Witajcie w naszej bajce

Wydane równocześnie na DVD filmy Janusza Nasfetera i Stanisława Jędryki udowadniają, że również w Polsce powstawały kiedyś znakomite produkcje dla dzieci.

20.07.2010

Czyta się kilka minut

Na dzieciach (oraz ich rodzicach) można świetnie zarobić. Wiedzą o tym producenci zabawek, gadżetów, wydawcy literatury oraz producenci i dystrybutorzy filmowi. Mają rację. "Alicja w Krainie Czarów", "Księżniczka i żaba", a nawet drugorzędne animacje europejskie w rodzaju "Planety 51" czy "Disco robaczków" to nieliczne tytuły, które zwycięsko poradziły sobie z tegoroczną zapaścią frekwencyjną w polskich kinach.

Dziecięca naiwność i wrażliwość jest także filmowym katalizatorem problemów dorosłych. Uśmiechnięta buzia i ufne spojrzenie uszlachetniają każdy, nawet najbardziej cyniczny, filmowy zapis - działają podprogowo. Na świecie zdają sobie z tego sprawę scenarzyści, producenci i reżyserzy. Niestety, polska kinematografia od lat wydaje się impregnowana na tematykę dziecięcą. Pojawiają się wprawdzie ciekawe inicjatywy - festiwal "Galicja" pokazujący najciekawsze filmy dla najmłodszych, prężnie działająca "sekcja dziecięca" afiliowana przy Stowarzyszeniu Filmowców Polskich, wreszcie odbywający się w Poznaniu Festiwal Filmów Młodego Widza "Ale Kino!" - ale podstawowym problemem jest brak nowych, wartościowych filmów zaadresowanych do dzieci i młodzieży. Andrzej Maleszka, ze swoim nagradzanym na świecie cyklem "Magiczne drzewo", to tylko chlubny wyjątek.

Akademia pana Jędryki

Pojęcie "film dla dzieci" jest bardzo szerokie. Mieszczą się w nim zarówno klasyczne animacje disnejowskie, jak i nowatorskie produkcje studia "Pixar", oldskulowe filmy obyczajowe i niegroźne baśnie o skrzatach, strzygach i czarownicach. Przypomniane właśnie na DVD filmy Stanisława Jędryki idealnie mieszczą się w drugiej kategorii. W boksie znalazły się najpopularniejsze filmy reżysera, realizowane na podstawie powieści Adama Bahdaja - "Paragon gola" z 1970 roku i "Podróż za jeden uśmiech" z 1972 roku, wzbogacone o adaptacje tak zwanej literatury młodzieżowej: "Dziewczynę i chłopaka" (1982) Stanisława Lotha według powieści Hanny Ożogowskiej oraz "Czarne stopy" (1987) Waldemara Podgórskiego według prozy Seweryny Szmaglewskiej.

To evergreeny dzisiejszych trzydziesto- i czterdziestolatków. Kino, które dla mojego pokolenia zatrzymało się w czasie. Oglądając po latach filmy Jędryki, a także wydaną niedawno na DVD "Akademię Pana Kleksa" Krzysztofa Gradowskiego, nie potrafiłem skłamać dziecinnego wzruszenia. Znam te tytuły na pamięć. "Podróż za jeden uśmiech" i "Paragon gola" Jędryki kojarzą mi się nieodmiennie z wakacjami na wsi u babci. Teleranek, Teleferie. Po śniadaniu, na starym, wysłużonym radzieckim telewizorze, z zapartym tchem oglądałem z siostrą filmy Jędryki: "Wakacje z duchami", "Szaleństwo Majki Skowron".

W 1984 r., kiedy do polskich kin wchodziła "Akademia Pana Kleksa" Krzysztofa Gradowskiego, miałem osiem lat. Do dzisiaj pamiętam wrażenie, jakie zrobiła na mnie scenografia, piosenki, feeria kolorów, wreszcie uspokajający uśmiech grającej Smutną Księżniczkę Zdzisławy Sośnickiej. Historia dziesięcioletniego, bardzo przeciętnego chłopca, Adasia Niezgódki, który prosto z brudnego podwórka trafia do feerycznego świata dziecięcej wyobraźni, była spełnieniem marzeń większości "przeciętnych" dzieciaków. W Akademii pana Ambrożego Kleksa obowiązywał zupełnie inny regulamin niż w socjalistycznej szkole podstawowej. Pan Kleks uczył podopiecznych tolerancji, pokazywał czarodziejskie sztuczki, ale sygnalizował również, że życie bywa bolesne (Adaś spotyka w Akademii okrutnego Golarza Filipa, poznaje także poruszającą historię królewicza zaklętego w szpaka Mateusza, który bezskutecznie poszukuje guzika z czarodziejskiej czapki podarowanej mu przez doktora Paj-Chi-Wo).

To w zasadzie bez znaczenia, że obiektywna ocena "Akademii" oraz kolejnych filmów o Panu Kleksie musi być okrutna. Czas zrobił swoje. Dzisiejsze standardy kina familijnego znacznie podniosły poprzeczkę. Po latach gołym okiem widać wszystkie niedoskonałości "Akademii": pałace z tektury, nie najlepszą grę młodych aktorów, tandetne triki, realizacyjną siermięgę itd. Ale największą siłą tego typu opowieści jest przecież nostalgia. To ona unosi nas daleko ponad niedoskonałości reżyserskie, aktorskie, montażowe. Z nostalgią nie warto polemizować - jest nieusuwalna.

Jacy byliśmy

Dziecko w kinie uosabia marzenie filozofów o tym etapie dojrzewania, kiedy emocjonalny zapis przyszłych predylekcji jest jeszcze właściwie otwarty. Od bardzo wielu czynników: spotkań, miejsc, ludzi, zdarzeń i olśnień, zależy, co w efekcie zostanie w nas zapisane - indywidualizm czy mimikra? Dziecko widzi ostrzej, dosadniej, niejako podwójnie. Twarz Antoine’a, czyli Jeana-Pierre’a Léauda w finale "Czterystu batów" (1959) François Truffauta, wyraża pewność przełomowego odkrycia. Chłopiec właśnie zrozumiał, że baty jego dzieciństwa były formą terapii. Cierpiąc, dowiedział się, czym jest niepokój. Podobnie jak dla bohatera "W poszukiwaniu straconego czasu" Prousta, oszklone podwórze hotelu Guermantes układało się w "sto holenderskich równoległych obrazów", tak dla Antoine’a i Truffauta przeżycia dzieciństwa stały się niepokojącym obrazem filmowym.

Arcydzieło Truffauta przypominam nie bez powodu. W światowej kinematografii osobną, niezwykle ważną grupę filmów o dzieciach stanowią przecież tytuły realizowane z myślą o widzach dorosłych.

"Dorosłe" filmy o dzieciach realizował w Polsce Janusz Nasfeter. Na marginesie poprzedzonej sporą reklamą premiery DVD filmów Jędryki (oraz Lotha i Podgórskiego), niemal niezauważone ukazały się również zapomniane arcydziełka Nasfetera - "Abel twój brat" (1970) i "Kolorowe pończochy" (1960). Janusz Nasfeter tworzył filmy o dzieciach - dla dorosłych, sam pozostając dużym dzieckiem. Nadwrażliwym, niedopasowanym, neurotycznym, co podczas ostatniej prostej życia reżysera nieetycznie wykorzystał Grzegorz Królikiewicz, realizując w 1993 r., przy na wpół świadomym udziale Nasfetera, obrzydliwy dokument "Portret artysty z czasów starości". Bardzo smutna historia.

Bohaterem "Abla", najlepszego filmu w dorobku reżysera, jest słaby fizycznie Karol Matulak (pięknie zagrany przez Filipa Łobodzińskiego) - chłopiec, którego Wojciech Kuczok kilka dekad później obwoła "zdechlakiem wszech czasów". Karol, starając się podporządkować dyktaturze ordynarnych kolegów, przegrywa na całej linii. Film Nasfetera przy wszystkich niedoskonałościach warsztatowych jest być może najbardziej przejmującym filmowym portretem dziecięcej wrażliwości, w której lustrze dojrzy siebie niejeden były zdechlak. Z kolei w zbudowanych z dwóch części "Kolorowych pończochach" (1960), wzruszająca historia córki biednej urzędniczki, której marzeniem był zakup tytułowych rajstop, sąsiaduje z opowieścią o dziewięcioletniej Jadźce, skazanej - ze względu na warunki, w których żyje i okrucieństwo rówieśników - na poczucie drugorzędności. Przegraną na starcie.

Formalnie filmy Janusza Nasfetera mocno się zestarzały. Widać fastrygi i nieudolności reżyserskie. Ale starość dziecięcych filmów Nasfetera (czekam ciągle na wydanie DVD "Motyli", "Królowej pszczół" czy "Mojej wojny, mojej miłości") ma drugie, fascynujące dno. Filmy Nasfetera mają nieprzyjemną, ale intrygującą aurę, w ramach której dziecko traktowane jest nie tyle jako dorosły człowiek, co fantazmat wiecznej niedojrzałości. Tak jakby reżyser umieszczał w nich wszystko to, czego nie potrafił (nie mógł, nie było mu wolno) pomieścić w dorosłym życiu. Marzenie o mamie, tacie i wielkim urodzinowym torcie. Bez świeczek.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2010