Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Podczas uroczystości pogrzebowych Arcybiskupa Józefa w Lublinie uświadomiłem sobie w szczególny sposób, kim był ten Wielki Człowiek Kościoła. Nie znam języka polskiego, ale tłumy zgromadzone na pogrzebie, głęboka wymowa symboli i wielka, milcząca wdzięczność mówiły same za siebie: odszedł od nas Wielki Człowiek.
Kiedy po pogrzebie zatopiłem się w cichej modlitwie przy Jego trumnie, a podczas posiłku los przydzielił mi Jego puste miejsce przy stole, byłem nie tylko głęboko poruszony, ale także w pełni świadomy tego, ile my wszyscy Mu zawdzięczamy.
Był w swej skromności, pokorze i prostocie zbyt wielki, by można Go było w pełni zrozumieć. Kiedy potem w Lublinie ujrzałem skromny pokój wskazujący na prostotę Jego stylu życia, w którym stał się wszystkim dla wszystkich, gotowy oddać wszystko i nic sobie nie pozostawić, zrozumiałem, że był On zbyt wielki dla nas.
Wydaje mi się, że najważniejszym miejscem w Jego domu była kaplica, w której często w bezsenne noce rozmawiał z Bogiem. Było to miejsce, gdzie ofiarowywał Bogu w modlitwie swoich kapłanów, braci w biskupstwie, wiernych, a przede wszystkim młodych ludzi, studentów, ich troski i rany.
Józef, „nasz Brat”, był człowiekiem modlitwy, nieustannie toczącym spory z Bogiem, który wypełniał całe Jego jestestwo. Kiedy myślę o Nim, mam przed oczyma obraz Jakuba zmagającego się z Bogiem. Był biskupem bez cienia strachu, wielkim myślicielem i naukowcem, dobrym pasterzem, przyjacielem młodzieży, serdecznym i hojnym człowiekiem, otwartym i nieskomplikowanym w przyjaźni, budowniczym mostów między chrześcijaństwem a innymi religiami, przede wszystkim w obliczu wielkiej tradycji żydowskiej w Lublinie, znanym na całym świecie partnerem rozmów, inicjatorem nowych rozwiązań, człowiekiem otwartym na media. Mógł takim być, gdyż Jego życie zbudowane było na fundamencie modlitwy i mimo kalendarza wypełnionego po brzegi zawsze szukał bliskości i obecności Boga.
W Mariazell były liczne okazje do wspólnych rozmów. Przybywał tu co roku, by w dniu urodzin kardynała Franza Königa odprawić Mszę świętą w jego intencji. Przysyłał także księży ze swojej archidiecezji, którzy tutaj pomagali w duszpasterstwie rzeszy pielgrzymów, przede wszystkim z Polski. Przyjeżdżał do Mariazell tak, jakby powracał do domu...
Wszyscy bardzo wiele Mu zawdzięczamy. Sam zawdzięczam Mu o wiele więcej! Na moim biurku stoi Jego zdjęcie, które jest nie tylko bolesnym wspomnieniem. Tu, w Mariazell będziemy Go często wspominać, nie tylko w rocznicę Jego śmierci, w dniu urodzin kardynała Königa czy też w rozmowach o Nim. Będziemy Go wspominać, odważając się na wielkie projekty, kształtując przyszłość, traktując serio nasze bycie chrześcijanami i uświadamiając sobie, że Duch Święty daje nam siłę, by stać nas było na więcej, niż nam samym się wydaje. h
KARL SCHAUER OSB jest superiorem bazyliki w Mariazell w Austrii.