Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W jego poezji, nazwanej przez krytyków „multisensorycznym klipem” lub „poetyką dowolności”, wyraźne są inspiracje twórczością takich autorów jak m.in. Robert Creeley, William Carpenter, John Ashbery, James Schuyler, których teksty Einzinger tłumaczył.
„Nóż z Odessy. Wiersze” w przekładzie Sławy Lisieckiej i Zdzisława Jaskuły to bardzo różnorodny zbiór: mocno sprozaizowany, narracyjny, najczęściej osnuty wokół różnych historii czy zdarzeń. Einzinger jak rasowy filmowiec trzyma nas w napięciu i oczekiwaniu na suspens, gdy z wiersza czyni obrotową scenę różnych mikrohistorii. Niezwykle zdynamizowana opowieść wynika ze sposobu kadrowania: zmysłowego, plastycznego, na poziomie zdania przekłuwającego uwagę do szczegółu. W jednym z wierszy mowa o „pończochach w ciemnozielonym kolorze lodowych fiordów”. Nie sposób jednak na tych szczegółach skupić się wyłącznie, Einzinger pokazuje tak wiele, że raz po raz tracimy z pola widzenia prawie wszystko. Głosy, postaci, miejsca „ulatniają się” i pozostaje efekt „gwarności”, „dziania się”, przepływu strumienia znaków, scen, materii. Chwytamy więc zarys sytuacji, pewne neutrum wydarzeń. Język wiersza pracuje nieustannie na wrażenie ruchu i zmiany, jakby w manii i depresji jednocześnie, ale naprawdę nic się tu nie wydarza: dziewczyna zastanawia się w pociągu, czy zapisać się na seminarium, ludzie siedzą w knajpie, dwie alpinistki idą po ścieżkach górskich, świat wiruje w języku.