystkim i o wszystkich PiS już powiedział, wszystkie nowiny już z siebie wypstrykał, zdefiniował świat, jego teraźniejszość, wczorajszość i przyszłość. Doszczętnie. Rozegzaltował masy na dowolny temat i nic już nie ma do dodania. To dlatego tak słabowicie i nieprzejmująco brzmią dziś groźby i wieszczby na temat śmierci przebiednej złotóweczki, i zapewne nikomu nie skoczyło ani nie spadło ciśnienie, gdyśmy się dowiedzieli z amerykańskiej telewizji, że Doliną Krzemową jesteśmy. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 17/2019