Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Prof. Paweł Machcewicz, dyrektor Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, był jednym z najważniejszych uczestników polskich „sporów o historię” w latach 2000–2011. Czyli w okresie, podczas którego historia najnowsza wzbudzała szczególne zainteresowanie opinii publicznej i stała się jednym z najważniejszych tematów debat polityków. Przypomnijmy: dyskutowano wówczas o relacjach polsko-żydowskich w okresie II wojny i po niej. Spierano się o miejsce Lecha Wałęsy w historii Polski w świetle dokumentów SB, rzucających cień na jego postawę na początku lat 70. I o „politykę historyczną” prowadzoną przez rządzący pod koniec tego okresu PiS.
***
Machcewicz wskazuje trzy zasadnicze przyczyny wyjątkowego miejsca, jakie problematyka historyczna zajęła w życiu publicznym minionej dekady. Pierwsza miała źródło w zaabsorbowaniu społeczeństwa w początkach III RP procesem przemian gospodarczych i politycznych, któremu towarzyszył dość szeroki konsens, dotyczący oceny PRL i systemu komunistycznego. Dopiero po zakończeniu najtrudniejszego etapu transformacji pojawiły się warunki umożliwiające wprowadzenie sporów o historię w centrum publicznej debaty.
Drugą przyczyną miało być utworzenie w 2000 r. IPN i rozpoczęcie udostępniania przez tę instytucję dokumentów wytworzonych przez UB i SB. Nie tylko poszerzało to naszą wiedzę o PRL, ale musiało wywoływać emocje. I wreszcie trzecia przyczyna: „polityka historyczna” miała budować poczucie narodowej dumy i wspólnoty, ale także służyć rządzącej partii do dyskwalifikowania przeciwników przez instrumentalne wykorzystywanie niektórych wątków historii i formułowanie radykalnych jej interpretacji. Najważniejszą z nich była teza o klęsce polskiej drogi przejścia z PRL do wolnej Polski. Konsekwencją tej oceny był projekt budowy IV RP.
***
Wysoko oceniam publicystykę Machcewicza. Opiera się ona na erudycji, solidnym warsztacie i dążeniu do maksymalnego przybliżenia się do prawdy. Machcewicz ma wyraziste poglądy, ale waży racje i szanuje adwersarzy. Jego podejście do historii najlepiej chyba oddaje tytuł artykułu z 2001 r.: „I Westerplatte, i Jedwabne”. Był on polemiką z artykułem „Westerplatte czy Jedwabne”, w którym prof. Andrzej Nowak sformułował tezę, iż instytucje państwa (takie jak IPN) powinny przede wszystkim skupiać uwagę na wielkich kartach historii Polski, mogących służyć umacnianiu narodowej wspólnoty.
Polemizując, Machcewicz pisał: „Odkrywanie całej prawdy o naszej przeszłości, przywracanie pełnego blasku rzeczom, z których słusznie powinniśmy być dumni, jak i zdzieranie zasłony ze spraw wstydliwych, które występują w historii każdego kraju, to najlepsza droga do budowania wspólnoty narodowej zakorzenionej w przeszłości, świadomej stojących za nią pokoleń. Wspólnoty, która nie będzie się bała konfrontacji z własną historią”.
To nie tylko deklaracja rzetelnego historyka, ale też świadectwo pojmowania patriotyzmu. Ten typ patriotyzmu jest mi bliski, choć doszedłem do niego zapewne inną drogą niż Machcewicz – czytając w maturalnej klasie „Myśli nowoczesnego Polaka”. Pamiętam, jak wielkie wrażenie zrobiły na mnie słowa Dmowskiego: „Wszystko, co polskie, jest moje: niczego wyrzec się nie mogę. Wolno mi być dumnym z tego, co w Polsce jest wielkie, ale muszę przyjąć i upokorzenie, które spada na naród za to, co jest w nim marne”.
***
Machcewicz przeciwstawia się pokusie, by historyk podejmował rolę psychoterapeuty, propagandysty, a szczególnie prokuratora, występującego w politycznym procesie. Sprzeciw wobec tej ostatniej roli najlepiej widać w jego tekstach poświęconych sprawie kontaktów przyszłego lidera „Solidarności” z SB. Machcewicz nie kwestionuje faktu współpracy Wałęsy po upadku strajku w Stoczni w grudniu 1970 r., ale ukazuje kontekst tamtych dramatycznych wydarzeń, a przede wszystkim dowodzi, że redukowanie historycznej roli Wałęsy, który doprowadził Polskę do niepodległości, do załamania z początku lat 70. jest nieporozumieniem i intelektualną nieuczciwością.
Swe uwagi o książce Machcewicza zakończę polemicznie. Autor uznaje „politykę historyczną” za projekt konserwatywny i podkreśla, że jego twórcami byli konserwatywni intelektualiści, choć politycznie został on wykorzystany przez PiS. Nie odmawiam Andrzejowi Nowakowi, Dariuszowi Gawinowi czy Zdzisławowi Krasnodębskiemu prawa do określenia się jako konserwatyści. Jednak ich projekt stanowił w istocie antytezę najbardziej dojrzałego kierunku polskiego konserwatyzmu, jakim była krakowska szkoła historyczna – krytyczna wobec szlacheckiego republikanizmu (wyraźnie inspirującego twórców polityki historycznej) i przeciwna idealizacji narodowych dziejów.
PAWEŁ MACHCEWICZ „Spory o historię 2000-2011”, Wyd. Znak, Kraków 2012.