Wypominki

No to znów mamy Święto Zmarłych, „po kościelnemu” Dzień Zaduszny.

24.10.2016

Czyta się kilka minut

 /
/

Dzień wcześniej obchodzimy uroczystość Wszystkich Świętych. Jeśli „wszystkich”, to zarówno tych z urzędowym certyfikatem świętości, którzy i tak w kalendarzu mają swoje miejsce, jak i tych, a nawet przede wszystkim tych „nieoficjalnych”: świętych niekanonizowanych ani nawet niebeatyfikowanych. Choć bez urzędowego dokumentu, i tak są świętymi, są w niebie i – jak to się mówi – oglądają Boga twarzą w twarz. Bohaterami Dnia Zadusznego są dusze przebywające w czyśćcu. Oczywiście nie wiemy, gdzie kto aktualnie przebywa ani – co jeszcze komplikuje modlitwę za zmarłych – jak się ma czas ewentualnej pokuty po tamtej stronie do czasu mierzonego przez nas na tym świecie. Jednak, nie wchodząc w szczegóły, za zmarłych w Dniu Zadusznym się modlimy.

Laickie „Święto Zmarłych” to nade wszystko pamięć. To ich święto, bo ich w tym dniu wspominamy. Pamięć zresztą w tym dniu łączy wierzących i niewierzących. Jednych prowadzi na cmentarz wiara, innych obyczaj i tradycja, wszystkich potrzeba pielęgnowania pamięci, przynajmniej w tym jednym dniu, jak śpiewa Jan Krzysztof Kelus: „W alejach niezasłużonych / na grobach znanych żołnierzy / zapalmy raz w roku światełka / kupione u bab i harcerzy”.

A w kościołach czyta się wypominki. Przed ołtarzem ksiądz w komży trzyma w ręku plik papierów, kartek i karteczek, na których parafianie spisali swoich zmarłych, chcąc się za nich w tych dniach modlić. Niektóre są tak nabazgrane, że trzeba się nabiedzić, by – Boże broń – nie przekręcić nazwiska. Na początek ksiądz mówi: „Polecajmy Bogu dusze zmarłych”, potem czyta imiona i nazwiska zmarłych niedawno oraz zmarłych dziesiątki lat temu. Co jakiś czas przerywa czytanie, intonuje trzykrotne „wieczne odpoczywanie racz im dać Panie” i podejmuje odczytywanie. I tak do następnego „wiecznego odpoczynku”. Zawsze na wypominkach w kościele jest mnóstwo ludzi. Wspólnie odmawiają „wieczne odpoczynki” za tych, których nie znali, i cierpliwie czekają, by ksiądz nareszcie wymienił ich dziadków, babcie, krewnych i przyjaciół. Głośno i wyraźnie, z imienia i nazwiska. To ten najważniejszy moment, ważniejszy niż wspólny „wieczny odpoczynek” za zmarłych z kilkunastu kartek.

Różne formy zaduszkowych modlitw już za mojego życia zanikły, a wypominki pozostały. Jak Polska długa i szeroka, w Dniu Zadusznym ksiądz wychodzi przed ołtarz z plikiem kartek i czyta imiona, nazwiska, i czyta, czyta... Myślę, że w tej trwałości wypominków wyraża się nie całkiem uświadomione przekonanie, że musimy pamiętać o tych, z których jesteśmy, bo jeśli zapomnimy, to wkrótce nie będziemy wiedzieli, kim sami jesteśmy. Od przodków otrzymaliśmy geny, ale geny to nie wszystko. Na to, kim dziś jesteśmy, wpłynęło mnóstwo spotkanych w życiu ludzi: idole naszego dzieciństwa, ci, których staraliśmy się naśladować w młodości, autorytety, mistrzowie, przyjaciele, wrogowie itd. Ich zaś także tworzyły spotkania, niektóre z zamierzchłej dla nas przeszłości.

W naszej redakcji jest zwyczaj, że co roku, kilka dni przed Dniem Zadusznym, jedziemy na tyniecki cmentarz, by porządkować znajdujące się tam groby naszych Ojców i Matek, poprzedników, redaktorów „Tygodnika Powszechnego”: Anny i Jerzego Turowiczów, Jurka Kołątaja, Hanny Malewskiej, Bronka Mamonia, Mietka Pszona, Jacka Susuła, Tadeusza Żychiewicza, Henia Krzeczkowskiego... (Tych, co leżą na innych cmentarzach, wspominamy w naszych wypominkach na listopadowej mszy św. za nich). Wszyscy ci z tynieckiego cmentarza są mi bliscy, dzięki wiele lat trwającej wspólnej pracy w „Tygodniku”, ale większość krzątających się na cmentarzu koleżanek i kolegów nigdy w życiu ich nie spotkała. A przecież dla wszystkich są to groby bliskich, bo my wszyscy z nich, bo bez nich dziś nie byłoby „Tygodnika Powszechnego”.

Dobrze, że przynajmniej raz w roku są Zaduszki (jeśli kto woli – Święto Zmarłych) z wypominkami, wędrówkami na cmentarze i porządkowaniem grobów, bo nie dają umrzeć pamięci, bez której niebawem zapomnielibyśmy, kim jesteśmy. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2016