Wygumkować, wyciąć, zakazać

Po śmierci Popiełuszki władza usuwała wszelkie informacje na jego temat. Dziś teczka z ingerencjami cenzorskimi to wymowne świadectwo rodzącego się kultu męczennika. Publikujemy homilię ks. Józefa Tischnera, poświęconą śmierci ks. Popiełuszki, którą cenzura usunęła z 47. numeru „Tygodnika” w listopadzie 1984 roku.

11.03.2019

Czyta się kilka minut

Ks. Jerzy Popiełuszko obok Barbary Sadowskiej na pogrzebie jej syna, Grzegorza Przemyka, skatowanego przez milicję, Powązki, 19 maja 1983 r. / CHRIS NIEDENTHAL / FORUM
Ks. Jerzy Popiełuszko obok Barbary Sadowskiej na pogrzebie jej syna, Grzegorza Przemyka, skatowanego przez milicję, Powązki, 19 maja 1983 r. / CHRIS NIEDENTHAL / FORUM

Usuwano nie tylko teksty dotyczące śmierci i pogrzebu warszawskiego kapłana, ale też np. ostatnie słowa rozważań różańcowych poprowadzonych przez Popiełuszkę na kilka godzin przed jego por­waniem 19 października 1984 r. w kościele w Bydgoszczy.

Do jednej z pierwszych ingerencji doszło w tekście przygotowywanym do publikacji na łamach „Tygodnika Powszechnego”. Był to apel Seweryna Jaworskiego z 21 października 1984 r., w którym informowano o całodobowym czuwaniu modlitewnym w intencji uprowadzonego kapłana w kościele św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu, gdzie Popiełuszko pracował od maja 1980 r. „Udział w czuwaniach, modlitwie i mszy św. – pisano w tekście wyciętym przez cenzora – jest wyrazem nie tylko troski o los naszego duszpasterza, ale również sprzeciwem wobec terroru i gwałtu – obcych chrześcijaństwu i nauczaniu ks. Jerzego”.

Dochodziło też do sytuacji absurdalnych. Ingerencja cenzorska nie ominęła popularnego wówczas radiowego serialu „W Jezioranach” nadawanego do dziś w Programie 1 Polskiego Radia. Z listy dialogowej odcinka, który miał być wyemitowany już po pogrzebie księdza, wycięto fragment rozmowy bohaterów na temat zdjęć księdza Popiełuszki, które dla jednej z bohaterek miały być „najświętszą pamiątką...”.

Od samego początku tej ofensywy w ingerencjach cenzorskich starano się przede wszystkim pomijać aspekt męczeństwa księdza. Sam generał Wojciech Jaruzelski (ówczesny premier) podczas tajnej narady w listopadzie 1984 r. powiedział o księdzu Popiełuszce, że „on jest męczennikiem nie za wiarę, ale za politykę, za sianie nienawiści”.

Początki kultu

Jednym z pierwszych kapłanów, którzy publicznie mówili o potrzebie beatyfikacji Popiełuszki, był ks. Stanisław Suchowolec – wówczas wikary w rodzinnej parafii ks. Jerzego, Suchowoli. W dniu pogrzebu Popiełuszki – w sobotę 3 listopada 1984 r. – ks. Suchowolec złożył w Warszawie oświadczenie przed kamerą Niezależnej Telewizji Mistrzejowice (NTV): „Rodzice księdza Jerzego – mówił – mimo rozpaczy, są bardzo dumni ze swojego syna. Mama powiedziała, że ona to rozumie, że trzeba, żeby syn oddał swoje życie, aby w Polsce było dobrze. Ja z kolei ze swojej strony obiecuję, że dołożę wszelkich starań, żeby zapewnić im opiekę. Bo potrzeba im opieki kogoś, kto tak jak ich syn nosił sutannę, tak jak ich syn chciał po prostu dobrze”.

Dwa dni po pogrzebie ks. Popiełuszki do prymasa Józefa Glempa trafiła podpisana przez 178 osób (pracowników jednego z warszawskich szpitali) oficjalna prośba o to, by Kościół rozpoczął starania o bea­tyfikację męczennika. 19 listopada 1984 r. podobną prośbę do prymasa skierowali kapłani archidiecezji warszawskiej wraz z biskupem pomocniczym Zbigniewem Kraszewskim. Blisko pięciuset studentów KUL wysłało w tym samym czasie do prymasa petycję w sprawie beatyfikacji zamordowanego kapłana. Do warszawskiej kurii oraz do stołecznej parafii św. Stanisława Kostki pisali coraz częściej ludzie z całej Polski, nawróceni i uzdrowieni za przyczyną ks. Jerzego.

Cenzorskie nożyce

Pogrzeb kapłana-męczennika nie zmienił postawy komunistycznych mediów i cenzorów. Dalej konsekwentnie wycinano z planowanych tekstów prasowych wszelkie informacje dotyczące śmierci i kultu Popiełuszki. Usuwano teksty homilii (obok publikujemy zatrzymane wówczas kazanie ks. Tisch­nera), ale też wspomnień. Jednym z nich był tekst ks. Adama Bonieckiego, który miał się ukazać w 46. numerze „Niedzieli”. „Nie był politykiem – wspominał – był księdzem. Msze św. były zgromadzeniami modlitewnymi, nigdy manifestacją polityczną. Mogą potwierdzić to wszyscy, którzy w tych mszach św. uczestniczyli. Uczył ludzi przebaczenia, miłości, ale także odwagi w dawaniu świadectwa prawdzie. Wiedział, że za to świadectwo trzeba płacić wysoką cenę”.

Papież u grobu męczennika

Przełomem w lokalnym kulcie księdza (który poprzedza decyzję o rozpoczęciu procesu beatyfikacyjnego) stała się wizyta Jana Pawła II przy jego grobie. Doszło do niej podczas trzeciej pielgrzymki do ojczyzny: 14 czerwca 1987 r. (w niedzielę) papież za zgodą komunistycznych władz odwiedził parafię św. Stanisława Kostki i modlił się przy grobie ks. Popiełuszki. W programie wizyta ta miała charakter nieoficjalny i zaplanowano ją na kwadrans. Ostatecznie papież był na Żoliborzu prawie 40 minut. Nie wygłosił żadnego przemówienia. Modlił się w milczeniu, ucałował też grób męczennika. Później spotkał się m.in. z rodzicami zamordowanego kapłana. Papież powiedział wówczas do Marianny Popiełuszko: „Matko, dałaś nam wielkiego syna”. I usłyszał: „Ojcze Święty, nie ja dałam, ale Bóg dał przeze mnie światu!”.

Dziesięć lat później otwarto etap diecezjalny procesu beatyfikacyjnego ks. Jerzego Popiełuszki. W 2010 r. został błogosławionym. Obecnie trwa etap rzymski jego procesu kanonizacyjnego. ©

Podczas pisania tekstu korzystałem z materiałów archiwalnych przechowywanych w Archiwum Akt Nowych i książki M. Kindziuk „Popiełuszko. Biografia”, Kraków 2018.

Poniżej publikujemy kazanie ks. Józefa Tischnera, które zostało wygłoszone 5 listopada 1984 r. w Nowym Targu podczas Tygodnia Kultury Chrześcijańskiej na Podhalu. Cenzura usunęła je z 47. numeru „Tygodnika” w listopadzie 1984 r. Jego kopię odnalazłem w Archiwum Akt Nowych w dokumentach Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, sygn. 3842, k. 59-60.

NIEPUBLIKOWANA HOMILIA POŚWIĘCONA ŚMIERCI KS. POPIEŁUSZKI

Mamy w żywej pamięci wydarzenia minionych dni – męczeńską śmierć księdza Jerzego i jego wielki, wstrząsający sumieniami pogrzeb. Cisną się nam dziś na usta dwa pytania: co się właściwie stało i co z tego, co się stało, wynika dla nas, dla naszego życia i naszej pracy?

Zanim jednak spróbuję dać odpowiedź na te pytania, chcę na jedno zwrócić uwagę. Nie wiem, czy wy to tak odczuwaliście, ale ja czułem tak jakoś: dlaczego właściwie on, a nie ja? Przecież tam, gdzie zasadą i źródłem czynu jest bezprawie, każdy może być zabity. Mógł być zabity każdy ksiądz tutejszej parafii, mogłeś być zabity ty – ty, który stoisz w tym kościele, i ty, który znajdujesz się poza kościołem. Sytuacja bezprawia zagraża wszystkim. Dziś on, jutro ty, twój brat, a nawet – powiedzmy to jasno – twój towarzysz. Wszyscy są podejrzani, wszyscy mogą być obwinieni, wszyscy mogą być zabici. A więc, dlaczego on, a nie ty, nie ja? Jestem głęboko przekonany, że nie ma w tej chwili w tym kościele człowieka, który by nie czuł, że takie zagrożenie wokół nas wzbiera, i który by sobie nie mógł takiego pytania postawić. Ile razy zdarzy się wśród nas przypadek bezprawia, tyle razy ciśnie się na usta to pytanie: dlaczego właściwie on, a nie ja? Bezprawie dopuszcza wszystko przeciw wszystkim. Każdy jest wtedy winny. Jeśli tak, to – proszę bardzo – utopcie w Wiśle cały naród.

Po tej refleksji postawmy kluczowe pytanie: co się właściwie stało? Aby na to pytanie odpowiedzieć, trzeba sięgnąć do języka religii, ponieważ zwykły język ludzki tu nie wystarczy. Religia zna słowo innym językom nieznane – słowo: c u d. Tak, istotnie, stał się cud. Bo cóż to jest cud? Prawdziwy cud polega na tym, że na zło, które zostało zamierzone, nie powstaje zło, ale wielkie niezamierzone dobro. Oto nagle, gdy zniszczenie ma dojść do szczytu i przemienić się w katastrofę, dzieje się coś niezwykłego i zamiast katastrofy mamy coś wręcz przeciwnego – narodziny, tworzenie. Krew męczenników staje się posiewem wyznawców. I tak się właśnie stało. Przebudził się naród. Stał się naród. Znów czystym dźwiękiem zagrało nad naszymi uszami słowo: Ojczyzna. Niby wszystko to już kiedyś było, a przecież jakby nie było. Stało się to, co naprawdę jest. Polska – wielki zbiorowy obowiązek. I to właśnie jest ten cud.

Wrzucono do Wisły księdza i Polaka. Ale Wisła jest jak matka. Wisła zwróciła nam męczennika, urodziła męczennika. A on zasiał w naszych duszach nowe ziarno Ojczyzny.

Teraz jeszcze ostatnie pytanie: co z tego wszystkiego wynika dla nas, dla naszego życia i dla naszej pracy? Stało się męczeństwo. Skoro Bóg je dopuścił, widać, było dla nas potrzebne. Bośmy może spali, może się ociągali, może stracili ducha. Trzeba nam było twardego budzenia ze snu. Zarazem jednak trzeba nam było wskazówki: tak pracować, by nie było już potrzeba nowych męczeństw.

KS. JÓZEF TISCHNER

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 11/2019