Wiara z głębi człowieka

Według wielu Ojców Kościoła, bierzmowany przechodzi z poziomu wiary „zewnętrznej” na poziom doświadczalnego poznania rzeczywistości duchowej. Współczesna praktyka nie ułatwia tego przejścia.

11.06.2013

Czyta się kilka minut

Zajęcia przygotowujące gimnazjalistów i licealistów do sakramentu bierzmowania. Klasztor Ojców Dominikanów, Kraków, 2008 r. / Fot. Paweł Ulatowski dla „TP”
Zajęcia przygotowujące gimnazjalistów i licealistów do sakramentu bierzmowania. Klasztor Ojców Dominikanów, Kraków, 2008 r. / Fot. Paweł Ulatowski dla „TP”

Historia sporów wczesnego chrześcijaństwa z ruchami gnostyckimi nauczyła nas podejrzliwie traktować sam termin: „gnoza”. Możemy więc być zaskoczeni, że niektórzy Ojcowie Kościoła, np. Klemens z Aleksandrii, choć krytykowali gnostyków, prawdziwie chrześcijańską gnozę bardzo cenili, uważając ją za doskonalszą, głębszą postać wiary. Chrześcijaństwo było dla nich bowiem d r o g ą w t a j e m n i c ze n i a. U jej początków znajduje się przyjęcie Ewangelii jako przekazu „z zewnątrz”, dzięki zawierzeniu autorytetowi pewnych ludzi. Przyjęcie to powinno jednak przemienić się w doświadczalne, wewnętrzne poznanie tego, co na początku zostało zewnętrznie przyjęte – czyli właśnie w gnozę. Jeśli nawet wiara rodzi się ze słuchania, jak mówi św. Paweł (Rz 10, 17), to na słuchaniu się nie kończy. Ten sam Paweł kładzie nacisk na prawdę, że chrześcijanin to człowiek duchowy, tj. człowiek, w którym żyje i działa Duch Boży, odsłaniając mu duchową, boską rzeczywistość (por. 1 Kor 2, 10-16).

Piszę o tym dlatego, że – jak przypomina jeden z najwybitniejszych badaczy starożytnego chrześcijaństwa Jean Danielou – rozwinięcie zwykłej wiary w prawdziwą gnozę wiązane było w pierwszych wiekach Kościoła z tym, co dziś nazywamy sakramentem bierzmowania.

MEANDRY HISTORII BIERZMOWANIA

Historia bierzmowania, jak przyznaje sam Danielou oraz inni badacze, pełna jest niejasności i zawirowań. W różnych okresach i w różnych miejscach było ono inaczej celebrowane, a i rozumiano je nie całkiem tak samo. W pierwotnym Kościele związane było zasadniczo z chrztem – tak ściśle, że stanowiło właściwie dopełnienie celebracji tego ostatniego. Tak jest do dziś w chrześcijaństwie wschodnim. W zachodnim, ze względów organizacyjnych (biskupi zastrzegali sobie prawo bierzmowania, nie byli natomiast w stanie uczestniczyć w każdej celebracji chrztu) chrzest i bierzmowanie zostały rozdzielone. Z czasem bierzmowania zaczęto udzielać ludziom „w wieku rozeznania” (problem polega na tym, jak dokładnie określić ów wiek!).

Zmienność i różnorodność umiejscowienia bierzmowania w życiu chrześcijanina wiąże się z trudnością w określeniu, o co właściwie w tym sakramencie chodzi. Nieprzerwana jest świadomość jego ścisłego związku z Duchem Świętym. Co do innych kwestii – różnie bywało i bywa.

Tradycyjnie, ale także we współczesnych autorytatywnych dokumentach kościelnych, bierzmowanie jest ujmowane jako jeden z trzech sakramentów wtajemniczenia chrześcijańskiego, którego pierwszym etapem jest chrzest, zaś szczytowym punktem i dopełnieniem – Eucharystia (por. np. KKK 1322). Bierzmowanie zajmuje tu miejsce pośrednie, wiąże się z pogłębieniem chrzcielnej przemiany człowieka, które przygotowuje do pełnego eucharystycznego zjednoczenia z Bogiem.

Takie teologiczne ujęcie nie harmonizuje jednak z praktyką Kościoła zachodniego od czasu, gdy do pełnego uczestnictwa w Eucharystii (tzw. Pierwszej Komunii Świętej) zaczęto dopuszczać dzieci jeszcze niebierzmowane. Stąd zapewne akcent w pojmowaniu bierzmowania zaczął się przesuwać w kierunku „dojrzałości chrześcijańskiej”, rozumianej jako zdolność i obowiązek do aktywnego, publicznego głoszenia i bronienia wiary.

SAKRAMENT I TAJEMNICA

Brak całkowitej spójności w pojmowaniu bierzmowania oraz konsekwencji w jego celebracji nie musi nas gorszyć. Wynika on bowiem z natury ludzkich relacji z Bogiem i roli, jaką pełnią w niej symboliczne rytuały, w tym i sakramenty.

Starożytni chrześcijanie, którzy jeszcze w większości mówili po grecku, nazywali rzeczywistość sakramentów mysterion – tajemnica. Bóg obecny jest zawsze i wszędzie. Jak mówi św. Paweł: „w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz 17, 28). Obecność ta jest jednak dla nas Tajemnicą. Jako byty duchowo-materialne potrzebujemy namacalnych znaków i konkretnych działań, które otwierałyby naszą świadomość na tę Tajemnicę, egzystencjalnie w nią wprowadzały. Zanurzenie w Tajemnicę nie niweczy jej tajemniczości. Znaczenie symboli i rytuałów, przez które nawiązujemy z Nią więź, nigdy nie będzie mogło zostać do końca dookreślone. Konkretna ich postać musi więc ewoluować, ujawniając coraz to inne aspekty ich znaczenia – stosownie do egzystencjalnej sytuacji członków wspólnoty, w której sakramenty się celebruje.

Patrząc na bierzmowanie w takiej perspektywie, można wyraźniej dostrzec, dlaczego praktykujemy je dziś w takiej a nie innej formie oraz czy nie warto byłoby wprowadzić w nią jakichś zmian.

Przysłuchując się wielu wypowiedziom ludzi przygotowujących się do bierzmowania (patrz tekst Błażeja Strzelczyka), można zauważyć, że wątek wtajemniczenia, przekształcenia z-zewnątrz-przejętej wiary w egzystencjalne doświadczenie, rzadko jest obecny. Przygotowanie do bierzmowania wiąże się raczej z przyswajaniem informacji w postaci katechizmowych formułek. Aspekt wprowadzania w egzystencjalną praktykę wiary zredukowany jest często do kontroli regularnego uczestnictwa w nabożeństwach za pomocą kolekcjonowania podpisów i pieczątek.

Jedynym uzasadnieniem tak prowadzonego przygotowania, jaki potrafię dostrzec, jest idea „dojrzałości chrześcijańskiej” polegającej na opanowaniu korpusu doktryny oraz wyrobieniu nawyku uczestniczenia w zbiorowych praktykach. Być może związane jest z tym przekonanie, że da się w ten sposób ukształtować poczucie przynależności do grupy, mobilizujące do propagowania i obrony głoszonej przez nią doktryny.

Nie jest to jednak idea ewangeliczna. Niewiele ma też wspólnego z teologią sakramentu bierzmowania rozwijaną przez Ojców Kościoła. Proponuję przyjrzeć się kilku wątkom tej teologii, które – jak sądzę – mogą być ważne dla naszej wiary dzisiaj.

PRZENIKNIĘCI PRZEZ DUCHA

Po pierwsze, ważne jest, w jakiej perspektywie patrzymy na sakramenty jako takie. Jak wspomniałem, dla Ojców sakrament to misterium. Jego przyjęcie nie jest wymogiem prawnym pozwalającym zająć odpowiednią pozycję we wspólnocie i wykonywać określone akty (np. bycia rodzicem chrzestnym). Nie jest tym bardziej czynnością magiczną, automatycznie zmieniającą relację człowieka do Boga (lub Boga do człowieka).

Tylko w takim kontekście ma sens mówienie o bierzmowaniu jako o sakramencie, w którym człowiek otrzymuje (na nowo) Ducha Świętego. Duch bowiem, jak przypomina Ewangelia Janowa, wieje kędy chce (J 3, 8) – nie da się go opanować i zamknąć w symbolach i rytualnych czynnościach. Innymi słowy – sakrament może być „skuteczny” tylko dlatego, że na pewnym poziomie Duch przenika nas od zawsze. Chodzi więc o to, by świadome przeżycie pewnej symbolicznej czynności otworzyło naszą świadomość na tę Obecność. Tym, co się zmienia, nie jest relacja Ducha do nas, lecz nasza do Ducha.

Taka wizja sakramentu może się jednak zrealizować tylko wówczas, gdy jest on integralnie włączony w całe życie człowieka. To, co sakrament symbolicznie wyraża, dzieje się zarówno przed jego rytualnym przyjęciem, jak i po nim.

Ryt bierzmowania polega na namaszczeniu olejem. W Kościele zachodnim namaszcza się tylko głowę, we wschodnim – także oczy, uszy, wargi, ręce, piersi, plecy i stopy. Olej ów symbolizuje Ducha – przyjęcie tego namaszczenia powinno zatem uświadomić, że Duch jest z nami w sposób, który sprawia, iż trudno Go od nas oddzielić, że przenika nas jak olej wnikający w skórę, stając się nową jakością – zdrowiem, elastycznością, pięknem.

Ci, którzy narodzili się z Ducha (por. J 3, 8) i dają się Mu prowadzić (por. Rz 8, 14), stają się coraz bardziej wolni wobec mechanizmów biologicznych, sztywnych społecznych schematów, własnych egocentrycznych zachcianek. Wrażliwi na dobro, pomimo rozmaitych trudności, a nawet upadków, tworzą ze swojego życia niepowtarzalną, piękną i sensowną całość.

Bierzmowanie, jak pisze wspomniany Danielou, Ojcowie wiązali z metaforą zmysłów duchowych – zdolności człowieka do rozpoznawania tchnienia Ducha w poruszeniach serca i w wydarzeniach życia. Stąd właśnie mowa o tym, że bierzmowany przechodzi z poziomu zwykłej wiary na poziom prawdziwej gnozy – czyli doświadczalnego poznania rzeczywistości duchowej. Celebracja sakramentalna ma więc sens tylko w kontekście innych praktyk uwrażliwiających na obecność i działanie Ducha – takich jak lektura Biblii, cicha modlitwa, uważność wobec swoich myśli, zdolności, pragnień, skłonności, a także lęków i obaw.

REFORMA PRAKTYKI DUSZPASTERSKIEJ

Jest oczywiste, że nauczyć się tego wszystkiego nie można, uczestnicząc w masowych akcjach duszpasterskich. Potrzeba tu indywidualnego prowadzenia i towarzyszenia duchowego. Z pewnością nie jest zatem możliwe, by sami księża podołali zadaniu wprowadzania w rzeczywistość, którą wyraża bierzmowanie. By było ono rzeczywiście sakramentem wtajemniczenia chrześcijańskiego, niezbędna jest zmiana w strukturze funkcjonowania Kościoła. Ludzie świeccy, już bierzmowani, musieliby przejąć dużą część odpowiedzialności za towarzyszenie dopiero przygotowującym się do przyjęcia tego sakramentu. Warto byłoby zindywidualizować także wiek, w którym przystępowano by do niego – angażując w proces konkretnego rozeznania właściwego momentu zarówno samego przygotowującego się, jak i osoby mu towarzyszące. Zapewne w wielu przypadkach byłby to czas znacznie późniejszy niż, dominujący dzisiaj, okres dojrzewania.

Jestem świadom, że wizja powyższa brzmi nieco utopijnie. Niewielu z nas, bierzmowanych, gotowych jest towarzyszyć innym w procesie chrześcijańskiego wtajemniczenia. Wielu bowiem, choć przyjęło bierzmowanie, nie zostało tak naprawdę wprowadzonych w Tajemnicę. Nie przekształciło swej zwykłej wiary w prawdziwą chrześcijańską gnozę. Warto zapytać, czy nie dotyczy to także części biskupów i księży. Nic jednak straconego. Jeśli – jak uczy Kościół – sakrament nie tylko oznacza, lecz i sprawia duchową rzeczywistość, Duch został nam dany. Możemy odnowić swoje sakramentalne zaangażowanie, uczyć się odkrywania w sobie Ducha i towarzyszenia innym w tym samym procesie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i teolog, publicysta, redaktor działu „Wiara”. Doktor habilitowany, kierownik Katedry Filozofii Współczesnej w Uniwersytecie Ignatianum w Krakowie. Nauczyciel mindfulness, trener umiejętności DBT. Prowadzi też indywidualne sesje dialogu filozoficznego.

Artykuł pochodzi z numeru TP 24/2013