Widzę Polskę bez smogu

Michał Zadara, reżyser teatralny: Piszę wspólnie z ekspertami obywatelską ustawę antysmogową. Marzy mi się kraj, w którym nasze dzieci nie muszą biegać w maskach z samochodu do szkoły.

29.10.2018

Czyta się kilka minut

Marsz dzieci z okazji 100-lecia niepodległości, Kraków, październik 2018 r. / JAKUB WŁODEK / AGENCJA GAZETA
Marsz dzieci z okazji 100-lecia niepodległości, Kraków, październik 2018 r. / JAKUB WŁODEK / AGENCJA GAZETA

PRZEMYSŁAW WILCZYŃSKI: Przyleciał Pan dwa dni temu z Wiednia do Krakowa. Otworzyły się drzwi samolotu i…

MICHAŁ ZADARA: Nie poczułem różnicy: smog jest niewidoczny i najczęściej niewyczuwalny, przez co można go uznać za problem wydumany. Niestety – zabija. W Anglii w ostatnim miesiącu sąd uznał smog za przyczynę śmierci 13-letniej dziewczynki. Mieszkała przy skrzyżowaniu.

A wracając do Krakowa, bardzo mi się podobał pociąg do centrum za kilka złotych.

W przeddzień w mieście pomiary wykazały przekroczone normy.

O trzeciej rano wracałem pieszo z teatru Łaźnia Nowa do hotelu: to około trzech kilometrów spaceru przez Nową Hutę. Oddychało się normalnie, ale ponieważ słyszałem o przekroczonych normach, wszedłem na dwie aplikacje podające na bieżąco informacje o czystości powietrza. Obie bazują na tych samych pomiarach. Aplikacja amerykańska mówiła, że powietrze w tej części Krakowa jest dość zanieczyszczone. Polska – że stan powietrza jest bardzo dobry.

To porównanie pokazuje polski problem: coś, co jest zagrożeniem, my uznajemy za normę. Mimo że od kilku lat istnieje świadomość smogu i jego szkodliwości, nadal zanieczyszczenie uznajemy za coś nieuchronnego.

Mniej więcej w czasie, gdy przylatywał Pan do Krakowa, tutejsza kurator oświaty zorganizowała w 100-lecie niepodległości marsz dzieci pod hasłem: „Widowisko dumy i radości”. „Strasznie mi przykro, że mamy takie powietrze – mówiła. – Nie mam na to wpływu. I tak codziennie chodzimy po ulicach Krakowa, mam więc nadzieję, że akurat ten dzień nie spowoduje strasznych szkód w naszym zdrowiu”.

Od realnego działania wolimy pokazy i rocznice. Od myślenia naukowego – myślenie metafizyczne. Tymczasem wiara nie musi się kłócić z chęcią naprawy realnego świata. Przeciwnie: powinna pomagać nam zmieniać świat, a nie usprawiedliwiać go w tym kształcie, w jakim jest. Mamy dwa wyjścia. Pierwsze: pogodzić się z tym, że smog zabija i truje nasze dzieci, sprawia, że gorzej się rozwijają, częściej chorują i wolniej rosną, przykrywając tę prawdę złudnym przekonaniem, że są ważniejsze sprawy. Wyjście drugie: próbować to zmienić.

Gdy opowiedział pan historię dzieci maszerujących w Krakowie przez smog na rozkaz dorosłych, pomyślałem o innych marszach. W Stanach Zjednoczonych to dzieci, ofiary strzelanin w szkołach, wychodzą na ulice. To nie są żadne „marsze nadziei”, tylko krzyk pod adresem polityków: „Wstydźcie się za to, że współpracujecie z firmami produkującymi broń!”. Byłoby wspaniale, gdyby polska młodzież na wieść o tym, że ich miasto po raz kolejny ma najgorsze powietrze na świecie, weszła do ratusza i powiedziała: „Nie wyjdziemy stąd, dopóki nie przestaniecie nas truć!”.

Na razie Pan postanowił zrobić coś w imieniu tych dzieci.

Wspólnie z prawnikami i ekspertami piszemy obywatelską ustawę antysmogową.

Jest rządowy program „Czyste Powietrze”, są samorządowe uchwały antysmogowe.

Te działania są ważne, ale niewystarczające. Program „Czyste Powietrze” dotyczy palenia w piecach. Ale gdy w Warszawie we wrześniu było zatrute powietrze, temperatura sięgała 27 stopni, więc nikt w piecu nie palił. To kluczowy element, ale nie jedyny.

Nie mogę na razie wiele powiedzieć o ostatecznych rozwiązaniach naszego projektu, bo prace dopiero ruszyły. Ale na pewno będzie to dokument zbierający – częściowo na razie rozproszone, a częściowo w ogóle nieistniejące – przepisy z różnych dziedzin życia, które mają wpływ na jakość powietrza. Chodzi o emisję zanieczyszczeń, ruch drogowy, jakość samochodów, mycie nawierzchni, jakość węgla opałowego i tak dalej. Czynników powodujących smog jest wiele, więc ustawa musi być kompleksowa.

Kim są zaproszeni do pracy eksperci?

To już około 30 osób: prawnicy, legislatorzy, naukowcy z takich uczelni jak AGH czy Politechnika Warszawska, którzy udostępnią nam wyniki swoich badań. Ale też np. politolodzy, którzy pomogą w kwestiach technicznych, takich jak zbieranie podpisów. Teraz potrzebujemy trochę pieniędzy, by profesjonalnie przekuć wyniki badań – które już są – na język prawny. A następnie dobrej organizacji pracy, by mimo skrajnie ograniczonych środków wpłynąć na jakość życia Polaków. Jeżeli ktoś może w tym pomóc – zapraszamy.

Kalendarz prac jest następujący: w grudniu podczas Forum Przyszłości Kultury w Teatrze Powszechnym w Warszawie zaprezentujemy założenia do ustawy, czyli diagnozę oraz jak w miarę możliwości szybko i skutecznie zlikwidować w Polsce smog. Potem zaczną się szczegółowe prace nad tekstem. W marcu zamierzamy rozpocząć zbieranie podpisów. Wiosną zaniesiemy projekt do Sejmu.

Wie Pan, jakie są losy ustaw obywatelskich w Polsce?

Wiem, bo sam nad jedną z nich – medialną – pracowałem. Przepadła, mimo że stały za nią najtęższe umysły ze wszystkich stron politycznego spektrum i mimo że zgłaszały ją też kluby parlamentarne.

W Polsce w życie wchodzą nieliczne ustawy, które mają na celu dobrobyt istot żywych. Jednej z nich, dotyczącej zakazu hodowli zwierząt futerkowych, nie udało się przeforsować mimo poparcia samego prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Tak silny był nacisk futerkowego lobby. Czym jest życie i cierpienie milionów istot wobec zysku milionów złotych?

Pyta mnie pan więc o sens działania, które – przynajmniej pozornie – nie ma większej szansy powodzenia. Ten brak wiary w sens widać nawet podczas spotkań naszej grupy inicjatywnej. Dominuje zdanie: „nie da się”. Nie da się, „bo węgiel”. Nie da się, „bo gra interesów”. Nie da się, „bo to problem bogatych warszawiaków”. Nie da się, „bo polityka jest cyniczna”. Nie da się, „bo Polska”, a w Polsce „jest syf”.

Ja tymczasem twierdzę, że się da. Jestem też pewien, że formułka „nie da się” nie może być wiecznym usprawiedliwieniem sytuacji, w której godzimy się na codzienne zatruwanie. W której rezygnujemy z podstawowych praw, takich jak spacer czy jazda na sankach.

Ktoś z boku mógłby powiedzieć: co ma reżyser teatralny do smogu?

Studiowałem początkowo politologię, a zapytany przez profesora Allena Kuharskiego, wybitnego nauczyciela wielu amerykańskich twórców teatru, dlaczego nie poszedłem do szkoły teatralnej, odpowiedziałem, że nie chcę w ciemnym małym pomieszczeniu mówić do garstki znawców sztuki. On na to, że wpływ, jaki mam w teatrze na świat przez te dwieście czy trzysta osób, jest niejednokrotnie większy i trwalszy niż wpływ, jaki wywiera na wyborców polityk. To właśnie ten argument przekonał mnie najbardziej do obrania takiej drogi.

Teraz, po wyreżyserowaniu 50 spektakli w kraju i za granicą, coraz wyraźniej dostrzegam ograniczenia, jakie niesie ze sobą mówienie do ludzi za pomocą metafory.

Przestał Pan wierzyć w sztukę?

Nie wierzę w tzw. ważny spektakl. Choć i taka sztuka – zmieniająca społeczeństwo – się zdarza, by wymienić choćby spektakl „Klątwa”, czy film „Kler”, trafiający w jakiś ważny nerw, wywołujący bolesne i konieczne dyskusje. Ale efekty są długofalowe i czasami ledwo dostrzegalne.

Od ewolucji w myśleniu o teatrze do pisania ustawy droga daleka.

Ja też bym wolał, by takimi sprawami zajął się minister środowiska albo jakaś inna ważna instytucja. Ale oni się tym nie zajęli! Sprawdzaliśmy pod różnymi adresami, czy takie prace trwają, albo czy ktokolwiek dąży w inny sposób do kompleksowego zlikwidowania smogu, ale wszędzie uzyskiwałem odpowiedź przeczącą! Nie da się.

Może się Pan narazić na krytykę: rządzący łamią Konstytucję, przejmują sądy, a pan reżyser wraz z ekspertami zajmuje się nadmiarem dymu w powietrzu.

Artykuł 5 Konstytucji stanowi, że Rzeczpospolita Polska zapewnia „ochronę środowiska, kierując się zasadą zrównoważonego rozwoju”. Niszczenie zasobów naturalnych i ludzkich nie jest stosowaniem zasady zrównoważonego rozwoju, ale łamaniem Konstytucji. Poza tym ten „dym” z pana pytania odwołuje się do czegoś bardzo pierwotnego. Szkoła mojego syna w Warszawie znajduje się w odległości, którą da się pokonać rowerami. Trudno sobie wyobrazić piękniejszy początek każdego dnia: wsiadamy razem i pokonujemy ten odcinek w pół godziny, przejeżdżając przez dwa miejskie parkiTo jest rytuał, który nadaje życiu sens.

I jeśli nagle zostaje nam to odebrane – bo podczas tej podróży zaczynamy kaszleć, bo dociera do nas, że to powietrze nas po prostu zabija – to w jakimś znaczeniu tracę sens życia. Zwłaszcza gdy pomyślę dodatkowo o moim najmłodszym dziecku: że – zgodnie z badaniami, jakie przeprowadza się na temat szkodliwości smogu – dzieci gorzej się rozwijają, i są narażone na ryzyko mniejszego ilorazu inteligencji pod wpływem działania zanieczyszczonego powietrza.

Kiedy chcemy iść na marsz w obronie sądów albo – dajmy na to – w obronie nienarodzonych dzieci, ale podczas demonstracji zaczynamy się dusić, to również tak chwalebne zaangażowanie obywateli traci sens. Bezpośrednia demokracja staje się nieatrakcyjna i trująca. Zatrute powietrze sprzyja tym, którzy są u władzy. „Winston Smith, z głową wtuloną w ramiona dla osłony przed tnącym wiatrem, wślizgnął się przez szklane drzwi do Bloku Zwycięstwa, ale nie dość szybko, by powstrzymać tuman ziarnistego pyłu, który wtargnął za nim do środka” – czytamy już w drugim zdaniu „Roku 1984” Orwella. Ten tuman ziarnistego pyłu czujemy dzisiaj niemal wszyscy. Niezależnie od tego, czy kochamy Polskę, i jak ją kochamy, w którymś momencie przychodzi nam do głowy, żeby stąd po prostu uciekać, bo nie chcemy żyć w roku 1984. Orwell odkrył, że dewastacja przyrody i dewastacja instytucji demokratycznych to ten sam proces.

Chce Pan, by o projekcie ustawy usłyszeli ludzie Kościoła. Dlaczego?

Dyskusja o smogu dotyka najważniejszych sfer naszego życia: sensu, wartości, wolności. Jestem ateistą, ale szalenie – by tak rzec – religijnym ateistą. To znaczy kimś, dla kogo te pojęcia są fundamentalne. A wzięły się one przecież w tradycji Zachodu z religii. To Biblia w Księdze Wyjścia mówi o niewolnikach żydowskich, którzy chcieli się wyzwolić i posiadać własny kraj. Martin Luther King, który poruszył serca milionów ludzi, wyniósł postulaty ruchu o prawa obywatelskie do poziomu religijnego, zakotwiczył je w języku nadziei, języku biblijnych proroków.

Marzy mi się kraj, w którym nasze dzieci nie muszą biegać w maskach z samochodu do szkoły, ale oddychają bez lęku i bez respiratora. To marzenie o wyzwoleniu. Zaangażowanie ludzi wierzących, na czele z księżmi, jest w przypadku smogu realne. Wielu z nich już się sprawami ekologii i powietrza zajmuje.

A ludzie kultury? W Polsce ich zaangażowanie w sprawy publiczne przybiera zwykle formy polityczno-partyjne. To dobrze?

Gdy pada u nas słowo „polityka”, od razu uruchamiają nam się złe skojarzenia. Mówimy „polityka”, myślimy „walka o władzę”. Nie mam problemu z tym, że np. uwielbiany przeze mnie piosenkarz Piotr Szczepanik udzielił poparcia PiS-owi, a ktoś inny innej partii. Przeciwnie: uważam, że demokracja to również spór, a czasami kłótnia. Nie zgadzam się z tymi, którzy uważają, że największym problemem są „polskie podziały”. Niech one będą i niech wybrzmiewają, dzięki temu będzie nam łatwiej nazwać to, co nas różni i w co wierzymy. A następnie łatwiej będzie budować ponad tymi różnicami mosty.

Zresztą zaangażowanie artystów w politykę jest zjawiskiem powszechnym również w innych krajach. Dostrzegam tylko jedną poważną różnicę między Polską a choćby Stanami Zjednoczonymi.

Jaką?

Rzadko mówimy u nas językiem wartości, tak jakbyśmy uważali, że to tylko domena księży, i tak jakbyśmy się tego języka wstydzili. Np. showman Stephen Colbert, podobnie jak jego polscy odpowiednicy – choćby Kuba Wojewódzki – robi sobie jaja, ale – inaczej niż oni – nie boi się przy tym mówić, że ktoś postąpił niegodziwie, skłamał albo używa podłego języka agresji. Że homofobia jest nie do przyjęcia, że rasizm jest czymś ohydnym.

Czy u nas zagrożona jest demokracja?

Demokracja jest zawsze zagrożona. Ateńska demokracja była ciągle likwidowana przez różne tyranie i znowu przywracana. Demokracja oznacza: ciągła walka o demokrację. Gdy patrzę na USA, gdzie prezydent nie jest w stanie powiedzieć, że marsz nazistów jest zły, a jego kumple z Arabii Saudyjskiej mają krew opozycyjnego dziennikarza na rękach – to widzę, że nie jest u nas gorzej.

U nas też rząd i prezydent mają kłopot z potępieniem nazistów na marszu niepodległości. W Polsce rządzą siły tęskniące za władzą silnej ręki, więc wszystko zależy od tego, czy my, obywatele, demos, potrafimy sami o demokrację walczyć. Na razie nasza władza legitymuje się wygranymi wyborami, a nie przemocą. Cały czas jesteśmy w paradygmacie państwa prawa i mam wrażenie, że większość ministrów chce w tym paradygmacie pozostać.

W tym paradygmacie jest miejsce dla obywateli, którzy chcą i potrafią zmieniać rzeczywistość, np. przywrócić czyste powietrze. Nie możemy być bierni. To by oznaczało śmierć demokracji – i to w smrodzie spalin. ©℗

FOT. TOMASZ URBANEK / EAST NEWS

MICHAŁ ZADARA (ur. 1976) jest reżyserem teatralnym. Studiował m.in. teatr i politykę w Swarthmore College i reżyserię teatralną w Krakowie. Współzałożyciel ruchu Obywatele Kultury. Wystawił m.in. „Dziady bez skrótów” (Teatr Polski we Wrocławiu), czyli pierwszą inscenizację całości wszystkich części dramatu Mickiewicza.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 45/2018