Wojna w obrazkach

Czy są tematy zakazane, których komiks nie powinien poruszać, od których powinien trzymać się z daleka? Potrzebna była zmiana ustroju, aby twórcy „na poważnie” zaczęli mierzyć się z dramatycznymi i traumatycznymi wydarzeniami.

07.09.2015

Czyta się kilka minut

 /
/

Komiksy są wytworem kultury masowej (nawet jeśli, jak to ma miejsce w naszym kraju, ich nakłady w większości przypadków nie przekraczają tysiąca egzemplarzy). Ale nie znaczy to, że nie zasługują na uwagę. Są doskonałym narzędziem reprezentacji pamięci zbiorowej, a to za sprawą utrwalania historycznych faktów poprzez permanentne, aż do znudzenia, ich powtarzanie. Mówienie, że żyjemy w epoce kultury obrazkowej, zakrawa na niebezpieczny banał. Słowo wypierane jest przez obraz, albo nieco inaczej: narracja posila się wizerunkami. Kultura wizualna ma ofensywny charakter, zagarniając coraz większe pole naszej codziennej aktywności. Wystarczy wskazać na rosnącą popularność seriali kinowych, telewizyjnych i internetowych. Na falę wznoszącą załapały się także komiksy.


Jak pisze Grażyna Gajewska: „Nie tylko o popularność tu zresztą chodzi, lecz także o podejmowanie w tym gatunku coraz to nowych tematów. W kulturze wizualnej (...) nie ma już tematów tabu, które znajdowałyby się poza obszarem jej zainteresowań i obrazowych realizacji”. Pop- kultura sięga po wszystkie możliwe tematy, by wbić widza w fotel, zaszokować, przyciągnąć do kina na kolejną część i, ostatecznie, wyciągnąć kolejną partię gotówki z portfela.
Mimowolnie pojawia się pytanie: czy są tematy zakazane, których komiks nie powinien poruszać, od których powinien trzymać się z daleka? Z pewnością spora grupa czytelników odpowie twierdząco. Zgrabnie owe wątpliwości ujęła Justyna Czaja, pisząc: „W myśl zasady decorum, wymagającej dostosowania stylu do charakteru opisywanych wydarzeń, można by więc uznać komiks za sztukę niestosowną, nieodpowiednią (...). A jednak tematy związane z niemieckim ludobójstwem pojawiają się w rysunkowych opowieściach”. Przed rokiem 1989 „kolorowe zeszyty” opowiadające o wydarzeniach rozgrywających się w latach 1939-45 utrzymane były głównie w konwencji przygodowej, miały charakter stricte rozrywkowy oraz, nie należy o tym zapominać, propagandowy. W ciągu ostatnich dwudziestu lat komiks świadomie odrzucił edukacyjno-rozrywkową rolę. Potrzebna była zmiana ustroju, aby twórcy „na poważnie” zaczęli mierzyć się z dramatycznymi i traumatycznymi wydarzeniami okresu wojny.


Obok wolności artystycznej wypowiedzi niebagatelny wpływ na to miał wolny rynek wydawniczy. Musiały się w Polsce ukazać takie pozycje jak „Maus” Arta Spiegelmana, „Persepolis” Marjane Satrapi, „Fun Home” Alison Bechdel, „Niebieskie pigułki” Frederika Peetersa, „Berlin” Jasona Lutesa – aby do komiksów przekonać dorosłych i „poważnych” czytelników.


Strategia edukacyjna


Przemysław Czapliński zwrócił uwagę, że literatura, chcąc się z tym tematem zmierzyć, stoi przed alternatywną: po pierwsze, że jest niemożliwa, po wtóre, że jest niestosowna. To samo można powiedzieć o historiach obrazkowych.
Od 2008 r. sprawę próbuje się obejść za pomocą ministerialnego programu „Patriotyzm Jutra” oraz publikacjami wspieranymi finansowo przez Instytut Pamięci Narodowej, którego działalność wytworzyła swoistą modę na komiksy historyczne. Zestaw publikacji jest bogaty: trzy zeszyty z serii „W imieniu Polski Walczącej” powstałe do scenariusza Sławomira Zajączkowskiego z rysunkami Krzysztofa Wyrzykowskiego, następnie serial „Wilcze tropy” autorstwa tych samych twórców, kolejną serią są „Tajemnice D.A.G. Fabrik Bromberg” według scenariusza Macieja Jasińskiego i z rysunkami Jacka Michalskiego. Wymieniam tylko kilka tytułów z długiej listy.


Nawet jeśli wartość artystyczna stoi na dość wysokim poziomie, jak to ma miejsce w wypadku wykonania Wyrzykowskiego (artysta posługuje się realistyczną kreską, bardzo dbając o szczegóły scenografii), to całość pozostawia wiele do życzenia. Szczególnie nie gra współpraca na linii scenarzysta–rysownik, skróty i przeskoki powodują, że mamy do czynienia raczej z sekwencją obrazów, a nie spójną opowieścią graficzną. Wiem, generalizuję, ale nie potrafię na te produkcje spojrzeć inaczej. Uważam, że cofają opowieści graficzne do czasu, gdy były na usługach komunistycznych instytucji ideologicznych. Przez te publikacje komiks znów staje się narzędziem edukacji i oficjalną wykładnią historii, której nadrzędnym celem jest propagowanie oraz rozbudzanie wartości patriotycznych. Ta swoista historyczna pigułka adresowana z założenia do młodzieży (ciekawe, czy faktycznie są przez nich czytane?) ma wyzwolić w czytelnikach bezgraniczne uwielbienie dla bohaterów Polskiego Państwa Podziemnego czy członków Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, którzy narażali dla nas swe życie. Albumy wydawane pod auspicjami IPN mają pewną wartość merytoryczną i dokumentalną. Jednakże produkcjom tym daleko do „Mausa” Spiegielmana czy „Berlina” Lutesa. Podczas produkcji zapomina się, że sprawą charakterystyczną dla tego medium jest przedstawianie rzeczywistości pozornej, gdyż przefiltrowanej przez doświadczenia i lektury grupy twórców: scenarzysty, rysownika, redaktora i wydawcy.


Drugą grupę komiksów historycznych stanowią rzeczy wydawane z okazji rocznic, a dotowane przez instytucje miejskie, gminne i powiatowe. Przykładem jest album „Naród zatracenia”, który opublikowany został w ubiegłym roku w Łodzi przez Centrum Dialogu im. Marka Edelmana. Twórcami tego dzieła są Maciej Świerkocki (tekst) i Mariusz Sołtysik (rysunki). Książka ukazała się z okazji 70. rocznicy likwidacji Litz- mannstadt Ghetto. Wspomniana pozycja nie jest klasycznym komiksem – to raczej picturebook lub bogato ilustrowana przypowieść.


Świerkocki wybrał postać młodego chłopca, sieroty-podrzutka, który jeszcze przed wojną trafił do niepełnej rodziny żydowskiej. Jego oczami widzimy eskalację nastrojów antysemickich w Łodzi, następnie wkroczenie faszystów, budowę getta i codzienne życie w nim, aż do czasu likwidacji. Strategia niemego (i niewidzialnego) świadka, uczestnika zatrważających wydarzeń, który zdaje czytelnikowi relację z tego, co się działo, wydaje się być ciekawą możliwością. Tekst opowiadania posiada edukacyjny charakter. Obraz powtarza to, co zostało opowiedziane już za pomocą medium językowego. Całość pomyślano jako ewidentną przestrogę przed historią, która może się powtórzyć – na ostatnich stronach widzimy skandujących neonazistów.


Strategia prywatnej opowieści


Po przeciwległej stronie znajduje się kilka albumów, w których na plan pierwszy wysuwają się emocje bohaterów i ich wzajemne relacje, a wielka historia dzieje się w tle. W pozycjach tych nie mamy do czynienia z prostą prezentacją faktów historycznych, to dzieła odwołujące się do pamięci indywidualnej lub zbiorowej, a także do figury postpamięci. Noszą one jednostkowy, subiektywny rys. Wojenne losy występujących postaci albo zostały całkowicie zmyślone, albo wykorzystano jedynie autentyczne zdarzenia i/lub scenografię, a resztę fabuły dobudowano z elementów fikcyjnych. W tym kontekście dobrze wypada „Płaszcz Ajewskiego”, w którym scenarzystka, Monika Powalisz, sięga po nieznane fakty Powstania Warszawskiego (m.in. marsz uciekających z miasta setek kotów).


O okrucieństwie wojny, poświęceniu ludności, bohaterskich czynach można opowiadać nie tylko poprzez przywołanie suchych historycznych faktów, dat czy nazwisk dowódców i szeregowych żołnierzy. Nie trzeba się troszczyć o stawianie kolejnych pomników bohaterom wojennym, można pominąć wyświechtaną martyrologię oraz zbyteczny patos. Właśnie tak został pomyślany album „Powstanie. 1. Za dzień, za dwa” Marzeny Sowy (scenariusz) i Krzysztofa Gawronkiewicza (rysunki). Wydana w ubiegłym roku, prawie równocześnie po francusku i po polsku, pozycja ukazuje ostatnie miesiące wojny i okupowaną Warszawę z „ludzkiej” strony. Bohaterami komiksu są mieszkańcy jednej ze śródmiejskich kamienic (nota bene kamienica nadal istnieje). Na plan pierwszy wysuwają się codzienne problemy i emocje postaci. Elementy scenografii wysyłają czytelnikowi wyraźne znaki, że trwa wojna, że powstanie w getcie upadło, bo zgliszcza wciąż dymią, ale wojny praktycznie nie widać. Scenarzystka skupia się na postaciach, które próbują w tych „nienormalnych” warunkach prowadzić „normalne” życie: Krystynie, która szykuje się do ślubu, zakochanych w sobie Alicji i Edwardzie, Annie, która skrycie romansuje z niemieckim oficerem, Stanisławie, który miał nieszczęście zakochać się w Żydówce.


Stanisław to najtragiczniejszy bohater tego dzieła – przez jakiś czas ukrywał Mejrę w swoim mieszkaniu. Kobieta nie wytrzymała stresu związanego z tą sytuacją i, nie chcąc dłużej narażać ukochanego, z własnej woli przeniosła się do getta. Mężczyźnie usuwa się grunt spod nóg, wpada w depresję, przestaje o siebie dbać, ignoruje sąsiadów. Wątek ciężko doświadczonego przez wojenny los bohatera jest niezwykle przejmujący. Zresztą stworzone przez Sowę i Gawronkiewicza portrety są emblematami rzeczywistych ludzi, którzy doświadczyli Powstania.


„Za dzień, za dwa” to pierwsza część zaplanowanej na dwa albumy fabuły, akcja kończy się na kilka godzin przez wybuchem Powstania. Nie ma w nim polityki, cichociemnych i wrażych armii, a okupant jest elementem tła. Są za to zwykli ludzie. Fabuła pozbawiona została elementów patosu i bohaterskiej martyrologii, a mimo to wzrusza. Jednocześnie warstwa graficzna zaprezentowana została z dużą troską o historyczne realia. W kadrach umieszczono istniejące w epoce budynki, pojazdy, odzież i inne przedmioty codziennego użytku. Proces rysowania poprzedzono dogłębnymi studiami nad materiałem źródłowym. W jednym z wywiadów artyści opowiadali, że planowali umieścić pewną scenę w parku, ale musieli z tego zrezygnować. Okazało się bowiem, że w owym czasie ludność polska nie mogła korzystać z parków miejskich.


Strategia ironicznego dystansu


Gawronkiewicz odpowiedzialny jest także za stronę wizualną w innym, niezwykle znaczącym komiksie. „Achtung Zelig! Druga wojna”, wydany ponad dekadę temu, jest ewenementem na rodzimym rynku. Chociaż jak wskazywał wydawca, Witold Tkaczyk, wspomniana pozycja „nie jest komiksem historycznym. To jest komiks opisujący postrzeganie historii przez pokolenie dorastające w czasach PRL-u, karmione fałszywym obrazem historii, czerpiące swoistą »wiedzę« także o II wś z popularnych seriali tv (»Stawka...«, »Podziemny front«, liczne filmy), komiksów, książek, gdzie o AK nie było mowy, a wojnę wygrała PPR, GL i AL. A że w l. 70/80 na tę optykę nałożyła się silna obecność fantastyki, więc autorzy pomieszali w komiksie wszystkie te wątki, przedstawiając surrealistyczny i celowo nieprawdziwy obraz wojny, gdzie fantastyka treści przenika się z realistycznymi rysunkami sprzętu wojskowego, żołnierzy, itp.”. Główny bohater, będąc już dorosłym mężczyzną, snuje wspomnienia o wojnie i ocaleniu z Zagłady. W jego opowieści mieszają się fakty z dziecięcymi fantazmatami. Scenarzysta, Krystian Rosiński (który w ramach stylizacji podpisał się: Rosenberg), miesza różne porządki mówienia o wojnie.


Album opowiada o tułaczce dwóch Żydów, małego Zeliga i jego ojca, którym udaje się uciec z transportu wiozącego ich do obozu zagłady. Gdzieś na polnej drodze zostają schwytani przez nazistów, nierozpoznani jako Żydzi, ale mimo to zaaresztowani, a potem wyzwoleni przez polskich partyzantów. Groteskowe przedstawienie działań wojennych, niejasnych wydarzeń i ryzykownych decyzji nieprzynoszących oczekiwanych efektów ma oswajać (przez dystans) okrucieństwa wojny.


Bohaterowie zdają się pochodzić z różnych opowieści. Zelig wygląda jak wielki ropuch, jego imię nawiązuje do bohatera filmu Woody’ego Allena, który – jak pamiętamy – miał problemy z tożsamością. Jego ojciec wygląda jak Alien z filmu „Obcy: ósmy pasażer Nostromo” Ridleya Scotta. Kuriozalny wygląd wyróżnia ich na tle społeczności żydowskiej, odróżnia ich także od pozostałych postaci. Kadr przedstawiający wywózkę Żydów, utrzymany w konwencji kiepskiej jakości zdjęcia gazetowego, jest jedyną ingerencją rzeczywistości historycznej. Z drugiej strony realistyczne obrazy lasu czy polnej drogi podkreślają surrealizm wojennego koszmaru. Zostaje on przefiltrowany przez pamięć starca i pozbawiony drastycznych elementów. Ostatecznie zmienia się w baśniowe zmagania groteskowych postaci.
„Achtung Zelig! Druga wojna” zbudowany został właściwie z samych klisz, jednak dzięki wtrąceniu postaci w baśniową rzeczywistość autorom udało się opowiedzieć o wojnie i Zagładzie w sposób niezwykle oryginalny. Album Rosińskiego i Gawronkiewicza można postawić w jednym rzędzie z pozycjami Marjane Satrapi, Rutu Modan czy Arta Spiegelmana. Zresztą świadczy o tym fakt, że pozycja polskich autorów umieszczona została przez Paula Gravetta w zestawieniu „1001 Comics You Must Read Before You Die”.


Komiksy o wojnie coraz częściej ukazują się w Polsce. Coraz więcej jest ciekawych artystycznie dzieł. Niestety, mimo 20 lat niepodległości, nadal porządnie nie przepracowaliśmy tematów wojennych i wiążących się z nimi traum. Z tego źródła czerpią twórcy powieści graficznych. ©

MACIEJ GIERSZEWSKI (ur. 1975) – bloger, redaktor, urlopowany poeta. Pisuje o komiksach, m.in. na ksiazki.wp.pl, w Kolorowych Zeszytach oraz Alei Komiksu. Opublikował dwie książki z wierszami: „Profile” (2006), „Luźne związki” (2010). Prowadzi stronę na FB „Są komiksy dla dzieci” oraz bloga o komiksach i picturebookach „Kopiec Kreta” (dybuk.wordpress.com).

Gośćmi festiwalowej dyskusji o wojnie w komiksie będą: Marzena Sowa, autorka scenariuszy komiksowych, m.in. do autobiograficznego cyklu „Marzi”, w którym opowiada o dzieciństwie w Stalowej Woli w czasach PRL-u, a także do komiksu o Powstaniu Warszawskim „Powstanie. 1. Za dzień, za dwa”, który współtworzy z Krzysztofem Gawronkiewiczem, kolejnym gościem panelu – malarzem i grafikiem komiksowym, współtwórcą popularnej i wielokrotnie nagradzanej serii „Mikropolis”, a także autorem rysunków do komiksu „Achtung Zelig. Druga wojna”. Prócz tego wystąpią: Mariusz Sołtysik, artysta nowomedialny, absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi; oraz Maciej Świerkocki, znakomity pisarz, krytyk, scenarzysta i tłumacz literatury anglojęzycznej, autor licznych tomów eseistycznych, m.in. „Echa postmodernizmu” czy „Postmodernizm – paradygmat nowej kultury”. Wraz z Mariuszem Sołtysikiem stworzyli picturebooka „Naród zatracenia”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2015

Artykuł pochodzi z dodatku „Conrad (02/2015): Pod prąd