Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Aleksandr Załdostanow, przywódca rosyjskiego klubu motocyklowego „Nocne Wilki”, to człowiek szczery. „To braterski rajd przyjaźni” – tak sam określił charakter imprezy, którą organizuje: rajd z Moskwy przez Polskę do Berlina, dokąd członkowie klubu chcą triumfalnie wjechać 9 maja [o dyskusji nad znaczeniem 9 maja w Europie Środkowej patrz tekst w dziale Historia – red.]. Już sama ta deklaracja, złożona może bez świadomości odbioru tych słów w Polsce, powinna wystarczyć, by „Wilków” nie wpuścić. Ale ktoś mógłby powiedzieć, że to przewrażliwienie, bo to tylko słowa, i że lepiej zezwolić im na przejazd i udawać, że nie ma problemu. Czy rzeczywiście?
Zostawiając na boku język (choć to on zdradza świadomość), zauważmy, że są dwa dobre powody, by „Nocnym Wilkom” unieważnić wizy schengeńskie (do wydania których żaden kraj Unii nie chce się przyznać): aksjologiczny i praktyczny. Po pierwsze, w Polsce zakazane jest propagowanie ideologii komunistycznej i nazistowskiej. Tymczasem „Nocne Wilki” to klasyczni negacjoniści, tyle że nie brunatni, lecz czerwoni. Czy zgodzilibyśmy się na zorganizowany rajd przez Polskę klubu niemieckich neonazistów, choćby chcieli jechać tylko turystycznie, bez kontekstu historycznego?
Po drugie, jest kwestia praktyczna. Można sobie wyobrazić, że instytucje odpowiedzialne za bezpieczeństwo kraju analizują teraz różne aspekty pewnego pytania: czy rajd to tylko rajd, czy też kryje się za nim coś więcej niż „tylko” neostalinowska hucpa? Co się stanie, jeśli rosyjski wywiad, buszujący na Ukrainie i testujący kraje bałtyckie, zechce przetestować Polskę – i np. na trasie rajdu wybuchnie bomba (niechby bez ofiar w ludziach), a do zamachu przyzna się jakaś, powiedzmy, „Armia Krajowa”, która każe się wynosić z Polski wszystkim Rosjanom w ciągu 72 godzin? Nadmiar wyobraźni? Czy może – realizm? ©℗