Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Skąd czerpać teraz środki na utrzymanie budynków kościelnych, domów parafialnych i urzędów diecezjalnych?
O tym, że martwi się tym hierarchia, świadczą dwa dekrety wydane 19 marca przez biskupa świdnickiego Ignacego Deca. Pierwszy odracza płatności proboszczów do kasy kurialnej. Drugi zobowiązuje wikariuszy otrzymujących wynagrodzenie katechetów „z tytułu zatrudnienia na stanowiskach nauczyciela religii w szkołach, przedszkolach, innych instytucjach państwowych” do „wniesienia opłaty w wysokości 25 proc. od otrzymywanych dochodów bądź 1000 zł i wpłacenia do kasy parafialnej”. Wikariusze posiadający dochody mają od teraz partycypować w kosztach utrzymania domów, w których mieszkają.
Rzecznik prasowy świdnickiej kurii ks. Daniel Marcinkiewicz wyjaśnia, że dotychczas zgodnie z dekretami synodu archidiecezji wrocławskiej (przyjętymi także przez diecezję świdnicką) każdy proboszcz określał sposób finansowania budynków parafialnych. Zwykle pieniądze pochodziły z tacy i kolędy. Epidemia to zmieniła.
Doraźnie Kościół instytucjonalny ratuje się zatem pieniędzmi wypłacanymi przez państwo za lekcje religii. To oczywiście nie rozwiąże wszystkich problemów. Prędzej czy później biskupi będą musieli otwarcie poprosić wiernych o wsparcie.
Wśród dziedzin boleśnie weryfikowanych przez pandemię znalazły się także finanse Kościoła, w dużej mierze funkcjonujące na nieformalnych zasadach. Na dłuższą metę biskupi mają dwie możliwości: albo finanse sformalizować w postaci np. podatku kościelnego, albo odpowiedzialnością za Kościół wyraźnie podzielić się ze świeckimi. W tym drugim przypadku współodpowiedzialność musi łączyć się z realnym wpływem świeckich na Kościół. ©℗