Wiersz na ucho

"Wewe” to czwarta książka poetycka Joanny Roszak – wielkiej admiratorki poezji lingwistycznej, hipertekstualnej, eksperymentującej z językiem, dźwiękiem, zapisem.

15.05.2012

Czyta się kilka minut

Pisanie Roszak można uznać za kobiecą, „miękką” wersję neoawangardowych eksperymentów. Sama poetka wskazuje na wiele inspiracji: poezją Norwida, Tymoteusza Karpowicza, Krystyny Miłobędzkiej, Mirona Białoszewskiego czy Paula Celana.

Nie pozostaje to bez wpływu na jej sposób pisania: słyszymy w książkach Roszak różne głosy, wibracje odmiennych tonacji, dźwięki wychwytywane są tu jakby z powietrza i w powietrzu nieustannie krążą.

„Wewe”, podobnie jak pozostałe książki, to poezja przede wszystkim „foniczna”.

Eksponuje ona brzmienia, pogłosy, echa, mniej lub bardziej słyszalne fale dźwiękowe. Wywołuje to u kogoś zamieszkującego świat hiperwidzialności i hipersłyszalności wrażenie przebywania na obcej ziemi: ani współczesnej, ani minionej, ani technicznej, ani biologicznej.

Dzieje się tak dlatego, że Roszak rzadko pozwala nam patrzeć. Poetka raczej nastawia język wiersza „na ucho”, które ma odbierać fale dźwięków, zniekształceń, powtórzeń, zwielokrotnionych porządków sylabicznych, mnogich połączeń między brzmieniami.

Dobrą metaforą percepcji, której wymagają od nas te wiersze, jest okładka „Wewe”. Inspirowana obrazem „Kochankowie” Magritte’a, przedstawia całującą się parę tytułowych kochanków, których głowy szczelnie okrywa nieprzezroczysta tkanina.

Kochankowie to zresztą jedyni bohaterowie „Wewe”.

Można nawet powiedzieć, że to jedyni symboliczni bohaterowie Roszak. We wszystkich jej książkach pojawiają się, jak sama to nazywa, ich „miłosne jazgoty”.

Nie służą one jednak erotycznej aurze, przedstawieniom cielesności czy intensyfikowaniu wizualności. Joanna Roszak pisze przeciwko jednogłosowości, razem z miłosnym językiem wprowadza drugą osobę, różnicę, wielojęzyczność.

Tak również tłumaczy się tytuł tomu: „wewe” w języku suahili to „ty”...

Joanna Roszak krzyżuje ze sobą głoski, sylaby, dźwięki, przyglądając się powstałym w ten sposób filiacjom, i naprowadza nas na paradoksy tożsamości, imienia, własności, alienacji, nomadyzmu. Wiersze z „Wewe” to poezja, w której podmiot opiera się chęci przywłaszczenia języka (i innego), w miłosnym i rozpaczliwym spięciu z nim nieustannie słyszy kogoś innego, coś innego. I temu „innemu” „językowa” poetka pozwala wybrzmiewać w rezonansie mnogiego języka.  


Joanna Roszak, „Wewe”, Wojewódzka Biblioteka Publiczna i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu, Poznań 2011

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2012

Artykuł pochodzi z dodatku „Silesius 2012