Wreszcie stajemy się wolni

W ciągu ponad 20 lat, które minęły od powstania niepodległej Ukrainy, wyrosło nowe pokolenie. Ono jest wolne od doświadczenia reżimu sowieckiego i to właśnie ono chce dziś zmian.

24.02.2014

Czyta się kilka minut

 / Fot. Kościół Greckokatolicki
/ Fot. Kościół Greckokatolicki

TOMASZ HORBOWSKI: Rozmawiamy w chwili szczególnej dla Ukrainy. Jak Ksiądz Kardynał patrzy na to, co się dzieje?
KARD. LUBOMYR HUZAR: W naszym kraju nareszcie nadchodzi koniec panowania sowieckich porządków. Z ogromnym bólem patrzę tylko, jak wysoką cenę musieli zapłacić za to ci młodzi ludzie, którzy zbuntowali się przeciw władzy. Dziś jesteśmy na progu zmian na lepsze. Może nie stanie się to zaraz. Ale powrót do tego, co było wcześniej, nie jest już możliwy.
W tym roku miną już 23 lata od ogłoszenia niepodległości przez Ukrainę.
Prawdziwe zmiany na Ukrainie nie mogły wydarzyć się z dnia na dzień. Początek lat 90. był czasem wielkiej euforii, nadziei i optymizmu. Wydawało się, że wszystko w jednej chwili zmieni się na lepsze i nastaną złote czasy. Tak się nie stało, bo ludzie – i władza, i społeczeństwo – byli produktem sowieckiego systemu. W tej ideologii wyrosły trzy pokolenia. Oni nie znali i nie pamiętali innego świata. Ukraińcy byli bardzo poranieni i nie można było oczekiwać od nich, że z dnia na dzień zaczną żyć według nowych zasad. Potrzebowaliśmy czasu.
Ale komunizm nie zmienił Ukraińców w ludzi całkowicie sowieckich. W społeczeństwie przetrwała tęsknota za wartościami. Nikt, ani komunizm, ani partia komunistyczna, ani cała struktura sowieckiego świata, nie zdołał tej tęsknoty przez 70 lat wyplenić. Teraz mija ponad 20 lat od powstania niepodległej Ukrainy i wyrosło nowe pokolenie, wolne od doświadczenia reżimu sowieckiego.
I to pokolenie dziś doszło do głosu.
To właśnie młodzi ludzie zmieniają Ukrainę. Nasz kraj stanął przed wyborem: albo integracja z Europą Zachodnią, albo z Eurazją. Wielu z tych młodych ludzi widziało wcześniej, jak i według jakich wartości żyje Europa. To wartości duchowe – nie religijne, choć wiele z nich właśnie takie ma korzenie. Wśród nich: ludzka godność, poczucie bezpieczeństwa i własność prywatna. Według tych wartości chcą żyć Ukraińcy. Gdy więc Janukowycz odmówił podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią, ludzie się wzburzyli – poczynając od młodzieży aż po inteligencję – bo mieli nadzieję na zmianę.
Dodatkowo, przez te wszystkie lata nie sprawdzały się nasze ówczesne władze. Nie mogły się niczym pochwalić. A w ostatnich dniach, używając siły przeciw obywatelom, pokazały swe najgorsze oblicze. Dlatego ludzie byli tak zdeterminowani. Chcieli zmiany, bo dalej tak być nie mogło.
Na Majdanie mocno obecna była i jest religia: wspólne modlitwy, ikony, księża stojący między protestującymi a milicją. Skąd ta obecność Kościołów na Majdanie?
Kościół greckokatolicki – podobnie jak inne ukraińskie Kościoły – musiał być obecny na Majdanie, by towarzyszyć ludziom, by odpowiedzieć na ich potrzeby. Nasza zasada to służba. I my chcemy służyć. Chcemy być z ludźmi, modlić się z nimi, spowiadać. Przecież to sens istnienia Kościoła: być dla ludzi. Więc na Majdanie byliśmy i jesteśmy dla nich.
Ksiądz Kardynał mówi, że Ukraina potrzebuje wartości europejskich. Skąd ta pewność?
1 grudnia 2011 r. głowy trzech ukraińskich Kościołów – obu prawosławnych, zarówno Patriarchatu Moskiewskiego, jak i Patriarchatu Kijowskiego, oraz Kościół greckokatolicki – przygotowały specjalne oświadczenie, w którym padło ważne pytanie: mija 20 lat od naszej niepodległości, a sprawy nie idą do przodu – dlaczego? Bo nasze państwo i władza funkcjonowały według filozofii skrajnie materialistycznej. Jej naczelna zasada była prosta: „Bierz pieniądze dla siebie”.
 Kościoły zwróciły się wtedy do grupy osób cieszących się na Ukrainie autorytetem, by zasiadły w gremium, w którym będzie się mówić o innych wartościach: o prawdzie, sprawiedliwości, zrozumieniu drugiego człowieka, równości. Tak powstała inicjatywa „Pierwszego Grudnia”. Chcemy, aby te wartości stały się podstawą naszego życia społecznego. A dziś mówi się, także na Majdanie, że to właśnie będą „nowe reguły gry” naszej nowej Ukrainy.
Tymczasem dziś to prezydent Rosji ogłasza się obrońcą chrześcijańskich wartości, w opozycji do obecnej Europy...
O obronie chrześcijańskich wartości dużo mówi się dziś w Rosji. I Bogu dzięki, że Rosja chce o nich mówić. Jednak trzeba pamiętać, że Rosja ma na Ukrainie interesy polityczne, a nie religijne. Nikt nie przyjeżdża do nas z Rosji, by mówić o chrześcijańskich wartościach. O tym Rosja mówi w Europie: w Rzymie, Londynie czy Pradze – i nie mam nic przeciwko temu.
Nasz Kościół ma silne kontakty z Europą Zachodnią. Może dlatego dla niektórych byliśmy niewygodni. Mówiło się nawet czasami o nas, że jesteśmy jakimś „złym duchem”, który inspiruje te wszystkie wydarzenia.
Oczywiście, dostrzegamy pewne procesy, które mają miejsce w Europie Zachodniej, jak sekularyzacja czy liberalizm moralny. Ale mam nadzieję, że nie wszystko tak bezrefleksyjnie przejmiemy od Europy. Dla Europy Zachodniej wciąż fundamentem są wartości demokratyczne, które mają swe źródła w chrześcijaństwie, nawet gdy nie mówi się o tym wprost. My to wiemy – wiemy, gdzie ma swoje korzenie pojęcie godności człowieka. Dlatego nie boimy się, że Europa nas „popsuje”. Nie boimy się tego.
Jak Ksiądz Kardynał patrzy na relacje polsko-ukraińskie? Rok 2013 był trudny. To, co zrobiły nasze Kościoły, było chyba jednym z niewielu pozytywnych akcentów w obchodach 70. rocznicy zbrodni wołyńskiej.
Musimy jeszcze wiele pracować i daleka droga przed nami. Trudności, o których pan mówi, były po części sprowokowane przez tych, którym zależy na poróżnieniu Polski i Ukrainy. Wiemy przecież, że są siły, które chcą podważyć porozumienie między naszymi państwami i społeczeństwami. Historii nie da się zmienić, nawet gdybyśmy bardzo tego chcieli. Ale nie możemy dopuścić do tego, by przeszłość stała się przeszkodą w zbliżeniu i budowaniu przyjaznych relacji dzisiaj.
Podczas wspólnego spotkania w Warszawie i we Lwowie w 2005 r. powiedzieliśmy – my, czyli biskupi polscy i greckokatoliccy biskupi Ukrainy – że jesteśmy przekonani, iż to jest nasza trudna historia, ale mimo niej albo właśnie z jej powodu chcemy być razem. Przebaczamy zatem i prosimy o przebaczenie. I pamiętam, że ludzie zgromadzeni na placach naszych miast powiedzieli: „Amen”. Nikt ich do tego nie namawiał. Przecież nikt nam, biskupom, nie dał mandatu, by mówić w imieniu naszych narodów. Te słowa powiedzieliśmy sobie my, biskupi. Okazało się, że ludzie też tego chcieli – i tak powinno być.
Uważam jednak, że po 2005 r. nie zrobiliśmy wszystkiego, co do nas należało. Chyba przespaliśmy ten czas. Może teraz będzie inaczej. Mam nadzieję, że ta zeszłoroczna deklaracja biskupów nie pozostanie tylko pięknymi słowami. Musimy coś robić dalej. Trzeba pracować, głównie z młodzieżą, żeby nie wyrastała w nienawiści. Trzeba też tych młodych uczyć historii i pamięci o niej. A trzeba pracować tak, by to pojednanie objęło cały naród, a nie było doświadczeniem wyłącznie małej, elitarnej grupy.
Jak Kościół na Ukrainie odnajduje się w pluralistycznym społeczeństwie?
Jan Paweł II nazwał Ukrainę „laboratorium jedności i ekumenizmu”. Rzeczywiście, nasza sytuacja jest wyjątkowa. Od 15 lat na Ukrainie istnieje Rada Kościołów i organizacji religijnych, która reprezentuje wierzących ludzi Ukrainy. To ona wypracowała ekumeniczny pokój, który panuje w naszym kraju.
 Nie ulegam złudzeniu, że w ciągu kilku lat uda się zbudować jedność. Podziały w Kościele trwały bardzo długo. Wiele czasu zatem minie, zanim zdołamy się na nowo odnaleźć. Ale jestem pewien, że gdy w naszych sercach będzie pragnienie – nie tylko życzenie – jedności, to do tej jedności uda się doprowadzić. Naszym zadaniem na dziś jest, by to pragnienie się pojawiło, i aby potem zbliżać się, być razem. I pewnego dnia stać się jednością lub znaleźć się bardzo blisko siebie.
Myślę, że w tym poszukiwaniu jedności ważne jest dziś doświadczenie Majdanu. Gromadzili się tam bardzo różni ludzie, mający odmienne przekonania. Ale włączali się w budowanie czegoś wspólnego.
Chciałem zapytać o ukraińską tożsamość. Wielu twierdzi, że ona tworzy się dziś na Majdanie. Do czego mogłaby się odwołać?
Na pewno do historii. Podam przykład: chyba w każdym ukraińskim miasteczku stoi pomnik poety Tarasa Szewczenki, niezależnie, czy jest to wschód, czy zachód Ukrainy. To nas łączy. Ale tym, co łączy jeszcze bardziej, jest rzeczywistość. Ludzie na całej Ukrainie – na wschodzie i zachodzie, na południu i północy – mają dokładnie te same problemy. To zbliża. Mają też to samo pragnienie: sprawiedliwości i normalnego życia. Okazuje się, że możemy mieć różne pochodzenie i różne narodowości, ale tworzymy jedno społeczeństwo i jeden naród. Dziś Ukraińcy poczuli wolność. Stali się wolni.

LUBOMYR HUZAR
Przed trzema laty kard. Huzar złożył rezygnację z funkcji zwierzchnika Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego. Kierował nim od 2001 r. i w ciągu tej dekady rozbudował jego struktury, przeniósł siedzibę ze Lwowa do Kijowa i uczynił go prawdziwie ogólnoukraińskim. Zrezygnował z władzy, ale pozostał autorytetem, jednym z najważniejszych w swym kraju.
Huzar urodził się we Lwowie w 1933 r. W 1944 r. emigruje do Austrii, a potem USA. Studiuje filozofię i teologię, w 1958 r. przyjmuje święcenia. Wykłada w Stanford i Rzymie. W 1977 r. abp Josyf Slipyj udziela mu sakry biskupiej. Bez zgody papieża. Potwierdzenie święceń biskupich otrzymuje od Jana Pawła II dopiero w 1996 r. Nieposłuszeństwo abp. Slipyja okazało się opatrznościowe: drugim wyświęconym przez niego był bp Stepan Czmil, którego proces beatyfikacyjny właśnie trwa.
Huzar pełni funkcję archimandryty zakonu studytów na Europę i Amerykę. W 1993 r. wraca na niepodległą Ukrainę. Trzy lata później zostaje lwowskim biskupem pomocniczym, a w 2001 r. arcybiskupem większym Lwowa i głową Kościoła na Ukrainie. W tym też roku otrzymuje godność kardynała.
Włącza się w pojednanie między Kościołami i narodami. Podczas pielgrzymki Jana Pawła II na Ukrainę w 2001 r. mówi: „Uznajemy także, iż w ubiegłowiecznej historii naszego Kościoła były też chwile mroczne i duchowo tragiczne. Stało się tak, że niektórzy synowie i córki Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego wyrządzali zło – niestety świadomie i dobrowolnie – swoim bliźnim z własnego narodu i z innych narodów. (...) W imieniu Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego pragnę za nich wszystkich prosić o przebaczenie Boga, Stwórcę i Ojca nas wszystkich, oraz tych, których my, synowie i córki tego Kościoła, w jakikolwiek sposób skrzywdziliśmy. Aby nie ciążyła na nas straszliwa przeszłość i nie zatruwała naszego życia, chętnie przebaczamy tym, którzy w jakikolwiek sposób skrzywdzili nas”.
Piotr Kosiewski

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2014