Wspólne Słowo Boże

Każdy z Kościołów chrześcijańskich czyta Biblię według własnej tradycji. Czy jednomyślne tłumaczenie Pisma Świętego jest możliwe? W Polsce odpowiedź okazała się pozytywna.

30.03.2018

Czyta się kilka minut

Ekumeniczne święto Biblii  w kościele św. Jana w Gdańsku,  maj 2002 r. / ROMAN JOCHER / AGENCJA GAZETA
Ekumeniczne święto Biblii w kościele św. Jana w Gdańsku, maj 2002 r. / ROMAN JOCHER / AGENCJA GAZETA

Ksiądz Jakub Wujek – autor sławnego tłumaczenia Biblii na język polski – tak pisał o niekatolickim przekładzie Szymona Budnego, czyli Biblii nieświeskiej: „Heretycy ku potwierdzeniu swych błędów najwięcej te miejsca psują i fałszują, które baczą, że im są przeciwne”.

Czy ks. Wujek miał rację? Czy przekład Biblii ma charakter wyznaniowy, np. katolicki, protestancki czy żydowski? Przecież tłumaczenie tekstu z jednego języka na drugi nie jest kwestią takiej czy innej wiary, lecz dobrej znajomości języka, kontekstu i technik translacji. Dobre tłumaczenie to wynik dobrego warsztatu, a nie denominacji religijnej. A jednak w przypadku Pisma Świętego znakomita większość przekładów ma charakter konfesyjny – historia pokazuje, że bodźcem do powstania nowego tłumaczenia Biblii niemal zawsze było zapotrzebowanie konkretnej wspólnoty. Tak powstał Pięcioksiąg Samarytański (wspólnota Samarytan), Septuaginta (wspólnota Żydów aleksandryjskich), Wulgata (wspólnota Kościoła łacińskiego w IV w.), Die deutsche Bibel Marcina Lutra (rodząca się reformacja), Biblia gdańska (wspólnota protestancka w Polsce XVII w.), Przekład Nowego Świata (wspólnota Świadków Jehowy) czy tzw. Biblia Tysiąclecia (przekład dla Kościoła katolickiego w Polsce).

Opinia Wujka o Biblii nieświeskiej dobrze oddaje historyczny klimat „rywalizacji” różnych przekładów konfesyjnych. Od wieków tłumaczenia biblijne wzbudzały wielkie emocje i kończyły się zażartymi sporami, a nawet aktami przemocy. Dziś przekładowi Pisma Świętego nie towarzyszą już tak wielkie kontrowersje, jednak poszczególne wyznania podtrzymują swoje odrębne tradycje tłumaczeniowe.

Mozolne początki

Stąd ważnym i pożądanym zjawiskiem na rynku tłumaczeń Biblii są inicjatywy przekładów międzywyznaniowych. 17 marca tego roku zaprezentowano pierwszy polski przekładu Biblii Ekumenicznej. Po 23 latach od rozpoczęcia projektu w 1995 r. polscy chrześcijanie otrzymali Przekład Ekumeniczny (PE). Powstał on z inicjatywy Towarzystwa Biblijnego w Polsce i był odpowiedzią na wezwanie Synodu Plenarnego Kościoła katolickiego w Polsce z 1991 r. Międzywyznaniowy zespół tłumaczy, liczący ostatecznie 30 osób, stworzyli przedstawiciele Kościołów: rzymskokatolickiego, prawosławnego, ewangelicko-augsburskiego, ewangelicko-reformowanego, ewangelicko-metodystycznego, polskokatolickiego, starokatolickiego mariawitów, Chrześcijan Baptystów, Zielonoświątkowego i Adwentystów Dnia Siódmego. W trakcie prac dołączyli także przedstawiciele Kościoła Zborów Chrystusowych. Po stronie katolickiej tłumaczami byli m.in. abp Stanisław Gądecki, ks. Antoni Tronina, ks. Krzysztof Bardski, Krzysztof Mielcarek czy ks. Stanisław Jankowski.

Tłumacze rozpoczęli od przekładu Ewangelii synoptycznych. Pomysł był taki, by zespół zbierał się co pewien czas i wspólnie werset po wersecie tworzył nowe tłumaczenie. Szybko jednak okazało się, że taki tryb pracy jest uciążliwy. Z powodu licznych zajęć poszczególnych członków na spotkaniach zawsze kogoś brakowało. Większą trudnością był fakt, że w tak licznym gronie uzgadnianie brzmienia tekstu, nierzadko wyraz po wyrazie, było bardzo mozolne. Każda z zaangażowanych osób wnosiła przecież nie tylko własną tradycję translatorską i teologię swego Kościoła, ale i własne, różniące się między sobą upodobania i preferencje językowe. Postanowiono więc pozostałe księgi Biblii rozdzielić pomiędzy poszczególnych tłumaczy, a dokonane przekłady poddać rewizji i pracy redakcyjnej.

Ten model stawia pod znakiem zapytania realną interkonfesyjność Przekładu Ekumenicznego. Jeśli międzywyznaniowość projektu sprowadza się w praktyce do tego, że różne księgi tłumaczą przedstawiciele różnych wyznań – którzy pozostają w obrębie własnej konfesji i własnej tradycji – to czy nie jest to międzywyznaniowość pozorna? Czy przekład pojedynczej księgi jest już ekumeniczny dzięki temu, że w całości wydania odrzucono księgi, które nie wchodzą do kanonu innego wyznania oraz zrezygnowano z teologicznych objaśnień w przypisach?

Dyskusja komisji tłumaczy PE rozpoczęła się od uzgodnienia tekstów oryginalnych, które będą podstawą przekładu. Okazało się bowiem, że problem konfesyjności sięga głębiej niż tylko poziom tłumaczenia. Preferencje wyznaniowe pojawiają się już na poziomie doboru samego tekstu, z którego dokonuje się tłumaczenia. Jeśli chodzi o Stary Testament, tłumacze chrześcijańscy wybierają niemal zawsze Kodeks Leningradzki (L) i jego opracowanie w Biblia Hebraica Stuttgartensia (BHS), Żydzi natomiast wyłącznie Kodeks z Aleppo (A). Gdy chodzi o Nowy Testament, do wyboru jest Novum Testamentum Graece w opracowaniu Nestle-Alanda (NA 27), The Greek New Testament (GNT 4) czy choćby tekst bizantyjski (preferowany przez prawosławie). Wpływ doboru tekstu oryginalnego nie jest bez znaczenia i uwidacznia się m.in. w obecności czy braku niektórych fragmentów. Wersety mające słabsze potwierdzenie w zachowanych rękopisach zostały w przekładzie ekumenicznym usunięte (np. Dz 8, 36-38 o ochrzczeniu eunucha).

Teologiczna powściągliwość

Tłumacze każdego projektu międzywyznaniowego muszą zmierzyć się z ustaleniem podstawowych zasad translacji i odpowiedzią na pytanie o kluczowe pojęcia i terminy teologiczne, inne dla każdego wyznania. Translator, który zarzeka się, że jego tłumaczenie nie ma nic wspólnego z interpretacją teologiczną – a co za tym idzie, z konfesją – oszukuje siebie i czytelnika. Tłumacze są przeważnie ludźmi szczerze wierzącymi i funkcjonują w ramach określonych wyznań. W ten sposób naturalnej interkonfesyjności Pisma Świętego przeciwstawia się realna konfesyjność każdego tłumacza i każdego przekładu. Konfesyjność przekładów z założenia interkonfesyjnych wydaje się największym paradoksem, który teoria i praktyka takiego przekładu musi pokonać.

W PE terminy teologiczne istotne dla poszczególnych wyznań postanowiono oddawać różnymi odpowiednikami w zależności od kontekstu. Dla przykładu grecki czasownik μετανοηω (metanoeo) jest tłumaczony raz przez „nawrócić się”, innym razem przez „opamiętać się”, a jeszcze gdzie indziej przez „zmienić sposób myślenia”. Kluczowe wezwanie Ewangelii „nawróćcie się!” (gr. metanoiete) brzmi tu „opamiętajcie się!”: „Opamiętajcie się! Królestwo Niebios już blisko!” (Mt 3, 2); „Wydawajcie więc owoc godny opamiętania” (Mt 3, 8). Interpretacja istotnych terminów idzie w PE w kierunku nienacechowanym religijnie, obojętnym. „Odpuszczenie grzechów” (to może tylko Bóg; kojarzy się z katolickim sakramentem) zamieniono na „przebaczenie” (to może każdy, słowo neutralne); „miłosierdzie” zastąpiono „współczuciem” (słowo neutralne, nienacechowane religijnie), „grzech” – „złem”, „cuda” zamieniono na „niezwykłe czyny”, „zdumiewające czyny” itp. Podobnie czasowniki: „objawić” zamieniono na „odsłonić”, a „wybawić” na „ratować”.

Tłumaczenia interkonfesyjne promują w założeniach taką interpretację tekstu, która przenosi wyrazistość problematyki religijnej do wymiaru etycznego – pozostawiając neutralnymi miejsca newralgiczne dogmatycznie. Innymi słowy, w kwestiach teologicznych (zwłaszcza spornych) wybiera się jak najbardziej neutralne ekwiwalenty, najlepiej obojętne teologicznie i niedefiniujące problemów, a zróżnicowaniu podlega tylko sfera moralności i postępowania. W PE przyjęto też zasadę, że przypisy będą zawierały jedynie konieczne informacje historyczne, językowe, geograficzne czy zwyczajowe, bez komentarzy teologicznych, które niezmiernie trudno uzgodnić w tak szerokim gronie przedstawicieli różnych wyznań.

Mniej dostojeństwa

Dobrze zrealizowanym założeniem PE jest uwspółcześnienie języka w porównaniu z tradycyjnymi przekładami Biblii. Niektóre starożytne terminy – zapewne dla przeciętnego czytelnika dziś niezrozumiałe – zastąpiono współczesnymi odpowiednikami. Dla przykładu w Mk 27, 27 czytamy: „Wtedy żołnierze namiestnika zabrali Jezusa ze sobą na dziedziniec twierdzy” (zamiast „do pretorium”: ℗ραιτώριον), „i zgromadzili koło niego cały oddział” (zamiast „kohortę”: σ℗εῖρα). Zrezygnowano z niektórych dostojnie brzmiących i utrwalonych określeń: „zaprawdę powiadam wam” zamieniono na „zapewniam was”, „tunikę” zastąpiono „koszulą”, „łotra” – „zbrodniarzem”, „uczonego w Piśmie” – „nauczycielem ludu”, „kupca” – „handlarzem”, a „dzieciątko” i „dziecię” – „dzieckiem”. „Ujrzał” oddano bardziej neutralnie jako „zobaczył”, „godzien” jako „godny”, a „wszystek” jako „cały” itp. Zmiany te nie tylko wychodzą naprzeciw współczesnemu czytelnikowi, są też bliższe stylowi oryginału, który zarówno w swej szacie hebrajskiej, jak i greckiej nie brzmi szczególnie podniośle. Język Starego i Nowego Testamentu posługuje się literacką formą języka stosowanego wówczas na co dzień. Stąd w PE Jezus „urodził się” w Betlejem, a nie „narodził się”, Maryja jest „żoną” Józefa, a nie „małżonką”, zaś cytat „Oto Panna pocznie i urodzi Syna” został pozbawiony archaicznej formy „porodzi”. We wszystkich powyższych przypadkach większa naturalność języka przekładu zbliża go do brzmienia oryginału.

Nie spotka się też w PE form „któraś”, „tyś”, „niceśmy” itp., czyli przenoszenia do innych wyrazów odczasownikowego „-ś”. Charakterystyczną dla polszczyzny biblijnej przydawkę przymiotną zastąpiono przydawką dopełniaczową, np. „Syn Boga” zamiast „Boży”, „Królestwo Niebios” zamiast „Niebieskie”, „Król Żydów” zamiast „Żydowski” czy „Anioł Pana” zamiast „Pański” – choć uczyniono to niekonsekwentnie. Pozostawiono np. frazę „Syn Człowieczy”, a nie „Człowieka”, z kolei terminy „Królestwo Boże” i „Królestwo Boga” przeplatają się bez konsekwencji, wydaje się, że rządzi tu przypadek.

PE nie ustrzegł się śladów pracy zbiorowej, gdyż – zapewne nieświadomie – miesza styl potoczny z oficjalnym, np. „przekażcie uczniom” zamiast zwykłego „powiedzcie uczniom”, „udać się” zamiast „iść”, „zostań tam, dopóki nie dam ci nowego polecenia” zamiast „aż ci powiem”/„aż ci dam znać” itd. Niepotrzebne chyba są też pewne elementy języka oficjalnego, np. „Jaki wydajecie wyrok, taki i na was wydadzą” (Mt 7, 2). Człowiek najczęściej nie „wydaje wyroków” (to robi sędzia), ale „sądzi” czy „osądza”, jak jest w innych przekładach. Niektóre jednak rozwiązania z tego zakresu są ciekawe: np. zamiast „zaprawdę powiadam wam” – „oświadczam wam” czy „zapewniam was”.

Są też w PE miejsca, w których pozostawiono archaizujące terminy, jak „niewiasta”– zapewne w przekonaniu, że wołacz „kobieto” w ustach Jezusa do swojej matki, Maryi – czy to w Kanie Galilejskiej, czy na krzyżu – brzmiałby niestosownie. W Nowym Testamencie pozostawiono także dwojaką nazwę Jerozolimy: Jerozolima lub Jeruzalem. Otóż w Ewangelii według św. Łukasza i w Dziejach Apostolskich określenia te wydają się mieć delikatnie inne znaczenia: gdy chodzi o miasto jako takie, dominuje nazwa Jerozolima, gdy natomiast autor ma na myśli teologiczne znacznie stolicy, używa słowa Jeruzalem.

Przykład nieudanego, moim zdaniem, przekładu to fragment: „Ale ty, gdy się modlisz, wejdź do swej komórki” (Mt 6, 6). Słowo „komórka” oznacza pomieszczenie gospodarcze na opał, narzędzia, rupiecie (zob. definicję w „Słowniku języka polskiego” pod red. W. Doroszewskiego), natomiast gr. ταμεῖον (tameion) oznacza m.in. pomieszczenie wewnętrzne, prywatną izdebkę, własną komnatę – i każde z tych znaczeń wydaje się lepsze niż komórka. Przy lekturze porównawczej ma się czasem wrażenie, że tłumacze PE dążą do oryginalności i dbają o odmienność w stosunku do zastanych wersji, przez co skwapliwie wykorzystują pozostawione jeszcze przez poprzedników możliwości translacyjne. Dobierają takie słowo, którego poprzednie przekłady jeszcze nie wykorzystały. Interkonfesyjność tego przekładu ma miejscami cechę dokonywania wyborów opozycyjnych wobec dotychczasowych przekładów katolickich. Jest to zjawisko pozytywne, gdyż rozszerza nasze spojrzenie na tekst biblijny i zapoznaje czytelnika z wynikami wielu nowych badań egzegetycznych.

W PE zamierzano zastąpić określenia „Żyd/żydowski” terminami zbliżonymi do oryginału – „Judejczyk/judejski” – aby uzmysławiać, że tekst Ewangelii nie dotyczy wszystkich Żydów na przestrzeni wieków, ale ocenia postawę konkretnej grupy w konkretnym czasie. Jednak w trakcie dyskusji zrezygnowano z tej translatorskiej innowacji w przekonaniu, że termin „Judejczyk” traci istotne skojarzenia religijne, przez co gubi sens oryginału. Szkoda.

Czy przekład się przyjmie?

Problemem dla przyszłości PE, jest pytanie, czy ma on szansę wyjść poza krąg osób zaangażowanych w dialog ekumeniczny. Jak na razie dotychczasowe częściowe wydania PE – Nowego Testamentu czy poszczególnych części Starego – cieszą się minimalnym zainteresowaniem. W negatywnym scenariuszu rola PE sprowadzi się do wspólnej podstawy dialogu na konferencjach ekumenicznych, na których i tak każdy korzysta z tekstów oryginalnych, a nie z przekładów. Oby tak się nie stało.

Mimo tych trudności projekt nowego przekładu trzeba powitać z wielkim uznaniem dla twórców i wszystkich osób zaangażowanych w jego powstanie. Fakt ścisłej współpracy przedstawicieli tylu Kościołów chrześcijańskich w tworzeniu ważnej platformy dialogu, jaką jest Biblia Ekumeniczna, zbliżył je do siebie. Projekt stał się zatem miejscem realizacji ekumenicznego wyzwania dla Kościołów w Polsce – i to już jest jego wartość dodana. Podobne projekty zrealizowane w innych współczesnych językach – jak angielski Revised Standard Version, francuski Traduction œcuménique de la Bible czy włoski La Bibbia Concordata – zyskały znaczące miejsce pośród rodzimych przekładów. Tego samego należy życzyć Biblii Ekumenicznej. ©

Autor jest biblistą, wykładowcą Pisma Świętego, archeologii biblijnej oraz języka hebrajskiego m.in. na UPJPII i UJ. Jest członkiem komisji weryfikacji V wydania Biblii Tysiąclecia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 15/2018