Węch do owieczek

W Ameryce trwa spór o wizję i zaangażowanie chrześcijan w politykę. Przeciwko konserwatystom popierającym Donalda Trumpa stanęła trójka kardynałów mianowanych przez Franciszka.

31.07.2017

Czyta się kilka minut

Robert McElroy, arcybiskup San Diego, przed spotkaniem z wiernymi na granicy z Meksykiem. San Ysidro, Kalifornia, grudzień 2016 r. / SANDY HUFFAKER / AFP / EAST NEWS
Robert McElroy, arcybiskup San Diego, przed spotkaniem z wiernymi na granicy z Meksykiem. San Ysidro, Kalifornia, grudzień 2016 r. / SANDY HUFFAKER / AFP / EAST NEWS

To była prawdziwa bomba. Kiedy w połowie lipca na łamach „La Civiltà Cattolica”, pisma włoskich jezuitów, ukazał się artykuł ks. Antonia Spadaro i protestanckiego pastora Marcela Figueroa (naczelnego argentyńskiej edycji „L’Osservatore Romano”), w którym, nie przebierając w słowach, skrytykowali otoczenie prezydenta Trumpa, nikt nie miał wątpliwości: to również głos papieża Franciszka.

Obaj autorzy są jego bliskimi współpracownikami. W tekście „Ewangelikalny fundamentalizm i katolicki integryzm. Zadziwiający przykład ekumenizmu” postawili tezę, że w Stanach Zjednoczonych katolicy i protestanci – w imię specyficznie pojmowanych wartości wynikających ich zdaniem z chrześcijaństwa – tworzą polityczną wizję, która jest niczym więcej niż nostalgią za teokracją. Ich zdaniem chrześcijańscy konserwatyści zawierają dziwny sojusz w kwestii walki z aborcją, związków homoseksualnych, edukacji religijnej w szkołach publicznych oraz podejścia do uchodźców. Spadaro i Figueroa nazwali to „ekumenizmem konfliktu”, w którym chodzi o wrogość wobec odmienności oraz demonizowanie innych. Winą za taki stan rzeczy obarczyli doradcę Trumpa i szarą eminencję Białego Domu, a także ojca ruchu alternatywnej prawicy – Steve’a ­Bannona. Jego „apokaliptyczna geopolityka”, polegająca na źle interpretowanych wycinkach z Pisma Świętego, ma być takim samym zagrożeniem jak prowadzący do terroryzmu islamski fundamentalizm.

Remont Kościoła

To nie koniec. Spadaro i Figueroa zwracają uwagę na absurdalne pojmowanie predestynacji USA. Fundamentaliści – piszą – często powołują się na to, że Stany Zjedoczone są krajem i narodem przez Boga wybranym; że Bóg arbitralnie zdecydował o ich prawie do bogacenia się kosztem innych; i że decyzje polityczne muszą być inspirowane literą Biblii. W opisywaniu tego instrumentalnego podejścia do wiary trudno publicystom odmówić racji. Prezydent George W. Bush, przed dekadą idol fundamentalistycznych chrześcijan, w stylu mickiewiczowskiego Gustawa-Konrada deklarował obywatelom, że przed decyzją o inwazji na Irak modlił się gorliwie, by Bóg uczynił coś, by wojnie zapobiec. To zadziwiające mierzenie się z woluntaryzmem i wszechmocą wyglądało tak, jakby prezydent wyznaczył wręcz deadline na wysłuchanie jego modłów.

Artykuł w „La Civiltà Cattolica” to jeden z najostrzejszych przykładów kościelnej krytyki polityki Białego Domu – oraz, przy okazji, wprzęgania w tę politykę haseł chrześcijańskich. Franciszek konsekwentnie realizuje swoją „amerykańską politykę” – a wszystko zaczęło się od konsystorza w listopadzie 2016 r., kiedy dokonał remontu generalnego miejscowego episkopatu.

W kolejce po kardynalski biret stali arcybiskupi z kluczowych diecezji, m.in. arcybiskup Los Angeles i następca kontrowersyjnego kard. Rogera Mahony’ego, urodzony w Meksyku José Gómez (w „Mieście aniołów” mieszka 4 mln katolików, poza tym to tradycyjna kardynalska diecezja); a także abp Charles Chaput z Filadelfii oraz abp William Lori z Baltimore, pierwszej amerykańskiej diecezji, na której czele stanął kardynał.

Papież znów wszystkich zaskoczył. Zamiast nich kardynałami ogłoszono abp. Chicago Blaise’a Cupicha oraz, ku zdziwieniu wszystkich, abp. Josepha ­Tobina z Indianapolis, diecezji 20-krotnie mniejszej niż Los Angeles. Ten ostatni został wkrótce awansowany do Newark, miasta „trudnego” dla Kościoła, gdzie trzeba uporządkować sprawy skandali pedofilskich. Trzecim amerykańskim kardynałem z nowego rozdania jest kurialista ­Kevin Farrell, prefekt stworzonej przez Franciszka Dykasterii ds. Świeckich, Rodziny i Życia.

Cel: zaangażować świeckich

70-letni Farrell urodził się w Irlandii, ale posługę kapłańską pełnił już za oceanem – najpierw w Meksyku, potem w Stanach Zjednoczonych. Ukończył Gregorianum i Papieski Uniwersytet św. Tomasza z Akwinu; obronił też dyplom menedżerski na Uniwersytecie Notre Dame. Właśnie dlatego wybrano go na skarbnika Konferencji Episkopatu USA. Zadania przejmował w czasie, gdy amerykański Kościół zmagał się z precedensowymi kłopotami finansowymi: zaczynał wypłatę odszkodowań ofiarom pedofilii. W 2007 r. Benedykt XVI mianował go arcybiskupem Dallas. Diecezja ta była jedną z najbardziej obciążonych tym problemem. Biskup ­Farrell wkrótce naraził się konserwatywnym katolikom: w 2009 r. potępił tych, którzy zamykają się na inne poglądy, są arbitralni w ocenach, a przede wszystkim kierują się podejrzliwością wobec innych i zarzucają im złą wolę. Ta wizja łączy go z Franciszkiem.

Farrell jest również jednym z niewielu amerykańskich hierarchów, którzy z mozołem prowadzą kampanię na rzecz ograniczenia prawa do posiadania broni. Poza tym kardynał był jednym z głównych „pasów transmisyjnych” ogłoszonej przez Franciszka w kwietniu 2016 r. adhortacji „Amoris laetitia”, która otwiera drogę do debaty na temat dopuszczenia do komunii rozwiedzionych żyjących w nowych związkach. Watykaniści mówią, że Farrell został wskazany przez papieża do tego, by coraz bardziej włączać świeckich w życie Kościoła, bo „ma wyjątkowy węch do wyczuwania owieczek”. Sam kardynał jest dumny z tego zawadiackiego określenia.

Obamacare? Nie taka zła

Blaise Cupich zasłynął z innego powodu. W 2009 r. prezydent Barack Obama zrealizował swoją główną obietnicę wyborczą i przepchnął przez Kongres reformę systemu ubezpieczeń zdrowotnych. Niemal 50 mln obywateli, którzy dotąd nie mogli liczyć na podstawową pomoc medyczną (chyba że za nią zapłacili), teraz uzyskało ubezpieczenie. Episkopat jednak walczył z Obamacare. Powód? W ramach tego programu umożliwiono Amerykankom przerywanie ciąży w klinikach zarządzanych przez organizację Planned ­Parenthood. Cupich jako jeden z nielicznych ostrożnie namawiał wiernych do rejestrowania się w Obamacare i nabywania ubezpieczeń. Mówił z ambony: „Opieka zdrowotna jest podstawowym prawem człowieka. Chcę mieć pewność, że ludzie, którzy dotąd nie mieli do niej pełnego dostępu, będą go mieli dzięki nowej ustawie, która im to umożliwia”.

Z kolei kard. Joseph Tobin dał się poznać w czasie ostatniej kampanii wyborczej jako rycerz głównej krucjaty Franciszka – bronił uchodźców i migrantów przed szykanami Donalda Trumpa i przekonywał wiernych, że obowiązkiem chrześcijanina jest pomoc ofiarom wojen i prześladowań. Wdał się nawet w polemikę z ów­czesnym gubernatorem Indiany i kandydatem na wiceprezydenta Mikiem ­Pence’em, gorliwym katolikiem. Z kolei w czasie ostatniego Bożego Ciała zorganizował mszę św. skierowaną specjalnie do środowisk LGBT. Ciekawostka: Tobin był generałem Zgromadzenia Najświętszego Odkupiciela, czyli redemptorystów. W 2012 r. uczestniczył w pielgrzymce słuchaczy Radia Maryja na Jasną Górę.

Przykład z San Diego

Ci trzej hierarchowie są Franciszkowym eksperymentem. Bo mała, lecz znacząca próbka Kościoła przyszłości, jaki wyobraża sobie papież, znajduje się właśnie w USA, a dokładnie w kalifornijskim San Diego.

Na czele diecezji stoi bp Robert McElroy. Choć skończył 63 lata, w amerykańskim episkopacie ma opinię „młodego zdolnego”, który szybko się uczy, i fenomenalny zmysł słuchania ludzi. Kiedy dwa lata temu Franciszek powierzał mu misję biskupa, powiedział przy okazji, że McElroy jest dla niego wzorem pasterza. Ponieważ nie stara się być liderem wojen kulturowych, ale zamiast tego skupia się na rozmowie i tłumaczeniu katolickiej nauki społecznej z dostosowaniem do warunków, w jakich żyją wierni.

„Papież mówi sporo o wadze synodu, o kolegialnym podejmowaniu decyzji, bo prawda rodzi się w dialogu. Ja te dyskusje chciałem przenieść na poziom parafii, której członkowie rozważają, jak powinno wyglądać duszpasterstwo i czego od swojego duszpasterza oczekują, by przez to bardziej angażować się w życie wspólnoty” – powiedział jednej z lokalnych gazet. I tak też zrobił, latem 2016 r. organizując rekolekcje na wzór synodu. Wierni przyjęli je doskonale. Dyskusje toczyły się wokół wspólnej lektury „Amoris laetitia”. W San Diego mieszka wielu czynnych żołnierzy. Uczestników spotkania zainteresowały fragmenty adhortacji poświęcone niepełnym albo podzielonym rodzinom. Chociaż ich rodziny nie są podzielone trwale, to nauka płynąca ze słów papieża okazała się bardzo wspierająca. I wespół z biskupem uradzili, że lokalny Kościół w San Diego powinien bardziej angażować się we wsparcie osób przeżywających tymczasowe rozstanie, gdy jedno z małżonków jedzie na misję.

W ostatnich latach większość amerykańskich biskupów krytykowała wyrok Sądu Najwyższego w sprawie Obergefel vs. Hodges, który zalegalizował małżeństwa osób tej samej płci. Tłumaczyli, że jest to zagrożenie dla związków heteroseksualnych. Ale podczas rekolekcji McElroya odwrócono narrację i debatowano nad tym, jak heteroseksualiści mogą wyciągnąć rękę do gejów i lesbijek. Na koniec biskup pokrzepił uczestników spotkania i powiedział im, że robią to, czego oczekuje od nich... sam papież.

Antonio Spadaro i Marcelo Figueroa kończą swój tekst w „La Civiltà Cattolica” deklaracją, iż to, co mówią i robią w egzotycznej koalicji fundamentalistyczni katolicy i ewangelikanie, stoi w radykalnej sprzeczności z tym, co mówi i robi Franciszek. „Papież systematycznie buduje kontrnarrację do narracji paniki i straszenia ludźmi innej wiary” – dodają. Oskarżają też konserwatystów o amoralność, kiedy ci nie dostrzegają zła pomiędzy bogaceniem się na handlu bronią a cierpieniem milionów na terenach, gdzie toczą się wojny.

Papież nie będzie oczywiście uczestniczyć bezpośrednio w amerykańskiej polityce, ale głos jego dwóch przyjaciół można odczytywać jako jego własny. Jest to komunikat skierowany przede wszystkim do członków Kościoła i do ich sumień: „Nie bądźcie tacy jak oni. Przecież nie chcecie tacy być”.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zajmuje się polityką zagraniczną, głównie amerykańską oraz relacjami transatlantyckimi. Autor korespondencji i reportaży z USA.      więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 32/2017