Wyklęty lud ziemi i światło zbawienia

Poszli, znaleźli Dzieciątko w żłobie.... Ilu z nas by poszło i znalazło? Kto by w ogóle poszedł? Co najwyżej moglibyśmy po kolacji popatrzeć, gdyby pokazano w telewizorze. Powiedzielibyśmy, że to okropne: noworodek w żłobie, poród w stajni, w grocie...

21.12.2003

Czyta się kilka minut

 /
/

Chrystus urodził się za miastem, poza nawiasem cywilizacji, bo w normalnych domach nie było miejsca. Umarł też poza miastem, razem ze skazańcami wyrzuconymi poza nawias społeczeństwa. Początek był taki, nie inny, i kto wie, czy do zrozumienia chrześcijaństwa nie jest konieczne przekroczenie granicy dzielącej świat dobrze się mających od świata wyrzuconych na margines. Takie przekraczanie nie jest przyjemne. Nawet Piotr nie miał ochoty znaleźć się po stronie oskarżonych i skazanych, wykluczonych. Wykrzykiwał: “nie znam tego człowieka". Inni uczniowie po prostu uciekli.

Kościół jest “skazany" na biednych, krzywdzonych, wydziedziczonych i słabych. Kiedy zaczyna się ich wypierać lub kiedy od nich ucieka, przestaje być sobą. A jest to realna pokusa. Ukrzyżowanego ubierano w szaty królewskie, wkładano na Jego głowę koronę, budowano kościoły jak pałace z bajki. I co? Przyszedł święty Franciszek i zrobił dla chrześcijaństwa więcej niż kilku papieży razem wziętych, albo Matka Teresa z Kalkuty - przemówiła do sumienia świata skuteczniej niż Jan Paweł II, który zresztą sam to potwierdził. Jeśli nas, chrześcijan, nie ma tam, gdzie walczy się o los słabych, biednych, krzywdzonych, to gdzie my w ogóle jesteśmy?

Rozmowa w katedrze

Katedra Nossa Senhora Măe de Deus w Porto Alegre, przy Rua Duque de Caxias 1047, była projektowana na podobieństwo wielkich rzymskich bazylik. Kopuła - 10 metrów szerokości - jest jedną z największych na świecie. Kolumny, atrium, trzy nawy. Budowana od lat dwudziestych XX wieku, ukończona w 1986 r., z wmurowanymi w ściany sarkofagami arcybiskupów, mroczna i wielka, w niewielkim stopniu przypomina rzymskie bazyliki. Może to wina pomalowanych olejną farbą na czekoladowo ścian, może obrazów i rzeźb w stylu najgorszych brazylijskich kiczów. Przed katedrą - oddzielony od niej ulicą skwer z obeliskiem, pyszna zieleń, ławki, huśtawki dla dzieci.

Idąc wzdłuż katedry, ostro w dół biegnącą ulicą Ducha Świętego, trafia się na kurię arcybiskupią. Żwir, kolejne dziedzińce, biuro wydawania metryk, przez okno widać długie półki z kartotekami. Do kurii wchodzi się skromnym wejściem. Duża sala przecięta balustradą, za nią kilka biurek, przy jednym mężczyzna, przy drugim kobieta. Przy balustradzie starszy ksiądz w białej koszuli z koloratką czyta przedstawione mu przez stojącego po drugiej stronie mężczyznę dokumenty, potem je podpisuje. Zauważam, że na serdecznym palcu ma prosty, srebrny pierścień.

Altamiro Rosato, biskup-emeryt, w przeszłości ordynariusz jednej z diecezji w północnej Brazylii, potem w Porto Alegre, nadal pełni tu jakieś funkcje. Jakie? Nie śmiałem go pytać. W Światowym Forum Społecznym nie uczestniczył, wie tyle, że w piśmie archidiecezji ukaże się artykuł na ten temat. Owszem, był aktualny ordynariusz, arcybiskup Dadeus Grings. - Był? - dziwię się. - W programie nie zauważyłem. Może zresztą przeoczyłem. Nie da się przeczytać linijka po linijce liczącego blisko 80 stronic programu, wydrukowanego gęsto jak książka telefoniczna, ale nie w porządku alfabetycznym. Wśród uczestników dziesiątków, jeśli nie setek seminariów, odczytów, paneli, wystaw, przedstawień, w tej masie nazwisk i nazw organizacji mogłem arcybiskupa przeoczyć. Był zaproszony na jakieś seminarium prawników. Prasa nie zwróciła na to większej uwagi. Zresztą w tej masie ludzi...

Właściwie zrozumiałe, że był, bo Forum odbywało się w siedzibie PUK - katolickiego uniwersytetu, którego kanclerzem jest arcybiskup. Pytam: czy to, że na Forum forsowano nie tylko treści zgodne z duchem Kościoła, ale także raczej z nim sprzeczne, nie przeszkadzało użyczeniu siedziby katolickiej uczelni na tę imprezę? Lepiej być obecnym niż się odcinać - tłumaczy biskup-emeryt. To dopiero trzecie Forum. Poczekajmy, niech się rozwija. Na pytanie, czy jest możliwe - jak słyszałem od jednego z pracowników PUK - że w pracach Forum uczestniczyło ok. 5 tysięcy księży i zakonnic, mój rozmówca z powątpiewaniem kręci głową. Chyba eks-księży, ci - jak nam wiadomo - stanowili tam osobną grupę, której przewodniczył człowiek świecki. Jednym z wykładowców był Leonardo Boff, jeden z twórców teologii wyzwolenia. Upewniam się: on jest eks-księdzem? Tak, z tego, co pisze i mówi, trudno wywnioskować, czy w ogóle jeszcze jest wierzący - odpowiada biskup. Dorzucam prowokacyjnie: był też Gustavo Gutiérrez. Biskup Altamiro się uśmiecha: Gutiérreza dobrze znam. To dobry proboszcz. Proboszcz? Oczywiście, Gutiérrez stale jest proboszczem, dużo jeździ po świecie, ale wciąż opiekuje się wiernymi.

Pytam o to, co trapi mnie najbardziej: w końcu na Forum oprócz różnych dziwnych rewindykacji główny nurt stanowiły problemy bliskie chrześcijaństwu: głód, niesprawiedliwy podział dóbr (90 proc. dóbr spoczywa w rękach 20 proc. ludzkości, przeważnie żyjących w krajach bogatej Północy), los ludzi “bez ziemi", pokój, sprawiedliwy handel, zadłużenie krajów ubogich, los kobiet, bezrobocie, problem wolności, kara śmierci, śmiertelność niemowląt i tak dalej.

Uczestnikami byli w przeważającej liczbie Brazylijczycy i od nich słyszałem, że wszystkie polityczne i społeczne ruchy w tym kraju wywodzą się z Kościoła katolickiego. Może więc, choć nie nazwane chrześcijańskim, Forum było wydarzeniem ze swej natury chrześcijańskim? Wyszły z Kościoła, to prawda - potwierdza stary biskup - wyszły i poszły sobie dość daleko. Teologia wyzwolenia zmieniła się w ideologię wyzwolenia i wszystko to nie jest zbudowane na zasadach chrześcijańskich. Tak, są ludzie, którzy występują w imieniu Kościoła, ale oni studiowali socjologię, nie teologię. Takie wydarzenia są zdominowane przez politykę i ideologię, są niejasne, pomieszane.

Potem rozmawiamy o księżach zaangażowanych w “Duszpasterstwo ludzi bez ziemi". Mój entuzjazm biskup chłodzi realistycznym opisem tych, o których w tej walce chodzi. Są tacy, którzy małe, rozproszone poletka sprzedali i teraz walczą o możliwość zdobycia ziemi w jednym kawałku. Są tacy, którzy nigdy w życiu ziemi nie uprawiali, ludzie bez - rozdziela słowa - “agro-kultury", tych trzeba najpierw wychować do pracy na ziemi. To w większości Czarni i indios. U nich nie ma kultury pracy, nie ma jej nawyku. Kiedy zarobią na przeżycie kilku dni, przestają pracować. Są wreszcie i ci, którzy w wyniku różnych, niezawinionych okoliczności rzeczywiście znajdują się w sytuacji dramatycznej. Tym należy pomagać, ale drogą do poprawy sytuacji - zdaniem Kościoła - jest reforma agrarna, a nie okupowanie ziemi. Oczywiście trzeba ich bronić. Sam kiedyś w mojej diecezji powstrzymałem gubernatora, który dla ich poskromienia wysłał wojsko - mówi mój rozmówca. Ale w ten sposób sytuacji się nie zmieni.

Rozmawiamy stojąc, biskup co chwila przerywa, czyta i podpisuje dokumenty, rozmawia z księżmi. Cóż, powiada, to jest marksizm, to jest socjalizm, a socjalizm nigdzie jeszcze nie zaradził ludzkiej nędzy. Stary, mądry brazylijski biskup, którego nic nie jest w stanie zgorszyć ani zadziwić. Przez lata był z tymi ludźmi, dobrze zna ten kraj i zbyt wiele pięknych haseł i obietnic już słyszał.

Wieża Babel

Światowe Forum Społeczne w Porto Alegre (styczeń 2003) miało w sobie coś z wieży Babel. Prasa używała takich określeń, jak “kalejdoskop idei", i nieśmiało wskazywała na rzucające się w oczy sprzeczności. Impreza była ogromna. Uczestniczyło w niej ok. 100 tys. osób, w tym 20 763 akredytowanych delegatów, reprezentujących 5717 organizacji pozarządowych ze 156 krajów. Odbyło się 1286 spotkań. Forum obsługiwało 4094 dziennikarzy, przybyły 1423 pojazdy z rejestracjami 51 krajów. Policja interweniowała ok. 50 razy, przeważnie w związku z kradzieżami aparatów fotograficznych, magnetofonów itp. Koszt - ponad 12 i pół miliona realów (1R$ = 1 zł, ma jednak znacznie większą siłę nabywczą w Brazylii niż złoty w Polsce), wliczając w to koszta związane ze sprowadzeniem wykładowców, które wziął na siebie zarząd miasta. Głównym źródłem pieniędzy były wpływy z opłat akredytacyjnych uczestników (ok. 800 tys. dolarów USA). Rząd stanowy wyasygnował 600 tys. dolarów, sponsorzy (Petrobaras i Banco do Brasil) - 400 tys. Poważny wzrost obrotów odnotowano w hotelach, restauracjach, sklepach (mówi się o dodatkowym dochodzie wysokości 30 milionów realów).

Hasło Forum: “Inny świat jest możliwy" nie precyzowało, o jaki świat chodzi. Oczywistym było dla każdego, że o lepszy. Dlatego wiele miejsca zajęło ukazywanie zła świata, który istnieje. Gdybym chciał się pokusić, mając obraz mniej niż fragmentaryczny tych wszystkich spotkań, o określenie zła, które w optyce Forum najbardziej ciąży nad światem, wymieniłbym głód, niesprawiedliwy podział dóbr w świecie, amerykański imperializm, wojny (Bliski Wschód, Irak), brak wolności... O wolność i sprawiedliwość upominali się przedstawiciele najbardziej pokrzywdzonych społeczeństw, a także homoseksualiści. Międzynarodowy Trybunał Kobiet mobilizował opinię uczestników seminarium przeciw amerykańskiej blokadzie Kuby, Kubańczycy zresztą byli bardzo czynni. W kilku miejscach głosili chwałę Fidela Castro i rewolucji (m.in. pani Alejda Guevara, córka mitycznego Che, którego wydrukowany na koszulkach portret zdobił wiele młodych piersi). Zwykle temat spotkania przyciągał adherentów głoszonych idei. Nie zawsze. Kiedy palestyńscy pacyfiści (głównie kobiety) rozpoczęli w akademickim teatrze swoje seminarium, Palestyńczycy niepacyfiści (wyłącznie mężczyźni) ostentacyjnie opuścili salę i po chwili pod drzwiami rozpoczęli hałaśliwą demonstrację. Naturyści gdzieś biegali na golasa, nie było ich wielu i niedaleko dobiegli, bo zatrzymała ich policja.

Seminarium prowadzone przez redakcję i stowarzyszenie francuskiego tygodnika “La Vie" dotyczyło globalizacji i “obywatelstwa świata". Byłem jednym z tych, którzy mówili na temat “Kiedy Kościół uczestniczy w walce o nowe obywatelstwo, zwłaszcza w sytuacjach trudnych (dyktatury, niedorozwój...)". Seminarium koncentrowało się na dwóch problemach: obywatel - współtwórca ekonomii i obywatel - współtwórca polityki. Chodziło - jak powiedziano - o przemyślenie nowego sposobu obywatelstwa i demokracji.

Polskie pytania

Opowieść o czasach PRL-u i “Solidarności" układała się sama (nie miałem napisanego tekstu, przed spotkaniem mogłem zaledwie naszkicować, co będę mówił) i ona wypełniła całość mego wystąpienia. Teraz chodzi za mną pytanie o to, co powiedziałbym w drugiej części tego referatu. O godnej najwyższego podziwu działalności “Caritas"? O albertynkach i albertynach, o siostrze Małgorzacie Chmielewskiej i innych, którzy jak ona są solidarni z “najmniejszymi braćmi"? O fundacjach, takich jak powstała w archidiecezji warszawskiej “Fundacja Nadzieja", która ma nieść pomoc finansową i organizacyjną bezrobotnym, wspierając ich w tworzeniu małych przedsiębiorstw? Pewnie o tych wszystkich formach solidarności należałoby powiedzieć. I mogę się domyślać, o co by mnie pytano. Czy w kraju takim jak Polska, w którym cztery miliony obywateli żyją w warunkach poniżej minimum egzystencji, w którym ta liczba nie maleje, lecz wzrasta, Kościół katolicki (nie, nie chodzi tu o Episkopat!) czyni coś, by filozofii zysku, którą się przedstawia jako filozofię rozwoju, przeciwstawić filozofię ludzkiej solidarności? Spytano by też, czy Polacy są zainteresowani udziałem w obejmującym dziś wszystkie kontynenty wysiłku budowania “nowego obywatelstwa" światowego? Czy światu, którego struktury bogatych czynią jeszcze bogatszymi, a biednych i słabych odpisują na straty, proponują rozwiązania inne, które w innych miejscach i sytuacjach daleko bardziej skomplikowanych niż polska zostały wypracowane i są po trochu wprowadzane, jak np. na odcinku tanich medykamentów w Ameryce Łacińskiej?

Owszem, nad Forum unosiły się miazmaty znanej nam komunistycznej retoryki. Owszem, Kuba, a prawdopodobnie nie tylko ona, starała się ubijać tam polityczne interesy. Niestety, zabrakło mocnej obecności tych, którzy dzięki własnym doświadczeniom z realnym socjalizmem potrafią natychmiast się zorientować w takich procedurach.

Co mamy czynić

“Poszli, znaleźli Dzieciątko w żłobie...". Znalezienie noworodka w oborze, rodziny w kanałach czy na dworcu kolejowym, to kłopot. Przecież nie przyjmiemy ich do naszych domów, a w noclegowniach dla bezdomnych jest za ciasno i wszystko wskazuje na to, że będzie coraz ciaśniej. Coraz więcej ludzi dobrej woli łączy wprawdzie swe wysiłki, by dzieci nie rodziły się w stajni, by świat uszanował słabych braci, którzy o własnych siłach nie mają żadnych szans. 23 miliony osób na świecie, z Północy i Południa, podpisało petycję domagająca się anulowania długów krajom Trzeciego Świata. Głoszący nadejście Chrystusa Jan Chrzciciel na pytanie, “co mamy czynić", mówił z porażającą precyzją: “kto ma dwie suknie, niech jedną odda temu, który nie ma, a kto ma żywność, niech tak samo czyni". Na tym polega “prostowanie dróg" i “nawrócenie serca". Oddać jedno z dwóch posiadanych ubrań, oddać zapasy żywności potrzebującemu, znaczy zakłócić poczucie własnego bezpieczeństwa, ale bez tego nie ma mowy o spotkaniu Przychodzącego ani o żadnym nawróceniu.

Dlatego Jan Paweł II kreśląc kierunki rozwoju planetarnego społeczeństwa nie mówi ogólnie o sprawiedliwości, ale o jej specyficznej formie, którą określa jako solidarność. Nie jest ona - według Papieża - nieokreślonym współczuciem czy powierzchownym oburzeniem wobec zła dotykającego bliskich czy dalekich. Jest mocną i trwałą wolą angażowania się na rzecz dobra wspólnego, czyli dobra wszystkich i każdego, bo wszyscy jesteśmy naprawdę odpowiedzialni za wszystkich. Tak dziś Kościół odczytuje Ewangelię.

Jak więc można spokojnie patrzeć na to, jak rośnie liczba ludzi, którzy nie dysponują nawet minimum środków koniecznych do życia? Godzić się z tym, że coś w całym światowym systemie niedobrze funkcjonuje? On stał się naszym bratem, byśmy byli sobie braćmi. A my? “My nic nie rozumiemy, ledwie ze strachu żyjemy. Gloria, gloria in excelsis Deo".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 51-52/2003