Wojna o dusze „niezadowolonych”

Społeczny i polityczny konflikt najbliższych tygodni rozegra się w trójkącie PO-PiS-związki zawodowe. A jeśli chcieć go spersonalizować – w układzie ¬-Tusk-Kaczyński-Duda.

07.09.2013

Czyta się kilka minut

Jarosław Kaczyński i Piotr Duda podczas spotkania kierownictwa PiS z Solidarnością. Warszawa, 12 czerwca 2013 r. / Fot. Witold Rozbicki / REPORTER
Jarosław Kaczyński i Piotr Duda podczas spotkania kierownictwa PiS z Solidarnością. Warszawa, 12 czerwca 2013 r. / Fot. Witold Rozbicki / REPORTER

Czołowe zderzenie między Tuskiem a Kaczyńskim nastąpiło przy okazji zakończonego właśnie Forum Ekonomicznego w Krynicy. Premier wykorzystał je, aby przedstawić kontrowersyjną decyzję w sprawie OFE, która zapewni mu co prawda gigantyczne środki finansowe (rząd częściowo wykorzysta je pewnie do obniżenia księgowej wartości polskiego długu, a częściowo do spełnienia niektórych przynajmniej wyborczych obietnic), jednak będzie go to politycznie kosztować co najmniej tyle, ile wcześniej podniesienie wieku emerytalnego.

PO-PIS-OWA USTAWKA

Nawet jednak tę kwestię „przykryła” rozgrywka obu liderów. Jarosław Kaczyński zrobił wszystko – wywiadem w „Rzeczpospolitej, w którym zaatakował prezydenta Komorowskiego i polskie środowiska biznesowe, a także swoim wystąpieniem w Krynicy – żeby osłonić premiera Tuska przed zemstą właścicieli OFE. A są nimi, przypomnijmy, wcale nie obywatele odkładający pieniądze na „emeryturę pod palmami”, ale czołówka polskiej oligarchii biznesowej oraz najsilniejsze międzynarodowe instytucje obecne na polskim rynku.

Nie wiem, czy osłona ze strony Kaczyńskiego (nie tylko ponownie wyzywającego polski biznes od złodziei i pociotków nomenklatury, ale też obiecującego mu wyższe podatki) wystarczy, aby obniżyć polityczną cenę, jaką Tusk zapłaci za atak na OFE. Obietnice lidera opozycji, nawet prowadzącego chwilowo w sondażach, to jednak tylko obietnice, choćby najbardziej dla biznesu ponure. Tymczasem decyzja urzędującego premiera w sprawie OFE oznacza utratę już dzisiaj gigantycznych środków zarządzanych przez właścicieli Funduszy. W dodatku łatwo przedstawić decyzję Tuska jako „obrabowanie milionów obywateli z ich konkretnej własności”. Ten język trafia głównie w elektorat PO, nauczony wierzyć w bezpieczeństwo i racjonalność „tego, co prywatne”. Elektorat PiS-u bardziej wierzy w ZUS, co jednak nie znaczy, że nagle pokocha ministra Rostowskiego.

Kaczyński i Tusk odegrali w Krynicy swoją odwieczną ustawkę, która od końca 2005 r. zapewnia im nieprzerwaną dominację na polskiej scenie politycznej. Tusk swój komunikat o „końcu kryzysu” (któremu nieco przeczy konieczność ratowania budżetu państwa setkami miliardów złotych „przeksięgowanych” z kont OFE) kieruje do zadowolonych i tych, co „chcą wierzyć”. Kaczyński swój komunikat o tym, że kryzys dopiero nadchodzi i zniszczy do fundamentów „złodziejski system Donalda Tuska i wszystkich jego beneficjentów”, kieruje do radykalnie niezadowolonych, którzy każdy sukces swoich sąsiadów – w biznesie dużym, średnim i drobnym – chętnie wytłumaczą ich „nomenklaturową przeszłością”, kolesiostwem, korupcją, złodziejstwem.

Premier liczy na to, że za dwa lata, w roku wyborów parlamentarnych, jeśli otoczenie ekonomiczne Polski zacznie się poprawiać, a on zdoła wprowadzić do gospodarki miliardy wywalczone przez siebie w UE i w OFE, zadowolonych będzie więcej niż niezadowolonych. Kaczyński stawia na scenariusz przeciwny. Bez względu na to, który z nich się pomyli, obaj grają na kontynuację dwubiegunowego podziału, który do tej pory nawet srebrnemu medaliście gwarantował pozycję lidera własnego silnego obozu.

DUDA, CZYLI TEN TRZECI

W tej sytuacji pojawienie się „tego trzeciego”, czyli Piotra Dudy, na czele coraz skuteczniej przez niego mobilizowanych związków zawodowych, dla obu polityków jest dość niewygodne. Nieco mniej niewygodne dla Tuska, który nauczył się używać i związków, i Dudy do mobilizowania własnego elektoratu: „nowego polskiego mieszczaństwa”, które „thatcheryzm” wyssało z mlekiem swej UPR-owskiej matki (w początkach lat 90. Janusz Korwin-Mikke był najbardziej popularnym politykiem wśród polskich licealistów – dziś widać tego skutki, nawet jeśli sam Korwin z nich nie korzysta).

Umocnienie się Dudy bardziej niewygodne jest dla Kaczyńskiego. Przewodniczący Solidarności kieruje się bowiem do tych samych niezadowolonych, co lider PiS-u, tyle że z nieporównanie bardziej zrozumiałymi społecznymi i ekonomicznymi postulatami. Żądania ludzi, którzy za kilka dni pojawią się na ulicach Warszawy, są ściśle związkowe i ściśle społeczne. Wszystkie, bez jednego wyjątku, dotyczą regulacji rynku pracy oraz bardziej sprawiedliwego podziału zysków z kapitalizmu i kosztów jego kryzysu. Można powiedzieć, że jest to jedna z najbardziej normalnych akcji protestacyjnych i manifestacji, z jakimi mieliśmy do czynienia w Polsce przez ostatnie lata: związkowcy nie domagają się ukarania Putina za zbrodnię w Smoleńsku czy ukarania Tuska za prześladowanie Kościoła.

Dzięki ujawnionemu przez Jacka Kurskiego z Solidarnej Polski sms-owi Kaczyńskiego wiemy już, że lider PiS traktuje Dudę jako bezpośredniego politycznego konkurenta. Zakazał działaczom partii jakiegokolwiek wsparcia dla związkowych protestów w Warszawie, a nawet w nich uczestnictwa. Sam Duda też chętniej współpracuje z Solidarną Polską niż z PiS-em, ponieważ Solidarna Polska jest po prostu słabsza. Solidarność wciąż szuka politycznego narzędzia do nagłaśniania postulatów związkowych (Kukiza nie traktuje Duda poważnie), sama jednak nie chce być narzędziem któregokolwiek z partyjnych liderów, jak to się działo za czasów Janusza Śniadka.

KACZYŃSKI PRZELICYTOWAŁ

Właśnie dlatego Kaczyński, aby nie oddawać Dudzie panowania nad elektoratem niezadowolonych, który uważa za „własny”, stał się nagle tak radykalny w budzeniu „społecznego gniewu”. Ponieważ jednym z postulatów związkowych jest podniesienie płacy minimalnej, przelicytował to, obiecując „podatki karne” dla tych pracodawców, którzy pensji nie będą chcieli podnosić. Ponieważ polscy pracodawcy są adresatem wielu związkowych żądań, a czasem przeciwnikiem związkowców w sporach prowadzonych na poziomie konkretnych zakładów, Kaczyński zaatakował polskich pracodawców, piętnując ich jako pozostałości nomenklatury korzystające ze „złodziejskiego systemu”.

 Polityk, który w czasie swoich rządów zniósł trzeci próg podatkowy i prowadził dość liberalną politykę gospodarczą (a właściwie prowadziła go dla niego Zyta Gilowska), obiecuje dziś wprowadzenie tego samego trzeciego progu podatkowego, który jako premier ostentacyjnie obalał. Obiecuje objęcie nim także samozatrudnionych, co – gdyby poważnie potraktować jego deklaracje – oznaczałoby podniesienie o 20 punktów procentowych podatku płaconego przez miliony Polaków. W dodatku twierdzi, że będzie taką politykę prowadził wraz z Zytą Gilowską, którą w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” obiecał ponownie uczynić centralną postacią swego przyszłego rządu. Pokazuje to całkowicie swobodne traktowanie przez lidera PiS zarówno ideowej tożsamości własnej, jak też Zyty Gilowskiej. Wątpliwe bowiem, by Gilowska – bliższa w swoich poglądach na gospodarkę Leszkowi Balcerowiczowi niż Ryszardowi Bugajowi – podżyrowała wprowadzanie tak szczodrze obiecywanych przez Kaczyńskiego „pisowskiemu ludowi” progów i domiarów.

Jeśli Kaczyński aż z takim rozmachem wyciągnął rękę po niezadowolonych (ryzykując własny łagodniejszy w ostatnich tygodniach wizerunek), to dlatego że pojawiła się u niego obawa, iż Duda zastąpi go w sporze z Platformą, czyniąc z trwającej od siedmiu lat jałowej personalnej ustawki żywy konflikt społeczny. Konflikt między umiarkowanie liberalną PO a jakąś przyszłą autentyczną prawicą socjalną, kierowaną przez charyzmatycznego związkowego lidera i reprezentującą tych wszystkich, którzy nie czują się beneficjentami polskiej transformacji.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2013