Wdech, wydech, Putin

Ćwicząc „gimnastykę słowiańską”, Polki mają odnajdywać pełnię swojej kobiecości. Tyle że stoi za tym mistyfikacja zaprojektowana przez bliskich Kremlowi panslawistów.

03.06.2019

Czyta się kilka minut

Aleksander Dugin, Helsinki, 2014 r. / HEIKKI SAUKKOMAA / EAST NEWS
Aleksander Dugin, Helsinki, 2014 r. / HEIKKI SAUKKOMAA / EAST NEWS

Chcesz „w unikalny i prosty sposób odnaleźć pełnię swojej kobiecości”? Zacznij stosować nową metodę ćwiczeń, która z roku na rok zyskuje wśród Polek coraz większą popularność.

„Jest to system psychofizyczny pracy z ciałem i naszymi emocjami. Skupiamy się przede wszystkim na sobie, aby powrócić do swojej kobiecości i słowiańskości. Jest to system nasz. Fajnie, byśmy zaczęli wspierać to, co jest nasze” – mówiła w „Dzień Dobry TVN” jedna z polskich instruktorek metody, która trafiła do naszego kraju w 2015 r.

System – nazywany „gimnastyką słowiańską” – składa się z 27 ćwiczeń i, jak twierdzą trenerki, przetrwał dzięki przekazom ustnym w linii kobiecej. Ma być doskonałym sposobem na zdrowie: regulację pracy całego organizmu, cykle menstruacyjne, poprawę krążenia, trawienie, sylwetkę i kondycję kręgosłupa. Dzięki pracy z miednicą ułatwia zachodzenie w ciążę, lekki poród i szybki powrót do sprawności w połogu. Ma też zmniejszać dolegliwości związane z menopauzą.

Uczestniczki warsztatów dzielą się swoimi wrażeniami w internecie: „Gimnastyka w magiczny sposób wycisza umysł, pozwalając być tu i teraz. Wspaniałe uczucie. Poza tym, cały czas mam wrażenie, że moje ciało na każdych zajęciach może więcej”; „Gimnastyka poprawiła jakość mojego życia erotycznego, bolesne dolegliwości związane z miesiączką zniknęły, piersi prezentują się lepiej niż kiedykolwiek, a to wszystko już po miesiącu regularnych ćwiczeń :)”. Autorka blogu „Witaj Słońce” przekonuje: „Twoje ciało jest cenne, Ty jesteś cenna i zasługujesz, żeby zająć się sobą najlepiej, jak to możliwe :)”.

Ta pozornie niewinna idea posiada drugie dno – jest ono związane z eksportem rosyjskich idei.

Tradycja wynaleziona

System, reklamowany hasłem „nowoczesność oparta na tradycji”, ma dwie różne historie powstania. Obie wywodzą się zza wschodniej granicy.

Według pierwszej gimnastyka została „zrekonstruowana” przez Rosjankę Ksenię Siłajewą na podstawie przekazów ustnych i legend. Tak przynajmniej twierdzi Siłajewa – niegdyś dziennikarka w Petersburgu, która obecnie, jak podkreśla, jest szczęśliwą żoną i matką, co zawdzięcza tej „unikalnej metodzie”.

Druga historia wiąże początki „gimnastyki słowiańskiej” z białoruskim wykładowcą Giennadijem Adamowiczem, który, zmotywowany przez studentkę Oksanę Pawłowską, zaczął poszukiwać aktywności fizycznych skierowanych do kobiet. Pawłowska miała mu opowiedzieć o ćwiczeniach, które wykonywała jej babka, a materiał zebrany w białoruskich wsiach stał się punktem wyjścia do opracowania przez Adamowicza książki pt. „Gimnastyka czarownic”.

W obu wersjach metoda ma umożliwić kontakt z trzema światami: Prawii, Jawii i Nawii. Tym samym wpłynąć na prawidłowy przepływ energii, oczyścić karmę rodową, a poprzez łączność ze słowiańskimi przodkiniami – umożliwić uzyskanie pełnej harmonii ze sobą i światem.

Kłopot w tym, że jednolita tradycja słowiańska to wymysł. Etnologowie zrekonstruowali wizję świata Słowian, lecz jest ona tylko matrycą, którą poszczególne grupy etniczne wypełniły własną treścią.

To doskonały grunt dla budowania nowych mitologii. Przodują w tym ruchy neopogańskie, które odwołując się do „dawnych wierzeń” i uzupełniając je „fachową” terminologią – jak „energia”, „czakry” czy „biopole” – tworzą przekaz dla wielu wystarczająco wiarygodny.

Przykładem jest światopoglądowy kontekst „gimnastyki słowiańskiej”. Trójpodziału świata na Prawię, Jawię i Nawię nie potwierdzimy w żadnym poważnym naukowym źródle. Są to nazwy zmyślone, zaczerpnięte z Księgi Welesa. Tę rzekomo odnalezioną na deseczkach książkę z czasów przedchrześcijańskich naukowcy uznają za falsyfikat Z XX wieku.

Tajemniczy świat Prawii, Jawii i Nawii, tworząc magiczny kontekst ze znamionami naukowości, może przyciągać. Ale z całą pewnością nie jest to tradycja słowiańska, lecz „tradycja wynaleziona”, którą brytyjski historyk Eric Hobsbawm definiował jako zbiór wymyślonych reguł, których celem jest wpojenie pewnych wartości i norm zachowania.

W tym przypadku – idei panslawizmu.

Czwarta Droga dla Polaków

Panslawizm powstał w Czechach na początku XIX w. Dążył do politycznego, gospodarczego i kulturalnego zjednoczenia Słowian. Ideę szybko zaczęła popierać Rosja, która dostrzegła w niej szansę na realizowanie swoich imperialnych interesów. Celem rosyjskich słowianofilów stało się utworzenie wielkiego Imperium Słowiańskiego (oczywiście pod zwierzchnictwem Rosji). Koncepcję tę popierały władze carskie, Cerkiew prawosławna oraz ówczesna elita rosyjska.

Komunizm wyparł idee panslawizmu, lecz ten wiele dekad później odrodził się w Rosji. Po 2011 r. wraz z ogłoszonym w Moskwie projektem Unii Euroazjatyckiej, panslawizm jest elementem rosyjskiego ekspansjonizmu, ukierunkowanym do specyficznej grupy odbiorców. W centrum idei leży powrót do tradycji, która jest nośnikiem wyjątkowej duchowości słowiańskiej. Słowianie połączeni wspólnym DNA mają moc przeciwstawiania się złu, które reprezentuje kultura Zachodu. Czerpanie z mądrości przodków jest drogą do samoidentyfikacji.

Współgra to z zaproponowaną przez czołowego rosyjskiego ideologa Aleksandra Dugina (mającego znaczny wpływ na obecną politykę Kremla) tzw. Czwartą Teorią Polityczną, w której zaprasza (nie narzuca, nie nakazuje, lecz zaprasza!) do przeniknięcia w głąb własnej tożsamości. Dugin twierdzi, że liberalizm się skompromitował ideologie nacjonalizmu i komunizmu zaś opierają się na sztucznej konstrukcji tożsamości i u podstaw mają nienawiść. Wszystkie trzy są modernistyczne i nie odpowiadają obecnym potrzebom człowieka. Dlatego świeżą propozycją kremlowskiego ideologa dla Polski jest jego Czwarta Teoria z „głęboką chrześcijańskością i słowiańskością”, jako rdzeniem tożsamości. Jeśli Polacy chcą być sobą i odnaleźć swoje głębokie jestestwo, to muszą przezwyciężyć pozostałe trzy ideologie i wybrać drogę Czwartej Teorii.

Wojna sieciowa

W tym kontekście niewinnie wyglądająca gimnastyka przestaje być jedynie prozdrowotnym systemem ćwiczeń.

Rozsadnikami „słowiańskiej jogi” są zafascynowane nią instruktorki, które prowadzą warsztaty w całej Polsce, gromadząc coraz więcej zainteresowanych nią kobiet. Prócz odwoływania się do dawnych wierzeń, nierzadko wspierają ruchy anty- szczepionkowe, a na Facebooku udostępniają treści ocieplające wizerunek Rosji.

I tak, zarówno na ich profilach, jak również na grupach zrzeszających sympatyczki tej metody, między zachętami, by dbać o zdrowie, znaleźć można informacje z takich wspierających rosyjską imperialną narrację projektów jak Ruskij Mir, Ludowe Radio Słowiańskie czy z rosyjskich witryn rodzimowierczych skupionych pod symbolem Swargi. Treści te z pozoru odnoszą się jedynie do wartości słowiańskich; polskie prekursorki gimnastyki robią to nieświadomie, stając się trybikiem w doktrynie wojny sieciowej.

W myśl tej doktryny, również opracowanej przez Dugina, stworzona z różnych struktur i podmiotów sieć ma być narzędziem realizacji celów Federacji Rosyjskiej. Jakie to cele? M.in. neutralizacja Europy Środkowo-Wschodniej i północnej części Bałkanów, w celu osłabienia Unii Europejskiej i podważenia integralności NATO.


Czytaj także: Marcin Napiórkowski: Pocztówka z imperium Lechitów


W koncepcji Dugina rozsadnikami idei są trzy rodzaje sieci. Pierwotna tworzy się z grup naturalnie występujących w każdym państwie: mniejszości etnicznych, związków wyznaniowych, sekt czy grup przestępczych. Wtórna jest zbudowana z organizacji pozarządowych, fundacji, „fabryk myśli”, organizacji o charakterze naukowo-badawczym oraz ruchów młodzieżowych. Zaletą działania obu jest fakt, iż w warunkach demokracji mogą funkcjonować w pełni oficjalnie. Trzecia, czyli agentura wpływu, powstaje z osób ze wspomnianych dwóch sieci bez potrzeby ich werbowania, ale poprzez kreowanie wokół nich sztucznej uwagi (zapraszanie na konferencje naukowe, zamieszczanie wzmianek prasowych itp.), by ostatecznie poddać ich indoktrynacji i doprowadzić do realizowania działań na rzecz agresora.

Dobrze prowadzona wojna sieciowa odbywa się na kilku płaszczyznach: w przestrzeni fizycznej, informacyjnej, społeczno-kulturowej. Wykorzystując odpowiednio przerabiane kulturowe, religijne i historyczne wartości, kształtuje się „nowego człowieka”.

Nowa kobieta

Coraz większe zainteresowanie gimnastyką zza wschodniej granicy wynika z faktu, że z pozoru wychodzi naprzeciw oczekiwaniom współczesnej kobiety. Oferuje zdrowy styl życia, samodoskonalenie się, życie w harmonii z naturą oraz czerpanie radości z kobiecości. W Polsce jej odbiorczyniami są kobiety z klasy średniej, wykształcone i świadome swojej cielesności. Przynajmniej tak można sądzić z treści zamieszczanych przez nie w mediach społecznościowych.

Ale czy rzeczywiście gimnastyka słowiańska propaguje ideę kobiety niezależnej? W rosyjskim wariancie gimnastyka nosi nazwę „Siła Beregini”, co po polsku zostało przetłumaczone jako „Moc Strażniczki”. Symbol Beregini (Strażniczki) jest obecnie bardzo popularny w Rosji, Białorusi oraz w Ukrainie i odwołuje się do dawnych wierzeń oraz mitu matriarchatu. W istocie symbol ten został sztucznie wygenerowany w drugiej połowie lat 80. na fali pieriestrojki i wyparł kanon „radzieckiej superkobiety” na rzecz nowego konceptu kobiety idealnej o cechach macierzyńsko-słowiańskich.

Jego osią jest sakralne macierzyństwo. Za sprawą zarówno kobiecych organizacji, jak i polityków, symbol ten zakorzenił się na poziomie społeczno-politycznym, z jednej strony utrwalając mit matriarchatu, z drugiej – pieczętując rolę kobiety w społeczeństwie, określoną przez system patriarchalny. Zatem propagowane przez rosyjskie Strażniczki hasło „Prawdziwej kobiecie potrzebny jest mężczyzna i zdrowe dzieci” nie ma nic wspólnego z ideą kobiety wyemancypowanej – czego zapewne nie wiedzą polskie odbiorczynie systemu ćwiczeń.

Rola kobiety w tej koncepcji sprowadza się do dbania o domowe ognisko, przestrzegania tradycji oraz prokreacji. I choć adeptki ćwiczeń używają obrazów wyzwolonych kobiet, słowiańskich wiedźm skupionych w kręgach mocy, to jednocześnie podkreślają, że dzięki gimnastyce można odnaleźć partnera i stworzyć rodzinę. Innymi słowy: zdefiniować się dzięki mężczyźnie.

Zewnętrzne piękno

Od dwóch lat wyraźnie widać w polskich mediach wzrost zainteresowania gimnastyką słowiańską. Hasła „Obudź w sobie Słowiankę” czy „Praktykuj gimnastykę słowiańskich czarownic” zachęcają do ćwiczeń, odbywających się regularnie już na terenie całej Polski. Na cotygodniowe zajęcia można więc pójść do klubów osiedlowych, domów kultury, szkół tańca czy fitness-clubów nie tylko w metropoliach takich jak Warszawa czy Poznań, ale w wielu mniejszych ośrodkach. Prócz tego każdego miesiąca w wielu innych miastach Polski odbywają się warsztaty weekendowe, instruktorskie i indywidualne. Artykuły i reklamy znaleźć można w mediach lokalnych i ogólnopolskich. O tym, że są to praktyki idealne dla Słowianek, gdyż wywodzą się z rodzimych tradycji, przekonywała niedawno w „Pytaniu na śniadanie” w TVP2 trenerka z Podlasia.

W obszernym reportażu zamieszczonym w marcu 2017 r. w „Wysokich Obcasach” jedna z instruktorek opowiadała, że choć zgodnie ze słowiańską tradycją domeną kobiet jest dom, kobieta powinna służyć mężczyźnie, żeńczyni zaś rodzi się doskonała, dlatego dziewczynki nie muszą chodzić do szkoły, to jednak – według niej – nie przeczy to ideom feminizmu.

System ćwiczeń zaczął legitymizować również świat nauki. Na stronie Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu można przeczytać, iż w Zakładzie Immunologii trwa projekt, który jest „pierwszym w świecie badaniem medyczno-diagnostycznym efektów tej gimnastyki”. Natomiast pod koniec marca w Centrum Biologii Medycznej tejże uczelni można było wysłuchać wykładu Oksany Pawłowskiej o wpływie gimnastyki na zdrowie kobiet.

W przedmowie książki Giennadija Adamowicza „Gimnastyka czarownic”, umieszczonej w internecie w dość nieporadnym tłumaczeniu na polski, czytamy: „We wszystkich wiekach wiele pisano o pięknie słowiańskich dziewcząt. Mówi się nawet, że u wszystkich genialnych mężów żony były Słowiankami. Od połowy XIX, zwłaszcza na początku XX w., stało się to prawie regułą. Faktycznie: przypomnijcie sobie burzliwy romans Napoleona z Polką, Polką była również żona Balzaca, natomiast żoną Salvadora Dali była Rosjanka. Co jest takiego przyciągającego w słowiańskich kobietach? Być może w pierwszej kolejności – zewnętrzne piękno, piękno twarzy i ciała...”.

Skoro gimnastyka – jak twierdzą jej twórcy – budzi „pamięć genetyczną”, wyciąga na wierzch moc i ukryte słowiańskie piękno, to jak oprzeć się tej prostej recepcie na szczęście? A może i Napoleon się trafi? ©

Autorka jest antropolożką i ukrainistką, pracuje w PWSW w Przemyślu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 23/2019