Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Synod Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej 15 października zerwał wspólnotę eucharystyczną z Patriarchatem Konstantynopola. Rosyjskim duchownym prawosławnym nie wolno wspólnie celebrować z duchownymi podległymi Konstantynopolowi, wiernym zaś uczestniczyć w sakramentach przez tamtych sprawowanych. W liturgii nie wymienia się też imienia patriarchy Konstantynopola, Bartłomieja.
W perspektywie prawosławnej, w której Eucharystia jest źródłem, ale też wyrazem jedności pomiędzy chrześcijanami, oznacza to faktyczną schizmę.
Powodem tak radykalnego kroku są działania Patriarchatu Konstantynopola zmierzające do nadania autokefalii – pełnej niezależności – prawosławnej Cerkwi na Ukrainie. Aby dobrze zrozumieć, o co chodzi, warto przyjrzeć się temu, jak w prawosławiu rozumiana jest struktura Kościoła, jaka jest jego historia i powiązanie ze społeczeństwem.
Prawosławie – w odróżnieniu od katolicyzmu – nie posiada instytucji centralnej. Podstawą jego funkcjonowania są tzw. Kościoły autokefaliczne (z greckiego: auto – własna, kefale – głowa). Każdy Kościół autokefaliczny jest instytucjonalnie niezależny od innych.
Czytaj także: Wojciech Pięciak: Rosyjska Cerkiew zrywa z Konstantynopolem
Teologiczna wizja, która stoi u podstaw takiej struktury, wygląda następująco: jeden, powszechny Kościół urzeczywistnia się we wspólnotach lokalnych – tworzonych przez ludzi połączonych rzeczywistymi, życiowymi więzami – które gromadzą się na Eucharystii pod przewodnictwem biskupa. Jedność wiary pomiędzy Kościołami nie musi opierać się na podporządkowaniu centrum. Utrzymywana jest poprzez wierność poszczególnych wspólnot odziedziczonej wierze, a sytuacje niejasności, sporów i niezgodnych interpretacji rozwiązywane są poprzez zgromadzenie niektórych lub wszystkich biskupów – czyli synod lub sobór.
W teologicznej wizji istotne jest też, skąd pochodzi wiara danej wspólnoty: są Kościoły matki (które wysyłały misjonarzy) i Kościoły córki (które przez tych misjonarzy zostały założone). Kościół córka jest – do pewnego momentu – zależny od wspólnoty matki. Ta ostatnia zaś powinna rozpoznać, kiedy ta pierwsza osiągnie dojrzałość – i uznać wówczas jej niezależność.
Problem pojawia się wówczas, gdy teologiczna wizja zderza się z dalekimi od niej społecznymi i politycznymi uwarunkowaniami. Według eklezjologii prawosławnej autokefalia powinna cechować wspólnotę chrześcijan, którzy są członkami niezależnej wspólnoty społeczno-politycznej – np. tej samej narodowości czy żyjących w niepodległym państwie. Nie jest to jednak kwestia jednoznacznie określona, dlatego spory o niezależność poszczególnych Kościołów trwają od wieków. Ogłaszanie autokefalii bardzo często było inspirowane przez władze świeckie i motywowane politycznie.
Podobnie jest w przypadku obecnego sporu o autokefalię Cerkwi ukraińskiej. Historycznie wspólnota ta powstała w wyniku działalności misjonarzy z Konstantynopola, zaproszonych przez kijowskiego księcia Włodzimierza. Dlatego metropolia kijowska przez wiele wieków zależna była od Patriarchatu Konstantynopola.
Kijów jednak utracił niezależność polityczną – a po powstaniu Chmielnickiego stał się częścią państwa moskiewskiego. Carowi udało się skłonić sułtana, by wymusił na patriarsze Konstantynopola zrzeczenie się w 1686 r. jurysdykcji nad metropolią kijowską na rzecz Moskwy. Sytuacja politycznie uzasadniona, ale teologicznie dziwna: to wszak Moskwa otrzymała wiarę za pośrednictwem Kijowa, a nie odwrotnie.
Czytaj także: Tadeusz A. Olszański w czerwcu 2018: Kijów czeka na autokefalię
Obecny spór o autokefalię Kościoła na Ukrainie również ma istotne komponenty polityczne. Siła ukraińskich dążeń do kościelnej niezależności od Moskwy, pojawiających się od czasu uzyskania przez Ukrainę niepodległości, została radykalnie wzmocniona rosyjską aneksją Krymu i podsycaną przez wielkiego wschodniego sąsiada wojną w Donbasie. Dla wielu Ukraińców Rosja stała się wrogiem – chcą więc Kościoła od Moskwy niezależnego. Nawet prezydent Poroszenko przyznał, że kościelna autokefalia jest kwestią bezpieczeństwa narodowego Ukrainy.
Wydaje się prawdopodobne, że Poroszenko ma rację. Rosyjska Cerkiew jest bowiem bardzo blisko powiązana z reżimem Putina i wykorzystywana jako środek „miękkich”, ideologicznych wpływów Moskwy w krajach ościennych. Uzyskanie przez kijowskie prawosławie niezależności byłoby radykalnym wzmocnieniem ukraińskiej niezależności od Moskwy na poziomie społecznej świadomości, a zatem potężnym ciosem dla ideologicznego projektu Kremla.
O ile dążenia Ukraińców do autokefalii można uzasadnić zarówno politycznie, jak i teologicznie, to ostrość sprzeciwu rosyjskiej Cerkwi, która gotowa jest poświęcić eucharystyczną jedność dla kwestii władzy, ujawnia, jak niebezpieczne jest zbyt ścisłe powiązanie religii z polityką. ©℗