Wiara Elżbiety

Fragment Ewangelii z Uroczystości Nawiedzenia: „Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę.

03.06.2019

Czyta się kilka minut

Wydała ona okrzyk i powiedziała: »Błogosławiona jesteś między Niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do Mnie? Oto skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie«”.

Niezwykła jest wiara Elżbiety i niesłychana jej uległość wobec Ducha Świętego (dobrze to przemedytować niemal w przeddzień Pięćdziesiątnicy). Elżbieta uwielbia „owoc łona” swojej młodziutkiej krewnej. Skąd w ogóle wie, że ona spodziewa się dziecka? Przecież Maryja nie zdążyła jeszcze o nim nikomu powiedzieć, przecież jej figura niczego jeszcze nie zdradza: jest w pierwszym, może drugim miesiącu ciąży.

Elżbieta widzi. „Widzi” nie tylko poczętego w łonie Maryi Syna, ale jeszcze rozpoznaje Jego Boską godność: „Owoc łona” Maryi nazywa „Panem”, a nawet więcej: „moim Panem”. Nie chodzi więc jedynie o teoretyczne uznanie boskości Jezusa (słowo ­Kyrios jest w greckiej Biblii zamiennikiem Imienia Bożego); chodzi o świadectwo osobistej więzi z Nim.

Tego nikt nie może powiedzieć „bez pomocy Ducha Świętego” albo – idąc dosłownie za tekstem św. Pawła – inaczej „niż w Duchu Świętym” (zob. 1 Kor 12, 3).

Myślę, że nie ma sensu pytać o to, jak to możliwe. Jest raczej sens prosić Ducha Świętego o wzbudzenie, potwierdzenie, pomnożenie wiary – nie kiedyś, w nieokreślonej przyszłości, ale już teraz, w nadchodzącą Pięćdziesiątnicę.

Prosić o taki wzrok, który dostrzeże Pana tam, gdzie Go jeszcze nie widać, gdy jest ukryty, w zarodku, dopiero na progu wzrostu i rozwoju, także wtedy, gdy jest zdany na nasze współdziałanie, wsparcie czy wręcz opiekę, gdy jest (z własnego wyboru) od nas niemal we wszystkim zależny. Prosić o zdolność zobaczenia Go, gdy jest przyniesiony do naszego domu przez kogoś trzy, cztery razy od nas młodszego. I dobrze nam znanego.

Prosić o dostrzeżenie Go w łonie przychodzącego do mnie Kościoła (Maryja jest przecież zawsze figurą Kościoła) – również wtedy, gdy „nie widać”.

A dalej: prosić o taką postawę ducha, który w akcie adoracji w pełnej prawdzie wypowiada słowa: „Pan mój, i Bóg mój” (J 20, 28). By wreszcie przestać być panem samego siebie, jedyną słuszną miarą każdej decyzji i każdego wyboru. By zobaczyć Jego władzę taką, jaka ona jest, i przestać się bać nie tyle jej samej, co naszych karykaturalnych jej wyobrażeń.

Może także, by wreszcie zacząć się uczyć rozumienia i sprawowania jakiejkolwiek władzy od Niego – od Pana, który się poddaje swoim poddanym – tak dalece, jak dziecko w łonie zależne jest od swojej matki. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kardynał, arcybiskup metropolita łódzki, wcześniej biskup pomocniczy krakowski, autor rubryki „Okruchy Słowa”, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Doktor habilitowany nauk humanistycznych, specjalizuje się w historii Kościoła. W latach 2007-11… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 23/2019