Wieloskładnikowa mieszanka wybuchowa

Przewrót pałacowy pod kontrolą Kremla, demonstracje, rokowania: dynamika, z jaką w 1989 r. komunizm upadał w Europie Środkowej, była bardzo różna. Porównajmy te procesy.

27.05.2019

Czyta się kilka minut

Tłumy na moście Glienicke, łączącym wschodnią i zachodnią część Berlina, w dwa dni po upadku muru. 11 listopada 1989 r. / GERARD MALIE / EAST NEWS
Tłumy na moście Glienicke, łączącym wschodnią i zachodnią część Berlina, w dwa dni po upadku muru. 11 listopada 1989 r. / GERARD MALIE / EAST NEWS

Na kraje dawnego bloku sowieckiego patrzymy zwykle jak na monolit, którego części zbytnio nie różniły się od siebie. Niemal jednoczesny upadek systemu komunistycznego w Europie Środkowo-Wschodniej w 1989 r. umacnia ten punkt widzenia.

Nie ma oczywiście wątpliwości, że narzucony naszej części kontynentu ustrój wymusił znaczną unifikację. Jednak z czasem zaczęły narastać różnice, a odmienne doświadczenia miały wpływ również na przebieg roku 1989 w poszczególnych państwach.

WĘGRY: długi koniec „gulaszowego komunizmu”

Węgierski przywódca János Kádár został wyniesiony do władzy dosłownie na sowieckich czołgach, które krwawo stłumiły rewolucję 1956 r. Pierwsze lata jego rządów były czasem odwetu. Dziesiątki osób zginęły w czasie pacyfikacji demonstracji, 228 stracono (w tym premiera Imre Nagya), 26 tys. skazano na więzienie, 13 tys. internowano.

Po kilku latach Kádár ogłosił jednak politykę „konsolidacji”, opartą na zasadzie „kto nie jest przeciwko nam, jest z nami”. Stopniowo zwalniano więźniów politycznych, choć część z nich odbywała karę jeszcze w latach 70. Liberalizacja odczuwalna była wyraźnie w życiu kulturalnym i nauce.

Ale fundamentem „gulaszowego komunizmu”, jak ochrzczono ten fenomen, była reforma gospodarcza. W 1968 r. w życie wszedł „nowy model ekonomiczny”: zdecentralizowano zarządzanie, podzielono większe kombinaty, wprowadzono elementy wolnego rynku, zwłaszcza w relacjach między przedsiębiorstwami, częściowo uwolniono ceny. Choć odejście od pryncypiów marksizmu-leninizmu przynosiło wyraźne efekty, partyjny „beton” po kilku latach wymusił częściowy odwrót od reform. Ich kolejna faza, obejmująca m.in. ułatwienia dla inwestycji zagranicznych, nastąpiła na przełomie lat 70. i 80.

Niezależnie od zmiennych losów polityki gospodarczej, kurs Kádára przynosił efekty. Nastroje ustabilizowały się, zapomniano o nadziejach z 1956 r. Do nielicznych przejawów oporu należały demonstracje uczniów i studentów w rocznicę rewolucji 1848 r. (największe w 1973 r.). Pewne ożywienie działalności opozycyjnej przyniosło dopiero powstanie Karty 77 w Czechosłowacji (i represje przeciw jej uczestnikom), a zwłaszcza wydarzenia w Polsce począwszy od lata 1980 r. Rok później zaczęło się ukazywać czołowe pismo węgierskiego drugiego obiegu: „Beszélő”.

Z polskiej perspektywy Węgry w połowie lat 80. mogły się zdawać krajem miodem i mlekiem płynącym. Ale realia były inne. Mimo kolejnych reform, w tym ułatwień dla sektora prywatnego, spadały poziom inwestycji, produkcja i konsumpcja. Zadłużenie zagraniczne sięgnęło 70 proc. PKB (ponad 19 mld dolarów). Kraj był na krawędzi bankructwa. Drugim zaś, obok kryzysu, czynnikiem wspierającym krystalizację opozycji była kwestia losów Węgrów w ościennych państwach, zwłaszcza ­w Rumunii. Doprowadziła do pierwszych od 30 lat masowych protestów.

Począwszy od 1987 r. powstawały już liczne grupy opozycyjne. Największe znaczenie zyskały Węgierskie Forum Demokratyczne (MDF), Związek Młodych Demokratów (Fidesz) i Związek Wolnych Demokratów (SzDSz). W odpowiedzi władze wykonały szereg gestów symbolicznych i realnych. W czerwcu 1987 r. premierem został Károly Grósz; rok później zastąpił Kádára w roli szefa partii. Zaostrzono politykę wobec Rumunii, w bezprecedensowym ruchu przyznając grupie siedmiogrodzkich Węgrów obywatelstwo. Nowym premierem został młody reformator Miklós Németh. Równouprawniono prywatny sektor w gospodarce, większość cen uwolniono. Już na przełomie lat 1988/89 wprowadzono wolność zrzeszania się, w tym tworzenia partii politycznych.

Ale wszystkie te kroki, które jeszcze niedawno miałyby rewolucyjny charakter, nie mogły zatrzymać wzrostu poparcia dla opozycji. Pod wpływem wydarzeń w Polsce, w marcu 1989 r. także w Budapeszcie zainicjowano obrady okrągłego stołu. Ale ponieważ władze chciały rozmawiać tylko z „konstruktywną” opozycją, ostatecznie stał się on platformą współpracy tej ostatniej. Rozmowy z komunistami przesunięto na później.

Walcząc o zatrzymanie spadku poparcia społecznego, reformatorskie skrzydło partii otworzyło dyskusję na temat oceny roku 1956. Jej kulminacją stał się uroczysty pogrzeb Nagya i jego towarzyszy (po egzekucjach pogrzebano ich w anonimowych dołach). 16 czerwca w Budapeszcie zgromadziło się ćwierć miliona ludzi. Przemawiał m.in. młody lider Fideszu, Viktor Orbán: wezwał do wycofania wojsk sowieckich, przekraczając w ten sposób kolejną barierę mentalną, swoiste samoograniczenie opozycji.

Uroczysty pogrzeb Imre Nagya i jego towarzyszy – straconych po powstaniu 1956 r. i pochowanych wtedy anonimowo – zgromadził w stolicy Węgier ćwierć miliona ludzi. Budapeszt, 16 czerwca 1989 r. / AFP / EASTNEWS

Tymczasem zaczęły się negocjacje, ostatecznie toczone przy „trójkątnym stole”. Nazwa odnosiła się nie tylko do kształtu mebla, lecz też udziału w nich organizacji społecznych (głównie związanych z władzą). Obrady zakończono we wrześniu 1989 r., a podstawowym ich rozstrzygnięciem była zapowiedź wolnych wyborów parlamentarnych i prezydenckich. Kwestia daty tych ostatnich podzieliła opozycję; SzDSz i Fidesz zbojkotowały uroczystość podpisania porozumienia.

Podziały nie ominęły też komunistów, od października przemianowanych na socjalistów. Jednym z pól starcia między reformatorami i „betonem” stał się los powołanej po 1956 r. partyjnej bojówki – Straży Robotniczej. Symbolicznie rozwiązano ją 23 października 1989 r. (w rocznicę wybuchu powstania). Ale także ujawnienie dramatycznego stanu gospodarki niewiele mogło już pomóc. W przeprowadzonym w listopadzie referendum (dotyczyło m.in. kwestii kolejności wyborów parlamentarnych i prezydenckich), triumf odniosło radykalne skrzydło opozycji.

Postkomunistów ostatecznie pogrążyła afera „Dunagate”, czyli ujawnienie skali inwigilacji ugrupowań opozycyjnych. W wyborach z przełomu marca i kwietnia 1990 r. otrzymali niewiele ponad 10 proc. głosów. Na czele nowego rządu stanął József Antall (lider MDF), a prezydentem wybrano Árpáda Göncza (SzDSz).

NRD: od Lipska do zjednoczenia

Jedyny masowy bunt społeczny w dziejach Niemieckiej Republiki Demokratycznej miał miejsce w czerwcu 1953 r.; system ocaliła wtedy interwencja armii sowieckiej. Liderzy Socjalistycznej Partii Jedności Niemiec (SED) wyciągnęli z tego doświadczenia wnioski. Z jednej strony systematycznie rozbudowywano system kontroli społeczeństwa, na czele z wszechwładną Stasi. Z drugiej – ostrożnie prowadzono politykę gospodarczą, dbając o to, by wierność ustrojowym pryncypiom nie była osiągana za cenę obniżenia poziomu życia.

Bardzo długo jedyną formą biernego oporu były masowe ucieczki na Zachód. Ale choć po budowie muru berlińskiego (sierpień 1961 r.) stały się bardzo trudne, co roku kilka tysięcy ludzi znajdowało sposób, by opuścić „państwo robotników i chłopów”. Z czasem jednak liczba ucieczek spadała. Spowodowane było to lepszą kontrolą, represjami, ale też stabilizacją systemu i przystosowaniem mieszkańców NRD do znośnych warunków egzystencji.

Przejawy otwartego oporu były rzadkie (najwięcej w 1968 r., po stłumieniu Praskiej Wiosny). Jego ożywienie przyniosła banicja znanego pieśniarza Wolfa Biermanna, któremu w 1976 r. nie pozwolono wrócić z występów w RFN do NRD. Spektakularnym, acz odosobnionym przypadkiem było w tymże roku samospalenie pastora Oskara Brüsewitza (protestował przeciw ateizacji młodzieży).

Ale mimo braku opozycji, liczba więźniów politycznych pozostawała na stabilnym i całkiem wysokim poziomie. Źródłem tej sytuacji były... potrzeby gospodarcze. Republika Federalna płaciła bowiem żywą gotówką za kolejnych skazanych. Do 1989 r. „wyeksportowano” tak prawie 34 tys. więźniów, których łącznie wyceniono, z podziwu godną precyzją, na 3 340 900 755 marek i 12 fenigów (oczywiście marek zachodnich).

Relacje między dwoma państwami niemieckimi z czasem zyskiwały na znaczeniu. Rządzący od 1971 r. Erich Honecker dążył do ostrożnego zbliżenia z zachodnim sąsiadem, starając się utrzymać najwyższy w całym bloku wschodnim poziom życia ludności. Poprawie uległy relacje z Kościołem ewangelickim. Paradoksalnie, ta polityka uczyniła go jednym z najbardziej zagorzałych wrogów przemian w Polsce w latach 1980-81: obawiając się buntu własnego „betonu”, lider SED optował za rozwiązaniem siłowym (napotykając na opór m.in. Kádára i Ceaușescu).

Potem, w drugiej połowie lat 80., w NRD stopniowo ożywiały się środowiska opozycyjne i niezależne. Pojawiły się grupy pacyfistyczne, ekologiczne i artystyczne, a także pisma bezdebitowe. Mimo nowej polityki wobec protestantyzmu (w tym przychylności wobec Roku Lutra w 1983 r.), wsparcia tym działaniom udzielały gminy protestanckie.

Na ożywienie opozycji wpływ miały zarówno wydarzenia w Polsce, jak i proklamowana przez Gorbaczowa pierestrojka. Tę ostatnią Honecker uznał za zagrożenie, doszło nawet do nietypowej sytuacji: jesienią 1988 r. zakazano kolportażu w NRD sowieckiego pisma „Sputnik”. W odróżnieniu od Polski i Węgier, w NRD nie myślano o żadnej kontrolowanej liberalizacji, mimo oznak narastającego kryzysu (także w gospodarce).

W maju 1989 r. w NRD zorganizowano „wybory” komunalne. Nie różniły się od poprzednich: ogłoszono niemal stuprocentowe poparcie dla kandydatów wystawionych przez władze. Ale tym razem opozycja – obserwująca konkurencyjne wybory w Związku Sowieckim (luty 1989) i zapowiedź częściowo wolnych wyborów w PRL – podważyła wyniki i otwarcie protestowała.

Sytuacja wyrwała się spod kontroli władz w początkach września. Węgry ogłosiły otwarcie granicy z Austrią dla tysięcy obywateli NRD, pragnących dostać się na Zachód i od tygodni oczekujących nad Dunajem na taką decyzję. Wschodni Niemcy zagłosowali nogami (a raczej kołami trabantów i wartburgów): przez tę „furtkę” w ciągu kilku tygodni na Zachód udały się dziesiątki tysięcy ludzi. Kolejne tysiące okupowały ambasady RFN w Pradze i Warszawie. Decyzja o zawieszeniu ruchu bezwizowego z krajami bloku przyszła zbyt późno.

Równocześnie z tygodnia na tydzień nasilały się demonstracje, organizowane od początku września w Lipsku. W każdy poniedziałek po nabożeństwie w kościele św. Mikołaja na ulice wychodziły najpierw setki, potem tysiące, a wkrótce dziesiątki tysięcy. Nie wołali już, że chcą opuścić NRD. Mottem Jesieni Ludów w NRD stało się lipskie hasło: „Wir sind das Volk!” (To my jesteśmy narodem!). W październiku manifestacje rozlały się na cały kraj, nawet na miasteczka i wioski. Powstały organizacje opozycyjne: Nowe Forum i Demokracja Teraz. Dymisja Honeckera (17 października) nie zmieniła sytuacji, podobnie jak późniejsze ustąpienie rządu i członków władz SED.

Puntem zwrotnym, oznaczającym definitywny początek końca reżimu, był upadek muru berlińskiego. 9 listopada członek kierownictwa SED Günter Schabowski zapowiedział na konferencji prasowej zniesienie ograniczeń w podróżowaniu. Zaskoczony pytaniem dziennikarza o termin wejścia tej decyzji w życie, odpowiedział, iż staje się to natychmiast. Kilka godzin później nikt już nie był w stanie powstrzymać tłumów, które ruszyły na granicę z Berlinem Zachodnim.

Skutkiem upadku muru stało się, już kilka tygodni później, wysunięcie na plan pierwszy – najpierw przez demonstrantów, którzy teraz wołali „Wir sind ein Volk!” (Jesteśmy jednym narodem) – nowego postulatu: zjednoczenia Niemiec. Jednak nie były tym zainteresowane obie strony, negocjujące od 7 grudnia przy okrągłym stole, w tym większość opozycji. Decyzja, by 18 marca 1990 r. przeprowadzić wolne wybory, w efekcie przyspieszyła dynamikę zdarzeń: chadecja, głosząca hasło zjednoczenia i wsparta przez kanclerza Kohla, otrzymała ponad 40 proc. głosów i utworzyła pierwszy i ostatni w dziejach NRD rząd wybrany faktycznie przez obywateli. Nieco ponad pół roku później, na mocy uzgodnień między­narodowych i umowy między oboma państwami, doszło do zjednoczenia. NRD przeszła do historii.

BUŁGARIA: przewrót pałacowy

Todor Żiwkow rządził niepodzielnie w Bułgarii od 1954 r. Opozycja nie istniała, dochodziło jedynie do odosobnionych protestów ekonomicznych. Jedyny głos krytyki docierał na falach Radia Wolna Europa. W 1978 r. dyktator otrzymał specyficzny „prezent” w dniu urodzin: w Londynie agent KGB zamordował pisarza Georgi Markowa, jednego z bułgarskich publicystów Wolnej Europy.

Nie mogąc rozwiązać rosnących problemów ekonomicznych, w połowie lat 80. bułgarscy komuniści sięgnęli po nacjonalizm. W toku tzw. „procesu odrodzenia” mniejszość turecką zmuszano do zmiany nazwisk i porzucenia swej kultury. W odpowiedzi na akty oporu nasilono represje, a ostatecznie w 1989 r. ponad 300 tys. osób wygnano z kraju.

Gospodarka Bułgarii uzależniona była od sowieckiego wsparcia, głównie dostaw taniej ropy. Nie dziwi więc, że stary dyktator nie polemizował z pomysłami Gorbaczowa, lecz przynajmniej formalnie zaczął je wdrażać. Pierestrojkę zastąpił „reorganizacją”, kierownictwo partii potępiło „deformacje” systemu, dyskutowano o potrzebie demokratyzacji. W początkach 1989 r. przyjęto nawet ustawę dopuszczającą prywatną działalność gospodarczą i inwestycje zagraniczne.

Choć wszystko to byłą grą pozorów, wraz z informacjami o zmianach w polityce Moskwy doprowadziło do pojawienia się pierwszej od dekad organizacji opozycyjnej: Niezależnego Stowarzyszenia Obrony Praw Człowieka (1988 r.). Po kilkunastu miesiącach grupa ta została jednak przejęta przez osoby związane z władzą. Więcej szczęścia (pewnie nieprzypadkowo) miał powołany w listopadzie 1988 r. Klub Pierestrojki. Jeden z jego liderów, Żeliu Żelew, wkrótce stał się najbardziej znanym dysydentem. W początkach 1989 r. został zaproszony na spotkanie z prezydentem Francji François Mitterandem podczas jego wizyty w Sofii.

Zagadnieniem, które było w stanie mobilizować choćby część opinii publicznej w Bułgarii, była ochrona środowiska. Pierwsze publiczne protesty dotyczyły skażenia powietrza w przemysłowym mieście Ruse, gdzie problemem były zakłady po rumuńskiej stronie granicy. W kwietniu 1989 r. pojawiła się organizacja Ekogłasnost – odwołanie do jednego z haseł Gorbaczowa nie było przypadkowe.

Jednak rodząca się opozycja (powstał jeszcze m.in. niezależny związek zawodowy „Podkrepa”) nie była w stanie doprowadzić do zmiany. Natomiast było to w zasięgu grupy młodszych o pokolenie od Żiwkowa działaczy partyjnych, na czele z Petyrem Mładenowem. Żiwkow próbował się bronić, w maju nastąpiły aresztowania członków opozycji, znów odwołano się do antytureckich sentymentów. Ale wymuszona emigracja setek tysięcy ludzi skompromitowała ostatecznie reżim na arenie międzynarodowej.

Na przełomie października i listopada w Sofii opozycja zorganizowała Eko­forum, poświęcone nie tylko ochronie środowiska, ale też kwestii zmian politycznych. Na jego zakończenie 3 listopada zorganizowano manifestację z udziałem 5 tys. osób. Te działania opozycji uaktywniły partyjnych rywali Żiwkowa, którzy cieszyli się wsparciem Moskwy. Dyktator odwołał się do plenum Komitetu Centralnego partii, jednak tuż przed posiedzeniem, planowanym na 10 listopada, został odwołany przez członków Biura Politycznego. Nowym gensekiem został Mładenow.

Gdyby cała historia zakończyła się w tym momencie, byłaby modelowym przykładem udanej operacji zmiany – pod nadzorem Moskwy – kierownictwa partii na proreformatorskie. Jednak, podobnie jak w innych państwach (i pod wpływem zachodzących w nich wydarzeń), dokonała się zbyt późno. Zamiast uspokoić nastroje, doszło do ich ożywienia. Powstawały nowe grupy opozycyjne, Bułgarzy śmielej wychodzili na ulice. W grudniu największe organizacje opozycyjne skupiły się w Związku Sił Demokratycznych.

W styczniu 1990 r. zaczęły się obrady bułgarskiego okrągłego stołu. W ich trakcie partia komunistyczna przemianowała się na socjalistyczną. Negocjacje zakończyły się maju 1990 r., a głównym postanowieniem były wolne wybory. Odbyły się w czerwcu i wygrali je postkomuniści, zdobywając 57 proc. głosów. Dla uspokojenia nastrojów i uwiarygodnienia przed Zachodem nowym prezydentem wybrano Żelewa. Wychodzenie z komunizmu miało potrwać jeszcze wiele lat.

CZECHOSŁOWACJA: „aksamitna rewolucja”

Był rok 1962, gdy na polecenie władz w Pradze wysadzono górujący nad miastem pomnik Stalina. Był to symbol spóźnionej destalinizacji, wymuszonej zresztą przez Moskwę. Sześć lat później zaczęła się Praska Wiosna: unikalny eksperyment odgórnych reform, prowadzonych przez partię komunistyczną na czele z Alexandrem Dubčekiem. Ale zniesienie cenzury czy osłabienie aparatu bezpieki były nie do zaakceptowania przez większość ­liderów innych państw bloku, także sowieckiego – Leonida Breżniewa.

Interwencja wojsk Układu Warszawskiego 21 sierpnia 1968 r. wywołała masowy opór społeczny, z udziałem większości działaczy partyjnych. Ale sprzeciw systematycznie słabł, a w 1969 r. – już pod przywództwem nowego lidera Gustáva Husáka – proklamowano początek „normalizacji”. Jej pierwszą oznaką były masowe represje, ale z czasem na plan pierwszy zaczęła wysuwać się niepisana umowa: w zamian za rezygnację z polityki społeczeństwo uzyskało stosunkowo dobry poziom życia.

Rozczarowanie po klęsce nadziei rozbudzonych w 1968 r. było tak silne, że dekadę później pod Kartą 77 początkowo podpisały się tylko 242 osoby (do listopada 1989 r. – mniej niż 1900). Za to rządową „anty-Kartę” sygnowało ponad 7 tys. czeskich i słowackich twórców kultury.

Mimo represji opozycja przetrwała, ale była na marginesie. Dopiero w drugiej połowie lat 80. pojawiły się nowe organizacje opozycyjne, aktywizował się też Kościół. W 1988 r. doszło do szeregu manifestacji, w tym w Bratysławie, na ogół spokojnej. Masowy charakter przybrały protesty w Pradze w styczniu 1989 r., związane z rocznicą samospalenia Jana Palacha. Ale większość społeczeństwa wciąż pozostawała nieufna, pamiętając o epilogu Praskiej Wiosny. Nawet zmiany w Polsce i na Węgrzech nie przekonały Czechów i Słowaków, że tym razem proces jest nieodwracalny.

Demonstranci w Pradze 27 listopada 1989 r. Był to przełomowy moment czechosłowackiej „aksamitnej rewolucji”: strajk generalny w całym kraju zmusił komunistów do ustępstw. / FAUSTO GIACCONE / ANZENBERGER / FORUM

Przełomem stał się dopiero upadek muru berlińskiego, a pacyfikacja manifestacji studentów 17 listopada zaczęła „aksamitną rewolucję”. Strajki i demonstracje rozlały się na cały kraj, a koordynowały je nowo powstałe czeskie Forum Obywatelskie i słowackie Społeczeństwo Przeciw Przemocy.

Strajk generalny 27 listopada zmusił komunistów do ustępstw. Doszło do radykalnych zmian w kierownictwie partii, powołania nowego rządu z udziałem opozycji, a 10 grudnia Husák ustąpił z funkcji prezydenta. Kilka tygodni później na stanowisko to komunistyczny parlament wybrał Václava Havla.

Proces upadku systemu zakończyły wolne wybory z czerwca 1990 r., w których komuniści uzyskali niewiele ponad 13 proc. Za to nieplanowanym dzieckiem „aksamitnej rewolucji” miał stać się podział Czechosłowacji, dokonany 1 stycznia 1993 r.

RUMUNIA: krwawy koniec, jeszcze krwawszy początek

Nicolae Ceaușescu przeszedł do historii jako szalony dyktator komunistycznej Rumunii. Warto jednak pamiętać, że przejęciu przez niego władzy w 1965 r. towarzyszyły wielkie nadzieje. Ogłoszono amnestię, manifestowano niezależność od Moskwy. Jednocześnie trwał boom gospodarczy. 21 sierpnia 1968 r. Ceaușescu wygłosił do wielotysięcznego tłumu płomienne przemówienie, zapowiadając obronę kraju w razie interwencji sowieckiej. Z dnia na dzień stał się bohaterem, a także miłym gościem na zachodnich salonach.

Z czasem jednak „Geniusz Karpat” zaczął tracić kontakt z realiami. Natrętna propaganda, czyniąca zeń spadkobiercę liczącej 2500 lat rumuńskiej historii (licząc od starożytnych Daków), była jeszcze najmniej szkodliwym elementem jego polityki. W gospodarce promował autarkię, dążąc do szybkiej spłaty kredytów zagranicznych. W latach 80. zaczął ambitny projekt przebudowy centrum Bukaresztu, na czele z budową gigantycznego Domu Ludu. Koszty ponosiło żyjące w nędzy społeczeństwo. Brakowało podstawowych produktów, częste były przerwy w dostawie prądu i ciepła. Innym pomysłem była „systematyzacja wsi”: polegała na przesiedlaniu chłopów do bloków. Miała uwolnić pod zasiew tereny zajmowane przez ich domy. W rzeczywistości przyniosła zniszczenie tradycyjnych społeczności, i tak dotkniętych kolektywizacją.

Tajniacy z Securitate prowadzą zatrzymanego demonstranta. Podczas walk, które w grudniu 1989 r. towarzyszyły obaleniu dyktatury, w Rumunii zginęły setki ludzi. / PATRICK ROBERT / CORBIS / GETTY IMAGES

Wszystkie te działania nie napotykały na szerszy opór, co wynikało z braku opozycji i aktywności bezpieki – osławionej Securitate. Bunt ludności Braszowa w 1987 r. szybko stłumiono. Ceaușescu, który za największe zagrożenie uważał reformatorskie zapędy Gorbaczowa, przez pewien czas skutecznie eliminował zwolenników pierestrojki. Niepokoiły go też wydarzenia w innych państwach bloku. O ile w latach 1980-81 oponował przeciw interwencji w Polsce, latem 1989 r. sam zaczął to postulować.

W grudniu 1989 r. władze usunęły z parafii w Timișoarze węgierskiego pastora László Tõkésa, sprawiającego im od dawna problemy. Wystąpienie ludności w jego obronie krwawo spacyfikowało wojsko. Mimo dziesiątków zabitych kontynuowano strajk, a 20 grudnia powstał Rumuński Front Demokratyczny. Tego dnia Ceaușescu wrócił z wizyty w Iranie – i postanowił odwołać się do triumfu z 1968 r. Nakazał na 21 grudnia zwołać wielki wiec przed Komitetem Centralnym. Szybko jednak stracił kontrolę nad tłumem. Wybuchły walki, zginęły dziesiątki osób.

Następnego dnia Ceaușescu uciekł ze stolicy. Nie zakończyło to jednak tragedii. Wieczorem 22 grudnia powołano Front Ocalenia Narodowego, na czele z odsuniętym wcześniej na boczny tor działaczem partyjnym Ionem Iliescu. Ale mimo aresztowania i rozstrzelania Ceaușescu oraz jego żony Eleny, starcia trwały dalej; zginęły setki osób.

Przez wiele lat historycy i dziennikarze wysuwali hipotezę, że walki te były potrzebne ekipie Iliescu dla uwiarygodnienia się przed społeczeństwem. Kilka tygodni temu przekonanie to potwierdziła rumuńska prokuratura, oskarżając Iliescu i jego współpracowników o popełnienie w grudniu 1989 r. zbrodni przeciw ludzkości.

Wtedy natomiast ten brutalny plan przyniósł ekipie Iliescu wymierne korzyści. W maju 1990 r. postkomuniści pewnie wygrali wybory parlamentarne i prezydenckie (Iliescu otrzymał 85 proc. głosów). Z opozycją rozprawiano się przy pomocy górników uzbrojonych w pałki (tzw. mineriady). Odsunięcie dawnych komunistów od władzy miało zająć jeszcze wiele lat.

Wiele czynników, jeden efekt

Na proces upadku systemu komunistycznego w poszczególnych państwach składało się, jak widzimy, wiele czynników. Odnajdujemy wśród nich kryzys gospodarczy (przybierający różne formy), działalność opozycji, naciski Moskwy na zmiany, a także jej bezpośrednie ingerencje. Nie bez znaczenia była też polityka Waszyngtonu, nauczanie Jana Pawła II czy wpływ wydarzeń w Polsce, począwszy od Sierpnia ’80.

Wszystkie te składniki utworzyły mieszankę wybuchową, która ostatecznie wysadziła fundamenty świata tzw. realnego socjalizmu. W ostatecznym rozrachunku nie miało już znaczenia, czy lokalni liderzy partyjni sami próbowali iść drogą reform, czy też ich powstrzymywania. Komunizm zniknął z mapy Europy. Oby na zawsze. ©

Dr ŁUKASZ KAMIŃSKI (ur. 1973) jest historykiem, pracownikiem Instytutu Historycznego Uniwersytetu Wrocławskiego. W latach 2009-11 dyrektor Biura Edukacji Publicznej IPN, 2011-16 prezes IPN.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 22/2019