Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dyrektor wielkiego przedsiębiorstwa rozmawia z kandydatem do pracy. Dyrektor: „Jakie jest pana wykształcenie?”. Kandydat: „Matura i szkoła jazdy”. Dyrektor: „Więc prowadzi pan samochód?”. Kandydat: „No nie, bo nie zdałem egzaminu na prawo jazdy”. Dyrektor: „Zna pan jakieś obce języki?”. Kandydat: „Niestety, do języków to ja nie mam zdolności”. Dyrektor: „Umie pan się posługiwać komputerem, zna pan jakieś programy?”. Kandydat: „O tak, umiem pisać w Wordzie”. Dyrektor: „A na rachunkowości się pan zna?”. Kandydat: „Nigdy nie próbowałem, ale może gdybym spróbował...”. Dyrektor: „A jak pana relacje z ludźmi? Dobrze się panu współpracuje z innymi?”. Kandydat: „Panie dyrektorze, ludzie są okropni…” i tak dalej. Wreszcie dyrektor konkluduje: „Proszę pana, jest u nas tylko jedno stanowisko, na które by się pan nadawał, ale niestety to stanowisko zajmuję ja”.
Czasem ta anegdotka przypomina mi się w okresie wyborów. Bo jak to jest, że normalnie każde zatrudnienie jest poprzedzone przestudiowaniem CV, rozmową kwalifikacyjną i okresem próbnym – że tak jest wszędzie, tylko nie przy wyborach, nawet poniekąd wyborach do Parlamentu Europejskiego? A są to jedne z największych na świecie wyborów bezpośrednich. Każdego eurodeputowanego osobiście wybierają współobywatele Unii. Wypracowano system chroniący małe państwa przed dyskryminacją i ograniczający zbytnią preponderancję wielkich (żaden kraj nie może mieć mniej niż sześciu lub więcej niż 96 posłów, a całkowita liczba posłów nie może przekroczyć 751). Tak więc obywatele UE wybierają konkretne osoby, upoważniając je w ten sposób do przemawiania i działania w ich imieniu. „Parlament Europejski – czytam na stronie Unii Europejskiej – jest sercem demokracji w Europie – reprezentuje 500 milionów ludzi (…) Uchwala, wraz z Radą UE, przepisy prawa europejskiego, w oparciu o wnioski ustawodawcze Komisji Europejskiej”. Ma więc ogromne znaczenie, decyduje o funkcjonowaniu całej Unii.
Tymczasem po tegorocznych wyborach do Parlamentu Europejskiego większość komentarzy skupia się na tym, jakie znaczenie będą one miały dla polskiej geografii politycznej. Jakby to, że PE jest władzą ustawodawczą, decydującą o funkcjonowaniu Unii, nie miało dla nas większego znaczenia. Wybory te są traktowane jako wstęp do naszych własnych wyborów parlamentarnych. Co dziwniejsze, często osoby, które się nie najlepiej sprawdziły na ważnych stanowiskach w kraju, są – jakby po to, żeby stąd się ich elegancko pozbyć – desygnowane do Parlamentu Europejskiego. I teraz one stają się architektami porządku europejskiego.
Czytaj także: Andrzej Stankiewicz: Klątwa króla Jarosława
A porządek ten bynajmniej nie jest raz na zawsze zabezpieczony. Niedawno Danuta Hübner, która jak mało kto zna Unię Europejską, ostrzegała na swym blogu przed przybierającymi na sile ruchami populistycznymi, które „są wykorzystywane przez tych, którzy chcą zaszkodzić Europie. Bo populizm w Europie idzie ręka w rękę z nacjonalizmem i antyeuropejskością”.
Działalność Parlamentu Europejskiego interesuje nas, by nie powiedzieć: obchodzi, niepomiernie mniej niż poczynania polskiego parlamentu. Tymczasem Unia Europejska, powstała stosunkowo niedawno (1 listopada 1993 r.), mimo wszystkich swych słabości otwiera dla naszego kontynentu niewyobrażalne możliwości. Dziś jednak blisko połowa obywateli UE nie dowierza w jej trwałość i obawia się rozpadu w ciągu najbliższych 10–20 lat. Jej wrogowie robią wszystko, by ją wewnętrznie skłócić i podkopać do niej zaufanie.
Jan Paweł II, który był głęboko przekonany o potrzebie integracji Europy, w adhortacji apostolskiej „Ecclesia in Europa” (29 czerwca 2003 r.) napisał: „pozostaje rzeczą niezwykle ważną, aby w procesie integracji Starego Kontynentu wziąć pod uwagę, że jedność nie będzie trwała, jeśli zostanie sprowadzona jedynie do wymiaru ekonomicznego, że musi ona polegać przede wszystkim na harmonii wartości, które winny wyrażać się w prawie i w życiu”.
Mówił też wprost: „nie będzie jedności Europy, dopóki nie będzie ona wspólnotą ducha”. Nawet jeśli dziś dla niektórych ludzi te słowa niewiele znaczą, to tym bardziej nie jest obojętne, czy wybierając swoich europosłów, braliśmy pod uwagę także i to kryterium. ©℗