Wyklęty

Czarni są dla niego komunistami, biali bronią demokratycznego porządku. Nie widzi tego, że czarni walczą z dyskryminacją rasową, sprzeciwiają się kolonialnej niesprawiedliwości.

23.09.2019

Czyta się kilka minut

Janusz Waluś na transparencie narodowców, Kraków, 28 lutego 2018 r. / JAREK PRASZKIEWICZ / FORUM
Janusz Waluś na transparencie narodowców, Kraków, 28 lutego 2018 r. / JAREK PRASZKIEWICZ / FORUM

Janusz Waluś – zawodowy kierowca tira, emigrant z Polski, w 1993 r. zamordował z zimną krwią z powodów politycznych Chrisa Haniego, jednego z najważniejszych polityków Republiki Południowej Afryki. Pewien działacz partii konserwatywnej udostępnił mu adres ofiary i pistolet z tłumikiem. Człowiek, który zupełnie spokojnie żył w Polsce, na emigracji dopuścił się zbrodni.

Mordy

Kiedy myślimy o zniesieniu apartheidu w RPA, rzadko przychodzi nam do głowy polski kontekst tego przewrotu. To jego historię odkrywa w swojej najnowszej książce reporterskiej Cezary Łazarewicz „Nic osobistego. Sprawa Janusza Walusia”.

W jego dorobku to kolejna opowieść łącząca morderstwo i proces sądowy. Autor poszukuje historii przestępstw, w których wątki kryminalne łączą się z politycznymi, czysta przemoc stanowi pochodną systemu politycznego. Tak było w jego wcześniejszych książkach – „Elegancki morderca” opowiadał o Władysławie Mazurkiewiczu, podszywającym się pod pracownika UB, straszącego potencjalnych świadków powiązaniami z wyższymi czynnikami. Na początku lat 50. w Polsce Mazurkiewicz budził strach. Długo zwodził milicję i prokuraturę, motał w śledztwie, posługując się ciągle tajemniczymi koneksjami.

W „Żeby nie było śladów”, nagrodzonym Nike reportażu o zabójstwie Grzegorza Przemyka, przemoc zdarza się na skutek zatrzymania maturzystów przez ZOMO. Nie doszłoby do niej jednak, gdyby nie przyzwolenie władzy, a nawet nakaz stosowania przemocy wobec aresztowanych przeciwników politycznych.

Wątek przemocy rozszerza się i komplikuje w „Koronkowej robocie”, opowieści o sprawie Gorgonowej. Łazarewicz bowiem przekonany jest o winie Rity Gorgon, ale jednocześnie pokazuje, jak fatalna pozycja kobiety w społeczeństwie dwudziestolecia wywołuje jej desperację. Gorgonowa nie ma szans na rynku pracy, w rodzinie swojego pracodawcy jest kochanką i służącą jednocześnie. Nie ma więc żadnych praw, syn z legalnego związku został odebrany przez teściów, na horyzoncie majaczy rozstanie z kochankiem i utrata córki.

Podobny mechanizm przedstawienia przemocy jako wypadkowej różnych czynników społecznych pojawia się w „Nic osobistego”: Janusz Waluś wyjeżdża z Polski jeszcze komunistycznej, choć nie ma na koncie specjalnie bolesnych zderzeń z systemem. Osiada w RPA, podejmuje pracę fizyczną, żyje sam. Napięcie rasowe interpretuje w porządku, jaki przywiózł ze sobą z Europy: czarni są komunistami, biali bronią demokratycznego porządku. Szybko staje po stronie Burów, potomków białych osadników, utożsamia się z nimi, choć mieszka w RPA stosunkowo krótko. Nie widzi tego, że czarni walczą z rasową dyskryminacją, sprzeciwiają się kolonialnej niesprawiedliwości.

U Łazarewicza Waluś jest impregnowany na lawinowo postępujące zmiany i jednocześnie szuka dla siebie uszlachetniającego kontekstu: jest jak komandos, który zabiłby Hitlera w 1933 r. i ocalił świat przed II wojną. Sam zgłasza się do Clive’a Derby’ego Lewisa, jednego z członków Partii Konserwatywnej. Sądzi, że zamach dokonany na czarnym polityku doprowadzi do zamieszek, a te zmuszą rząd prezydenta Frederika de Klerka do ostrej reakcji, zatrzymają postępujący rozpad rządu i stopniowe oddawanie władzy. Chrisa Haniego uznają z Lewisem za szczególnie niebezpiecznego, bo ten ma przeszkolenie wojskowe i stoi na czele militarnej organizacji Umkhonto we Sizwe (Włóczni Narodu). Zabija Haniego przed jego domem, na oczach jednej z córek, odjeżdża i zaraz zostaje zatrzymany.

Wyklęty

Łazarewicz spotkał się z Walusiem w południowoafrykańskim więzieniu. W reportażu precyzyjnie rekonstruuje jego przebiegi myślowe, wyobrażenia i przekonania, opowiada o dniu w celi, narzuconej samodyscyplinie, która ma go ocalić od upadku i depresji.

Choć akcja reportażu rozgrywa się w RPA, to jest to – jak inne opisywane przez Łazarewicza historie – opowieść o Polsce. Bo Waluś osadzony w więzieniu, skazany na dożywocie, pielęgnujący wiarę katolicką w wersji przedsoborowej, uprawiający zupełnie nieświadomy rasizm (ciągle powtarza, że zabił Haniego z powodów światopoglądowych, a nie rasowych), bardzo szybko staje się bohaterem polskich narodowców i neopogan. Burowie, czczący rocznicę bitwy, w której osadnicy z Europy wymordowali Zulusów, niewiele różnią się tu od polskich narodowców, wysyłających Walusiowi kartki świąteczne do więzienia. Neopoganie domagający się przywrócenia kultu boga Światowita pikietują w sprawie uwolnienia Walusia, uznając w nim bohatera walki o prawa białej rasy. Sympatia i podziw dla Walusia – co wyraźnie mówi Łazarewicz – łączy różne grupy, nie tylko chłopaków ze środowisk dresiarskich i kibicowskich. Jego wielkimi orędownikami są pracownicy naukowi, nauczyciele, redaktorzy, historycy z IPN-u, organizujący sesje pod tytułem „Czy Janusz Waluś jest ostatnim żołnierzem wyklętym?”.

Łazarewicza zawsze pociągają paradoksy prawa, w jego reportażach proces oraz reakcje społeczne na zachowanie oskarżonych zamieniają się w opowieść o spektaklu, bo tylko tak można przedstawić napięcie między istniejącymi przepisami, niezawisłością sali sądowej i gorączką opinii publicznej. Spektakl sądowy w „Nic osobistego” odbywa się dwa razy: najpierw gdy Waluś wraz z Lewisem oczekują na wyrok – wszyscy domagają się kary śmierci, chcą zobaczyć upokorzonego mordercę, czekają na jego przerażenie, błaganie o łaskę. Łazarewicz zderza furię społeczną, pragnienie zemsty, wymierzenia kary oraz pogardę Walusia, który nie chce się ukorzyć – odmawia zabrania głosu przed sądem. „To przecież nie było nic osobistego” – tłumaczy. Łazarewicz zamienia się wtedy w scenografa, przyglądającego się dekoracjom, badającego tło spektaklu. Zmiany polityczne, umacnianie władzy przez Nelsona Mandelę stanowią kontekst dla dramatycznego procesu i wpływają na atmosferę sali sądowej, szanse na wysokość wyroku.

Waluś i Lewis są pierwszymi białymi skazanymi na śmierć za zabójstwo czarnego, takiego wyroku prawo RPA nie odnotowało jeszcze nigdy. I znów Łazarewicz podkreśla paradoks: obaj oskarżeni pogardzają prezydentem de Klerkiem, uważając go za polityka słabego, miękkiego. Ale to jednak de Klerk w 1989 r. zawiesza wykonywanie wyroków śmierci. Po raz drugi ten spektakl rozegra się wtedy, gdy Waluś i Lewis w 1996 r. napiszą wniosek do Komisji Prawdy i Pojednania o objęcie ich amnestią. Próbują udowodnić, że zabójstwo Haniego było aktem dokonanym w czasie wojny. Chcą się włączyć w szeroki nurt rozliczania apartheidu, bo ta komisja ma za zadanie ujawnienie zbrodni, jakich dokonywały służby specjalne oraz Włócznia Narodu.

Okazuje się jednak, że najważniejsze w procesie zawsze są dekoracje. Komisja przesłuchuje, rozlicza i skazuje na 212 lat więzienia Eugene’a de Kocka, szefa jednostki specjalnej odpowiedzialnej za polityczne mordy. De Kock wychodzi na wolność, nie wiadomo jednak dokładnie kiedy, ponieważ sąd informując o ułaskawieniu, utajnił jednocześnie datę zwolnienia go z więzienia. Waluś pozostaje w celi, bo nie potrafi udowodnić, że działał na zlecenie Partii Konserwatywnej.

Dorośli i dzieci

W tle historii Łazarewicza zawsze pojawia się rodzina – destrukcyjny wpływ rodziców na życie dzieci, zamknięcie im życiowych wyborów, uwikłanie w zdarzenia, na które nie mają żadnego wpływu – jego druga obsesja, wątek przypominający tragizm z antycznych sztuk teatralnych. Ujawnia się ona dzięki temu, że Łazarewicz sięga daleko poza scenę zbrodni i salę sądową.

W „Żeby nie było śladów”, reportażu napisanym z punktu widzenia ojca Grzegorza Przemyka, pokazywał historię działalności opozycyjnej Barbary Sadowskiej, jej artystyczny styl życia i środowisko, w którym się obracała. Sięgał w ten sposób do tezy mówiącej, że Przemyk został zamordowany z powodu solidarnościowej aktywności matki, jako rodzaj przestrogi dla innych i kary dla niej. Choć teza ta nie znajduje potwierdzenia w jego opowieści, to cała historia rodzinna jasno pokazuje, że Grzegorz nie mógł wyrosnąć na chłopaka potulnego – musiał stawiać się w czasie wylegitymowania i na komisariacie. Łazarewicz nie uznaje wcale, by ta buntownicza postawa uzasadniała dramatyczną śmierć, ale w ramach tego fatalnego splotu okoliczności opór przyczynił się do agresji zomowców. Bo rządzili oni, chłopcy z prowincji, wychowani w poszanowaniu władzy, wstępujący do ZOMO w ramach awansu klasowego.

Taki sam fatalizm losu podkreśla Łazarewicz w opowieści o Gorgonowej: jej córka urodzona w czasie romansu z architektem Zarembą uniknęła społecznej anatemy, bo ojciec zmienił nazwisko i chronił córkę przed domysłami osób postronnych. Całe odium z powodu pokrewieństwa poniosła druga, nieuznana już przez niego córka Ewa, urodzona w więzieniu, po procesie. Wychowana w sierocińcu, nigdy przez matkę nieodnaleziona, żyła w jej cieniu, wyrzucana z pracy i sekowana przez otoczenie jako córka Gorgonowej.

Motyw determinacji, fatalnego spiętrzenia zdarzeń powraca i w „Nic osobistego”: córka Walusia, porzucona przez ojca opuszczającego Polskę, nie ma szans na normalny związek z nim. Gdy ma 14 lat, międzynarodowi dziennikarze najeżdżają Radom w poszukiwaniu jej i matki, chcą zrobić materiał o mordercy słynnego polityka. Córki zamordowanego Haniego także nie mają szans na normalne życie: jedna umiera z powodu przedawkowania narkotyków, druga zmaga się z nałogami, ale pisze książkę o żałobie po śmierci ojca. Odwiedza Walusia w więzieniu i wielokrotnie z nim rozmawia. W końcu nawiązuje się między nimi dziwna więź, która sprawia, że morderca jej ojca dzwoni do niej co roku z życzeniami urodzinowymi.

Dzieci okazują się tu resztkami, jakie rzeka historii wyrzuca na brzeg. Od najmłodszych lat noszą piętno odziedziczone po rolach i działaniach rodziców, muszą swoim życiem płacić cenę za ich wybory. Dorośli budują tutaj relatywny system moralności, uważają, że istnieje jakiś wyższy cel usprawiedliwiający morderstwo, szukają uzasadnień historycznych. Dzieci nie mają wątpliwości, że granice moralności są jasno wytyczone. Córka Haniego i zarazem świadek jego śmierci mówi: „Mam czternaście lat i wiem, co jest dobre, a co złe. To, co zrobili, było złem”.

Prawda historyczna, polityczna tożsamość, rozgrywanie pamięci historycznej, uprawiane przez Walusia i jego zwolenników, zderzają się z pamięcią domową i osobistą żałobą. Jedna podgryza drugą, walczą o głos, o rację. Łazarewicz nigdy nie wybiera pozy trybuna ludowego, nie daje wykładu wartości, nie nakazuje opamiętania. Wbija wzrok w ziemię. Czasem to najlepsza strategia reporterska. ©

Cezary Łazarewicz, NIC OSOBISTEGO. SPRAWA JANUSZA WALUSIA, Post Factum, Katowice 2019

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 39/2019