Witajcie w nowym świecie

Donald Trump sprawił, że międzynarodowe relacje handlowe stają się coraz bardziej skomplikowane i nieprzewidywalne. Co nas czeka? I czy problem dotyczy także Polski?

11.08.2018

Czyta się kilka minut

Niemieckie samochody przeznaczone na eksport w porcie w Bremerhaven, kwiecień 2018 r. / ULRICH BAUMGARTEN / GETTY IMAGES
Niemieckie samochody przeznaczone na eksport w porcie w Bremerhaven, kwiecień 2018 r. / ULRICH BAUMGARTEN / GETTY IMAGES

To punkt zwrotny: przyszłość systemu, który funkcjonował – lepiej lub gorzej – przez ostatnie 70 lat, stoi pod znakiem zapytania. Głównym powodem zmiany jest reorientacja polityki handlowej USA pod rządami Donalda Trumpa.

Kwestionuje on zobowiązania zawarte w umowach handlowych, które gwarantowały dotąd dość swobodny przepływ towarów i usług między państwami. Trump uważa, że ten system jest niekorzystny dla Stanów (choć to one go współtworzyły), gdyż jego efektem jest wysoki deficyt, jaki USA notują rokrocznie w relacjach handlowych z zagranicą. Co prawda Trump nie wyklucza zawierania dwustronnych porozumień o wolnym handlu, ale tylko na amerykańskich warunkach (czytaj: mniej korzystnych dla innych krajów).

Nie powinna więc dziwić otwarta wrogość, jaką prezydent darzy Światową Organizację Handlu (WTO) – centralną instytucję obecnego systemu. Często mówił o amerykańskim członkostwie w WTO jako o „całkowitej katastrofie” i groził wystąpieniem z niej, jeśli organizacja będzie się sprzeciwiać jego działaniom.

Czas radykalizacji

Jedną z pierwszych decyzji Trumpa było wycofanie USA z Partnerstwa Transpacyficznego – umowy, która miała stworzyć największą na świecie strefę wolnego handlu, łączącą kraje Pacyfiku (i potwierdzić rolę USA jako lidera w regionie). Trump wstrzymał też negocjacje z Unią Europejską dotyczące analogicznego porozumienia (tzw. Transatlantyckiego Partnerstwa Handlowo-Inwestycyjnego) – choć te być może zostaną wkrótce ponownie otwarte.


Czytaj także: Klaus Bachmann: Przemija postać świata


Również NAFTA (Północnoamerykański Układ Wolnego Handlu) stała się celem ataku: Trump początkowo chciał ją wypowiedzieć, ale pod naciskiem otoczenia zgodził się na jej renegocjacje. Trudne rozmowy trwają od sierpnia 2017 r. Stany forsują takie sporne rozwiązania jak sunset clause: chcą, by umowa była automatyczne wygasana co pięć lat, chyba że wszystkie trzy kraje zgodzą się ją przedłużyć. To pozwoliłoby Stanom na ciągłe szantażowanie Kanady i Meksyku. Oba kraje odrzucają ten postulat, niechętna jest mu też znaczna część biznesu w USA – w klauzuli widzi czynnik ryzyka utrudniający długofalowe planowanie.

Chiny i Unia na celowniku

Ostatnie miesiące to także narastające napięcia w relacjach z Chinami i Unią Europejską.

Zaczęło się niewinnie: na początku roku Stany – korzystając z przepisów o tzw. środkach ochronnych pozwalają na czasowe ograniczenie importu w razie szczególnie trudnej sytuacji krajowego przemysłu) – podwyższyły cła na importowane pralki i panele słoneczne. Uderzyło to w Chiny, ich wiodącego producenta. W marcu Stany wprowadziły dodatkowe cła na stal i aluminium, uzasadniając je bezpieczeństwem narodowym. Choć te cła mają zastosowanie do importu niezależnie od kraju pochodzenia, Trump przyznał zwolnienia dla części partnerów (np. Brazylii, Argentyny, Australii). W efekcie obok Chin najbardziej ucierpiały Unia Europejska, Meksyk i Kanada.

Kolejna bomba wybuchła kilka tygodni później. W maju administracja Trumpa ogłosiła nowy plan, zakładający nałożenie 25-procentowych ceł na towary z Chin – miałyby objąć importowane towary o maksymalnej wartości 50 mld dolarów rocznie. Uzasadniano, że jest to odpowiedź na politykę Chin, która narusza interesy firm z USA w zakresie ochrony własności intelektualnej i technologii. Kilka tygodni później zwiększono, do 200 mld dolarów, wartość importu objętego planowanymi cłami karnymi. Pierwszy pakiet ceł wszedł w życie w lipcu.

Aby wyborcy odczuli…

Trump groził też wprowadzeniem dodatkowych 20-procentowych ceł na europejskie auta osobowe. Jego zdaniem producenci z Europy są uprzywilejowani, gdyż ich eksport do USA jest objęty cłem w wysokości 2,5 proc., podczas gdy stawka dla amerykańskich eksporterów jest czterokrotnie wyższa.

Groźby te świadczą o niewiedzy Trumpa (to chyba nikogo już nie zaskakuje). Wyższe cła na amerykańskie auta osobowe są bowiem rekompensowane niższymi cłami na inne towary z USA, np. auta dostawcze, autobusy czy niektóre produkty spożywcze. Nawet jeśli istnieją tu różnice, mają one małe znaczenie w kontekście handlu między USA i Unią.

Zarówno Chiny, jak też Unia oraz inne państwa odpowiedziały na te wszystkie działania i groźby, wprowadzając swoje cła karne na szereg produktów z USA. Starano się przy tym wybrać towary pochodzące z tych stanów, w których odbędą się jesienią wybory do Kongresu i gdzie poparcie dla Trumpa jest wysokie (stąd duża liczba produktów rolno-spożywczych). Po to, aby wyborcy Trumpa odczuli skutki jego decyzji.


Czytaj także: Aleksander Smolar: W łóżku ze słoniami


Dodajmy jeszcze, że Trump zablokował częściowo system rozstrzygania sporów WTO, wstrzymując wybór nowych sędziów (prawo wymaga zgody wszystkich członków na rozpoczęcie selekcji). Obecny skład ma nadal wystarczającą liczbę członków, by rozpatrywać sprawy, ale zmieni się to w 2019 r., gdy upłyną kadencje kolejnych dwóch sędziów i będzie ich za mało, by uformować skład orzekający.

Czy Trump ma rację?

Spróbujmy podsumować myślenie Trumpa. Trump twierdzi, że deficyt to dowód na słabość USA, które są „okradane” przez świat; że inne kraje grają nieczysto. Uważa, że globalny handel to główna przyczyna likwidacji miejsc pracy w USA: produkcja jest przenoszona do tańszych krajów, a następnie produkty te wracają do USA w formie eksportu. Sądzi więc, że handel powinien być lepiej zbilansowany, państwa-oszuści ukarani, a fabryki w USA znów pełne zamówień i pracowników.

Taka ocena może wydać się rozsądna. Rzecz w tym, że jest pełna uproszczeń i fałszywych założeń.

Zacznijmy od deficytu. Mówiąc o nim, Trump podaje dane dotyczące handlu towarami. To sztucznie pompuje jego wielkość, bo gospodarka USA jest oparta głównie na usługach. Np. w handlu z Kanadą, na poziomie handlu towarami, USA faktycznie notują deficyt: 17 mld dolarów. Ale jeśli dodamy usługi, z deficytu robi się nadwyżka w wysokości 2 mld dolarów. Nie działa to w przypadku wszystkich państw, ale i tak znacznie obniża liczby podawane przez Trumpa.

Wysokość deficytu Stanów Zjednoczonych jest też częściowo zafałszowana przez metodologię używaną do jego obliczania, gdyż nie uwzględnia ona faktu powszechnego stosowania przez firmy amerykańskie agresywnych form optymalizacji podatkowej – w jej efekcie dochodzi do zawyżenia wartości ich eksportu do USA, tak aby móc wykazać zyski w krajach o niskim opodatkowaniu.

Ekonomiści są też zgodni, że karne cła nie wpłyną na zmniejszenie deficytu USA. Wraz z mniejszym importem (o ile to nastąpi) zmniejszy się też bowiem amerykański eksport – w efekcie deficyt zostanie na podobnym poziomie. Właściwą odpowiedzią na deficyt – o ile uznajemy, że to problem – byłoby zwiększenie oszczędności Amerykanów (jak na standardy państw rozwiniętych, są one na rekordowo niskim poziomie). To jedyny efektywny sposób na wyrównanie bilansu handlowego. Ekonomiści są też zgodni, że działania Trumpa z czasem obniżą konkurencyjność gospodarki USA, doprowadzą do podwyżek cen i zwiększenia inflacji, i w rezultacie obniżą siłę nabywczą znacznej części Amerykanów.

Trump ma natomiast częściowo rację, gdy idzie o kopiowanie amerykańskich technologii przez chińskie firmy. Polityka Chin zakłada silny rozwój w zakresie produkcji zaawansowanej technologicznie – w jej ramach Pekin żąda transferu wiedzy, np. przez wymóg tworzenia spółek joint venture z udziałem chińskich partnerów. Są jednak wątpliwości, czy karne cła zatrzymają ten proces – wielu ekspertów uważa go za nieunikniony.

Prezydent USA myli się, gdy mówi o utracie miejsc pracy w przemyśle. Pomijając fakt, że bezrobocie w USA jest bardzo niskie (4 proc. w czerwcu), to badania pokazują, że głównym czynnikiem jest w tym przypadku automatyzacja produkcji, a nie jej przenoszenie poza Stany.

Skutki dla Polski

Można powiedzieć, że to nie polski konflikt i możemy przyglądać mu się z boku – najwyżej zdrożeją jeansy czy burbon. Neutralność nie jest tu jednak możliwa. Będąc w Unii, jesteśmy stroną w tym starciu – i możemy odczuć skutki wojny handlowej.

Znaczna część polskiego eksportu to element w skomplikowanym łańcuchu dostaw, gdzie dany produkt, zanim trafi na rynek, wielokrotnie przekracza granice. To znaczy, że część polskiego eksportu w ramach Unii jest w istocie kierowana do USA. Jesteśmy mocno związani zwłaszcza z Niemcami – cła na europejskie auta mogą zaboleć także nas.

Ponadto, w razie eskalacji wojny handlowej jej skutki odczuje cała nasza gospodarka. Międzynarodowy Fundusz Walutowy szacuje, że po wprowadzeniu pełnego pakietu karnych ceł przez USA i Chiny światowa gospodarka wpadnie w recesję. Aby temu przeciwdziałać, kraje Unii będą musiały stymulować swój wzrost gospodarczy – co jednak może być trudne, zważywszy na ich dług publiczny. Także Polska, ze swoim rozbudowanym dziś systemem świadczeń socjalnych, będzie w niełatwym położeniu.


Czytaj także: Olaf Osica: Szpagat nad Atlantykiem


Kolejne zagrożenie polega na tym, o czym już pisano w „Tygodniku”. Trump z niechęcią mówi o Unii: uważa ją nie za sojusznika, lecz wroga. Wojna handlowa może pogłębić te emocje i wystawić relacje atlantyckie (i tak trudne) na nową próbę. Wyjście Stanów z NATO wydaje się absurdalne, ale Trump często już zaskakiwał... Wtedy zostalibyśmy z dnia na dzień wprawdzie nie sami, ale tylko z Unią, która – mówiąc łagodnie – nie jest potęgą militarną.

I to wszystko w obliczu ambicji imperialnych Rosji. ©

Dr hab. ŁUKASZ GRUSZCZYŃSKI jest profesorem prawa międzynarodowego w Instytucie Nauk Prawnych PAN, specjalizuje się w kwestiach handlu międzynarodowego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 34/2018