Wspólna droga

Wojciech Staroń fotografuje repatriantów i ich świat bez przesadnej estetyzacji. Statyczna, ustawiona frontalnie kamera cierpliwie rejestruje zmieniające się pory roku i dzień powszedni bohaterów.

13.09.2015

Czyta się kilka minut

 / Fot. MATERIAŁY PRASOWE
/ Fot. MATERIAŁY PRASOWE

Oglądając nowy dokument Wojciecha Staronia, uzmysławiamy sobie, jak bardzo telewizja sformatowała nie tylko kino dokumentalne, ale i nasz jego odbiór. „Bracia” opowiadają historię niezwykłą, lecz w taki sposób, by zaspokoić coś innego niż zwykły głód faktów. Więcej tu niedopowiedzeń niż informacji, więcej intensywnych obrazów niż gadających głów, a prawda o bohaterach ujawnia się gdzieś między kadrami. Podobnie jak przy czytaniu poezji – musimy przestawić się na inny tryb kojarzenia. Staroń należy do tych dokumentalistów, którzy potrafią wynagrodzić nam ten wysiłek.

Na zakończonym miesiąc temu festiwalu w Locarno film wygrał niezależną sekcję „Tygodnia krytyki” (wyróżniono także inny polski dokument, „Mów mi Marianna” Karoliny Bielawskiej). Co takiego zobaczyli zagraniczni jurorzy w opowieści o dwóch sędziwych repatriantach? Przede wszystkim dokument Staronia nie ma w sobie nic z typowych wspominków zanurzonych w historycznych zawieruchach. Jedynie krótka notka na początku filmu informuje, że jego bohaterowie, Mieczysław i Alfons Kułakowscy, po prawie 80 latach od zesłania na Syberię wrócili do Polski, by rozpocząć tu nowe życie. I nie ma znaczenia, że ów fakt miał miejsce jeszcze w 1997 r. Reżyser pracował nad zdjęciami przez wiele lat, a to, co widzimy na ekranie, jest raczej kondensatem zdarzeń i zapisem zmieniających się między braćmi relacji aniżeli dokumentalnym sprawozdaniem.

Osiedlili się w wiosce w województwie warmińsko-mazurskim. Obaj mają około dziewięćdziesiątki, nic więc dziwnego, że każdy ich dzień zamienia się w małą celebrację życia.

Alfons, młodszy i bardziej krzepki, jest malarzem, znakomitym kolorystą. W trakcie kręcenia filmu zostaje zaproszony do Brukseli, gdzie w siedzibie Komitetu Regionów UE wystawiana jest z pompą część jego prac. Niestety, będą to jedyne ocalałe obrazy spośród sześciu tysięcy zniszczonych w pożarze domu. Starszy z braci, Mieczysław, był przez lata amatorskim filmowcem. W Kazachstanie (dokąd Kułakowscy uciekli z Syberii) dokumentował oficjalne uroczystości i codzienność zesłańców. Kiedy dziś wreszcie otwiera blaszane pudełka z taśmami, Staroń nie wykorzystuje ich po to, by po prostu zilustrować wspomnienia. Wyświetlane przez braci nieme archiwalia momentami zdają się niszczeć w oczach. Być może w taki sposób antycypują swój koniec w pożarze, a zarazem zwiastują jakiś inny kres. Blaknącą pamięć? Kończący się powoli film życia? Zastosowany niekiedy elektroniczny podkład muzyczny sprawia wrażenie, jakby stare zdjęcia odklejały się ze stron sentymentalnego albumu. Jakby wchodziły w jakiś inny wymiar czasu i przestrzeni.

Staroń, operator filmowy o międzynarodowej renomie („Papusza”, „El Premio”, „Refugiado”), fotografując repatriantów i ich świat unika przesadnej estetyzacji. Statyczna, ustawiona frontalnie kamera cierpliwie rejestruje zmieniające się pory roku oraz Kułakowskich dzień powszedni. Mozolne zakładanie skarpet przy pomocy pęsety, próba trafienia wkrętakiem w rowek śruby, pejzaż za oknem – wszystko ma tu swoją wagę. W filmowych zdjęciach Staronia i na obrazach Alfonsa powtarza się charakterystyczny motyw: wysadzana drzewami droga. Domyślamy się, że bracia przebyli wspólnie wiele takich dróg, choć ta najważniejsza dopiero przed nimi. W filmie ciągle jeszcze podążają nią razem, każdy w swoim tempie.

Jako dokumentalista zadebiutował Staroń w 1998 r. „Syberyjską lekcją”, której bohaterką była młoda nauczycielka ucząca polskiego potomków zesłańców. Dziś jest żoną reżysera, a także producentką i dźwiękowcem jego filmów. Kilka lat temu zrealizowali wspólnie „Argentyńską lekcję”, nakręconą wśród tamtejszej Polonii. Tak oto Syberia powróciła u Staroniów w losach braci Kułakowskich, Argentyna zaś pobrzmiewa na ścieżce dźwiękowej ich najnowszego filmu, gdzie prócz partii smyczkowych napisanych przez Karola Lipińskiego słychać także muzykę kompozytorów argentyńskich. Historia zatoczyła koło, a właściwie podwójną pętlę. ©

BRACIA – reż. Wojciech Staroń. Prod. Polska 2015. Polska premiera w październiku podczas Warszawskiego Festiwalu Filmowego. Planowana jest też dystrybucja kinowa i emisja telewizyjna.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2015