Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Czołówka dokumentu jest niestety wzięta z nienajlepszej tradycji. Formalnie list jest skierowany do hierarchów, do kleru, do „osób konsekrowanych” (czyli zakonników i członków instytutów świeckich) – na samym końcu nie zapomina jednak o nas – świeckich, czyli podstawie opisanej wyżej piramidy.
Czołówka adresatów jednak niezupełnie pasuje do tekstu. Papież Franciszek myśląc i pisząc po swojemu, raczej nie dzieli Kościoła na te czy inne stany. Mówi o Ludzie Bożym w drodze, czerpiąc wprost z wizji soborowej (tak jest w Konstytucji Dogmatycznej o Kościele).
Bezpośrednio po Soborze zaczynaliśmy i w Polsce czuć się „Ludem w drodze” – zdaniem Franciszka trzeba to sobie teraz przypomnieć. Ta adhortacja to zachęta, przypomnienie i upomnienie, by nigdy o tym nie zapomnieć. To hasło dla wszystkich w wielkim pochodzie, o którym śpiewali prorocy: zwłaszcza Izajasz i Sofoniasz. Pochód ma być radosny. Franciszek ciągle o tym przypomina. Owszem, mamy troski: rozliczne i gorzkie. On o tym pamięta, ale radość z dobrej nowiny o takim Bogu, jakiego Jezus głosi i obrazuje, może nam rozjaśniać życie.
Tak to widziałam przed wielu laty, w czasie, gdy Polska miała znaleźć się i pozostać w radzieckiej strefie wpływów. Uważałam, że z powodu nowo odkrytej wiary powinnam przeżywać czas radości, chociaż prawie cała rodzina znalazła się wśród skazanych na więzienie. „Nie musisz wymagać od siebie beztroskiej pogody” – powiedział mój spowiednik, czcigodny jezuita. Mimo to w powołanie do radości jednak nie przestałam wierzyć.
W wierze zawarta była świadomość tego, co dziś kojarzę z wizją tęczy: Pokój, Sprawiedliwość i Czuwanie nad Stworzeniem. To właśnie zaleca papież w adhortacji. Gdybym mogła, posłałabym papieżowi mój stary, tęczowy szalik z tym ekumenicznym hasłem.
W adhortacji Lud Boży jest cały wspólnie „konsekrowany” przez chrzest i tak silnie zintegrowany, że szkoda marnować czas na wyodrębnianie tego, co przynależy świeckim. Może jednak to my powinniśmy szczególnie troszczyć się o świat stworzony, także pozaludzki? W tym wyraża się nasze powszechne kapłaństwo.
A uczestnicy pochodu w ramach przyjętego przez kler służebnego kapłaństwa powinni nas wspierać, słuchając, jak oddychamy (Newman). Przestrzegać przed kultem pieniądza, przed zaniedbywaniem troski o ubogich i wykluczonych.
***
Cały tekst adhortacji chcę dokładnie przeczesać – gdy czas pozwoli – w poszukiwaniu tego, co mogę przyjąć jako odnoszące się do mnie, osoby świeckiej. Po pierwszej lekturze czuję, że jest wiele takich wątków, choć raczej brak wyraźniejszych odniesień do tego, co dotyczy świeckich jako takich. Nie jest to dziwne, bo papież Franciszek stara się oglądać Kościół – Lud Boży jako całość. Problemy, o których pisze w adhortacji, są wspólne dla wszystkich członków Kościoła.
Na przykład rzecz chyba najważniejsza: idąc razem, wierzący powinni wzajemnie sobie towarzyszyć, a nie tylko być obok siebie. Chodzi o wzajemne wspieranie rozwoju, a szczególnie o przezwyciężanie acedii – pogrążania się w smutku prowadzącym do bierności, obojętnej rezygnacji ze starań o dobro. Acedia niszczy duszpasterzy, ale także świeckich (którym na pewno też się udziela). Bywa trudno o wolontariuszy czy kandydatów na katechetów. A papież pisze swoją adhortację z myślą o pobudzeniu aktywności ewangelizacyjnej.
To jasne, że jej podstawą musi być hojne, osobiste zaangażowanie również świeckich. Jest go wciąż mało. Wszyscy – tak duchowni, z biskupami włącznie, jak i świeccy, zdaniem papieża coraz usilniej bronią swego prywatnego wolnego czasu, chcą ten czas zatrzymać dla siebie. A przecież udział w ewangelizacji dla wierzących powinien oznaczać szczęście i spełnienie we wspólnocie.
Myślę, że papież Franciszek wyraźnie stara się nam towarzyszyć. Adhortacje to próba zbliżenia. Ta adhortacja to kolejny gest. Będzie on miał sens tym większy, im żywszy będzie nasz wysiłek, by odpowiedzieć.
HALINA BORTNOWSKA jest filozofem, teologiem i publicystką. Współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym” i „Znakiem”. Głosi postulat powołania kolejnego Soboru w Kościele katolickim.