Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Tak się złożyło, że zaraz po lekturze naszej okładkowej rozmowy z Dominiką Kozłowską byłem na synodalnym spotkaniu w jednej z warszawskich parafii. Jeszcze miałem w głowie dramatyczne wyznanie szefowej „Znaku”, kiedy mówiąc o swoim stosunku do Kościoła stwierdziła: „ktoś mi coś zabrał”. Właściwie cała ta osobista, szczera i smutna rozmowa jest właśnie o tym. Nic tak nie boli, jak doznany zawód. Im większe było zaufanie, tym większy jest ból. Kiedy to się odnosi do Kościoła, nie mówmy, że to tylko zawiedli ludzie, bo Kościół jest świętą tajemnicą wiary. Jeśli jest tajemnicą wiary, to widzialna, instytucjonalna jego strona, „personel” itd. jest (ma być!) widzialnym znakiem Tajemnicy. Kiedy znak okazuje się zafałszowany, nie zachęca do zejścia na głębię. Tak, głos Dominiki Kozłowskiej jest głosem zawiedzionych Kościołem.
W dokumencie przygotowawczym XVI Zwyczajnego Zgromadzenia Ogólnego Synodu Biskupów „Ku Kościołowi Synodalnemu: komunia, uczestnictwo i misja” czytamy: „W Kościele synodalnym cała wspólnota, w wolnej i bogatej różnorodności swoich członków, jest wezwana do wspólnej modlitwy, słuchania, analizowania, dialogu, rozeznawania i udzielania rad w podejmowaniu decyzji duszpasterskich, które jak najlepiej odpowiadają woli Bożej”. Na owym synodalnym spotkaniu, w którym uczestniczyłem, z pewnością nie była reprezentowana „cała wspólnota, w wolnej i bogatej różnorodności swoich członków” (ciekawe, jak to się udaje w innych parafiach). Byli przedstawiciele parafialnych wspólnot, ale także i kilkoro parafian „niezrzeszonych”. Około 30 osób, w większości panie. Prawie każda osoba zabierała głos. Na takich spotkaniach z wypowiedziami się nie dyskutuje, tylko wysłuchuje, dziękuje i udziela głosu następnemu... Wypowiedzi były ostrożne, żeby nie urazić siedzącego w głębi sali proboszcza i nas, obecnych tam księży.
Moją uwagę zwrócił głos młodej kobiety, która wyznała, iż jest zaniepokojona tym, że dziś Kościół chce się wszystkim przypodobać. Nawet jeśli ktoś – jak wyjaśniła – sam się wykluczył, nie jest przecież przez Kościół wykluczany. W jej słowach usłyszałem tęsknotę za czasami, kiedy podczas „wizyty po kolędzie” ksiądz omijał mieszkania tych bez sakramentalnego ślubu, „pannę z dzieckiem” ukrywało się przed rodziną i sąsiadami, jednoznacznie się potępiało związki homoseksualne, a granica dzieląca „prawdziwych katolików” od „nieprawdziwych” była wyrazista. Tego rodzaju głosów na spotkaniu nie było dużo (jeszcze wybrzmiało czyjeś oburzenie, że eksmąż, żyjąc w nowym, niesakramentalnym związku, przystępuje do komunii św.). Lecz, choć były nieliczne, wyrażały niepokój wielu ludzi, dla których Kościół był ważny jako stróż obyczajów. Teraz nie rozumieją i nie lubią papieża Franciszka, który z Kościoła chce zrobić jakiś szpital polowy.
Dominika Kozłowska: Przyszłe pokolenia zarzucą nam, że nie byliśmy dość radykalni. Potencjał buntu nie jest wystarczająco uruchomiony w naszym społeczeństwie, nie mówiąc już o Kościele.
W „dokumencie przygotowawczym” czytamy: „O ile z jednej strony panuje zsekularyzowana mentalność, która dąży do usunięcia religii z przestrzeni publicznej, to z drugiej religijny integralizm, który nie szanuje wolności innych, podsyca formy nietolerancji i przemocy, które znajdują odzwierciedlenie również we wspólnocie chrześcijańskiej i jej stosunkach ze społeczeństwem. Chrześcijanie nierzadko przyjmują takie same postawy, podsycając podziały i konflikty, także w Kościele”. Osoby wychowane w szacunku do wszystkiego, co „kościelne”, nie mogą pojąć synodu, który im mówi, że „cały Kościół jest wezwany do rozliczenia się z ciężarem kultury przesiąkniętej klerykalizmem, którą odziedziczył po swojej historii, oraz z formami sprawowania władzy, w które wszczepiają się różne rodzaje nadużyć (władzy, ekonomiczne, sumienia, seksualne)”. Ale papież do przygotowań Synodu zaprosił nas wszystkich, by „uczono się od siebie nawzajem i budowano pozytywną wyobraźnię, która oświeci umysły, rozpali serca, przywróci rękom siły”. Oby tak się stało. ©℗