Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Przemieszczenia słów, uzależnianie ich od sąsiednich fraz, praca z całymi blokami składniowymi, mocne eksponowanie reguł tekstowych – wszystko to wskazuje na kolejną falę lingwistycznych zainteresowań. U Brewińskiego są one w mocniejszy i bardziej widoczny sposób sprzęgnięte z analizą społeczną. Do wiersza wpada żywioł języka mówionego, konsumenckiego, młodzieżowego. Jest on podglądany i odtwarzany w najróżniejszych odmianach. Brewiński podąża za językami, którymi się mówi, i wprowadza do swoich tekstów to, o czym marzą poeci: żywe srebro „naturalnej” mowy. Ciekawie podrasowanej ironią i zgrywą.
Warto Brewińskiego podsłuchiwać, bo mówi wieloma językami naraz: lirycznej ckliwości, slangowej subkultury, popowego miksu oraz kalekich form obliczonych raczej na gesty niż zdania. Inscenizuje widowiska niepodrabialnego językowego szpanu: dyskotekowych dziewczyn, sekstelefonów. Odtwarza – najczęściej kobiecą – świadomość kolonizowaną przez system pomnażania zysku. Sam odgrywa pieśni zakochanego – „Clubbing” to piękna wirówka nonsensu.
Nie sposób jednak przeoczyć tradycyjnie lirycznych atrybutów zbioru. Pojawiają się w nim i róża, i księżyc, i źródełka, które – mając za tło zbanalizowane subkulturowe twory języka – brzmią, jakby dostały się do wierszy z innego świata. Bo też jego „Clubbing” jest nastrojony przede wszystkim na aktualną prędkość imprezowych odmian języka. A przy tym wytwarza osobliwą grę między tymi wszystkimi idiolektami, melodią niektórych tekstów i ich skonwencjonalizowanymi regułami. Brewiński zanurza się w odmętach języka, pokazuje efekty ostrej polaryzacji społecznej, rozśmiesza nas i kołysze rytmem.
Kamil Brewiński, „clubbing”, Hub Wydawniczy Rozdzielczość Chleba, Kraków 2013