Warzywa są trendy

"Pokaż mi swój ogród, a powiem ci, kim jesteś: jaki styl życia preferujesz, jakie masz podejście do życia"... Nawet jeśli kategoryczność tego stwierdzenia może wydać się przesadzona, to nasze ogrody - rosyjskie, szwedzkie, japońskie, polskie... - wiele mówią o nas jako o zbiorowościach.

14.06.2011

Czyta się kilka minut

Kiedy Michelle Obama wystąpiła tego dnia u boku męża - podczas ceremonii zaprzysiężenia Baracka Obamy na prezydenta USA - uwaga towarzysząca jej sukni była niemal równie wielka co emocje, jakie wywoływał jej małżonek przekraczający próg Białego Domu. Wiadomo było, że projekt, który Michelle Obama wybierze, zaważy na najnowszej modzie.

Trudno powiedzieć, czy inna decyzja prezydenckiej już małżonki - aby przy Białym Domu urządzić ogródek warzywny; pierwszy taki od czasów Eleonory Roosevelt - miała równie wielki wpływ na ogrodnictwo, co jej kolejne suknie na modę. Ale faktem jest, że we współczesnych ogrodach warzywa mają się ostatnio nadspodziewanie dobrze - i wydaje się, że stają się jednym z głównych powodów, dla których chcemy mieć ogród.

W pogoni za trendami

Dom z ogrodem to marzenie wielu z nas. Możliwość odpoczynku wśród kwiatów po ciężkim dniu, spotkań z przyjaciółmi, wyhodowania własnych truskawek. Powodów, dla których człowiek pragnie mieć ogród, może być wiele. Ale, jak wynika z badań przeprowadzonych przez szwedzką firmę Husqvarna, w różnych krajach mogą być one bardzo odmienne.

Różne jest też podejście do czasu spędzanego w ogrodzie. Różne są nawet rośliny, które chcemy uprawiać. Czy zatem to, co nazywamy narodowymi cechami (stereotypami?), można przenieść na ogrodnictwo? Że Niemcy są praktyczni, Francuzi modni itd.? A Polacy... Cóż, czegokolwiek by nie mówić o Polakach, na pewno nie kojarzy się to z ogrodnictwem.

Tymczasem, jak się okazuje, to właśnie Polska staje się dziś jednym z tych miejsc, w którym ogród to gorący temat numer jeden. Oto Polacy okazują się ogrodnikami zapalonymi, odważnymi, inwestującymi i w ogród, i w swoją wiedzę o nim. Jak wynika z raportu Husqvarny, aż 36 proc. polskich właścicieli ogrodów stara się nadążać za światowymi trendami - i przebijają nas w tym tylko Francuzi (40 proc.) oraz... Rosjanie (36 proc.). Chętnie konkurujemy też z sąsiadami i staramy się, aby nasz ogród był najpiękniejszy. Ponad połowa z nas (54 proc.) traktuje ogród - w bardzo zdroworozsądkowy sposób - jako inwestycję. W tym biznesowym myśleniu jesteśmy lepsi od Niemców (47 proc.) i Japończyków (ledwie 8 proc.).

Wreszcie - co może zdumiewać - w ogrodnictwo angażują się w Polsce głównie ludzie młodzi. A nie ci, którzy ogród traktują jako urozmaicenie zasłużonej emerytury.

Polacy jak Rosjanie

A po co Polakom w ogóle ogrody? Większość z nas deklaruje, że jest to przede wszystkim miejsce, gdzie chcemy odpocząć i poczuć się blisko natury. A także, iż jest to miejsce spotkań z przyjaciółmi i zabaw dla dzieci. W ogrodzie chcemy po prostu spędzać czas: w towarzystwie lub samemu, szukając dystansu do spraw zawodowych i problemów.

Choć z tą samotnością to nie przesadzamy: piękny ogród to także powód do dumy, a żeby się pochwalić, potrzebna jest widownia - sąsiedzi, przyjaciele. Może dlatego Polacy uwielbiają weekendowe grillowanie i garden parties - podczas których można dyskutować również o walce ze ślimakami i najnowszych odmianach wisterii.

W każdym razie, jak wynika z międzynarodowych badań, ów element towarzyski jest podstawą naszego myślenia o ogrodzie. I dlatego dla Polaków - w przeciwieństwie do innych nacji - piękny trawnik znalazł się dopiero na piątym miejscu w hierarchii najważniejszych elementów ogrodu. A na pierwszym - właśnie specjalne miejsce do odpoczynku i spotkań.

W naszym traktowaniu ogrodu jesteśmy podobni do Rosjan, którzy równie uważnie śledzą światowe trendy i nowinki, a ogród traktują śmiertelnie poważnie, także jako inwestycję i powód do dumy. Rosjanie, podobnie jak Polacy, wykorzystują ogród głównie jako miejsce spotkań towarzyskich i odpoczynku. Równo przystrzyżone trawniki nie są dla nich zbytnio istotne; natomiast oczka wodne, kamienne ścieżki i drzewa owocowe - to podstawa. Natomiast tym, co Rosjan różni od Polaków, jest wykorzystywanie ogrodu do uprawy warzyw i owoców. Rosyjski ogród zawsze miał jakby dwa oblicza: jedno to źródło piękna i natchnienia, a drugie - to źródło ziemniaków i kapusty, które pomogą przetrwać kolejny kryzys.

Warzywa, głupcze!

Ale choć przyczyny zjawiska w Rosji i w innych krajach mogą być odmienne, traktowanie ogrodu jako źródła żywności wpisuje się w najsilniejszy dziś światowy trend w ogrodnictwie - jakim jest ogródek przykuchenny. Nie tylko Michelle Obama zdecydowała się postawić na warzywa.

Powodów, dla których sałata, ogórki czy pomidory wypierają róże, jest kilka. Jeden z nich - to rosnące ceny żywności. Kolejny - wzrastająca świadomość kosztów uprawy warzyw i owoców. Jeśli pomyślimy o tym, ile kosztuje wyprodukowanie na masowej farmie i dowiezienie do supermarketu np. pomidorów (pomijając już ich jakość), a do tego jak szkodliwe jest to wszystko dla środowiska (paliwo, pestycydy) - wówczas naprawdę warto rozważyć posadzenie kilku krzaczków pod oknem albo w donicach na balkonie (tzw. ogrodnictwo doniczkowe to dziś kolejna z tendencji; w donicach można uprawiać nie tylko bazylię, ale nawet ziemniaki). Poza tym, jeśli wiemy, jak owe pomidory wyhodowaliśmy, możemy być pewni, iż naprawdę będą one zdrowe i prawdziwie ekologiczne.

No i jeszcze ta przyjemność: jedzenia owoców i warzyw, które osobiście wyhodowaliśmy. Michelle Obama wyznała w "New York Timesie", że "nie ma nic fajniejszego, niż przyjść do Białego Domu, zebrać niektóre z warzyw, i krojąc je, i gotując, cieszyć się efektami własnej pracy".

Dokładnie takie podejście do ogrodu prezentują Duńczycy. Z badań Husqvarny można wnosić, iż mieszkańcy Danii potrzebują ogrodów dla dwóch celów: aby zapraszać tam znajomych i karmić ich wyhodowanymi własnoręcznie warzywami. Sztuka organizacji małego przyjęcia w ogrodzie to w Danii podstawa; podobnie jak radość z gotowania, korzystania z własnych ziół, warzyw czy owoców, i serwowania jedzenia, na tarasie lub na trawie.

Zresztą nie tylko Duńczycy, ale najwyraźniej wszyscy Skandynawowie cieszą się biesiadowaniem na trawie. Być może wynika to z krótkiego lata, które trzeba wykorzystać do maksimum, aby potem, w długie jesienne i zimowe wieczory, cieszyć się wspomnieniem ciepłych dni spędzonych wśród kwiatów i serwowanego ciasta, zrobionego z własnych jabłek.

Brytyjski trawnik

Inaczej rzecz wygląda w Wielkiej Brytanii. Tutaj ogrodnictwo to więcej niż hobby, więcej niż styl życia. To tradycja. Wystarczy zresztą spojrzeć na tłumy odwiedzające co roku, w maju, Chelsea Flower Show. Albo dziennikarzy zajadle dyskutujących o tym, który projekt ogrodu w tym roku jest najlepszy. Albo liczbę publikacji o uprawie roślin. Nie ma wątpliwości: dla Brytyjczyków to poważna sprawa.

I znowu odwołajmy się do badań: wynika z nich, że dla Brytyjczyków ogród to miejsce odpoczynku, ale raczej nie w szerszym gronie - to element naszej prywatności. Miejsce, gdzie można dać upust naszym zainteresowaniom. Jednocześnie brytyjski ogrodnik to ogrodnik wysoce etyczny. Słuchający zazwyczaj zaleceń Królewskiego Towarzystwa Ogrodniczego, by uprawiać raczej kwiaty rosnące w brytyjskiej strefie klimatycznej niż te egzotyczne - to daje gwarancję, że poradzą sobie w domowych ogródkach, a także dobrze wpływa na utrzymanie różnorodności naturalnego środowiska. Dalej: jeśli kwiaty, to łatwo dostępne i przyjazne pszczołom. Powstała nawet lista takich roślin, które sprawią, iż ogród wypełni pogodne bzyczenie, a pszczoły będą miały czym się pożywić. Wiele bowiem odmian kwiatów cieszących oko okazuje się niedostępnymi dla pszczół. A jeśli nie będzie pszczół, które zapylają kwiaty, to możemy zapomnieć o nasionach, owocach i warzywach...

Nie ma się więc co dziwić, że Brytyjczycy - z tak odpowiedzialnym podejściem do ogrodnictwa - angażują się w uprawę warzyw. Uważając, iż to także kwestia moralności: aby ziemię wykorzystywać w sposób praktyczny. Na pytanie, co zmieniłbyś w swoim ogrodzie, popularna na Wyspach odpowiedź brzmi dziś: "uprawiałbym więcej warzyw".

Ale i tak wyprzedza ją odpowiedź: "poprawiłbym wygląd trawnika". To chyba nie zaskakuje...

Co natomiast można znaleźć w brytyjskim ogródku przykuchennym? Dominują tu pomidory, zioła i papryka - wszystkie wyglądają pięknie nie tylko na talerzu, ale też na grządce. I nie potrzebują wiele. Przykładem niejaki Don Mapp ze wschodniego Londynu (www.donsgarden.co.uk), który swój maleńki ogródek przed domem (wielkości 6 metrów na 4,5 metra) zamienił w oszałamiający ogród warzywny, wciskając tam 75 rodzajów warzyw, owoców i ziół. Kiedyś hodował egzotyczne kwiaty, ale dwa lata temu zdecydował się to zmienić; teraz zbiera brukselkę, bakłażany i brzoskwinie. Zyskał podziw sąsiadów i ekspertów od ogrodnictwa. Nawet Michelle Obama nie ma w swoim ogrodzie tylu gatunków.

Pedantyczni i artystyczni

Niemcy, gdzie pozycja Zielonych oraz ruchów ekologicznych jest od dekad silna, i które właśnie postawiły na energię odnawialną, to kraj ogrodników praktycznych. Niemieckie ogrody są pedantycznie uporządkowane - bywa, że z krasnalem na trawniku.

Niemcy są w czołówce narodów skłonnych spędzać w ogrodzie długie godziny. Ale zarazem chcą, aby ten czas był spędzany efektywnie: maksimum przyjemności przy minimum wysiłku - tak brzmiałoby niemieckie motto. Ta przyjemność to odpoczynek, ale także zabawy z dziećmi. A skoro ogród ma być odpoczynkiem, to nie należy się w nim przemęczać. Trzeba go zatem odpowiednio zaplanować i zorganizować. Ważne są kolory i to, jak one ze sobą współgrają. Niemcy nie stronią przy tym od upraw warzywnych, a ich ulubionym warzywem są pomidory. Albo może raczej: były. Można bowiem zaryzykować tezę, że po trwającej właśnie za Odrą epidemii zachorowań wywołanych bakterią EHEC - gdzie podejrzenie pada na kupne warzywa - w niemieckich ogródkach znajdzie się teraz miejsce na wszelkie możliwe jarzyny, nawet kosztem kwiatów...

W każdym razie Niemcy - podobnie jak Polacy i Skandynawowie - lubią w ogrodzie gotować i biesiadować; stąd popularność specjalnego miejsca na ognisko. Choć, rzecz jasna, wszystko to powinno być w zgodzie z naturą i zasadami ekologii - np. woda do polewania ogrodu to zwykle deszczówka, starannie gromadzona.

Jakże inaczej na tym europejskim tle wyglądają Japończycy... Ogród japoński - to kategoria osobna, to rzecz sama w sobie. Bo dla Japończyków ogrodnictwo to sztuka i tajemnica.

Być może właśnie ta potężna tradycja jest powodem, dla którego Japończycy niemal wcale nie interesują się światowymi trendami - jedynie 11 proc. japońskich ogrodników deklaruje, że je śledzi. Niewielu skłonnych jest patrzeć na swój ogród jako na inwestycję. Dla Japończyka najważniejszy cel posiadania ogrodu to kontakt z naturą i odpoczynek. Ogród - to miejsce medytacji i wyciszenia.

Podobnie zresztą jest z ogrodami w Chinach, gdzie - w obliczu ciągłych i nieustannych zmian społecznych i gospodarczych - ogród może wydawać się miejscem, gdzie można odnaleźć choć trochę harmonii. Ale to także luksus, na który mogą sobie pozwolić nieliczni tylko mieszkańcy zatłoczonych chińskich miast; nawet ci zamożni.

Ogród, czyli pieniądze

A skoro o pieniądzach mowa: w swych badaniach Husqvarna koncentruje się i na tym, ile zysku może przynieść piękny ogród. Ci, którzy są gotowi godzinami doglądać drzewek i trawnika, zapewne nie myślą o tym, że ich ogród to również inwestycja. Ale tak jest.

Po tym, jak kilka lat temu rozpoczął się światowy kryzys finansowy, dla rynków nieruchomości w wielu krajach nastały ciężkie chwile. Sprzedaż domu, i to za dobrą cenę, stała się wyzwaniem. Tymczasem agenci nieruchomości są zgodni: ważne jest pierwsze wrażenie, jakie robi dom, jeszcze przed wejściem do środka. A tutaj istotny jest piękny trawnik, ogród, kwiaty. To nie przypadek, że domy najłatwiej sprzedawać wiosną i latem, gdy kwitną kwiaty i zielenią się krzewy i drzewa. Piękny ogród może radykalnie przyspieszyć sprzedaż domu.

Czy da się jakoś wymierzyć, wręcz wycenić wartość takiego pierwszego wrażenia? Jak zmierzyć wartość zapachu krzewów różanych czy cienia w altance? Jak rozdzielić rozum i emocje, nieuniknione w ocenie piękna? W badaniach Husqvarny użyto tu wskaźnika określonego jako "efekt ogrodu" (to wypadkowa dwóch innych wskaźników: "emocjonalnego efektu ogrodu" i "racjonalnego efektu ogrodu"). Jednej grupie respondentów pokazano zdjęcie posesji z pięknym ogrodem i poproszono o jego wycenę. Drugiej grupie - tę samą posesję, ale z ogródkiem przeciętnym.

Jak się okazało, wycena domu z pięknym ogrodem była zdecydowanie wyższa. Naprawdę zdecydowanie: w Japonii - nawet o 43 proc. Natomiast w Polsce o 26 proc., co było zresztą jednym z najwyższych wyników wśród badanych krajów europejskich.

Żeby jednak podejść do sprawy nie tylko przez pierwsze wrażenie, ale także przez spokojniejszą analizę, w kolejnym badaniu - mającym wykazać racjonalny efekt ogrodu - ankietowanym pokazano dwa zdjęcia równocześnie: ten sam dom z ogrodem pięknym oraz z przeciętnym. Mogli się zastanawiać, ile ogród jest wart i czy nie opłaca się bardziej kupić dom z tym zwykłym kawałkiem zieleni? Ale i tu średnia wycena domu z pięknym ogrodem okazała się o 7 proc. wyższa niż tego z ogródkiem banalnym. Najwyższa, bo aż 9-procentowa, okazała się przewaga posesji z pięknym ogrodem w Polsce.

Dzikość w modzie

"Efekt ogrodu" - czyli średnia dwóch wyników: emocjonalnego i racjonalnego - we wszystkich krajach okazał się dwucyfrowy, a średnia to 16 proc. Zatem o tyle wzrasta wartość domu, o ile otacza go zadbany ogród. To zła nowina dla tych posiadaczy domów, którzy za ogrodnictwem nie przepadają (lub nie mają na to czasu). Tak jak piękny ogród zwiększa wartość domu, tak ogródek zaniedbany wartość tę obniża - według przepytanych agentów nieruchomości nawet o 8-10 proc.

To jednak może się kiedyś zmienić - bo jednym ze światowych trendów staje się dziś tzw. rekonstrukcja dzikiego ogrodu. Zjawisko jest szczególnie popularne w krajach Europy Zachodniej i w USA. Wygląda to tak, że część lub nawet całość ogrodu pozostawia się samą sobie - tak, aby powoli wracał on do stanu naturalnego. Rośliny trzeba tylko posadzić, podlewać, a potem się nimi cieszyć.

A chwasty? "Uczono mnie, że chwasty to roślina, która rośnie w niewłaściwym miejscu. Ale jaka władza może decydować, które miejsce jest odpowiednie dla danej rośliny?" - zastanawiał się jeden z amerykańskich ogrodników, hołdujących temu nowemu trendowi.

A więc - nadchodzi era ziemniaków, rumianków i chabrów...

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2011