Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ostał się jeno numer telefonu do cwaniaka, ale co z tego? Szukaj wiatru w polu, naiwniaku. Bezsilnie pielęgnuj swą bezradność w ostępach cyfrowego świata. Nie będziesz przecież kopał się z koniem. Niech ryczy z bólu ranny łoś, niech ranny daniel z bólu łka...
No właśnie – a może by tak zrealizować w XXI wieku szekspirowską tragedię zemsty? Zemsta nie tyle za ojca, co za konsolę do gier – co to, solennie z góry opłacona przelewem, rozwiała się niczym duch starego Hamleta na blankach Elsynoru? Angielski grafik komputerowy, niejaki Edd Joseph, przez ogromną część 24-letniego życia nie lubił sztuk Szekspira. Ale, jak się okazało, polubił. Zwłaszcza te dłuższe, jak przyznaje, bardzo docenił. Taki, dajmy na to, Hamlet: 22 600 angielskich wyrazów, czyli 1143 esemesy do oszusta. Kopiuj-wklej. Za darmo, w promocyjnej taryfie. Ale nie zaczęło się od Hamleta, na pierwszy ogień poszedł „Makbet”. Króciutki, w 600 esemesach na dobry początek. Las Birnamski poszedł do firmy-krzaka.
Zadziałało od razu, przestępca oddzwonił i zareagował stekiem bluzgów, więc szekspirowski neofita od razu szedł za ciosem: Cymbelin (847 wiadomości) oraz reszta – przeciętnie 792 esemesy na sztukę. Zło dobrem zwyciężaj. Chamstwo – ponadczasową poezją. Niech się cwaniaczek ukulturalni, odchami, przepraszam: zresocjalizuje. 29 305 esemesów dramatycznych dzieł Barda z pewnością zadziałało pozytywnie, przystawiło lustro, spowodowało katharsis – z pewnością katharsis baterii telefonu oszusta.
Że też nie wpadłem na tak genialne rozwiązanie, gdy zostałem podobnie oszukany. Nie chodziło o konsolę, tylko o deskorolkę dla córki. Pod choinkę zresztą. To znaczy: deskorolka miała się znaleźć pod choinką, nie córka – córka już pod choinką się pojawiła, kilkanaście lat wcześniej, jako urodzona w grudniu, dostarczona nawet przed czasem. Więc gdy zostałem gładko oszukany, wtedy, w grudniu po południu, w zamian za ową opłaconą deskorolkę, z terminem dostawy na św. Dygdy, co go nie ma nigdy, powinienem był oszustowi o fikcyjnym krakowskim adresie i jakimś komórkowym telefonie wysłać... „W poszukiwaniu straconego czasu”, dajmy na to. Wszystkie tomy, szczodrze, czym chata bogata, niech się rozsmakuje, niech sobie possie magdalenkę. Najpierw w oryginale, a później tłumaczenia. Na deser Knausgård. Ale nie miałem do tego ani głowy, ani wyobraźni. Nie jestem grafikiem komputerowym.
Wszystko dobre, co się dobrze kończy. W 861 esemesach. ©