Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Chcieliśmy po prostu, żeby spojrzeli sobie w oczy, jak ludzie”. Tak o pierwszych rozmowach bałkańskich polityków, które w 1995 r. ostatecznie doprowadziły do pokoju w Bośni, mówiła jedna z zachodnich negocjatorek. Pewnie o to samo chodziło Martinowi Griffithsowi, wysłannikowi ONZ ds. Jemenu, gdy 6 grudnia sprowadził do zamku Johannesberg pod Sztokholmem przedstawicieli jemeńskiego rządu i ruchu Hutich, czyli stron wojny, która wywołała największy obecnie kryzys humanitarny świata.
Griffiths mówił o rozmowach ostrożnie: „konsultacje”. Towarzyszył też delegacji Hutich w jej drodze do Szwecji – tak silna jest nieufność Jemeńczyków do instytucji międzynarodowych i samego Zachodu, uwikłanego zresztą w tę wojnę.
Cel minimum negocjacji to zapobieżenie bitwie o Al-Hudajdę – port, przez który do Jemenu trafia pomoc. W mieście, otoczonym przez armię rządową, przebywa ok. 150 tys. cywilów. Od czerwca ceny żywności wzrosły tu dwukrotnie. Port działa na pół gwizdka – tu w każdej chwili może spaść pocisk, więc mało kto przychodzi do pracy.
Do rozmów doszło m.in. dlatego, że skończyła się już dobra publicité następcy tronu Arabii Saudyjskiej, księcia Mohammeda bin Salmana (uznawanego przez zachodnie wywiady za zleceniodawcę morderstwa dziennikarza Jamala Khashoggiego w Stambule). To właśnie Saudowie stoją na czele koalicji dziewięciu, w większości arabskich państw walczących z ruchem Hutich – i to ich naloty w dużej mierze odpowiadają za cierpienie Jemeńczyków. Nawet w amerykańskim Kongresie mówi się już o możliwym wycofaniu się Stanów Zjednoczonych z logistycznego wsparcia Rijadu. Na zamku Johannesberg można by więc doprowadzić do zgody na rozmowy pokojowe. Ale w praktyce o losie Jemenu wciąż decydują Arabia Saudyjska i Iran (sojusznik Hutich) – ważni nieobecni tych negocjacji.
Podczas gdy Jemeńczycy czekają na wiadomości ze Szwecji, ONZ wciąż dostarcza tu pomoc dla ok. 8 mln ludzi – ofiar walk i epidemii cholery. Organizacja Save the Children podała właśnie nowe liczby: od początku wojny ok. 85 tys. dzieci poniżej 5. roku życia umarło w Jemenie z głodu. ©℗