Wyjście z galerii

Przewrotny i wielopoziomowy „Performer” odsłania nie tylko mechanizmy rynku sztuki, ale też jałowość artystycznych gestów.

05.10.2015

Czyta się kilka minut

Anita Piotrowska /  / Fot. Grażyna Makara
Anita Piotrowska / / Fot. Grażyna Makara

Czy sztuka współczesna odmieni polskie kino? To podszyte nadziejami pytanie zadajemy, ilekroć któryś z twórców związanych dotychczas z galerią sztuki chwyta za kamerę, by zrobić film przeznaczony dla publiczności kinowej.
Krytyka Polityczna zdążyła już nawet wydać o tym książkę – „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej” pod redakcją Jakuba Majmurka i Łukasza Rondudy. I nawet jeśli na razie jest to nie tyle zwrot, ile trend, to tytuły takie jak „Summer Love” Piotra Uklańskiego, „Z daleka widok jest piękny” oraz „Huba” Anki i Wilhelma Sasnalów czy „Walser” Zbigniewa Libery można uznać za rodzaj kontrabandy w polskim myśleniu o filmie. Powstały, by wywołać ferment, odświeżyć narracyjne struktury, przenicować zgrane tematy. Najbliżsi spełnienia tych postulatów okazali się Sasnalowie, którzy wątki przepracowane zarówno przez tak zwaną sztukę krytyczną, jak i kino głównego nurtu (pożydowska amnezja polskiej wsi, los „ludzi zbędnych” w nowym systemie zaprogramowanym na sukces) przełożyli na zupełnie nowy, ekspresyjny język filmowy.

Tymczasem przed nami dzieło niejako programowe dla całego zjawiska.

Nagrodzony w Berlinie „Performer”, zrealizowany przez wspomnianego historyka sztuki i kuratora Łukasza Rondudę oraz filmowca Macieja Sobieszczańskiego, otwiera przed widzem świat sztuki współczesnej, przede wszystkim jednak dokonuje ciekawego przejścia: zamienia performance w kino, a kino w performance. Tytułową postać i zarazem siebie samego gra uznany twórca multimedialny Oskar Dawicki. Relacje filmowego performera z innymi postaciami składają się na mały traktat o byciu artystą w dzisiejszym świecie zdominowanym przez „przemysł sztuki”. Twórca w coraz większym stopniu staje się tu marką i celebrytą, kalkulującym swoje artystyczne posunięcia i ograniczonym przez własny wizerunek.

Towarzysząca mu galerzystka (Agata Buzek) próbuje ratować „Dawickiego” z depresji, a jednocześnie kombinuje, jak tu ją dobrze sprzedać. Młody marszand (Jakub Gierszał) nie kryje nadziei, że ceny prac „Dawickiego” pójdą w górę, jeśli ten się zabije. W jednej z zabawniejszych scen grupa zblazowanych artystów zastanawia się przy wódce, co jeszcze, prócz rzecz jasna Holokaustu, opłaca się wziąć na warsztat. Czym by tu wstrząsnąć, skoro wszystko już było? Dywagacje na ten temat cynicznie podsumowuje w innej scenie „Najdroższy Polski Artysta” (Andrzej Chyra): „Skoro już o nic nie chodzi, to trzeba mieć coś z tego przynajmniej”. Zgodnie z tą zasadą bohaterowie włamują się w nocy do domu śpiącej Andy Rottenberg (była dyrektor „Zachęty” pojawia się na moment we własnej osobie), by – w celach tyleż artystycznych, co komercyjnych – ukraść jej worek ze śmieciami.
Podwójna obecność Dawickiego jest w filmie okazją, by opowiedzieć nie tylko o nim samym czy o mechanizmach rynku sztuki, ale także o daremności artystycznych gestów, o zużyciu konceptów.

Lustrem dla performera, z coraz większą desperacją walczącego o własną autentyczność, jest jego mistrz Zbigniew Warpechowski, grający tu samego siebie. Bohater odwiedza go umierającego w szpitalu i próbuje pożegnać... kolejnym performance’em. I to jest właśnie w „Performerze” najciekawsze: opowieść o artyście opętanym tematem śmierci i obsesją idealnego sklejenia życia ze sztuką zbudowana została w dużej mierze z artystycznych pomysłów prawdziwego Dawickiego i zilustrowana archiwalnymi materiałami z wystąpień jego mentora.

Niektóre – jak performance Dawickiego „Drzewo wiadomości” z 2008 r., przedstawiający artystę w słynnej brokatowej marynarce wchodzącego na jabłoń, by ponadgryzać wszystkie rosnące na niej owoce – zyskują w scenariuszu dodatkowy stopień ironii.

Podobnie jest zresztą z samym filmem, który trafiwszy z galerii do systemu kinematografii, a co za tym idzie – w obieg festiwalowy i dystrybucyjny, w sposób chyba nie całkiem zamierzony wkracza na kolejny poziom opowieści o funkcjonowaniu współczesnej sztuki. ©

​PERFORMER – reż. Łukasz Ronduda, Maciej Sobieszczański, Polska 2015. W kinach od 9 października.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 41/2015